Jakiś czas temu omówiliśmy na naszym blogu film Shadowplayers (TUTAJ) w kontekście faktów i mitów o Factory Records. Był to film dokumentalny z wypowiedziami świadków tamtych czasów, w tym również muzyków nagrywających dla wytwórni.
W 2010 roku wydawnictwo Aurus opublikowało omawianą dziś książkę. Jest to bardzo obszerna publikacja (aż 546 stron) dlatego streszczanie całości w zasadzie byłoby przepisywaniem, bo książka zawiera same fakty. Wiele z nich zresztą przedstawialiśmy już na naszym blogu, kiedy omawialiśmy historię Factory. Postanowiliśmy więc, w serii wpisów, skupić się tylko na wątkach poświęconych Joy Division, tym bardziej że Factory istniała jeszcze 11 lat po samobójstwie Iana Curtisa, a dalsze losy wytwórni mniej nas interesują.
Pierwsza obszerniejsza wzmianka o zespole pojawia się na stronach 32-35. Jesteśmy w roku 1978. Zespół był niezadowolony ze słabego zainteresowania ich EPki i szczycił się swoim nowym perkusistą Stephenem Morrisem. Ten był obok Iana Curtisa, najmłodszym członkiem zespołu i został wydalony ze szkoły King's School (warto zobaczyć TUTAJ) za picie nadmiernych ilości syropu na kaszel. Wzorował się wtedy na stylu gry perkusisty zespołu Can, a w zespole znalazł się po przeczytaniu ogłoszenia jakie Ian Curtis zawiesił na wystawie sklepu muzycznego.
Następnie opisana jest sesja nagraniowa dla RCA. Nagrali wtedy 11 piosenek w tym Interzone, Shadowplay, Transmission i nowe wersje piosenek z pierwszej EPki. Wszystka trwało 5 dni, zespół był niezadowolony z wyniku, i nie chciał zaakceptować propozycji producenta Johna Andersona, który myślał o dodaniu linii syntezatora do kilku piosenek. Całość znana dziś jako album Warsaw finalnie nie ukazała się oficjalnie.
Następnie opisany jest występ 14.04.1978 roku w klubie Rafters. Dokładnie był to konkurs, którego zwycięzcy mieli zagwarantowane nagranie dla wytwórni London. Joy Division wystąpili jako ostatni o 2:30 nad ranem, ale nie przekonali do siebie jury. Za to zdobyli w miarę pozytywną recenzję swojego występu od Paula Morleya w NME. W klubie pojawił się Tony Wilson z żoną Lindsay Reade i Alanem Erasmusem. Tam zostali zaczepieni przez Roba Grettona a później Iana Curtisa. Gretton był zachwycony występem Joy Division. Znał zespół z klubu, bo przesiadywali w nim i prosili go o odtwarzanie dziwnej muzyki jak np. Kraftwerk. Nazywani byli z powodu swoich strojów faszystami. Następnego dnia Gretton zaczepił Sumnera w budce telefonicznej, gdy ten dzwonił akurat do Morrisa i zaproponował bycie menadżerem zespołu. Sumner zabrał go na próbę.
Członkowie Joy Division nigdy nie rozmawiali o swojej muzyce, zachowaniu scenicznym czy tekstach Iana. Ten był dyrygentem. Sumner twierdzi, że on jako gitarzysta, aranżował piosenki, wszyscy pisali muzykę, ale kierunek nadawał Ian. Sumner był bardziej rytmem i akordem, Hooky melodią, Morris natomiast podążał z rytmem za resztą. Na żywo zespół grał w rytm tańca Iana Curtisa, jakby mu do niego przygrywał.
Rob Gretton zaaranżował spotkanie z Wilsonem celem wkręcenia zespołu do telewizji. Zorganizował też nową okładkę dla pierwszej EPki. Niesprzedane egzemplarze chciał dystrybuować przez Rabid Records (warto zobaczyć TUTAJ). Rob zaprosił Lawrence'a Beedle (współwłaściciela Rabid) i Martina Hannetta na koncert zespołu, celem podpisania kontraktu z Rabid. Martin był jak najbardziej za, ale wytwórnia po zobaczeniu ich EPki z nazistowską grafiką odmówiła.
Wkrótce omówimy kolejne fragmenty książki, dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz