Dzisiaj naszym czytelnikom chcemy przedstawić artystę o nazwisku Bosch. Ale nie jest to Hieronimus, o którym zresztą już pisaliśmy i to kilkakrotnie TUTAJ. Tym razem zamierzamy pokazać prace także pochodzącej z Holandii Judith in den Bosch (ur. 1967).
Judith robi zdjęcia. Zaczęła fotografować raptem kilka lat temu, po tym, gdy zachorowała na raka. Używa - w co aż trudno uwierzyć patrząc na jej dzieła - zwykłego smartfona, i do wykonania zdjęć i do ich obróbki. I nie chodzi jej o rejestrację chwili. Jej obiektyw jest jakby nastawiony na to, co dzieje się w jej wnętrzu, zapisuje jej emocje, może nawet marzenia lub myśli? Sama Judith twierdzi, że nie patrzy oczami, ale brzuchem. W rezultacie mamy nieostre fotografie, jakby osnute niewyraźnym wspomnieniem tego, co dawno temu minęło, a czego szczegóły zatarły się już w pamięci...
Ulubionym tematem (i miejscem) artystki jest morze, które przecież niesie w sobie ogromny zasób symboliki. Woda, przypływy i odpływy od wieków posiadają znaczenie wanitatywne: oznaczają śmierć, przemijanie, wieczność, powtórne narodziny, przemianę... Może dlatego tak chętnie Judith pokazuje kobietę leżącą na brzegu morza, często skuloną w pozie embrionalnej. Na kolejnych fotografiach widzimy samotną postać, stojącą z lub odchodzącą w dal. Jednak te zdjęcia nie ani ponure, ani nawet smutne, może raczej nostalgiczne i pełne rezygnacji. Jakby autorka pogodziła się z sobą, z tym, co przyniosły jej fale życia, więc bez buntu odwraca się od trudnego teraz, po czy zanurza w znanej i przewidywalnej przeszłości.
Więcej zdjęć Judith in den Bosch znajduje się na jej stronie:TUTAJ.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz