niedziela, 20 lutego 2022

Byli wśród nas: Roman Kostrzewski z zespołu KAT - wspomnienie

 

Zdjęcie pochodzi z okładki albumu zespołu KAT 38 minutes of life

Nie żyje Roman Kostrzewski, a ponieważ w pewnym okresie życia bardzo lubiłem muzykę KATA postanowiłem napisać tych kilka słów wspomnień. 

KAT zobaczyłem pierwszy raz w 1984 roku w Jarocinie, i był to show którego nigdy nie zapomnę. Koncert odbywał się bardzo późno (z tego co pamiętam o 24:00) rozpoczął się od puszczenia jakiejś muzyki poważnej i to w dodatku od tyłu. Na scenie punktowo skierowano światło na trumnę. W oparach dymu wynurzył się z niej Kostrzewski w stroju jak na zdjęciu powyżej... 



To był niesamowity show i pamiętam jak po nim wokalista KATA w otoczeniu fanów stał na masce jakiegoś wypasionego samochodu (bodajże Jaguara) i opowiadał jakieś historie. To był ten Jarocin na którym niby sataniści zabili na cmentarzu jakiegoś kota...
 

Drugi raz widziałem zespół w 1996 roku - podczas trasy z której zdjęcie biletu jest powyżej. To była już nieco inna energia. 

KAT można było lubić z różnych powodów. Ja zawsze staram się skupić na muzyce, i nie interesuje mnie ideologia, czy wyznanie. KAT akurat robił znakomitą muzykę, do tego stopnia, że wtedy nie miał sobie równych (no może poza równie znakomitym TSA) i pewnie tak już pozostanie - zawsze będą metalową kapelą numer jeden. 

Oczywiście w przypadku KATa za wszystkim stała też ideologia - religia - satanizm. Kostrzewski jednak, w mojej ocenie, nie potrzebował do jej propagowania jakiś happeningów z deptaniem obrazów, czy paleniem Biblii. Za to realizował się artystycznie krzewiąc satanizm w cywilizowany sposób (o ile tak można napisać) - wydając na przykład doskonałą (na 2 kasetach) Biblię Szatana, czy Listy z Ziemi Twaina. Te wydawnictwa są  arcydziełem - klimat jaki Kostrzewski stworzył pisząc muzykę, czytając fragmenty książki LaVeya, czy Twaina i grając na organach nie ma sobie równych...
 


 

Jak wspomniałem ceniłem KAT za sztukę, nie za ideologię. Byli do tego stopnia wielcy, że w 1987 roku supportowali Metallicę co zostało uwieńczone na doskonałym albumie 38 Minutes of Life, który moim zdaniem jest jednym z najlepszych albumów life heavy metalu. 




KAT próbował też kariery za granicą, mam w kolekcji ich album Metal and Hell, choć jakość realizacji nagrań pozostawia wiele do życzenia.
 


Po zespole KAT pozostały doskonałe albumy, część z nich wydawana jeszcze na kasetach, wspomnienia koncertowe i chyba jedna z najpiękniejszych, o ile nie najpiękniejsza ballada heavy metalu, skomponowana przez wokalistę zespołu... 


Tak zaśpiewał ją po raz ostatni:



Kostrzewski zapewne płynie dalej, gdzieś tam...

R.I.P.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz