Nie jestem zwolennikiem twórczości wokalistek - gitarzystek (może poza Suzanne Vega), stąd wcześniejsze dokonania brytyjskiej piosenkarki Claire Hamill są mi zupełnie obce. Podobnie zresztą jest z dokonaniami późniejszymi... Jedno jest natomiast pewne. Jej szósta płyta, opisywana przez nas dzisiaj, a zatytułowana Voices to zupełne arcydzieło. To płyta która jest wyjątkowa pod wieloma względami, o czym poniżej.
Zacznijmy od podstawowej rzeczy wyróżniającej to nagranie od innych. Cała płyta bowiem to głos. Miksowany, przerabiany elektronicznie, ale tylko głos. Nie jest on podrasowany żadnym instrumentem - to czysty ludzki głos.
Styl śpiewu Hamill nawiązuje ewidentnie do dokonań kultowych wokalistek z 4AD (TUTAJ) czyli Lizy Gerrard z Dead Can Dance (pisaliśmy o nich TUTAJ), czy Elizabeth Frazer z Cocteau Twins (TUTAJ). Dzisiaj ta tradycja śpiewu podtrzymywana jest choćby przez Zoe Zanias w produkcjach Black Rain (warto przeczytać nasz wywiad z nimi TUTAJ).
Po drugie - płyta została w całości skomponowana i zagrana (o ile tak można to nazwać) przez autorkę.
Po trzecie to tzw. concept album. O naturze - z poniższym mottem:
Styl śpiewu Hamill nawiązuje ewidentnie do dokonań kultowych wokalistek z 4AD (TUTAJ) czyli Lizy Gerrard z Dead Can Dance (pisaliśmy o nich TUTAJ), czy Elizabeth Frazer z Cocteau Twins (TUTAJ). Dzisiaj ta tradycja śpiewu podtrzymywana jest choćby przez Zoe Zanias w produkcjach Black Rain (warto przeczytać nasz wywiad z nimi TUTAJ).
Po drugie - płyta została w całości skomponowana i zagrana (o ile tak można to nazwać) przez autorkę.
Po trzecie to tzw. concept album. O naturze - z poniższym mottem:
Stąd też podział muzyki na albumie na cztery zasadnicze części - dokładnie powiązane z czterema porami roku.
Mamy zatem: wiosnę, lato, jesień i zimę. Autorce jak widać wiosna kojarzy się z przebudzeniem, przypływami i mchem...
Lato z kolei, to popołudnia na polach pszenicy i niebo pełne gwiazd.
Jesienią oczywiście muszą spadać liście, a mgła ścielić się na radlinach gdzie jeszcze niedawno odbywały się żniwa.
Zimą pozostaje już tylko lodowy deszcz i zapadanie w sen, by czekać na kolejne przebudzenie...
Lato z kolei, to popołudnia na polach pszenicy i niebo pełne gwiazd.
Jesienią oczywiście muszą spadać liście, a mgła ścielić się na radlinach gdzie jeszcze niedawno odbywały się żniwa.
Zimą pozostaje już tylko lodowy deszcz i zapadanie w sen, by czekać na kolejne przebudzenie...
Płyta nagrana w 1986 roku uważana jest za jedną z ważniejszych w nurcie ambient czy new age. Szkoda, że jest tak mało znana. Ale nie wszystkim. Bowiem ci którzy nas czytają mają dziś szansę ją poznać, dzięki czemu pozostanie z nimi już na zawsze.
Dlatego warto nas czytać - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz