sobota, 13 lutego 2021

Wielkie powroty: White Door i ich The Great Awakening - dlaczego na razie nie kupię

O debiucie i zarazem ostatniej płycie White Door z Manchesteru pisaliśmy TUTAJ. Wydawnictwo stało się w Polsce znane dzięki audycji Tomasza Beksińskiego. I kiedy wszystkim wydawało się, że to koniec historii, legendarne trio (Mac Austin, Harry Davies i John Davies) reaktywuje się, mało tego artyści dobierają sobie do składu czwartego muzyka - klawiszowca Szweda Johana Baeckströma i wracają do nas z nową produkcją - The Great Awakening

Trzeba od początku powiedzieć, że jeśli ktoś oczekuje prostej kontynuacji Windows może się zdziwić. Płyta bowiem jest wokalnie ale i dźwiękowo inna, bardziej dojrzała. Wokal jest stonowany, a piosenki - mimo tego, że nie są złe, nie powalają na kolana niczym wielkie hity z debiutu. Jest bardzo przyzwoicie, ale jest po prostu inaczej - wszak mięło niemal 40 lat od czasu gdy w naszych głośnikach wybrzmiały takie hity jak In Heaven, Where Do We Go (From Here),  School Days, czy Behind The White Door.

Panowie udzielili wywiadu TUTAJ, z którego dowiadujemy się, że za ponownym zejściem stoi Johan Baeckström, który grał covery grupy i zaprosił członków zespołu do wspólnego ich wykonania na jednym z koncertów. Ci zdali sobie sprawę, że poza muzyką ważna jest też produkcja, a Szwed ma w tej branży duże doświadczenie.

Harry Davies opowiada też o genezie dwóch najważniejszych piosenek z płyty - the Great Awaking i Among the Mountains - w 2015 roku był bardzo poważnie chory, potrzebował transfuzji krwi. Mimo znalezienia dawcy jednak finalnie do niej nie doszło, ale muzyk poczuł się lepiej dzięki klimatowi wytworzonemu przez przyjaciół...

Przejdźmy zatem do albumu. Among The Mountains - piosenka otwarcia owszem jest romantyczna, ale jest też mocno schematyczna. W warstwie tekstowej natomiast nieco, bez urazy - banalna.
 
I wanna walk among the mountains
I wanna walk with you once more
I want to gaze upone my heaven 
I slip with you to door

Mamy tutaj  wyraźne nawiązanie do debiutu. Po nim Resurrection - nieco żywszy i chyba jeden z ciekawszych utworów, przynajmniej jeśli chodzi o zwrotkę. Soundtrack Of Our Lives posiada piękny wstęp, to jest właśnie White Door jaki lubimy najbardziej. To chyba jeden z najlepszych utworów na całym albumie, z prywatnym i retrospektywnym tekstem o przemijaniu. Lullaby z kolei znowu zwalnia rytm - jak na kołysankę przystało. Prawdopodobnie chodzi o to, żeby nie poddawać się przemijaniu, tutaj występującemu pod postacią nocy. I kiedy po tych piosenkach wydaje się, że jesteśmy w klimacie tamtego wielkiego albumu nadchodzi Angel Of Tomorrow. Dobry, ale niestety zaledwie do refrenu, który psuje wszystko... 

Tytułowy The Great Awakening jest znowu bardzo dobry i znowu nawiązuje w warstwie tekstowej do debiutu. To trzecia świetna piosenka. Niestety po niej przychodzi Simply Magnificent... Coś w stylu Yazoo, jak słychać nie udało się uwolnić spod ich wpływu - przecież Szwed otwarcie deklaruje fascynację Clarkiem. Album kończy Beautiful Girl całkiem niezła piosenka, choć znowu w refrenie ktoś nadaje jej dziwnie skoczne rytmy.

Reasumując - to nie jest zła płyta, choć moim zdaniem pojawienie się Baeckströma nie wyszło zespołowi na dobre. Chwała za zjednoczenie i powrót, ale... Jak na TAMTE White Door to niestety za mało. Zatem na razie nie kupię... 

Choć być może, po tych 40 latach to ja stałem się bardziej wybredny, a muzyka która wtedy powalała nastolatka na kolana, dziś odbierana po latach, straciła dawny blask. Blask, którego niewątpliwie dodawało jej wstawiennictwo niezapomnianego Tomka Beksińskiego.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

   
White Door - The Great Awaking, producent: Johan BaeckströmProgress Productions 2020, tracklista: Among The Mountains, Resurrection, Soundtrack Of Our Lives, Lullaby, Angel Of Tomorrow, The Great Awakening, Simply Magnificent, Beautiful Girl.     

piątek, 12 lutego 2021

Archiwum artykułów o Joy Division cz.8: O dokumencie Granta Gee

Dzisiaj wycinek prasowy, który wypełnia pewną lukę, jaka pojawiła się na naszym blogu. Nie omawialiśmy bowiem jeszcze słynnego filmu dokumentalnego Granta Gee pt. Joy Division. Kilkakrotnie przewijał się on w naszych wpisach, natomiast na recenzję z naszej strony przyjdzie jeszcze pora. 

Dzisiaj natomiast przytaczamy recenzję Marka Robertsona, która ukazała się w czasopiśmie The List, w wydaniu 24.04 - 8.05.2008 roku. 


Na wstępie autor zauważa, że po filmie Corbijna Control, wydawać się może o Joy Division powiedziane zostało już wszystko. To fakt, natomiast omawiany dokument, zdaniem autora recenzji, zbiera wszystko w lekkostrawną całość, przepełnioną humorem, ciepłą ale czasami pełną cierpienia. 
 
W filmie recenzent dostrzega dwóch głównych bohaterów: Iana Curtisa i Manchester. Narratorem całej historii jest Tony Wilson. A jest narratorem szczególnym, bowiem podsumowuje fakty w swoim kwiecistym stylu. Oprócz niego w filmie pojawia się kliku świadków, opowiadających o znaczeniu zespołu, ale Gee stara się nie pokazywać lizusowskich elaboratów i pochwał.

W filmie nie ma Deborah Curtis, ale przytoczone są jej liczne cytaty z książki Touching by the Distance.


Film zdaniem Marka Robertsona w znakomity sposób wyjaśnia fenomen eksplozji kariery zespołu, a później nagłego jej zakończenia. Wykorzystane są urywki filmów dokumentalnych, artykułów z epoki itd. Byli członkowie zespołu są szczerzy i do dziś daje się wyczuć ich zaskoczenie śmiercią Iana Curtisa. Ten miał osobistą wizję i umiał wyrazić swoją frustrację strach i desperacje w osobisty i brutalny sposób. Mimo tego nikt nie umiał zauważyć co się dzieje. 

Zdaniem Marka Robertsona film niszczy niedorzeczny mit, jakim jest żyj szybko, kochaj mocno i umieraj młodo. Jest on postscriptum dla człowieka, zespołu i miasta, które ich zrodziło: jest brutalny, ponury, nieporządny, dziwny, ale całkowicie kuszący...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.         

czwartek, 11 lutego 2021

Jeleń, czyli od królowej Wiktorii przez The Beatles do post-punka

Obraz z jeleniem w obecnych czasach stał się kwintesencją kiczu. Podobnie jak ogrodowe, gipsowe krasnale i plastikowe róże w wazonie. A przecież jeleń w sztuce towarzyszy człowiekowi od najdawniejszych czasów, można go zobaczyć na prehistorycznych naściennych malowidłach jaskiniowych, wśród rzeźb starożytnej Grecji, obok Artemidy, na mozaikach bizantyńskich i na mistycznych wyobrażeniach w średniowieczu…   W XIX wieku jeleń natomiast stał się uosobieniem sił witalnych natury. Widok jelenia szybko spopularyzował się i w końcu XIX wieku tak się upowszechnił, że reprodukcja czy oryginalne malowidło z tym motywem znalazło się w zasadzie w prawie każdym mieszczańskim domu.


Ale jak to zwykle bywa, jeleń jeleniowi nie jest równy.  Jest taki obraz z jeleniem, który w Szkocji posiada tytuł kultowego, bo przedstawione na nim zwierzę jest uznane za symbol Szkocji. Malowidło noszące tytuł Monarch of the Glen wykonał w 1851 roku angielski malarz Sir Edwin Landseer. Warto wspomnieć, że Landseer, ulubiony malarz epoki wiktoriańskiej, szczególnie znany był ze swoich antropomorficznych, pełnych patosu, przedstawień zwierząt. Przykładem tego jest The Old Shepherd's Chief Mourner, przedstawiający psa przy trumnie swojego pana. Przypisywana przez malarza zdolność odczuwania przez zwierzę żałoby wpisywała się w poglądy XIX wiecznych pisarzy, takich jak np.: Waltera Scotta i Charlesa Dickensa, którzy uważali, że zwierzęta także przeżywają ludzkie emocje. Landseer w uznaniu otrzymał tytuł szlachecki w 1850 roku i przyjaźnił się z rodziną królewską. Sama królowa Wiktoria posiadała 39 jego obrazów, a także wiele rysunków. Artysta udzielał lekcji malowania i rysowania rodzinie królewskiej i nie raz towarzyszył jej podczas wyjazdów do Szkocji. Tam, od lat 40 XIX wieku Landseer stworzył serię obrazów z jeleniem. Te romantyczne w swojej wymowie prace przedstawiają te  zwierzęta w różnej konfiguracji: walczące, przeprawiające się przez jezioro, także ich upolowane tusze… Wymalowane w najdrobniejszych szczegółach uchwycone są na tle znakomicie wykonanych krajobrazów. Jelenie na nich wydają się reprezentować siły natury, wolne, ale skazane na zagładę. 

Należy przypomnieć, że obraz Monarch of the Glen wykonany został do pomieszczeń zajmowanych przez Izbę Lordów, lecz Izba Gmin nie zgodziła się na zakup, więc wizerunek jelenia został sprzedany prywatnej osobie. Po latach trafił w posiadanie Diageo, firmy produkującej markową whisky (wcześniej był własnością i używano go jako znak towarowy (logo) whisky Dewar, a następnie destylarni Glenfiddich). Znalazł się na butelkach, karafkach, dzbankach na wodę, drukowanych folderach reklamowych, breloczkach do kluczy, okularach, lusterkach, podkładkach barowych, a nawet używano go w spotach podczas telewizyjnej kampanii reklamowej. Ale nie tylko tam umiejscowił się na dobre. 


Monarch of the Glen od lat wisi w biurach Paula McCartneya - McCartney Productions w Londynie. Oczywiście nie jest to oryginał, lecz reprodukcja namalowana w 1966 roku przez Petera Blakea, na krótko przed tym, gdy artysta rozpoczął prace nad słynną okładką ósmego albumu Beatlesów, Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band. Okładka albumu (o której kilka razy pisaliśmy TUTAJ) przedstawia dziesiątki znanych postaci, w tym Boba Dylana, Mae West, Edgara Allana Poe, Marilyn Monroe i.. Williama S. Burroughsa. Blake, jeden z głównych twórców brytyjskiego pop-artu, później pracował nad okładkami albumów z takimi artystami jak Paul Weller i The Who, tak opowiedział o okolicznościach powstania reprodukcji z najbardziej znanym jeleniem świata: Spotkałem Paula McCartneya w 1963 roku, a w 1964 roku on mnie zapytał, czy mógłby kupić u mnie obraz lub zamówić. Właśnie nabył Mull of Kintyre i kupił obraz przedstawiający bydło w strumieniu. I powiedziałem mu  „Zróbmy zdjęcie, żeby coś do tego dopasować, a narysuję dla ciebie niezłego jelenia”. Najlepszym jeleniem w historii jest obraz Landseera Monarch Of The Glen. Zrobiłem go w akrylu, co jest niesamowicie głupie, ponieważ uzyskanie całej tej mgły farbą, która bardzo szybko wysycha, jest bardzo trudne. Byłoby znacznie łatwiej zrobić to technice olejnej (LINK).


W 2017 roku firma Diageo ogłosiła, iż nosi się z zamiarem sprzedaży słynnego obrazu. Wywołało to ogromne poruszenie. Rozpoczęła się publiczna zbiórka funduszy na rzecz kupna dzieła do National Galleries of Scotland. Muzeum także zareagowało i zawało z właścicielem umowę na mocy której Diageo zgodziło się przyjąć ofertę o wartości połowy szacowanej wartości rynkowej płótna wynoszącej 8 milionów funtów. Ostatecznie całe przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem. Niemniej cała ta historia stała się okazją, aby Peter Saville przypomniał o wykonanej w 2002 roku limitowanych edycji grafik komputerowych inspirowanych kopią Petera Blakea

Na ich podstawie w 2012 roku znana firma produkująca gobeliny Studio Dovecot w Edynburgu, aby uczcić 100 lecie istnienia, wyprodukowała tkaninę określoną gobelinem XXI wieku i nazwaną After, After, After Monarch of the Glen (LINK). 


Nikt by nie przypuszczał, że jeleń na rykowisku może mieć coś wspólnego zarówno z królową Wiktorią, The Beatles oraz z post-punkiem. A jednak…

Takie smaczki tylko u nas - dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 10 lutego 2021

BÖN - zadziwiająca muzyka o korzeniach z Dalekiego Wschodu i początków Dead Can Dance

Kto pamięta jeszcze początki Dead Can Dance? Epokę ich wydawnictw z lat 80-tych, kiedy muzyka na pewno była bardziej surowa, chłodna i mniej symfoniczna... 

Jeśli ktoś lubi klimaty ich debiutu o tym samym tytule co nazwa grupy, czy klimaty Frontier, the Protagonist, lub późniejszego the Serpent's Egg, ten pokocha bohaterów dzisiejszego wpisu.


Zespół BÖN wycisnął bowiem jak cytrynę klimaty DCD, przyprawił nieco bardziej buddyjskim instrumentarium, dodał do tego nieco psychodeli i znalazł sposób na siebie... 

Może popatrzmy na ich performance z XIX Wrocław Industrial Festival z 2020 roku:

BÖN - XIX WIF 2020 from wroclaw industrial festival on Vimeo.

Pomińmy milczeniem pytanie co wspólnego ma twórczość BÖN z industrialem, i skupmy się na muzyce - ta jest bardzo ciekawa. Pomijając aspekt tańczącej pani (nie chodzi bynajmniej o wygląd, ale o styl tańca, który zupełnie do muzyki nie pasuje) reszta jest jak najbardziej OK. 

Zespół pochodzi z Opola, a na swojej stronie na Bandcamp piszą: Twórcy dźwięku, podążając swoją ścieżką w klimacie przeszłości i teraźniejszości, pozwalając swoim wężom dźwiękowym mówić samodzielnie. Łącząc zachód ze wschodem i północ z południem, wysyłają własny rytualny komunikat na temat world music. Ich podróż nie zaczęła się zbyt dawno więc w dorobku nie mają żadnych płyt, ale wydaje się, że wolą pokazywać swoje dźwięki podczas występów na żywo ... na razie.

Mimo tego na Bandcampie można zakupić ich 3 realizacje. Pierwsza, trwająca 26 minut Vajravarahi nagrana w roku 2016 na jednej z prób zespołu, przypomina sesje jakie Ravi Shankar dawał Georgowi Harrisonowi, bo to the Beatles jako pierwsi wprowadzili sitar do muzyki... 

Kolejna realizacja z grudnia 2016 zatytułowana Simargł jest znacznie bogatsza instrumentalnie, trwa zaledwie 10 minut ale pokazuje już wyraźnie dochodzenie zespołu do własnego stylu. 

W końcu Cho'l qushlar, zaczynający się jak muzyka z jakiegoś dobrego dreszczowca, zapewne najbardziej dojrzała realizacja. 

Chociaż mówiąc szczerze, te trzy propozycje z Bandcampa nie oddają tego co zespół prezentuje obecnie i czego możemy doświadczyć oglądając powyższy show.

Na koniec linki, tak więc strona zespołu na FB znajduje się TUTAJ, na Bandcampie TUTAJ, a kanał na YT TUTAJ.

Na koniec najnowsza realizacja, która jest zapowiedzią sesji nagraniowej planowanej na maj 2021... 

Moja żona kiedy usłyszała ich po raz pierwszy powiedziała: wyłącz to - przecież jeszcze nie umieramy... I to jest chyba najlepsze usprawiedliwienie faktu, że BÖN musieli zagościć na naszym blogu.  

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

wtorek, 9 lutego 2021

Surrealistyczne fotografie Gediminasa Pranckevičiusa: Większość moich prac jest mroczna

Gediminas Pranckevičius (1982 r.) tworzy ilustracje do bajek. Nie wiemy o czym są te bajki, lecz to, co widzimy na pracach demonstrowanych przez artystę w Internecie, samoistnie układa się w opowieść… Każda cyfrowa fotografia, bo w tym są jego surrealistyczne obrazy, ukazuje odrębny świat, taki, do którego każde dziecko chciałoby dotrzeć, niezależnie od tego, ile ma lat. Jest to kraina położona gdzieś na wyspie, unosząca się w powietrzu albo zanurzona w morzu. 







Artysta tworzy piętrowe, skomplikowane konstrukcje, które na pozór wydają się przekazywać treści zakończone happy endem. Ale jeśli tylko przyjrzymy się, dostrzeżemy na przykład pomiędzy drzewami, czy domkami z jasno oświetlonymi oknami, stojącą na zielonej polanie gilotynę. Albo płonący wewnątrz młyn. Lub zatopiony w stawie pozbawionym brzegów fortepian… Do tego jeszcze skały wyspy układające się w czaszkę i samotne, smutne sylwetki ludzi.  On sam w jednym z wywiadów przyznał, że większość moich prac jest mroczna (LINK) , więc może te światy nie są tak bajkowe, jak by nam się wydawało i raczej są to stany z których autor stara się uciec, co nie końca mu się udaje, mimo podjętych wysiłków?







Zamiłowanie do szczegółów zapewne wzięło się u Pranckevičiusa ze szkoły, ukończył bowiem wileńską Akademię Sztuk Pięknych. I to dobre przygotowanie warsztatowe doskonale widać w jego pracach. Dostrzec w nich można zresztą także aluzje do jego własnej historii, przeniesionej w emocje, którymi naznaczone są te zdjęcia. Otóż jego wuj był malarzem i mały Gediminas nie raz odwiedzał jego pachnące farbą i wypełnione obrazami atelier. Równie często zachodził do teatru, gdzie jego babcia była bileterką. Pewnie podpatrywał więc grę aktorów oraz podziwiał ten moment, gdy płaska scenografia nagle, za sprawą oświetlenia, przemieniała się w realny świat. On sam także po studiach dostał zatrudnienie w kinoteatrze, lecz wybrał coś innego. Zaczął od reklamy a potem poszedł własną drogą. 

Teraz wykonuje oprawy plastyczne do książek z obrazkami, tworzy plakaty i… okładki albumów muzycznych. Jedną z nich wykonał dla Lee DeWyze do płyty Oil & Water, z której prezentujemy singiel:  

Czujących niedosyt zapraszamy na stronę artysty, warto zajrzeć na nią, zwłaszcza, że oprócz zdjęć można na niej jeszcze zobaczyć krótkie animowane formy, w których cyfrowe kompozycje się ożywiają (LINK). 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

poniedziałek, 8 lutego 2021

Isolations News 127: From Brussels with Love, Peter Saville i jego wersja Mona Lisy, festiwal piwa, Mark Lanegan, Ashes and Diamonds, Gang of Four, The Partisans, Queen i Yupanqui z nowymi wydawnictwami, Soundcloud będzie uczciwie płacił


Legendarne wydawnictwo From Brussels with Love, na którym znaleźli się m.in. the Durutti Column czy John Foxx dostępne jest w wersjach na kasetach, CD i kolorowych winylach. Opcję zakupu są TUTAJ. O wydawnictwie pisaliśmy wcześniej TUTAJ. Przypomnijmy, że Les Disques Du Crépuscule miała być belgijską filią Factory Records (o czym pisaliśmy TUTAJ).



Jeśli Factory, to nie może zabraknąć jednego z jej założycieli. Peter Saville nawiązał współpracę z Muzeum Louvre oraz japońską firmą Uniqlo (UT), a jej wynikiem jest seria ubrań z podobiznami dzieł sztuki znajdujących się w kolekcji tego Muzeum - Louvre Museum: Art and Logic by Peter Saville. Oczywiście motywem przewodnim jest Mona Lisa. Odzież (głównie T-shirty) można nabyć tylko w sklepach internetowych, m. in, TUTAJ.


Jeśli Factory to jedno z jego cudownych dzieci, czyli A Certain Ratio - wystąpią razem z Big Joanie, Bobem Vylanem, Chubbym and The Gang, Erolem Alkanem, Franc Moodym i wieloma innymi nikomu nie znanymi artystami na na Bigfoot Festival czyli festiwalu piwa (w Ragley Hall Warwickshire) w weekend  18-20 czerwca 2021 roku - bilety itd. są TUTAJ.


Jeśli wspomnieliśmy o Factory i koncertach, kilka słów o zespole, na którego koncercie rzekomo miał być Ian Curtis (co do czego mamy wątpliwości - LINK). Po reaktywacji Bauhausu gitarzysta Daniel Ash miał w 2020 roku mnóstwo czasu, aby pomyśleć nad nowym albumem dla swojego nowego zespołu - trio o nazwie Ashes and Diamonds. Płyta wyjdzie jeszcze w tym roku, a co do Bauhausu, to z powodu pandemii jest problem z wspólnym zjazdem muzyków. 

Natomiast co do Ashes and Diamonds, to warto wspomnieć, że oprócz Asha na wokalu i gitarze, grają w nim jeszcze basista Paul Denman z Sade (warto zobaczyć TUTAJ) i obecny perkusista Public Image Ltd. Bruce Smith, który wcześniej grał z The Pop Group, The Slits i Rip Rig oraz z Panic. Do tej pory trio nagrało około 15 piosenek i jest na końcowym etapie miksowania płyty, która prawdopodobnie wyjdzie do końca lutego (LINK). Swoją drogą pod ostatnim linkiem masa rarytasów dla fanów mrocznego grania nie tylko ze stajni Bauhaus...


Za to do końca lutego na pewno nie wyjdzie inna płyta. Dokładnie zestaw winylowy Gang of Four 77-81 Matador Records, który miał wyjść jeszcze wcześniej, bo w grudniu 2020. W dniu 12 marca ukaże się wraz z płytą CD. Wytwórnia zapowiadając pakiet ogłosiła, iż dołoży do tego jeszcze niepublikowane wcześniej demo. Pełna lista utworów i ich układ na płytach TUTAJ.

Inna legenda punka - The Partisans wydadzą kilka rarytasów w pierwszym tygodniu marca. Płyta wydana przez La Vida Es Un Mus i zatytułowana Anarchy In Alkatraz / No Future Demos 80-82 będzie zawierać pierwsze demo zespołu, na które składają się covery i kilka oryginalnych kompozycji, a także dwa inne demo nagrane na album No Future (LINK).

Jak widać pandemia sprzyja odkryciom nieznanych wcześniej dzieł. Queen odkryli zagubioną taśmę z jednego ze swoich pierwszych koncertów - prawdopodobnie jest to występ w Londynie, który odbył się w Imperial College 18 lipca 1970 roku. Jeszcze nie wiadomo czy materiał zostanie udostępniony (LINK).

Z innych rewelacji na temat Queen - dziennikarz muzyczny z kanału Professor of Rock opowiedział jak naprawdę doszło do powstania wspólnego hitu Queen i Davida Bowie Under Pressure - był to wynik przypadkowego spotkania, wieczoru pod wpływem kokainy podczas wypoczynku w kurorcie w Szwajcarii. Wideo powyżej. Na zdrówko...

W klimacie koksów maści wszelakiej - Mark Lanegan napisał książkę. Więcej o niej TUTAJ. A genialny występ Lanegena i jego zespołu opisaliśmy TUTAJ.


Za to dość nietypowy występ zawarty jest na debiutanckim albumie Luca Yupanqui „Sounds Of The Unborn”, jest bowiem nagraniem niemowlęcia w łonie matki. Yupanqui jest dzieckiem muzyków wokalistki Elizabeth Hart i basisty Ivána Diaz Mathé z eksperymentalnego zespołu psychodelicznego Psychic Ills. Niedawno para założyła zespół Tierra Del Fuego. Album został nagrany przy użyciu biosonicznej technologii MIDI, która przekształciła ruchy dziecka w macicy w fale dźwiękowe. Zostały one przesłane bezpośrednio na syntezator Mathégo.

Jeśli kogoś to zaskoczyło niech posłucha początku Kick Inside Kate Bush. Wszystko już było mawiał Ben Akiba.


Za to tego jeszcze nie było. SoundCloud bada wprowadzenie nowego systemu umożliwiającego fanom bezpośrednie płacenie artystom. Podobnie jak Spotify i Apple Music, SoundCloud używa obecnie systemu proporcjonalnego i rozdziela wszystkie przychody z abonentów kierując się ilością osiągniętych przez artystę strumieni przez co większość pieniędzy trafia do niewielkiej liczby muzyków. 

W nowym systemie słuchacze mogliby sami sterować  przychodami  swoich ulubionych artystów. Więcej TUTAJ.

Czekamy kiedy wujaszek Google zacznie nam płacić za prowadzenie bloga... Żebyśmy stali się milionerami trzeba nas czytać. Wracamy jutro z nowym wpisem - tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

niedziela, 7 lutego 2021

Z mojej płytoteki: Opposition - Empire Days, czyli księga cytatów


W kopercie w której znajduje się płyta muzycy umieścili motto - słowa autorstwa
Billie Holliday: Wiem, że ludzie nie rozumieją  mojego śpiewania. Oni ani mnie nie lubią, ani nie nienawidzą. Po prostu nie ma możliwości ich zadowolić, jeśli ktoś nie powie im wcześniej czy jestem dobra czy zła. Tak więc jeśli robisz coś nowego musisz poszukać kogoś kto im to powie.


Empire Days
to wydawnictwo zespołu z 1985 roku. Można powiedzieć, że brzmieniowo przypomina wcześniejszy album, mianowicie Promises (o którym kiedyś tutaj jeszcze napiszemy). Chwilami nawet (myślę o np. First Suspect, a zwłaszcza 
War Zone) nawiązuje do Intimacy (opisywaliśmy ten album TUTAJ). Powyższy cytat znajduje się osobno, stanowiąc motto całego albumu, ale Mark Long - autor tekstów umieszcza między piosenkami inne cytaty, tak jakby miały być one dla nas drogowskazem pozwalającym zrozumieć przekaz.

Album otwiera dynamiczny Five Minutes, konfrontacja między kochankami, a może jedną ze stron jest śmierć? Przecież ona chce tylko pięć minut a to przecież być może całe życie.


Po nim cytat Lenny Bruce'a - amerykańskiego komika: Jest tylko to co jest, to co mogłoby być nigdy nie istniało

Następny utwór Abusing Words nie należy do moich faworytów, za to Fool For You zdecydowanie tak. Tym razem obu piosenek nie dzieli żaden cytat.



Czasami myślę, że gdybym tak nie żył
wtedy też bym się śmiał
I z całą tą bezpłatną radą, 
bez której pomyślałaś
że niemógłbym przez to przejść

Jestem dla ciebie głupcem
To nie jest rewolucja. To tylko mój wkład
Jestem dla ciebie głupcem
To nie jest rewolucja. To tylko obserwacja

Czasami czuję to z całą pewnością siebie,
że powinienem mieć większą kontrolę
I z całą tą szczerą radą, o której byś pomyślała
że mógłbym przez to przejść

Jestem dla ciebie głupcem
To nie jest rewolucja. To tylko mój wkład
Jestem dla ciebie głupcem
To nie jest rewolucja. To tylko obserwacja

Czy zawsze jesteś taka pewna
Ale nie zdajesz sobie sprawy, że znalazłem cel
Wiem o czym myślisz
Ale nie zdajesz sobie sprawy, że potrafię być tak opanowany 

Za to cytat pojawia się właśnie teraz. Jest tym razem autorstwa Henrika Ibsena: Nikt nie powinien zakładać najlepszych spodni kogoś innego, żeby iść walczyć o prawdę i wolność. I znowu odnosi się on do piosenki która właśnie wybrzmiała. Poprzedza natomiast dwa znakomite utwory: First Suspect Susan Gets By On Love.

Postawiłam dwie filiżanki na stoliku do kawy
Moglibyśmy rozmawiać całą noc
Naprawdę myślę, że mnie rozumiesz
Śmiało dokończ wino
Mówisz, że jestem tylko kolejnym facetem
To tylko kolejna noc
Chodźmy do łóżka
Musisz wstać do pracy
Jestem głównym celem, a ty jesteś pierwszym podejrzanym

Postawiłem dwie filiżanki na stole w kuchni
Już prawie 8:15
Mogę cię gdzieś podwieźć
Śmiało dokończ herbatę
Mówisz, że jestem tylko kolejnym facetem
To tylko kolejna noc
Chodźmy do łóżka
Musisz wstać do pracy
Jestem głównym celem, a ty jesteś pierwszym podejrzanym

Przed kolejną piosenką pojawia się dziecięca rymowanka, a dokładnie jej fragment pt. Królowa Kier, i przychodzi pora na finał strony A If That Wasn't Love. Piosenka o końcu miłości, coś jakby Mark Long znał Odchodząc Republiki... To kolejny znakomity kawałek jakby odrzut z sesji Intymacy.

Stronę B otwiera Someone To Talk To, smutna piosenka o chęci odbycia zwykłej rozmowy:

To smutne, takie smutne
Potrzebuję z kimś porozmawiać
ale wygląda na to, że mówię do siebie

Po nim Mr Cleanam i War Zone, jeden z najlepszych utworów albumu. Po pierwszym pojawia się cytat H.V. Mortona o spacerze po Londynie, jednoznacznie wskazując, że był on inspiracją do stworzenia postaci Mr Cleanama - bohatera piosenki (w której występuje na gitarze nikt inny jak sam John Porter). Drugi utwór jest natomiast pełen jakiegoś egzystencjalnego niepokoju, co nie dziwi, bo opisuje zachowanie żołnierza w strefie działań wojennych.

Stephen mówi, że muszę przejść przez drut
Nowa desperacja, nowa panika
W ziemi niczyjej, którą kopię, nie poddając się
Wydaje się, że nie mogę kontrolować tej emocji
Gdzie jest mój wróg
Drżę i jestem w szoku
Tutaj w strefie działań wojennych

Stephen mówi, że powinienem spróbować lepiej się wytłumaczyć
Ale nie mam słów ani cierpliwości
Tutaj, na niczyjej ziemi, wszystko wydaje się takie spokojne
Wydaje się, że nie mogę kontrolować tej złości
Gdzie jest mój wróg, drgam i jestem w szoku
Tutaj w strefie działań wojennych


Od kolejnego tekstu na wkładce albumu oddziela go cytat, tym razem podpisany Mass Observations (być może chodzi o brytyjski projekt badawczy). Cytat brzmi: Nie dostaję jednak żadnych nowych flag, używam tylko starych, które zostawiłem sobie z ostatniej wojny... 

Następnie wolno wynurza się z mroku Who's Been Telling You Lies?

Kiedy byłeś w szkole, nauczyli cię rywalizować
Powiedzieli, że to zaspokoi Twoje potrzeby
Próbowali sprzedać ci rzeczy, których nie chcesz
I nie potrzebujesz
Które spełnią Twoje pragnienie
Mam dziurę w głowie, daj mi więcej
Mam dziurę w kieszeni, po prostu daj mi więcej

I jak przystało na piosenkę o praniu mózgu, znajdujemy pod nią cytat z Gorge'a Orwella

Jest całkiem prawdopodobne, że ryby z frytkami, pończochy z jedwabiu artystycznego, łosoś w puszce, czekolada po obniżonej cenie, filmy, radio, mocna herbata i baseny piłkarskie powstrzymały rewolucję...

The World's First Vitaphone Announcement opatrzony jest cytatem amerykańskiej aktorki Judy Garland w końcu chodzi o wprowadzenia systemu kinowego zwanego VitaphoneStoisz na skrzydłach… i czasami chcesz krzyczeć, ponieważ zespół brzmi tak dobrze. Potem wychodzisz i jeśli to naprawdę dobra publiczność, to może nawiedzić cię bardzo dziwny zestaw emocji. Nie wiesz, co robić. To jest połączenie uczucia jakbyś był królową Wiktorią i kompletną dupą. 

Płytę kończy znakomity Empire Days...

Żyjąc marzeniami stu tysięcy
Widząc, że życie to nie tylko kawałki papieru

Siedziałem w powozie z jakimś Anglikiem o wąskich ustach
Mówiąc, jak dobre musiało być życie przed związkami
Możesz postawić na swoim
Były też zyski
Marzenia o dniach imperium
A facet z telewizji mówi mi, że wszystko w porządku
I jak nam wszystkim jest o wiele lepiej niż wcześniej
Wciąż mówią, żebyś się uśmiechał
Podczas gdy oni siedzą i liczą
Marzę o czasach imperium

Żyjąc marzeniami stu tysięcy
Widząc, że życie to nie tylko kawałki papieru

Płyta Empire Days pokazała ciekawe oblicze zespołu. Bardzo mocno inteligentne, ale jednocześnie mniej emocjonalne niż to które znamy z Intymacy. Muzyka też, mimo że bardzo nostalgiczna, jest zapewne mniej chłodna. Oba wydawnictwa rozdziela album Promises, który zapewne wkrótce pojawi się na naszym blogu. 

Tymczasem zespół niedawno powrócił znakomitym Somwhere in Between (zrecenzowanym przez nas TUTAJ), oraz kilkoma innymi wydawnictwami (warto zobaczyć TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ). Czekamy na kolejny album studyjny, który jest już w trakcie realizacji...
 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.     

Opposition - Empire Days, Charisma 1985, Five Minutes, Abusing Words, Fool For You, First Suspect, Susan Gets By On Love, If That Wasn't Love, Someone To Talk To, Mr Cleanam, War Zone, Who's Been Telling You Lies?, The World's First Vitaphone Announcement, Empire Days