piątek, 15 czerwca 2018

Ivo Watts-Russell, twórca 4 AD: Sugerować to tworzyć - opisać to zniszczyć

Ivo Watts-Russell, urodzony w 1954 r. na dworze w Oundle, w zubożałej rodzinie arystokratycznej niedaleko Peterborough, jako najmłodszy z ośmiorga rodzeństwa, był człowiekiem, który obok Toma Wilsona zdecydował o brytyjskiej scenie muzycznej końca XX wieku. To dzięki niemu wszyscy usłyszeli nagrania Cocteau Twins, Dead Can Dance, oraz Throwing Muses, Pixies, Breeders, Lush, Red House Painters, Belly, Mojave, a ostatnio Grimes, Bon Iver, Deerhunter, The National, Ariel Pink, Future Islands, tUnE-yArDs, Scott Walker, Daughter i Purity Ring. Był również siłą napędową This Mortal Coil, wybierając dla nich utwory, pisząc niektóre z nich, dobierając muzyków i śpiewaków, a w końcu produkując ich płyty. Ivo w 2016 roku:
 

Niewiele wiadomo o jego życiu prywatnym. Podobno jako nastoletni chłopak porzucił naukę dla psychodelii po tym, gdy w 1967 r. zobaczył w telewizji odcinek Top of the Pops, brytyjskiego programu muzycznego, emitowanego przez BBC, w którym zadebiutował Jimi Hendrix. Najpierw pracował jako sprzedawca w jednym z londyńskich punktów sieci sprzedaży detalicznej płyt Beggars Banquet, która w 1979 r. przekształciła się w wytwórnię. W 1980 r. Ivo wraz z innym pracownikiem z Beggars Banquet, Peterem Kentem, założyli własną wytwórnię, na co otrzymali od swojego niedawnego szefa Martina Mills’a 2000 funtów. Tak powstała 4AD, wytwórnia działająca osobno, ale należąca do grupy Beggars Banquet. Kent chciał nazwać wytwórnię, Axis co było aluzją do albumu Axis: Bold As Love Jimi'ego Hendrixa, lecz gdy wydano w niej cztery single, w tym Dark Entries kwartetu z Northampton, Bauhaus, okazało się, że na rynku działa już niemiecka wytwórnia Axis. Wtedy Ivo na jakiejś ulotce zauważył monogram 4AD i tak firma znalazła swoje imię.


Już na samym początku Watts-Russell pokazał swój muzyczny instynkt odkrywając talent Nicka Cave'a, z którym podpisał kontrakt i zdobywając wysokie miejsca na listach przebojów albumem Top 75 z debiutem Bauhausu. I tak w latach 80-tych nazwa 4AD stała się wyznacznikiem stylu określonego muzyką Cocteau Twins, Dead Can Dance, czy Clan of Xymox i projektem Watts-Russell’a, którym był This Mortal Coil. Nawet utwory emitowane w małych nakładach były interesujące: wśród nich można wymienić twórczość Matt’a Johnson’a, który później odniósł sukces jako The The. Historię wytwórni szczegółowo opisał Martin Aston w książce Facing The Other Way, wydanej w 2013 r.


Sukces 4AD wynikał z czasu, w którym przyszło jej działać. W latach 80-tych subkultura punk wspomogła rozwinąć ścieżki dystrybucji, a technologia umożliwiła indywidualnym muzykom tworzenie w zupełnie nowy sposób. Oczywiście, w dzisiejszych czasach produkcja płyt jest jeszcze łatwiejsza, wystarczy spojrzeć na liczbę płyt wydanych każdego tygodnia i ich nakład podawany przy nazwiskach artystów, aby przekonać się, że nie trzeba geniusza, by założyć wytwórnię przynoszącą zyski. Jednak niewiele post-punkowych wytwórni założonych w latach 80-tych przetrwało, pomimo ogromnego rynku muzycznego i milionów fanów kupujących płyty.  Może dlatego, że większość z nich powstała dla kaprysu i w chwili emocji, bez wieloletniego programu i wizji. Ivo Watts-Russell miał widać wystarczająco dużo chęci i woli, aby jego pragnienie nie tylko zostało zrealizowane lecz aby również przekształciło się w sprawnie działające przedsiębiorstwo nagraniowe. W 1982 r. wystarał się jeszcze o licencję znanej wytwórni amerykańskiej Sire Records... Za wizualny kształt wydawanych przez 4AD płyt odpowiadał Vaughan Oliver, człowiek, którego anarchiczna wizja okazała się integralną częścią historii firmy, tak samo jak idee Watts-Russell’a. Wspominał on po latach, że Pierwszą rzeczą, jaką napisałem na ścianie toalety [wytwórni] były słowa: "Sugerować to tworzyć; opisać to zniszczyć". Tak powiedział francuski fotograf Robert Doisneau, i to uderzyło mnie z punktu widzenia mojej przeszłości. Wszystko to po to, aby zachować otwartość na interpretację. (…)Miałem obsesję na punkcie pracy dla niezależnej wytwórni i powiedziałem Ivo, że potrzebuje logo i konsekwencji, by wyrazić tożsamość. Modelami do naśladowania były ECM, a wcześniej Blue Note. Ivo wpadał na pomysły od razu. Moim zdaniem nie zajmował się sprzedażą piosenek; kochał muzykę i chciał, żeby ludzie ją słyszeli, i tak bardzo się tym przejmował, że chciał ją odpowiednio opakować. Znakiem rozpoznawczym Olivera (wspomaganego przez fotografa Nigela Griersona, a następnie innego projektanta Chrisa Bigga) stały się, w odczuciu wielu osób, obrazy z jego własnej, wypaczonej wyobraźni, której przykładem pozostała okładka na płycie The Breeders Pod z 1990 r., do której rozebrał się do bielizny w wynajętym mieszkaniu na przedmieściu Londynu i z przywiązanymi do pasa martwymi węgorzami wykonał taniec przed obiektywem. 


Wkrótce okładki 4AD pomogły stworzyć rozpoznawalną tożsamość znaku firmowego wytwórni. Powstał wręcz rynek kolekcjonerów napędzany przez fanów, z których każdy chciał mieć każdy wyprodukowany w niej artefakt. Z biegiem czasu wytwórnia podpisywała kontrakty z coraz większą liczbą zespołów i wydawano coraz to więcej płyt. Aż w 2004 r. Ivo Watts-Russell zdecydował się opuścić swoje dzieło. Pogrążony w depresji, rozczarowany przemysłem muzycznym, który w coraz większym stopniu polegał na remiksach, filmach promocyjnych i formatowaniu, tylko po to by skutecznie rywalizować na listach przebojów, sprzedał swój udział 4AD partnerowi biznesowemu Martinowi Millsowi i przeniósł się w okolice Santa Fe, pustynnego miasta w Nowym Meksyku w USA. Tam poddał się terapii. Wielu dziennikarzy lansuje obraz producenta żyjącego w odosobnieniu na pustyni w towarzystwie trzech psów, co nie jest prawdą. Ivo mieszka wybudowanej przez siebie willi i udziela się w życiu kulturalnym miasta, które szczyci się jego obecnością. W 2006 r. dotarł do niego dziennikarz muzyczny Wyndham Wallace, który zadał mu kilka pytań, oto one TUTAJ:

Jak u licha skończyłeś w Santa Fe? 

O Boże, jestem tu od minuty i już staję się mistykiem. Santa Fe zawsze była tylko marzeniem. W końcu tu przyjechałem - właściwie przejechałem w drodze do Taos - i pamiętam, jak patrzyłem i zastanawiałem się: Co to jest, do diabła, jakieś militarne miejsce? po zobaczeniu wszystkich tych tutaj brązowych budynków. Ale wróciłem, bo coś w tym było po prostu OK. Około miesiąca później wynająłem dom, zabrałem psy i po prostu pozostałem. I to było w południowo-wschodniej części miasta, w Sunlit Hills, Arroyo Hondo. W końcu zbudowałem dom, ponieważ naprawdę się w nim zakochałem. To światło. Jest pięknie, po prostu. Nie mieszkam w mieście, nie mieszkałem w mieście, nie chcę mieszkać w mieście. Uwielbiam fakt, że Santa Fe to Santa Fe - innymi słowy, jest tu pewien poziom kultury.

Wydaje się, że nagrania z 4AD są zgodne z tym, co lubisz. Czy potrafisz sobie wyobrazić sytuację, w której pracujesz w sklepie płytowym i wiesz, że warto wysłuchać każdej wydanej niezależnie płyty? 

To było tak ekscytujące. Tak naprawdę dostałem kilka dobrych kawałków aby założyć wytwórnię. [Beggars Banquet] byli świadomi, że ja i Peter dostaniemy te taśmy demo, które ludzie zostawią dla wytwórni na górze. Po prostu powiedzieli: Cóż, sfinansujemy je, a Bauhaus był na szczęście pierwszą grupą, z którą podpisaliśmy [kontrakt], i zrobiliśmy ten pierwszy finansowy krok dla 4AD, trzy single i album. Wydaje mi się, że pewien stopień spójności jakoś pokazał się wraz z całą grafiką Vaughnem'a Olivera, który również dał nam wizualną tożsamość. Opakowanie było równie ważne. Chłopcze, na pewno wydaliśmy na to wystarczająco dużo pieniędzy. Czuję, że 4AD jest jak David Lynch. Jeśli powiesz komuś: To trochę jak film Davida Lyncha, wiesz co mówisz. Tak samo jest w pewnym okresie o 4AD: To przypomina trochę nagranie 4AD. Właściwie prawdopodobnie oznaczało to, że nagranie ma mnóstwo pogłosu.

Chcę wiedzieć, jakie są twoje bieżące ulubione pliki do pobrania lub co znajduje się w twoim odtwarzaczu CD lub w odtwarzaczu płytowym.

Szczerze mówiąc, to jest w tym prawidłowość. Właśnie zacząłem słuchać Stars of the Lid, którzy są z Kranky Records - piękna, piękna muzyka. Wiele lat temu pojechałem na wakacje z Vaughnem Oliverem i właśnie mieliśmy płyty Briana Eno. I byliśmy w górach na Majorce, nago przez większość czasu, i ciągle słuchaliśmy Briana Eno i był to absolutnie zadziwiający, efekt - przyroda, muzyka, to gdy jest nieostra i sposób w jaki się wyostrza. Często próbowałem odtworzyć ten cudowny spokój z otoczeniem i muzyką, a odkryłem, zdałem sobie sprawę, w ciągu pierwszych dwóch dni przebywania w tym domu, że mam tutaj ten świat. Tak więc zdecydowanie zacząłem słuchać Stars of the Lid i szukałem innych podobnie instrumentalnych rzeczy.




Tak więc, jedno powstaje z drugiego, które powstało z innego, już ukończonego dzieła. A opakowanie, którego prawdopodobnie nikt oprócz mnie nie jest świadomy, również to naśladuje. To aspekty sesji zdjęciowej które jest właściwie nagraniem Hope Blister. Wizualnie odzwierciedla to, co robi muzycznie Hope Blister. Zostałem stworzony z czegoś jak rzecz, tak naprawdę nie wiedziałem, co robię. Byłem naprawdę zdezorientowany w Ameryce, naprawdę miałem problemy z nawiązaniem kontaktu z główną dystrybucją wytwórni, Warner Brothers i wszystko mnie przerażało. W pewnym sensie traciłem wątek, i było tak po prostu, że muszę wrócić do studia, muszę się skupić, więc wróciłem do Londynu, uzbrojony w kilkanaście piosenek.

Czy to dziwne, widzieć jakiegoś dzieciaka idącego ulicą z czarną szminką i białym makijażem i wiedzieć, że masz coś wspólnego z tym dzieckiem wyrażającym się w ten sposób?

Nigdy tak naprawdę o tym nie myślę. Widziałem stegozaura, który wyglądał tak włochaty jak kiedyś, i mam tendencję do powtarzania jak dziadek: Czy naprawdę wiesz, jak to było w Anglii w latach 70. i dlaczego ludzie to robili i dlaczego przenosili się z miejsca na miejsce tak szybko? Ale tak naprawdę nie myślę o tym, że coś się ze sobą łączy. Każdego, kto żyje w swoim świecie, który jest nieco poza normą, podziwiam.

Czy znajdujesz to w Santa Fe?

Nie, to dla mnie ucieczka. Jestem tu, aby być w ciszy. Jestem sam przez większość czasu. I naprawdę lubię być konsumentem muzyki. Z pewnością słyszę tyle muzyki, ile jej kiedykolwiek zrobiłem i uwielbiam fakt, że naprawdę nie ma to znaczenia, co lubię, a kiedy prowadzisz wytwórnię, musisz nastawić się na to i mieć zdanie takie, że pieprzyć wszystkich, oni są beznadziejni. Jeśli zajmujesz się muzyką zawodowo, musisz bardzo szybko wyrobić sobie opinię.

Wyalienowany w świecie, który sam sobie stworzył, Ivo Watts-Russell pozostał nadal koneserem nowych wrażeń. I tak w 2006 r. zorganizował wystawę w Klaudia Marr Galery w Santa Fe, na której pokazał prace kilkunastu plastyków, wśród których byli: Toby Boothman, Chris Buzelli, Gregory Calibey, Cathy Fenwick, Nigel Grierson, Carolyn Machado, Rick Monzon i Daniel Peacock (TUTAJ). Ostatnio podobno spotkał się też z dawnym wspólnikiem, Peterem Kentem, zdeklarowanym gejem i buddystą, który na stałe mieszka teraz w Chicago. Niegdyś skłóceni teraz przeprowadzili przyjazną rozmowę. O psach...

Herb rodziny Watts-Russell:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz