sobota, 30 maja 2020

Z mojej płytoteki: Jan Kowalski - Outside Inside Songs, czyli my też mieliśmy naszą psychodelę

Zdaję sobie sprawę, że ten post nie wzbudzi masowego zainteresowania, zwłaszcza na Twitterze, gdzie obserwuje nas coraz więcej gości z zagranicy. Robią to głównie z powodu naszych wpisów o Joy Division. My jednak jesteśmy Polakami i nie wstydzimy się rodzimych muzycznych dokonań, zatem warto je tutaj przedstawiać, zwłaszcza te będące czymś nowatorskim i ponadczasowym. 

Tak jest z opisywanym dziś albumem zespołu Jak Kowalski - Outside Inside Songs. Możemy postawić tezę, że po Klanie i ich albumie Mrowisko (na który przyjdzie tutaj pora), jest to druga płyta na rodzimym rynku z gatunku rocka psychodelicznego.

Miałem i mam z tą muzyką problem od zawsze. Z jednej strony bowiem jest ona miejscami bardzo sentymentalna, egzystencjalna i jakby z pierwiastkiem futurystycznym. Z drugiej chwilami mocno prowokująca, z elementami lekkiego kiczu w warstwie tekstowej. Nie wiem na ile to efekt zamierzony, niemniej czytając motto na okładce można przypuszczać o prowokacyjnym przesłaniu płyty:

Z życiem bywa różnie, istniejemy wewnętrznie i zewnętrznie. Często świat poezji grymasi, a czasem uśmiecha się do świata codzienności. Karykatura, którą my kreujemy to dla nas najdoskonalszy trening. Lecz by nie było nam za trudno, ktoś z nas wznosi nagle promień słońca o wadze stu kilo. 

Jan Kowalski 

Zatem psychodela z elementami humoreski? Dlaczego nie? Zwłaszcza, w takim wykonaniu, bowiem mamy do czynienia z muzykami którzy nie są nowicjuszami na naszej scenie.
Tak też Roman Tarnawski (bas) znany jest z jednego z wcieleń Krzysztofa Cugowskiego (Budka Suflera) czyli Cross,  podobnie jak Ireneusz Nowacki (perkusja), który ponadto ma za sobą epizod z Recydywa Blues Band, Aleksander Mrożek (gitara) ze Stalowego Bagażu (kto jeszcze pamięta ich znakomity utwór Podaj Cegłę kiedy towarzyszyli samej Izabeli Trojanowskiej?), a Jerzy Kaczmarek z występów z Ewą Bem i Alex Band. Zatem mamy tutaj do czynienia z supergrupą!   


Album otwiera piosenka Perfidny Waltz, z nieco prowokacyjnym tekstem. Pełzająca rozkosz i wszystko jasne, niemniej od początku jesteśmy wprowadzeni w czyste brzmienia, budowane prostą grą perkusji i znakomitymi solówkami na saksofonie (a może to klawisze) no i ciekawym, lekko operowym wokalem Małgorzaty Szczęch - potęgującym ciekawy klimat. Jako drugi utwór, zespół serwuje nam Krzycz Za Mną, z ciekawymi spowolnieniami budującymi nastrój. Nie Cudzołóż nie jest moim ulubionym utworem, zwłaszcza w warstwie tekstowej, razi mnie rym: cudzołoż - połóż... no ale co kto lubi. 

Po nim wielki hit - W Kaźni Wyobraźni,  i o ile mnie pamięć nie myli, to od zobaczenia klipu do tego utworu w polskiej TV zaczęło się moje zainteresowanie zespołem. Klip jest na YT, jakość kiepska, niemniej zawsze:


Po obejrzeniu tego teledysku w 1984 roku zakupiłem singiel Tonpressu, a po nim, około roku później, album.  

Czy wspomniany klip nie kojarzy się jednoznacznie z obrazem Władysława Podkowińskiego pt. Szał Uniesień? Obraz namalowany ok. sto lat wcześniej jest być może aluzją do szału opętania erotycznego, a piosenka zdaje się być kluczowym utworem albumu, do tego opętania bowiem zespół nawiązuje w tekstach autorstwa Barbary Łuszczyńskiej wielokrotnie...

Usta są jak karmin, niebo jak aksamit
Co też z nami będzie, co też będzie z nami?
Serca są ze złota, odbicia są w lustrze
Już ci nie odpuszczę, już ci nie odpuszczę

Przy kaźni wyobraźni z pajęczyn są szlabany
Pijany, śnięty dróżnik i księżyc też na bani
Przy kaźni wyobraźni z pajęczyn są szlabany
Pijany, śnięty dróżnik i księżyc też na bani

Ekspresjo mojej duszy, kamienne moje słowa
Zdrowa moja głowo, och, jak ona zdrowa
Z pracy są owoce, dłonie są ze stali
Dalej już nie mogę, nie mogę już dalej

Przy kaźni wyobraźni z pajęczyn są szlabany
Pijany, śnięty dróżnik i księżyc też na bani
Przy kaźni wyobraźni z pajęczyn są szlabany
Pijany, śnięty dróżnik i księżyc też na bani

W kaźni wyobraźni, w kaźni wyobraźni
W kaźni wyobraźni, w kaźni wyobraźni
 
 
Tak wyglądało to na żywo:

 
Kolejna piosenka: Opowieść O Naszej Planecie,  czyli strona B wspomnianego powyżej singla, to jeden z lepszych utworów na płycie. Tekst jest poważny, piosenka nostalgiczna i po prostu piękna...

Ziemia kręci się, a nóż tnie sam
Słabo widzę cię za grubą kratą zła
Boję się dotykać nawet piasku i szkła
Ktoś powiedział dzisiaj:

Dla grzeszników metalu smak
Dla skruszonych nadziei wiatr
Ma świat, mój świat, mój świat

Ziemia ciężka jest, twardnieje wciąż
Daj mi ręce, co mają szlachetny brąz
Biedną szyję, stopy, ciała przenika ziąb
Głos z daleka słyszę:

Dla przyjaciół piernika smak
Dla kochanków słodyczy wiatr
Ma świat, mój świat, mój świat

Dla grzeszników metalu smak
Dla skruszonych nadziei wiatr
Ma świat, mój świat, mój świat

Dla przyjaciół piernika smak
Dla kochanków słodyczy wiatr
Ma świat, mój świat  

Miasto Mężczyzn, zawiera w sobie jakąś futurystyczną nutę, jest to być może odpowiedź muzyczna na film Seksmisja Machulskiego, który w 1983 roku był hitem polskich kin? 

Po nim piosenka: O Północy W Biurze Rzeczy Znalezionych, całkiem fajny utwór, ale tylko do refrenu... Głową Na Poduszce Nogami Na Ziemi, znowu stawia nas do pionu, znakomita piosenka...

Wyszedł z domu oczami w dół
Szedł i szedł, i stawał na głowie
Gdzieś na rogu rozumu pień
Dookoła rozrzucał cień
Na dzień, na dzień

Na ulicy kilkaset psów
Które wyły z braku księżyca
Uciekało mu spod nóg
Beznamiętny wydając stuk
O bruk, o bruk

A słońce na drzewie u wylotu drogi
Ma ciągle złotego platfusa

Porozpinał czasem pierś
W labiryncie gołych miejsc, a czas szalał
W materię się zamieniał
I zmieniał go
Na szkło, na szkło

Bez wysiłku stanął tam
Gdzie zostały resztki ścian
Których kilka w przestrzeni miał
Ukrytych na chwile złe
We śnie, we śnie

Ukrytych we śnie

Oczywiście, żeby nie było zbyt nostalgicznie, Jan Kowalski wybija nas z klimatu owym złotym platfusem, ale trudno - taki styl... 

Señor Tornado jest taki sobie, ale być może chodzi o przygotowanie do wielkiego, na prawdę wielkiego finału tego albumu. Mowa  bowiem o utworze Antynomie. Po raz co najmniej trzeci jesteśmy jako słuchacze zmuszeni do głębokiej zadumy... 

Mikrokosmiczny jest każdy głód
Makrokosmiczny wszechświata cud
Radość i rozpacz splatają się
Setki lat

Mikrokosmiczny nasienia pył
Makrokosmiczny mocarstwa styl
Mocne i słabe splatają się
Setki lat

Jesteś tu, jesteś także tam
Nie ma co, nie ma co walczyć z tym
Dotknij mnie, widzisz: żyję, trwam
Mocne tak, mocne tak życie mam

Mikrokosmiczny diamentu blask
Makrokosmiczny miłości czas
Zawiść i dobro splatają się
Wiele lat

Mikrokosmiczny ślimaka chód
Makrokosmiczny podróży głód
Lęk i odwaga splatają się
Wiele lat

Jesteś tu, jesteś także tam
Nie ma co, nie ma co walczyć z tym
Dotknij mnie, widzisz: żyję, trwam
Mocne tak, mocne tak życie mam 
       

W tym utworze zespół kompletnie się odkrywa i pokazuje nam, że tak na prawdę chodzi im o coś bardzo, ale to bardzo poważnego, a cały album jest jak życie, trochę w nim kiczu, trochę ironii, trochę tajemnicy. Wszystko jednak zatopione jest w ogromnym, bezkresnym oceanie smutku...

Wkrótce znowu się w nim zanurzymy, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.





Jan Kowalski - Outside Inside Songs, Polskie Nagrania Muza, 1985, realizacja nagrań: W. Przybylski i J. Regulski, tracklista: Perfidny Waltz, Krzycz Za Mną, Nie Cudzołóż, W Kaźni Wyobraźni, Opowieść O Naszej Planecie, Miasto Mężczyzn, O Północy W Biurze Rzeczy Znalezionych, Głową Na Poduszce, Nogami Na Ziemi, Señor Tornado, Antynomie.

4 komentarze:

  1. "Miasto mężczyzn" nawiązuje przede wszystkim do "Miasta kobiet" Felliniego z 1980. Dziś ten film jest już trochę zapomniany, ale w swoim czasie był głośny. Fellini ośmieszał w nim zarówno agresywny feminizm, jak i - z drugiej strony - archetyp / stereotyp "samca alfy". Wydaje mi się, że "Miasto mężczyzn" parodiuje stereotypy dotyczące mężczyzn - zarówno tradycyjne (zwrotka I), jak i feministyczne (zwrotka II). Być może również ośmiesza schematyzm popkulturowego obrazu kobiety, mężczyzny, miłości w latach 80.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry - i tutaj wyszła moja słaba znajomość sztuki filmowej. Choć mamy u nas wpisy dotyczące kina to akurat tego filmu nie widziałem. Oczywiście reżyser jest tak znany że to zapewne klasyk i dlatego tym bardziej trzeba uderzyć się w piersi. Ale za to cenne uzupełnienie należy podziękować. Pozdrowienia

      Usuń
  2. Witam, to jedna z dwóch najważniejszych dla mnie polskich płyt z czasów młodości. Najpierw trafiłem na płytę Anawa i ta nie od razu do mnie trafiła, ale potem dojrzałem ;). Potem wyszedł Jan Kowalski i to było jak cios młotem. Były też inne ale... powszechnie popularne. Tymi dwiema cieszyłem się samotnie, nikt z mojego otoczenia nie podzielała mojego nimi zauroczenia. Miło dowiedzieć się, że nie byłem sam. Do dziś pamiętam teksty z obu płyt :). Pozdrawiam serdecznie Wenancjusz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Wenancjusz - miałem podobnie:). Jak Kowalski to przede wszystkim dziwne teksty, image no i ten klip.. Anawę mam po ojcu. Genialna płyta - przecież tam gra Jackowski z Maanamu. A Ocalić od Zapomnienia to chyba najlepsza ballada, jaką kiedykolwiek w Polsce nagrano. Próbowaliśmy skontaktować się z p. Mrożkiem celem uzyskania wywiadu o tym jak nagrywali opisywany album, ale niestety nie odpowiedział nam. Jesteśmy skromnym blogiem, choć wywiadów trochę już w kolekcji mamy. Zapraszamy częściej i pozdrawiamy

      Usuń