Wiek XIX nazywany był wiekiem Pary i Elektryczności. To co teraz spędza sen z oczu ekologom, stulecie temu było celem, do jakiego dążył cały cywilizowany świat, czyli budowy oświeconego społeczeństwa, w którym siła napędową będzie para uzyskana z kotła w rezultacie procesu spalania węgla. Naiwne zaufanie w dobroczynne skutki uprzemysłowienia odpłynęło w niebyt wraz wiarą w możliwą symbiozę przemysłu, człowieka i natury… Na końcu tego marzenia znalazła się rewolucja październikowa i pierwsza wojna światowa, co dowiodło, iż tam gdzie jakkolwiek rozumiany zysk bierze górę nad dobrem, cywilizacja rodzi potworki niczym ze snu Ebenezera Scroogea, czyli Ciemnotę (Ignorance) i Nędzę (Want)…
Ale o dziwo mimo presji poprawnego myślenia są artyści, który czują sentyment, a nawet fascynację wytworami przemysłu ciężkiego. Należy do nich Rob Rowland (ur. 1939), który urodził się i wychował w Midlands w latach 50. i 60. ubiegłego wieku. Ten konserwator malarstwa i projektant wzornictwa przemysłowego (malował zupełnie zapomniane na kontynencie europejskim formy artystyczne jakimi są szyldy karczm) w tym reklam browarnictwa, kiedy w 1985 roku kraj obchodził 150 powołania kolei, zafascynował się tak dalece tym tematem, że stał się czołowym przedstawicielem i członkiem Guild of Railway Artists.
Obecnie tworzy pejzaże, w których głównym elementem są lokomotywy ale nie tylko. Maluje realistyczne widoczki, wzorowane na dziełach artystów epoki wiktoriańskiej takich jak John Singer Sargent, Lamorna Birch i Stanhope Forbes ze szkoły Newlyn (jednym malarzy tej formacji był także Thomas Cooper Gotch, opisany przez nas TUTAJ).
Jak napisał w swojej notce biograficznej umieszczonej na stronie internetowej: Urodziłem się i wychowałem w Midlands w latach 50. i 60. w otoczeniu brukowanych ulic, lamp gazowych, podwórek, kanałów i wiaduktów kolejowych (…) Wolę nie analizować, skąd pochodzą moje inspiracje, ale domyślam się, że mają swoje źródła w dzieciństwie i sposobie wychowania. Epoka Rewolucji Przemysłowej, pomimo wszystkich jej moralnych i ekonomicznych dwuznaczności, ścisła współpraca człowieka z siłami natury oraz połączenie natury z przemysłem, dostarcza mi tych wszystkich potrzebnych elementów, których w swojej pracy potrzebuję (LINK).
Przemysł stymuluje twórczo Roba Rowlanda, a nas z kolei zainteresowały jego nokturny. Niby nie ma na nich niczego nadzwyczajnego. Ot widoczki z lokomotywą czy innym stalowo-żeliwnym wytworem ludzkiej wyobraźni na pierwszym planie, uchwycone w blasku zachodzącego słońca lub półmroku księżyca… Gdzieś na skraju płótna widać samotną ludzką postać, lśni wilgotny bruk, a całość spowija para unosząca się z komina lokomotywy… Nostalgia. Właśnie to czujemy gdy patrzymy na prace dzisiejszego bohatera naszego wpisu. Bo pokazuje świat, który już odszedł, istnieje tylko w snach, filmach oraz na obrazach takich jak te.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.