Ostatnia znana relacja filmowa związana z Joy Division pochodzi z 18 stycznia 1980 roku. Równo cztery miesiące przed tragicznym odejściem Iana Curtisa. Jej autorem jest Dick Verdult (ur. 1954) pracujący dla holenderskiej telewizji, który robił relacje z imprez muzycznych organizowanych w klubie Effenaar w Eindhoven (wszystkie nagrania Joy Division pokrótce opisaliśmy TUTAJ).
Jak do tego doszło? To znaczy - kto zorganizował ten występ? W holenderskiej prasie natrafiliśmy na relacje świadków i w miarę dokładne informacje o kulisach koncertu w Eindhoven (LINK).
Otóż okazuje się, że wszystko zdarzyło się za sprawą dwóch osób: Carlosa van Hijfte (ur. 1954), który na początku lat 80. pracował przez 5 lat w klubie Effenaar i prowadził sklep Bullit z płytami, gdzie sprzedawał bilety, oraz od Tona van Goola (ur. 1956). Po latach Carlos tak to pamiętał: Sklep z płytami był wtedy ważny. Szybko stałem się częścią środowiska, które kręciło się wokół muzyki, poprzez Bullit poznałem Tona van Goola (1956), który zabezpieczał nagrania na kasetach [magnetofonowych] z Effenaar od '78 do '82. Poleciłem mu Joy Division. Po przesłuchaniu Unknown Pleasurs podzieliłem się płytą z moimi przyjaciółmi i klientami. To wywołało szum.
Obaj zatem wybrali się na koncert zespołu w klubie Plan K w Brukseli. Występ zrobił na nich wielkie wrażenie, dlatego niedługo później Ton pojechał do Anglii, gdzie kupił kilka płyt różnych zespołów, także Joy Division. Po ich powrocie kierujący Effenaar nabrali chęci na usłyszenie grupy na żywo.
(LINK).
W organizację występu zaangażował się wówczas siedemnastoletni Rik van Iersel (ur. 1961), który na prośbę klubu zaprojektował plakat o Joy Division i zorganizował support Minny Pops (obecnie jest wziętym malarzem LINK). On z kolei tak o tym mówił zaufanie Tona van Goola było ogromne. Powierzenie mi tego zadania było ryzykowne. Porzuciłem szkołę młodo i nie miałem wykształcenia… Ale byłem zainteresowany muzyką. Joy Division poznałem dzięki Carlosowi z Bullit i Johnowi Peelowi. Byli na jednym z moich pierwszych plakatów który został wykonany bardzo prymitywnie. Mieszkałem sam i pracowałem dwa piętra pod ziemią w starej piekarni. Miałem silne nastawienie na działanie „zrób to sam”: wycinanie, wklejanie, stemplowanie i dużo markerów. Mogłem za to pójść na koncert za darmo i dostać kanapkę, haha! Tak, otrzymałem również dodatek dla wolontariuszy, ale to było mniej interesujące. Naprawdę chodziło o muzykę. Performance i plakat pozostały mi bardzo bliskie. Miałem okazję wziąć czynny udział w tym wieczorze. Naprawdę tak się czułem.
Plakat Rika został wydrukowany w nakładzie 150 egzemplarzy i rozwieszony w całym mieście. Promocja poszła tak dobrze, że po Eindhoven krążyła plotka o wysprzedaży wszystkich miejsc, co nie było prawdą, bo poszło tylko 300 z 500 biletów. Klawiszowiec Wim Dekker, wówczas dwudziestoletni, który opisuje siebie jako osobę nieśmiałą, przytłoczoną poczuciem braku przyszłości był wtedy był za kulisami i teraz może nam opisać co tam się działo: Atmosfera była przyjemna. Płynęliśmy w tej samej łódce i czuliśmy, że zmierzamy w tym samym kierunku. Peter Hook był najbardziej towarzyski z Joy Division, Ian prawie nic nie mówił i głównie patrzył w ziemię.
Ton van Gool miał podobne wrażenie: Joy Division miał pewien wizerunek, ale ten się nie potwierdził. Za kulisami było tyle samo imprezowania i picia piwa co zwykle. W szatni było pianino, więc potem zrobiła się świetna zabawa. Członkowie zespołu śpiewali piosenki znad klawiszy. Najbardziej przyjazną osobą był Peter Hook, przyjacielski i towarzyski. Byli po prostu 21-letnimi chłopcami. Nie mogę powiedzieć, że Ian Curtis był przygnębiony depresją. Był po prostu poważnym facetem. Zespół dotarł wcześniej do Effenaar i pamiętam, że całe popołudnie siedział i czytał. Nie miałem więc przyjemnej rozmowy. Także David Byrne siedział i czytał za kulisami przed swoim występem z Talking Heads w Effenaar. Okazało się, że ta książka to była Biblia.
A sam koncert? Obaj świadkowie zgodnie przyznali, że gra Joy Division zrobiła na nich ogromne wrażenie. Tym większe, że muzycy, w tym przede wszystkim Ian Curtis, zachowywali się na scenie diametralnie inaczej niż za kulisami. Wokalista był dynamiczny a jego taniec, dziwny lecz w tym znaczeniu że inny od wszystkiego co dotąd widzieli. Czuło się, że jest nieobecny duchem lecz że jest w nim moc zauważył Ton.
Hans Matheewsen (ur. 1956) który teraz jest redaktorem FRITS Magazine także tam był i zapamiętał koncert jako ogólnie słaby, poza występem Joy Division. W pokoju było ciemno, żadnych reflektorów a on stał dość daleko o sceny i w zasadzie widział tylko głowy muzyków. Dominował hipnotyczny bas gitary Hooka oraz tajemnicze i pesymistyczne teksty, ogólnie o braku przyszłości.
W trakcie koncertu doszło do niewielkiego incydentu: miejscowi fani Elvisa Presleya z gangu Rocking Rebels przyszli w sile około 15 osób i w pewnym momencie krzykami na jakieś pięć minut przerwali występ. Peter Hook coś im odpowiedział i sytuacja została opanowana. Carlos van Hijfte nagrywał na magnetofonie: „W tamtym czasie miałem Elcaset i nagrywałem z nim koncerty (można je odsłuchać TUTAJ). Te moje nagrania dałem pięciu osobom. Jedna puściła je w nielegalny obieg, nigdy nie dostałem za to ani grosza. Prawdopodobnie to z jego kasety wykonano późniejsze bootlegi.
Relację wideo z Joy Division w Effenaar wykonał, co podkreślamy (nagrań koncertów Joy Division jest niewiele) Dick Verdult, który nie należał do fanów grupy. On sam tak wspomina tamten wieczór: Byłem wtedy jednym z ludzi Neon TV, punkowego programu VPRO i nakręciłem wiele koncertów, ale to nie było dla mnie najważniejsze. Chciałem po prostu mieć dobry program, dla innych. Wcześniej filmowanie nie było powszechne. Niektórzy ludzie czasami chodzili po salach koncertowych z przenośnymi magnetowidami szpulowymi, ale ich użycie wymagało dużo światła. Prawdziwy film był drogi i niewielu mogło nagrywać obraz synchronicznie z dźwiękiem. Mój aparat Super-8 miał bardzo światłoczuły obiektyw, więc do uzyskania dobrego obrazu nie były potrzebne żadne dodatkowe lampy. Trzeba też powiedzieć, że tego wieczoru światło było bardzo dobre. Dramatyczne i centralnie skierowane na Iana Curtisa, który z kolei świetnie to wykorzystał, wisząc na statywie (LINK).
Obecnie Dick Verdult jest muzykiem i grafikiem, działa pod nazwiskiem artystycznym Dick el Demasiado, organizując wystawy sztuki realistycznej i neorealistycznej, jak ją nazywa, w Holandii, Korei i Meksyku. Ma własną wytwórnię płytową, gdzie publikuje swoje nagrania. Najbardziej znany jest w Ameryce łacińskiej. Od 1996 roku kilkakrotnie organizował na jej obszarze Festiwale Cumbia Experimental (czyli Festicumex). Jego twórczości nie da się zaszufladkować. Jest pomiędzy – między realizmem i surrealizmem, dadaizmem i pop-artem, muzyką elektroniczną, a ludową… (LINK).
Kiedyś jeden z dziennikarzy zadał mu interesujące pytanie: Bardzo znane jest wideo z Joy Division, które zostało nagrane przez ciebie w latach 70-tych w Holandii. Czy oglądanie ich na żywo w ogóle cię nie zainspirowało? Dick odparł: Zupełnie. Byłem punkiem, żyłem od dziesięciu lat z Jimim Hendrixem. Wierzyłem na przykład w Sex Pistols, The Fall, byłem znacznie głupszy, bardziej pracowity. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem winylową okładkę Joy Division, tę czarną z falistą grafiką, powiedziałem sobie: „Ile za tym kryje się inteligentnej koncepcji projektowej!”. Potem kiedy ich usłyszałem, to tak to przeżyłem: Był to wygenerowany dźwięk górujący nad emocją. Efektowna muzyka filmowa. Pracowałem wtedy dla punkowego programu telewizyjnego i między innymi nagrywałem koncerty solowe kamerą Super-8 i paskiem dźwiękowym. Nagrałem wiele innych zespołów. To nie było tak, żebym sobie powiedział: „podoba mi się Joy Division, zamierzam to sfilmować!”. (LINK).
To tyle jeśli chodzi o to znane nagranie koncertu. Ale z tego co można znaleźć w Interenecie, obecność Joy Division jest żywa w Eindhoven. Głównie we wspomnieniach starszego pokolenia, ale także jest to ważny fakt dla młodszego. Kto wie, co kryją przepastne domowe archiwa…
My je ujawniamy, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.