Zaczyna się lato, niektórzy z naszych czytelników są już na wakacjach albo za niedługo gdzieś się wybiorą. I będą wystawiać się na słońce, podziwiać koloryt otaczającego ich świata… Dlatego dzisiaj postanowiliśmy postawić im przed oczami obrazy holenderskiego malarza o dźwięcznych imionach Wijtze Gerrit Carel, znanego poza swoim krajem jako Wim Schuhmacher lub Schumacher (1894-1986). Jest to kolejny artysta z nurtu realizmu magicznego.
Wim, który pochodził z Amsterdamu był samoukiem. Zaczynał jako malarz pokojowy (tak samo jak jego ojciec), ale potem uczył się także malarstwa artystycznego, choć nigdy nie zdobył formalnego wykształcenia artystycznego. Jednak nie przeszkodziło mu to w wykonywaniu całego spektrum form malarskich, od martwych natur, po portrety i pejzaże. Jednak Schumacher wyróżniał się spośród innych twórców swojego czasu specyficznym sposobem malowania, do którego doszedł pod wielu latach, zaczynając od malarstwa ekspresjonistycznego a skończywszy... No właśnie - jego obrazy są w zasadzie monochromatyczne - w dodatku w schyłkowym okresie życia otulone szarą mgiełką, przez co ich autor nazywany był Master of Grey. I im mniej używał kolorów, tym ta mgła stawała się gęstsza.
Malarz wiele podróżował, zwłaszcza do Włoch, Francji i Hiszpanii. Podczas swoich wyjazdów odkrył dla siebie dzieła artystów wczesnego renesansu, sztukę Giotta i Pierra della Francesca a także rodzimych mistrzów martwej natury. Skłoniło go do zmiany poglądów na sztukę. I tak jego pejzaże odzwierciedlają radykalnie nowe pojęcie przestrzeni. Zerwał z perspektywą atmosferyczną, więc nie pomijał żadnych szczegółów, przez co paradoksalnie, jego precyzyjne obrazy mają przez to niewiele wspólnego z rzeczywistością. Za pomocą szeregu manipulacji nie tylko kopiował otaczający go wizualny świat. W przemyślanych kompozycjach szary koloryt i światło, które nie wywoływało światłocienia, usuwa różnice pomiędzy tłem i pierwszym planem, które zostały przedstawione z taką samą ostrością. To, a także mocne linie, odcienie szarości sugerują spokój i kontemplację. Jak pisali krytycy Słońce nie wschodzi ani nie zachodzi nad krajobrazem Schuhmachera, a czas jest zapomniany. I trzeba przyznać, artysta rzadko malował słoneczne obrazy. Albo inaczej, słońce w nich jest tak wszechogarniające, że nie musiał go przedstawiać, ono tam po prostu było permanentnie.
Wędrując po krajobrazach lata, nie zapominajcie zaglądać na nasz blog… Wszak życie składa się z drobiazgów.
My wracamy jutro - dlatego czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.