We wsi Sołtysowizna koło Górowa Iławeckiego mieszka malarz, którego twórczością zachwycają się krytycy daleko poza granicami kraju. Mariusz Lewandowski (ur. 1960 r.) nie jest profesjonalnym malarzem, tzn. nie odebrał wykształcenia w tej dziedzinie. Z zawodu jest mechanikiem maszyn rolniczych, ale malował od zawsze. Zaczynał od mazania na marginesach książek a teraz tworzy obrazy na płótnie w technice olejnej, które co więcej - są głównym źródłem jego utrzymania.
Patrząc na jego prace nigdy byśmy się nie domyślili, że ich autor jest samoukiem. Zarówno ich tematyka, bogactwo kolorów i perfekcyjna technika dowodzą nieprzeciętnych umiejętności. Interpretacją tematów i vanitatywną symboliką przypominają malarstwo Zdzisława Beksińskiego, lecz Lewandowski mimo, że nazywa Beksińskiego mistrzem, nie naśladuje go. Powtarza zasłyszaną opinię, że u Beksińskiego wszystko idzie w kierunku mroku a u niego w kierunku światła. Czy tak rzeczywiście jest? Na pewno płótna Lewandowskiego są znacznie bardziej dynamiczne, malarz zdradza upodobanie do płonących czerwieni, których kontrast z barwami ciemnymi tła i akcentami bieli potęgują wrażenia głębi, przestrzenności, a jednocześnie wzmaga poczucie beznadziejności, nieuchronności i destrukcji. Ponadto ciemne tło i szczegóły pierwszego planu kierują wzrok widza na to, co dzieje się w centrum, a tam najczęściej znajduje się złowieszcza sylwetka Ponurego Żniwiarza.
Postać Żniwiarza, zakapturzonej istoty z kosą, występuje w sztuce europejskiej od czasów średniowiecza, a ma swoją genezę w ludowymi opowieściach wielu krajów. Znane jest na przykład francuskie podanie o zakapturzonym grajku, który grą na skrzypcach w wigilię Wszystkich Świętych przyzywał na cmentarzach szkielety lub duchy zmarłych i skłaniał do tańca, dopóki wschodzące słońce nie zmusiło je do zejścia z powrotem do grobu. Ta legenda stała się najpierw inspiracją dla wiersza Henri Cazalisa, znanego jako Danse Macabre, który został przekształcony w 1874 roku w utwór muzyczny przez francuskiego kompozytora Camille'a Saint-Saënsa. Przyjaciel Saint-Saënsa, Franz List, zaadaptował go później na wersję graną na fortepianie…
Okładka dla Bell Witch nie tylko została doskonale przyjęta przez krytyków sztuki, lecz także przez sam zespół. W 2015 roku grupa nagle straciła perkusistę, Adriana Guerr zmarł nieoczekiwanie we śnie w wieku 36 lat. Jonathon Adams w swojej recenzji tak napisał o tej płycie: strata Guerra jest odzwierciedlona w każdym calu tej płyty i jest głównym powodem, dzięki której zespół stworzył nie tylko najlepszą muzykę w swojej karierze, ale jeden z najlepszych albumów w 2017 roku. Jest to album jedyny w swoim rodzaju LINK.
Obraz zdobiący tę płytę przedstawia zakapturzoną, złowrogą postać majaczącą złowieszczo nad zgromadzeniem ludzi, maszerujących posępnie w kierunku rozwartych wrót ognia... Wejście do piekieł wyznaczają ramy lustra, trzymanego wystającą z niego upiorną postać, z zasłoniętą pajęczynami czy też zetlałą tkaniną głową. Lustro to jest ogromne, wyższe niż wzgórza zamykające tło. W oryginale pejzaż za tym czymś, czy kimś z lustrem jest diametralnie różny od pierwszoplanowego, jest nocnym krajobrazem morza, z zawieszonym nisko kręgiem księżyca, na tle zachmurzonego nieba, utrzymanym w zimnych, kobaltowych odcienia błękitu. Obraz inspiruje i zmusza do zadawania sobie egzystencjalnych pytań.
Artysta niejako przelewa na płótno emocje powodowane przez muzykę. Tworzy głównie nocą, może dlatego nie słucha metalu bo, jak zauważył w jednym z wywiadów: Metalu należy słuchać na głos, ale w procesie malowania ta muzyka jest dla mnie zbyt męcząca, bo muszę mieć spokój, a taka muzyka nie jest w stanie mi tego spokoju dać. W procesie malowania na pierwszy plan wysuwa się muzyka elektroniczna, której nie muszę głośno słuchać. Ta muzyka porusza inne obszary wyobraźni w mojej głowie. Nie wiem, czy nie bluźnię tutaj, zestawiając ze sobą tak różne gatunki muzyczne, ale co najważniejsze, to działa.
W młodości malarz słuchał Black Sabbath , Led Zeppelin i Deep Purple , lubił i nadal słucha także muzyki elektronicznej, płyt Klausa Schulze , Jean-Michel Jarrea i Vangelisa, a także niektórych płyt Yes, Dream Theater i Tangerine Dream. Po co? Wyjaśnia że dlatego iż, Uwielbiam muzykę, która jest bardzo rozbudowana, oryginalna i nie ma granic stylistycznych; taka, która zapiera dech w piersiach i przenosi do świata, którego szukam w swoich obrazach. Większość z wymienionych zespołów i muzyków omówiliśmy już na naszym blogu i polecamy te posty naszym czytelnikom.
Artysta nie wystawia swoich prac. Twierdzi, że to dlatego, bo nie ma ich dostatecznie dużo. To co namaluje prawie od razu sprzedaje. Ale wydaje się że powód jest jeszcze inny. Otóż Lewandowski nie lubi brać udziału w wystawach, będąc wiernym zasadzie wypowiedzianej przez Zdzisława Beksińskiego: siedź w kącie a znajdą cię. Dlatego nasz blog jest jedną z niewielu okazji aby obejrzeć jego obrazy.
Zapraszamy przy okazji na jego stronę internetową (TUTAJ).
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.