Piosenka o gotowości przyjęcia na siebie cierpienia drugiej, bliskiej osoby.
THEY KEEP CALLING ME
Blog o niedostosowaniu,
śmierci i przemijaniu,
o poezji,
mijającym czasie i o Ianie Curtisie,
o Joy Division muzyce i sztuce, która nie wróci do etapu tworzenia,
ale która jest w nas
Naukowcy opisali wiele różnych odmian ataków padaczkowych, różniących się obszarami, w jakich dochodzi do wyładowań oraz towarzyszącymi im objawami. Istnieje aż 70 odmian epilepsji. Choroba zwykle kojarzona z drgawkami, pianą toczącą się z ust i utratą przytomności tak naprawdę może przybierać różne formy i różne natężenie. Do końca nie stwierdzono, skąd się bierze Jej przyczyny udaje się ustalić mniej więcej u połowy pacjentów - u reszty podłoże choroby nie jest znane. Może ją wywołać m.in. uszkodzenie mózgu, jeszcze w okresie płodowym albo podczas porodu, przebyte zapalenie mózgu, guz mózgu, urazy głowy, także uraz mózgu spowodowany braniem narkotyków lub silnych leków psychotropowych.
Przypuszcza się, że w pewnym stopniu za padaczkę odpowiada genetyka. Zwykle napad nie ma bezpośredniej przyczyny, ale może być poprzedzony tzw. aurą. Może ona przybierać różne formy, mieć wiele odmian i postaci. Zwykle są to doznania halucynacyjne. Można np. silnie czuć specyficzny zapach, który pojawia się jedynie przed atakiem. Niektórzy mają zwidy, widzą obrazy, słyszą muzykę, fragmenty utworów, mają specyficzne doznania dotykowe albo wrażenie drętwienia ciała. Są osoby, które nagle postrzegają niektóre przedmioty, jako większe albo mniejsze niż w rzeczywistości, mają deja vu, czyli złudzenie polegające na przekonaniu, że osoba, przedmiot lub sytuacja obserwowane po raz pierwszy, były już kiedyś widziane (może to stąd brały się opowieści zarejestrowane przez Bernarda Sumnera podczas hipnozy Iana Curtisa, które opisaliśmy szczegółowo TUTAJ). Czasami czują silny ucisk w gardle albo w brzuchu. Zdarzają się też silne migreny, połączone z pogorszeniem widzenia czy pojawianiem się świetlistych punktów.
Czy Ian Curtis doświadczył tego wszystkiego? Wydaje się, że tak. Gdy czyta się relacje żony lub innych osób, które obserwowały go na co dzień, uderza w ich opisach właśnie zmienność nastrojów. Raz Curtis był wesoły i dowcipkujący, kiedy indziej bez humoru i apatyczny. Deborah Curtis tak zapamiętała go w ostatnim dniu: Ian powiedział, że chce ze mną porozmawiać, a ja obiecałam, że wrócę po pracy. (…) zaproponowałam, że spędzę z nim noc. Pojechałam do rodziców, aby powiedzieć im, co robię, ale kiedy wróciłam do Iana, ponownie zmienił zdanie. Tym razem chciał, żebym trzymała się z daleka. Po jego twarzy mogłem stwierdzić, że napadu nie będzie miał. Kazał mi obiecać, żebym nie wracała do domu przed 10 rano, bo wtedy łapał pociąg do Manchesteru.
„(…) Po moim wyjściu łan zaparzył sobie jeszcze więcej kawy. W spiżarni była prawie pusta butelka whisky, z której wycisnął do ostatniej kropli. Słuchał The Idiot Iggyego Popa. Zdjął ze ściany fotografię Natalie, wyjął z szuflady nasze zdjęcie ślubne i usiadł, żeby napisać do mnie list. Był to długi, bardzo intymny list na tych samych wielkich arkuszach, na których pisał swoje piosenki. Stwierdził, że chciałby umrzeć, ale tak naprawdę nie wspomniał, że miał zamiar się zabić. Pisał o naszym wspólnym życiu, romansie i pasji; jego miłość do mnie, jego miłość do Natalie i jego nienawiść do Annik. Nie mógł nienawidzić Annik. Nigdy nie słyszałem, żeby mówił, że kogoś nienawidzi. Myślę, że napisał to, żeby mnie zadowolić. Napisał mi, że nie może zmusić się do tego, by być tak okrutnym, by powiedzieć jej, że nie chce jej więcej widzieć, nawet po to, by uratować swoje małżeństwo. Kartki były pełne sprzeczności Deborah Curtis, Touching from a Distance, London 1995, s. 102.
Tylko z tego fragmentu można wywnioskować jak bardzo Ian Curtis był chory. I pozostawiony sam sobie uległ destrukcyjnym skutkom depresji...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Wydaje się, że współcześni artyści zatracili te umiejętności, za które podziwiamy wielkich twórców złotej epoki sztuki, okresu renesansu czy baroku. Ale okazuje się, że nasze przypuszczenia są niesłusznie. Talenty rodzą się w każdym czasie. I jest możliwe powstanie arcydzieł na miarę jednej z najbardziej niezwykłych rzeźb na świecie, którą jest Cristo Velato (czyli Chrystus spowity całunem) z 1753 roku w Capella Sansevero w Neapolu, przypisywanej początkowo (i błędnie) Antonio Corradiniemu. Rzeźbiarz bowiem zmarł, zanim ją skończył, zdołał jedynie przygotować gliniany model Chrystusa i towarzyszącą mu rzeźbę Skromności (Modesty).
Prace kontynuował Giuseppe Sammartino, któremu ostatecznie zawdzięczamy kształt tej niezwykłej rzeźby zmarłego Jezusa – przykrytego przezroczystym całunem. I to właśnie ten całun nie tylko zapewnił Sammartinowi poczesne miejsce w historii sztuki, ale także stał się przedmiotem legend. Bo przez wieki podważano umiejętności artysty, utrzymując, że przykrył marmurowy posąg przeźroczystym woalem, który następnie przemienił w kamień za pomocą bliżej nieokreślonych, chemicznych procesów. Dopiero niedawno ostatecznie przedstawiono dowody na to, że i posąg, i przykrywająca go tkanina jest wykonana w tym samym bloku marmuru… Rzeźba budziła podziw. Wielki, neoklasycystyczny mistrz Antonio Canova, próbował kupić dzieło, bo jak sam powiedział, byłby gotów oddać dziesięć lat ze swojego życia, byle tylko samemu móc stworzyć takie arcydzieło.
Minęło ponad 250 lat i znalazł się współczesny włoski rzeźbiarz, którego twórczość nawiązuje do niesamowitego kunsztu rzeźbiarzy poprzednich epok. Urodzony w Ghedi (Brescia) w 1969 roku Livio Scarpella mieszka i pracuje w swoim rodzinnym mieście. Swego czasu wykonał grupy rzeźb Ghosts Underground. Każde z popiersi nich przedstawia duszę owiniętą cienką zasłoną: przeklętą lub błogosławioną co symbolizują ciemne i jasne minerały osadzone w ich piersiach. Te kryształy to zatwardziałe lub promienne serca, które ucieleśniają ukryte cnoty (lub wady). Kamienie stanowią również interesujący kontrast z delikatnie zasłoniętymi twarzami, przypominając nam, w jakim materiale wykonana jest rzeźba.
Kolejnym znaczącym wydarzeniem z udziałem Scarpelli była wystawa w Ambasadzie Hiszpanii przy Stolicy Apostolskiej w Rzymie porównana, z pracami Gian Lorenzo Berniniego Anima beata i Anima damata. Ostatnio w Academii Brescia pokazał popiersie inspirowane rzeźbami Antinousa: Antinoo Surviving.
Artysta nie tylko rzeźbi, również maluje i robi grafiki. Nie ma strony internetowej, nie udziela się w mediach społecznościowych, zdobywa rozgłos swoimi umiejętnościami. Czyż nie jest to rewolucyjne?
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Crowded House jest jednym z tych zespołów, które po okresie znacznej popularności rozpadły się a potem skutecznie reaktywowały i działają może nie w tak spektakularny sposób jak na początku, jednak całkiem skutecznie.
Zespół w 1996 roku rozwiązał się, niemniej rozstanie muzyków nie było ostateczne, bo niejednokrotnie występowali oni wspólnie, głównie z inicjatywy Paula Hestera, który m. in. prowadził przez dłuższy czas program Hessie's Shed w TV Australian Broadcasting Corporation (ABC).
Dobra passa skończyła się 26 marca 2005 roku, gdy Hester popełnił samobójstwo w wieku 46 lat, powiesiwszy się w Elsternwick Park niedaleko swojego domu. Muzyk od dłuższego czasu cierpiał na depresję i tym tłumaczy się tę tragiczną decyzję… Niejako po tym, w 2006 roku Crowded House reaktywował się z perkusistą Mattem Sherrodem. W kolejnych latach (w 2007 i 2010) grupa wydała dwa albumy Silent House i Intriguer, z których każdy z stał się numerem jeden na australijskiej liście przebojów. Nikt nie był więc zaskoczony, gdy w 2010 r. muzycy sprzedali 10 mln egzemplarzy płyt. Potem na kilka lat artyści zawiesili intensywniejszą działalność. Mieli powrócić w obecnym, 2020 roku, w zmienionym składzie, w którym znaleźli się: Neil Finn, Nick Seymour, Mitchell Froom oraz synowie Finna: Liam (gitarzysta i wokalista) i Elroy (perkusista) a następnie ruszyć w intensywne tourne zatytułowane To The Island po Nowej Zelandii, Wielkiej Brytanii, Niemczech i Hiszpanii. Jednak pandemia pokrzyżowała te plany. Na razie koncerty przełożono na 2021 rok. Bilety można już na nie kupić już TUTAJ.
Do Crowded House nie wrócił, ku wielkiemu zdziwieniu fanów, Mark Hart, co potwierdził Finn dodając, że bierze on udział we wszystkich decyzjach podczas gdy sam zainteresowany podał, iż to lider CH nie przyjął go do nowego składu (LINK).
Muzyk wydaje się być na zakręcie, choć od dwudziestu lat realizuje się w wielu projektach: wspierał zespół Roundheads Ringo Starra a także jest dość wziętym kompozytorem muzyki filmowej, m.in. w następujących obrazach The World's Greatest Gunfighter, Life Among the Cannibals i Mockingbird Don't Sing (pełna lista filmów, przy których pracował jest TUTAJ). Talent multiinstrumentalisty został zauważony i wykorzystany przy realizacjach albumów muzycznych właśnie Crowded House i Supertramp: Woodface, Together Alone, Slow Motion, Time on Earth i Intriguer, a także Free as a Bird. Mark ma również na swoim koncie dwie solowe płyty: Nada Sonata z 2002 roku i The Backroom z 2014 roku, który dedykował swojej rodzinie. Jednak ostatnio nie słychać i nie widać, aby coś robił. Podobno miał napisać muzykę do filmu Smalltown, Wisconsin, o czym napisano TUTAJ, jednak wśród autorów obrazu go nie ma, zamiast niego widnieje kompozytor Nicholas Jacobson-Larson…
Może jednak nie jest źle? Hart w tym roku ze Stephenem Emilem Dudas otrzymał nagrodę Music Sound 2020 dla najlepszej muzyki użytej w reklamie, za piosenkę Come Out To LA
Ufajmy, że multiinstrumentalista zrobił sobie tylko krótką przerwę i za niedługo wróci z nowymi utworami.
Na razie zachęcamy do śledzenia strony zespołu Crowded House (LINK). Oraz oczywiście naszych tekstów…
Bo u nas codziennie coś nowego, dlatego czytajcie nas - tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Krajobraz walijski od pokoleń inspiruje artystów, poetów i pisarzy, na naszym blogu opisaliśmy jednego z nich, malarza Donalda McIntyre (1923-2009) (TUTAJ). Ale dla pewnego artysty stał się nie tylko kolejnym malarskim tematem, ale metaforą melancholijnej izolacji. Tym artystą jest John Kyffin Williams (1918-2006). Malarz pochodził z Llangefni na wyspie Anglesey. Twórczością malarską zajął się w zasadzie z przymusu. Gdy został wysłany do szkoły średniej z internatem w Shrewsbury, zachorował na polio. Choroba ta spowodowała zmiany w mózgu powodujące epilepsję, która wzmogła poczucie jego wyobcowania i w rezultacie depresję. Z powodu padaczki w 1941 roku komisja lekarska wykluczyła go z wojska zalecając, aby zajął się czymś spokojnym i niewymagającym, na przykład malarstwem. Dlatego w tym samym roku rozpoczął naukę w Slade School of Art , która ewakuowała się podczas wojny do Oksfordu. Tam Williams odkrył twórczość klasyków i uległ pierwszym fascynacjom. Wśród nich za szczególnie interesujące prace uznał Piero della Francesco. Szczególnie reprodukcja jednego jego dzieła (LINK) zrobiła na nim piorunujące wrażenie, zresztą on sam najlepiej o tym opowiada:
Mechanicznie przewracałem strony, aż nagle się zatrzymałem. Znalazłem Zmartwychwstanie Piero z majestatyczną figurą Chrystusa powstającego z grobu nad śpiącymi żołnierzami. Po szoku nastąpiło uczucie intensywnej emocji. To nie religijna treść tak mnie uderzyła. To było niesamowite współczucie, które Piero zdołał włożyć w oczy Chrystusa. Oto zobaczyłem twarz o takiej sile i miłości, że po raz pierwszy zacząłem zdawać sobie sprawę, czym jest wielka sztuka - rzecz niematerialna, niemożliwa do zracjonalizowania i daleka od zwykłej odtwórczości. Po tym doświadczeniu wróciłem na studia artystyczne z nowym poczuciem celu i kierunku.
Po powrocie do domu wędrował po górach, malując początkowo en plein air, ale szybko zdał sobie sprawę, że nie chce tworzyć realistycznego krajobrazu, więc tylko wykonywał szkice a potem wracał do swojej pracowni, aby namalować to, co zobaczył. Używał pewnej szczególnej palety barw: smutnej oliwkowej zieleni, odcieni ochry i umbry, złamanej bieli i szarości, czyli kolorów melancholii wywodzącej się z ciemnych wzgórz, ciężkich chmur i otaczających je morskich mgieł, jak sam to określał.
Cóż możemy jeszcze dodać o Sir Kyffin Williamsie? Oprócz olejnych pejzaży wykonywał rysunki, akwarele i linoryty oraz portrety miejscowej ludności, a także sceny rodzajowe. Zachowały się także szkice z europejskich podróży i studia walijskiej społeczności w Patagonii.
Jego zacytowane wypowiedzi opublikowano TUTAJ.
Tych, którzy czują niedosyt odsyłamy do pracy Anthony David Fraser-Jenkins, Dark Hills, the Heavy Clouds: Expression of the Welsh Landscape in Paintings, Cardiff 1981. Poza tym działa jeszcze strona internetowa artysty (LINK).
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Molachat Doma, którzy na dniach wydali nowy już trzeci album Monument (dostępny TUTAJ) mieli 11 listopada sesję online którą można było posłuchać za pośrednictwem Rolling Stone México IGTV, całość dostępna jest TUTAJ. W przyszłym roku zespół planuje występy w Rosji i USA, bilety na pierwszy koncert majowy w Nowym Jorku już są wysprzedane (TUTAJ). My natomiast możemy pochwalić się, że zrobiliśmy z nimi wywiad (TUTAJ) zanim stali się popularni. Bo my, co jak co, ale muzyce to się znamy jak nikt.
Również w piątek 13 listopada Katatonia udostępniła swój nowy wideoklip. Muzycy wykonali singiel Lacquer z nowego albumu sesyjnego City Burials. I tak jak powyżej możemy zapytać - gdzie te czasy:
Cały album można nabyć TUTAJ. Posłuchamy, ocenimy i opiszemy....
A zanim się zgłoszą powinny posłuchać wujka dobra rada, bo za takiego próbuje ostatnio uchodzić Nick Cave, który za pośrednictwem założonego forum dla fanów Red Hand Files udziela życiowych rad. Ostatnio o tym, jak znaleźć właściwą drogę w życiu: Idź dalej, bo chociaż ta droga którą podążasz nie jest być może łatwa, najlepsza, najciekawsza czy pouczająca, lecz jest twoja. (LINK). Przypomina się: zmień pracę, weź kredyt bla, bla, bla...
Za to inna gwiazda - Paul McCartney udzielił wywiadu. W zasadzie jest to rozmowa z Taylor Swift: o pisaniu piosenek, robieniu albumów w domu i tym, czego nauczyli się oboje podczas pandemii. (nudy....) Jedna informacja jest ciekawa, McCartney przyznał się że nagrał kilka płyt pod pseudonimem Fireman oraz pisał piosenki pod nazwiskiem Bernard Webb (LINK).
My na szczęście nie musimy pisać pod pseudonimami - wiadomo, my to my. Wracamy jutro, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
KRZYSIEK: Nie radzimy sobie.
KRZYSIEK: Od wielu lat siedzę w branży hotelarskiej, od kilku lat pełnie funkcje Concierge w jednym z luksusowych hoteli we Wrocławiu. Niestety z powodu pandemii moja sytuacja zawodowa jest bardzo niepewna, więc w najbliższym czasie prawdopodobnie czeka mnie zmiana zawodu.