Co skrywa Bernard Sumner? W jednym z opublikowanych wywiadów, spytany o plany wydawnicze powiedział coś zastanawiającego: Jest jeszcze jedna [książka], którą chciałbym przeczytać, ale zostanie opublikowana po mojej śmierci na temat osoby. Nie powiem, kto to jest. Chcę tylko wyjaśnić prawdę o pewnej sytuacji, ale zgodnie z prawem można to zrobić dopiero po mojej śmierci (LINK).
Przypomnijmy, że do tej pory Bernard napisał jedną książkę zatytułowaną Chapter and Verse, na którą niejednokrotnie powoływaliśmy się w naszych postach. Napisał ją, bo miał dosyć podpisywania swojej biografii cudzego autorstwa, która szła za 300 dolarów… Jednak do rzeczy – o kim Sumner chce napisać i co wyjaśnić? Ponieważ życie byłych członków Joy Division mimo wszystko kręci się wokół dawno rozwiązanego zespołu – i równie paradoksalnie – wokół osoby wokalisty grupy, czyli Iana Curtisa, ta pośmiertna publikacja będzie albo o Ianie Curtisie albo o Peterze Hooku (tak przypuszczamy). Nie zapomnijmy, że w jednym w wywiadów Hook wprost powiedział: nigdy nie poznacie prawdy o Joy Division... Więc może jednak?
Z basistą Joy Division i New Order Bernard jest skonfliktowany od dłuższego czasu. Hook (sporo o nim pisaliśmy TUTAJ) występuje ze swoim zespołem prezentując widowiska oparte głównie na repertuarze Joy Division i New Order, a Sumner nadal ciągnie projekt N.O., wraz z Stephem Morrisem i Gillian Gilbert. W 2015 roku wydali nawet nowy album Music Complete. W każdym razie obaj są skłóceni i jeśli się wypowiadają na swój temat to kąśliwie. Naturalnym się zatem wydaje, że druga i ostatnia książka Sumnera byłaby o dawnym przyjacielu, który nie mógłby polemizować z ujawnionymi w niej faktami, czy – wystąpić na drogę prawną – bo autor tych rewelacji już by nie żył.
Prędzej jednak wydaje się, że tajemnica wiedza Sumnera będzie dotyczyć Iana Curtisa. Dlaczego? Bo po jego samobójstwie każda aktywność artystyczna byłych członków Joy Division porównywana jest z tym co zrobił Ian Curtis. On też nadal łączy ich wszystkich w niewytłumaczalny sposób bo nie byli ze sobą blisko. Każdy żył osobno, co szczerze w przytoczonym wywiadzie przyznaje Bernard: Wszyscy kochaliśmy muzykę. Każdego z nas pociągała muzyka. . . Ale nigdy nie rozmawialiśmy o podstawowych przyczynach tego stanu rzeczy. Czuliśmy się jak cztery osoby, a nie grupa, ponieważ w pewnym sensie wszyscy staliśmy na naszych wyimaginowanych piedestałach, robiąc swoje. Byliśmy jakby czterema solistami.
Może powodem pewnego rodzaju znieczulicy, a w zasadzie nadmiernej koncentracji na sobie samym było trudne dzieciństwo Sumnera. Musiał nauczyć się sam dbać o siebie. Był nieślubnym dzieckiem niepełnosprawnej kobiety, która urodziła się z porażeniem mózgowym. Mieszkał w ubogim domu w Salford, z nią i dziadkami (dziadek chorował na guza mózgu, a babcia zarabiała sprzątaniem, w podeszłym wieku oślepła, prawdopodobnie miała nieleczoną jaskrę). Gdy dorósł, bardzo chciał wydostać się z jałowego życia bez perspektyw. W wieku 17 lat opuścił szkołę i poszedł do pracy, bo nie miał pieniędzy. Dostał posadę niższego urzędnika w miejskim urzędzie skarbowym: pakował korespondencję w koperty i wysyłał ponaglenia o zaległe opłaty, co było śmiertelnie nudnym zajęciem. Po wielu poszukiwaniach został gońcem w agencji reklamowej, bo miał wtedy skuter Lambretta, a potem zatrudnił się w studio animacji, gdzie kolorował taśmę filmową… Muzyka była jego szansą na dobre życie. Nic więc dziwnego, że perspektywa tourne po Stanach Zjednoczonych stała się znakiem realizacji marzeń. Aby nic nie zakłóciło tej szansy, próbował pomóc Curtisowi. Posunął się tak daleko, że nawet robił Ianowi seanse hipnotyczne, których pełną transkrypcję zamieściliśmy TUTAJ. Oczywiście nie pomogły, ale uzyskane informacje przynajmniej dały odpowiedź na pytanie, czego podświadomie chciał Ian (LINK). Potem stwierdził: Próbowaliśmy wszystkiego, aby mu pomóc ponieważ nie chcieliśmy, aby umarł lub zrobił coś głupiego. Chcieliśmy mu pomóc w rozwiązaniu jego problemów, a on zamiast uporządkować swoje problemy, po prostu się zabił i muszę powiedzieć, że nas to rozgniewało. To nie była droga. Powinien był po prostu wycofać się z zespołu, wziąć sześć miesięcy urlopu czy coś w tym stylu, po prostu zostawić wszystko, by ułożyć sobie życie”. W każdym razie śmierć Iana Curtisa była dla niego szokiem. Zadzwonił do niego Rob Gretton. Po wielu latach Sumner tak opisał tę szczególną rozmowę: Biedny Rob, musiał mi powiedzieć kilka razy [że Ian nie żyje], zanim to do mnie dotarło. Zszokowałem zsunąłem się na podłogę. Nie rozmawiałem, nie mogłem, nie chciałem powiedzieć ani słowa. Chłopaki z Section25 naprawdę się mną opiekowali. Wszyscy byli dla mnie dobrzy, również chłopaki z A Certain Ratio, ale tak naprawdę nie rozmawiałem z nikim aż do pogrzebu. Wszyscy inni poszli wcześniej zobaczyć Iana w trumnie, ale ja nie mogłem, nie mogłem się z tym pogodzić. Chciałem zapamiętać go takim, jakim był za życia. Ciekawa rzecz wydarzyła się na dzień przed śmiercią Iana. Byłem w Heaton Park w Prestwich z Simonem Toppingiem z A Certain Ratio i był to piękny słoneczny dzień. W Heaton Park znajduje się duże wzgórze, a kiedy staliśmy u jego podnóża, po jego szczycie przegalopował piękny biały koń. Nie miał jeźdźca ani siodła, było to po prostu niesamowite stworzenie, czysto białe, z grzmiącym stukotem zbiegł w dół wzgórza w naszą stronę, moją i Simona. W parku było pełno ludzi cieszących się słońcem, ale koń ruszył prosto na nas. Zatrzymał się tuż przed nami, rzucił grzywą, kilka razy pochylił głowę i przez chwilę patrzyliśmy na siebie. W tamtym czasie wydawało się to dziwne, ale biorąc pod uwagę wydarzenia nocy, które mnie czekały, zastanawiam się, czy to nie była jakiś wróżba (LINK). Nam także to wydarzenie wydaje się być dziwne. Podobnie jak pomysł hipnozy Iana Curtisa. Zastanawiamy się – co jeszcze zdarzyło się przed śmiercią frontmana Joy Division o czym nie wiemy? Innymi słowy - co dręczy Bernarda Sumnera? Ian podczas seansów hipnotycznych mieszkał z Sumnerem przez dwa tygodnie, a gitarzysta Joy Division cierpiał na bezsenność. Mieli wtedy bardzo dużo czasu na rozmowy... Jeśli przeżyjemy Sumnera, na pewno o jego książce napiszemy.
Może powodem pewnego rodzaju znieczulicy, a w zasadzie nadmiernej koncentracji na sobie samym było trudne dzieciństwo Sumnera. Musiał nauczyć się sam dbać o siebie. Był nieślubnym dzieckiem niepełnosprawnej kobiety, która urodziła się z porażeniem mózgowym. Mieszkał w ubogim domu w Salford, z nią i dziadkami (dziadek chorował na guza mózgu, a babcia zarabiała sprzątaniem, w podeszłym wieku oślepła, prawdopodobnie miała nieleczoną jaskrę). Gdy dorósł, bardzo chciał wydostać się z jałowego życia bez perspektyw. W wieku 17 lat opuścił szkołę i poszedł do pracy, bo nie miał pieniędzy. Dostał posadę niższego urzędnika w miejskim urzędzie skarbowym: pakował korespondencję w koperty i wysyłał ponaglenia o zaległe opłaty, co było śmiertelnie nudnym zajęciem. Po wielu poszukiwaniach został gońcem w agencji reklamowej, bo miał wtedy skuter Lambretta, a potem zatrudnił się w studio animacji, gdzie kolorował taśmę filmową… Muzyka była jego szansą na dobre życie. Nic więc dziwnego, że perspektywa tourne po Stanach Zjednoczonych stała się znakiem realizacji marzeń. Aby nic nie zakłóciło tej szansy, próbował pomóc Curtisowi. Posunął się tak daleko, że nawet robił Ianowi seanse hipnotyczne, których pełną transkrypcję zamieściliśmy TUTAJ. Oczywiście nie pomogły, ale uzyskane informacje przynajmniej dały odpowiedź na pytanie, czego podświadomie chciał Ian (LINK). Potem stwierdził: Próbowaliśmy wszystkiego, aby mu pomóc ponieważ nie chcieliśmy, aby umarł lub zrobił coś głupiego. Chcieliśmy mu pomóc w rozwiązaniu jego problemów, a on zamiast uporządkować swoje problemy, po prostu się zabił i muszę powiedzieć, że nas to rozgniewało. To nie była droga. Powinien był po prostu wycofać się z zespołu, wziąć sześć miesięcy urlopu czy coś w tym stylu, po prostu zostawić wszystko, by ułożyć sobie życie”. W każdym razie śmierć Iana Curtisa była dla niego szokiem. Zadzwonił do niego Rob Gretton. Po wielu latach Sumner tak opisał tę szczególną rozmowę: Biedny Rob, musiał mi powiedzieć kilka razy [że Ian nie żyje], zanim to do mnie dotarło. Zszokowałem zsunąłem się na podłogę. Nie rozmawiałem, nie mogłem, nie chciałem powiedzieć ani słowa. Chłopaki z Section25 naprawdę się mną opiekowali. Wszyscy byli dla mnie dobrzy, również chłopaki z A Certain Ratio, ale tak naprawdę nie rozmawiałem z nikim aż do pogrzebu. Wszyscy inni poszli wcześniej zobaczyć Iana w trumnie, ale ja nie mogłem, nie mogłem się z tym pogodzić. Chciałem zapamiętać go takim, jakim był za życia. Ciekawa rzecz wydarzyła się na dzień przed śmiercią Iana. Byłem w Heaton Park w Prestwich z Simonem Toppingiem z A Certain Ratio i był to piękny słoneczny dzień. W Heaton Park znajduje się duże wzgórze, a kiedy staliśmy u jego podnóża, po jego szczycie przegalopował piękny biały koń. Nie miał jeźdźca ani siodła, było to po prostu niesamowite stworzenie, czysto białe, z grzmiącym stukotem zbiegł w dół wzgórza w naszą stronę, moją i Simona. W parku było pełno ludzi cieszących się słońcem, ale koń ruszył prosto na nas. Zatrzymał się tuż przed nami, rzucił grzywą, kilka razy pochylił głowę i przez chwilę patrzyliśmy na siebie. W tamtym czasie wydawało się to dziwne, ale biorąc pod uwagę wydarzenia nocy, które mnie czekały, zastanawiam się, czy to nie była jakiś wróżba (LINK). Nam także to wydarzenie wydaje się być dziwne. Podobnie jak pomysł hipnozy Iana Curtisa. Zastanawiamy się – co jeszcze zdarzyło się przed śmiercią frontmana Joy Division o czym nie wiemy? Innymi słowy - co dręczy Bernarda Sumnera? Ian podczas seansów hipnotycznych mieszkał z Sumnerem przez dwa tygodnie, a gitarzysta Joy Division cierpiał na bezsenność. Mieli wtedy bardzo dużo czasu na rozmowy... Jeśli przeżyjemy Sumnera, na pewno o jego książce napiszemy.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz