sobota, 27 kwietnia 2019

Kinowa jazda obowiązkowa: Szklane Serce Wernera Herzoga - Wielkie miasto z żelazną wieżą stoi w ogniu, ogień podłożyli sami swoi i miasto zostanie zrównane z ziemią, co nas wkrótce czeka?

Dziełami niemieckiego reżysera Wernera Herzoga  (pisaliśmy o nim TUTAJ) interesujemy się na tym blogu od dość dawna, warto tylko wspomnieć, ze lider Joy Division Ian Curtis obejrzał film Stroszek zanim popełnił samobójstwo, a film opowiada o nieszczęśliwych losach emigranta do USA (opisaliśmy film TUTAJ). Ponadto pojawiły się u nas inne dzieła mistrza jak Nosferatu Wampir (TUTAJ), Aquirre Gniew Boży (TUTAJ), Zagadka Kaspara Heusera (TUTAJ).

Dzisiaj dzieło do którego trzeba dorosnąć - Szklane Serce z 1976 roku. Pamiętam jak wieki temu próbowałem je obejrzeć, i nigdy nie udawało mi się dotrwać nawet do połowy. Teraz, obejrzałem je trzy razy z rzędu, i chętnie zrobiłbym to kolejny raz, bo film ma w sobie zupełnie niesamowity klimat. Mało tego, zawiera pierwiastek wizjonerski...

Patrzę w dal, aż po koniec świata 
Zanim przeminie dzień, nadejdzie koniec
Najpierw zacznie się zapadać czas, potem ziemia
Chmury ogranie szaleństwo 
Zakipi ziemia; oto znak..
To początek końca
Skraj świata zacznie się zapadać
Wszystko zacznie się walić...
Zapadać aż runie,
I będzie się zapadać i zapadać
Patrzę w ten rozpad
Czuję jakąś siłę ssącą
Wciąga mnie, wsysa wgłąb
Zaczynam się zapadać
Spadam....
W głowie mi się kręci od tego spadania

Teraz patrzę uważnie w jeden punkt zapadających się wód 
Szukam miejsca na którym zatrzyma się moje oko
Staję się lekki, coraz lżejszy
Wszystko staje się lekkie 
Wznoszę się w górę
Z tego zapadania i wznoszenia 
Wyłania się nowa kraina
Jak zatopiona Atlantyda
Ziemia wyłania się z wody
Widzę nową ziemię

Słońce stało nisko a ten olbrzym był tylko cieniem karła, tak rozpoczyna się rozmowa wizjonera Hiasa (w tej roli   Josef Bierbichler)  z grupką chłopów z dziewiętnastowiecznej bawarskiej wioski.

Niemniej mimo tego, że ci doznają wyraźniej ulgi słysząc wiadomość o nieistnieniu olbrzyma, to muszą poczuć się zagrożeni na wieść o pożarze w hucie szkła, tym bardziej że Hias udowadnia im swoje jasnowidzące zdolności. Mieszkańcy wioski są pewni: Hias widzi przyszłość...
 

Umiera hutnik Muhlbec i teraz nikt już nie zna tajemnicy wyrobu rubinowego szkła. Hutnicy jednak podejmują próby jego produkcji, ale niestety bezskutecznie. Właściciel huty  (w tej roli Stefan Güttler ) zdaje sobie sprawę, że bez rubinowego szkła nie zdoła uchronić się przed kaprysami świata...

Dusza szkła jest niezmiernie krucha
Jest czysta, nieskalana
Pęknięcie to grzech
Po grzechu pierworodnym nie wyda już dźwięku

W międzyczasie okazuje się że Hias miał widzenie - huta szkła zarośnięta pokrzywami... Na tą wiadomość właściciel huty podejmuje decyzję o konieczności odnalezienia tajemnicy produkcji rubinowego szkła, tylko ona może ocalić hutę od zagłady.
Cel uświęca środki, zatem wszystko dozwolone, włącznie ze zburzeniem domu Muhlbeca i przekopaniem gruntu na którym stał dom na trzy stopy wgłąb jak i zbadaniem zielonej kanapy, którą hutnik podarował swojej matce Anamirl.


Od zamętu wśród gwiazd czuję ból w głowie

Tymczasem w hucie trwają desperackie próby produkcji rubinowego szkła... 

Widzę jak nagle potok zaczyna płynąć ogniem
I wiatr niesie ten ogień tutaj
Widzę drzewa płonące jak zapałki
Widzę tłum ludzi wspinający się na górę
Na wierzchołku zatrzymali się bez tchu...
I skamienieli jeden obok drugiego
Cały skamieniały las
Potem zapada ciemność i cisza
Widzę jak w dole wszystko jest zniszczone
Ani jednego człowieka, ani jednego domu, tylko gruzy 
Widzę jak tam w dole drogą do leśniczówki 
Biegnie ktoś z płonącą żagwią w dłoni
I krzyczy: na prawdę jestem ostatni, czy jestem jedyny?

W końcu właściciel huty posyła po Hiasa i pragnie  by ten przejrzał tajemnice rubinów. 
Choćby nawet trzeba było wywlec martwego Muhlbecka z jego grobu
Żeby Hias mógł czytać w jego mózgu    
To dziwne szklane miasto
I żyją tam ludzie
Jak ludzie mogą mieszkać w domach ze szkła?
A to kościół
W kościele żyją zwierzęta
Stworzenia wszelkiego rodzaju: zające, kuny, sarny
Ptaki, krowy
Ale człowieka w tym kościele nie widać
Ulice są wyludnione
Wszystko pokrywa śnieg

Hias zostaje postawiony przed faktem dokonanym, musi z prochów Muhlebcka odczytać tajemnice rubinowego szkła...
Szaleństwo właściciela huty szkła zdaje się narastać, bowiem ten ubzdurał sobie, że rubinowe szkło jest niezbędne aby powstrzymać  wyciek krwi z jego ciała... Postanawia więc mianować Hiasa majstrem w hucie.. Ten jednak przepowiada właścicielowi huty śmierć, a we wsi wszyscy już wiedzą, że rubinowe szkło to choroba pana...
Szaleństwo nasila się ale wyników nie ma.. W końcu osiąga apogeum - właściciel huty nakazuje wyniesienie ostatnich zapasów rubinowego szkła:

Dziesięć koszy rubinowego szkła każę wnieść na szczyt góry
I zrzucić do jeziora, niech się zabarwi na czerwono
Jeszcze dziś transport ze szkłem ma dojść 
Wziąć po trochu ze wszystkich rodzajów szkieł w magazynie

Posłańcy wyruszają, ale czy na pewno dotrą na szczyt góry? Czy jezioro zabarwi się na czerwono? Tymczasem dźwięki liry korbowej, instrumentu o którym pisaliśmy TUTAJ, skłaniają Hiasa do wygłoszenia kolejnych, finalnych proroctw..
Potem mały zacznie wojnę
A wielki zza wody wykończy go
A bochenka chleba nie dostaniesz nawet za 200 guldenów
Wtedy przyjdzie surowy pan
I zedrze z ludzi koszule razem ze skórą
Mógłbyś pomyśleć, że po wojnie nastanie spokój
Ale nie nastanie

Wieśniacy będą się odziewać jak miastowi
A miastowi jak małpy
Niewiasty włożą spodnie i buty z cholewami
Chłopi w wywoskowanych butach będą stąpać po gnojowisku
Wiejscy ludzie będą jeść ciasto i politykować

Wszyscy będą przeciwko wszystkim
W każdym domu będzie wojna
Człowiek na człowieka nie będzie mógł patrzeć
Bogaci i wytworni zostaną wybici
Kto będzie miał delikatne dłonie, tego zabiją
Wieśniacy otoczą obejścia wysokimi płotami
I z okien będą strzelać do miastowych
Miastowi będą żebrać żeby ich zaprząc do pługa
Ale zostaną zabici 
Człowiek człowieka nie będzie mógł ścierpieć 
Jeśli dwóch usiądzie na ławce
I jeden do drugiego powie   
Żeby się trochę posunął
A tamten nie usłucha 
To zginie 
Będzie to czas "sprzątania ławek"

Ludzie się urządzają, jakby tego świata nie chcieli opuścić
Ale nocą rozpocznie się wielkie oczyszczanie świata
Nadleci wielki ptak i nasra do morza
Morze wzniesie się na wysokość domu i zakipi
Ziemia zadrży i wielka wyspa zniknie pod falami
Wielkie miasto z żelazną wieżą stoi w ogniu
Ogień podłożyli sami swoi i miasto zostanie zrównane z ziemią
W Italii zostaną zabici duchowni a kościoły runą
Papież siedzi w celi 
Podczas ucieczki wyświęci na biskupa kozę
Ludzie głodują
Trzy dni ciemności są coraz bliższe
Tam gdzie upadnie  czarna skrzyneczka powstanie pył zielony i żółty
Pogoda się zmieni
Będą u nas uprawiać winorośl
I owoce których nie znam

Podobasz mi się - masz szklane serce...

Jak zakończy się ta niesamowita historia?

W sieci można zapoznać się z wieloma interpretacjami dzieła Herzoga, chyba najpopularniejsze jest nawiązywanie do Hitlera i niemieckiego totalitaryzmu III Rzeszy. Nie ulega wątpliwości, że film pokazuje do czego doprowadzić może chora wizja wariata posiadającego władzę.. 

Mnie natomiast najbardziej zainteresował końcówka wizji Hiasa. Mówiąc szczerze, film przypomniał mi się po ostatnich wydarzeniach w Paryżu, kiedy spłonęła katedra Notre Damme, wszakże Paryż to miasto ze stalową wieżą...  Jeśli tak, to teraz pora na Włochy.  Zatem wszystko jeszcze przed nami... Jak to mawiają: obyś żył w ciekawych czasach.

Finalnie tylko dwa słowa odnośnie muzyki - bo jak zazwyczaj u Herzoga: Popol Vuh. Czy coś więcej trzeba  dodawać?


Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.    

piątek, 26 kwietnia 2019

Arnold Böcklin inspiruje: najdziwniejsze wyspy, owiane legendą, naturalne i te stworzone przez człowieka

Stali czytelnicy naszego bloga pamiętają może obraz Arnolda Böcklina Wyspa Umarłych (opisany TUTAJ), który wywarł tak ogromny wpływ na kolejne pokolenia malarzy. Niby nic nadzwyczajnego na nim nie namalowano, ot skalistą wyspę porośniętą cyprysami, do której zmierza łódź. Na wyspie jednak wszystko staje się możliwe. To tam od wieków umieszczano krainę wiecznej szczęśliwości, którą w różnych kulturach rozmaicie nazywano: Atlantydę, Utopię, Avalon... Na wyspie czas może biec inaczej i a rzeczywistość diametralnie zmienić się (przypomnijmy sobie wyspę Ajaja z boginią Kirke, która gościła Odyseusza). Wreszcie na wyspie lub wyspach znajduje się droga do „innego świata” albo - według wierzeń celtyckich - raj zamieszkały przez bóstwa, duchy zmarłych królów i bohaterów (W. Gąssowski, Mitologia Celtów, Warszawa 1987, s. 149). Bo wyspa, według wierzeń wielu ludów, z racji swojej odmienności, to przestrzeń lęku i oczekiwań, które jest tym szczególnym lądem, który nie jest stały lecz oblany wokół wodami, symbolizującymi zmienność i śmierć. Natomiast łódź, również widoczna na obrazie Bocklina, symbolizuje przede wszystkim podróż przez życie. Może stać się także metaforą podróży przez trudne momenty losu, uosobieniem dorastania, radzenia sobie z problemami i starzenia się. Kierunek łodzi, jej stan, sposób, w jaki płynie (prosto, ostro, zakosami, dryfuje), czy jest kontrolowana i w jaki sposób, jaki jest jej rozmiar i ilu ma pasażerów – wszystko to staje się alegorią życia człowieka. Są jednak na ziemi takie miejsca, w których działy się rzeczy niewyobrażalne, o których nie śniło się filozofom. Pokażemy najdziwniejsze wyspy, owiane legendą, naturalne i te stworzone przez człowieka.
 
Ponieważ zaczęliśmy od obrazu Arnolda Böcklina najpierw prezentujemy wyspę, która jest bliźniaczo do niej podobna. Jest to Wyspa św. Jerzego leżąca w pobliżu miasta Perast, nad zatoką Kotorską w Czarnogórze. Wiąże się z nią ponura historia zabójstwa przez mieszkańców Perastu podczas mszy w 1535 roku miejscowego przeora benedyktynów. 
Kolejna wyspa również nie należy do najszczęśliwszych, wydaje się być raczej przedsionkiem Hadesu. Leżąca w Lagunie Weneckiej Poveglia była miejscem gdzie izolowano w średniowieczu chorych na dżumę, a potem kolejno domem dla niechcianych starców i od 1922 r. szpitalem psychiatrycznym. Mówi się, że wielu ludzi zostało tu spalonych żywcem bo lekarz prowadzący tutejszy szpital był sadystą, który ścigany poczuciem winy popełnił samobójstwo rzucając się z dzwonnicy. Podobno kości jego ofiar znajdowane były na sąsiednich wyspach. Nie wiadomo co było prawdą a co tylko ponurą legendą, niemniej wyspa jest niezamieszkała i przez długi czas objęta była zakazem wstępu. Dopiero w ostatnich latach władze Wenecji wystawiły ją na sprzedaż. Przetarg wygrał włoski biznesmen, Luigi Brugnaro, który jeszcze nie zdecydował co z nią zrobi.
Na Lanzarote, jednej z Wysp Kanaryjskich, lokalizuje się jedno z wejść do piekła, prawdopodobnie z powodu księżycowego, wulkanicznego krajobrazu i stale unoszącego się zapachu siarki. Wyspa wygląda zupełnie tak, jak opis wrót piekieł przez Dantego, więc powszechnie nazywa się ją Wyspą Diabła.

Isle of Wight w archipelagu Wysp Brytyjskich jest uważana za najbardziej nawiedzone miejsce na świecie. Podobno widma snują się tu wszędzie, po plażach, domach i budynkach użyteczności publicznej. Zjawy ludzi i statków są tak powszechne, że w sklepach sprzedawane są mapy z  zaznaczonymi miejscami, w których straszy, a podobno wszystko to z powodu silnego pola elektromagnetycznego.

Niedaleko Ibizy leży wyspa Es Vedra, która również słynie z powodu wyjątkowo silnego pola magnetycznego. Kompasy, urządzenia elektryczne czy telefony komórkowe przestają na niej prawidłowo działać. Miejscowi utrzymują, że to dlatego, bo ich wyspa jest  ostatnim skrawkiem mitycznej Atlantydy i według Nostradamusa będzie jedynym miejsce na Ziemi, które przetrwa koniec świata.

Dziwną wyspą, w całości zbudowaną przez człowieka, jest Hashima w Japonii, znajdująca się 15 kilometrów od brzegu Nagasaki. Nazywana jest także Wyspą - Okrętem (Gunkanjima) z powodu swojego nietypowego kształtu, przypominającego ludziom pancernik lub lotniskowiec. Powstała w k. XIX w. jako ogromny hotel dla robotników pracujących w istniejącej tu podwodnej kopalni węgla. Używana była do 1974 r. i od tego czasu stoi pusta i popada w ruinę. Jednak odkąd wystąpiła w filmie o przygodach Jamesa Bonda (Skyfall) stała się modnym celem turystów, których przyciąga jej  upiorny wygląd. Wyspę można także dokładnie obejrzeć nie ruszając się z fotela, dzięki udostępnieniu jej na stronie Google Street View. Od kilku lat Japonia stara się o wpisanie Hashimy na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, jako jeden z najważniejszych industrialnych zabytków Japonii.

Do dziwnych miejsc można również zaliczyć wyspy Flannan, z których w niewyjaśniony sposób w 1900 roku, cztery dni przed Bożym Narodzeniem, zniknęło trzech latarników i to na wyspach odległych od siebie. Od tego czasu trwają spekulacje, co się z nimi stało. Nie ma żadnej poszlaki i ani jednego dowodu, który wyjaśniłby ten dziwny fakt. Stawia się wiele teorii - od porwania przez piratów poprzez atak ptaków morskich, po interwencję kosmitów.


La Gaiola położona u wybrzeży Neapolu we Włoszech obdarzona jest wyjątkowo złą sławą. Prawie każdy właściciel tej wyspy zginął śmiercią tragiczną, został zamordowany, utopiony, albo popełnił samobójstwo po tym gdy zbankrutował. Stoi więc opuszczona.


Bouvet Island, położona  na południowym Atlantyku, w pobliżu  Antarktydy, leży  1000 mil od stałego lądu i jeszcze dalej bo 1400 mil od najbliższej zamieszkanej osady (Tristan da Cunha). Wyspa odkryta w 1739 r. przez norweskiego badacza Jeana Baptiste'a Charlesa Bouvet de Lozier, jest pustkowiem skał i lodu, od 1929 r. należącym do Norwegii. W 1977 roku zbudowano na niej automatyczną stację meteorologiczną, jednak jej największą osobliwością było odkrycie na niej w 1964 roku łodzi. Tak właśnie było - pośrodku tej oblodzonej, bezludnej wysepki znaleziono zalaną szalupę z parą wioseł. Łódź nie posiadała żadnych oznaczeń identyfikacyjnych i chociaż istniały dowody na to, że byli w niej ludzie, nie znaleziono żadnych ludzkich szczątków i mimo wielu badań, nigdy nie poznano prawdy, do kogo należała i jak się znalazła na wyspie.

To tylko kilka najbardziej znanych zakątków świata, w których zdarzyło się coś niewytłumaczalnego. A może właśnie coś tak prozaicznie smutnego, że aura nieszczęścia nie pozwala tam ludziom wieść normalnego życia?

A wy na której wsypie chcielibyście wylądować i zostać? Ważne że dzięki nam mamcie wybór -  dlatego czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

czwartek, 25 kwietnia 2019

Peel Sessions: The Cure sesja pierwsza z 1981 roku

W 1981 roku the Cure nagrali dwie sesje u Johna Peela. Przypomnijmy, że w tym dziale omawiamy najważniejsze z perspektywy naszego bloga, sesje nagrywane na potrzeby audycji prowadzonych przez legendarnego dziennikarza muzycznego. Poprzednie sesje omawialiśmy TUTAJ

Ktoś mógłby zapytać po co się tym zajmujemy? Otóż jak wskazuje doświadczenie choćby z sesjami Joy Division (opisanymi TUTAJ), realizatorzy BBC potrafili wydobyć z brzmienia zespołów zupełnie niesamowite tonacje. W przypadku Joy Division bowiem wiadomo, że Martin Hannett miał swoją wizję brzmienia grupy, która kompletnie nie podobała się ani Sumnerowi ani Hookowi. I to bezhannetowe brzmienie, nie powiem że mniej ciekawe, usłyszeliśmy u Peela

Podobnie jest i dzisiaj, bowiem może brzmienie nie jest inne natomiast wersje utworów jakie przedstawia the Cure są zupełnie nieznane i drastycznie różne od tego co usłyszeliśmy na Faith. O płycie Faith pisaliśmy TUTAJ, a o genezie i inspiracji przedstawionej w książce Richarda Carmana TUTAJ

Sesję, nagraną 15.01.1981 roku w studio Langham 1 pod okiem Nicka Gomma a wyprodukowaną przez Chrisa Lycetta rozpoczyna Holy Hour. Wersja zupełnie różni się od tej nagranej na płycie Faith (przypomnijmy wydanej w kwietniu 1981 roku a więc trzy miesiące później). O ile muzyka jest taka sama to warstwa tekstowa różni się znacząco. Forever nie został opublikowany na Faith i wsłuchując się można dojść do wniosku ze chyba dobrze. Po nim Primary i znowu mamy odmienny tekst. Tutaj jednak zmiany idą bardzo daleko. Sesję kończy All Cats Are Grey i chyba nie jest zaskoczeniem, że też znacznie rożni się od wersji znanej z Faith. Bas jest wysunięty na pierwszy plan, klawisze są z tyłu, co na płycie ulega zmianie. Tutaj jednak mamy odwrotną sytuację niż w przypadku poprzednich piosenek, bowiem tekst jest taki jak na płycie. Pod koniec jedynie muzyka lekko przyspiesza, z czego finalnie the Cure zrezygnowali na albumie, i bardzo dobrze bowiem efekt był zupełnie dziwaczny. 

W 1981 roku zespół nagrał drugą sesję dla Peela, było to dokładnie 21.12. Ale tam zespół poszedł już w zupełnie nowym kierunku, ostrzejszym i mniej kompromisowym, którego ukoronowaniem była druga znakomita płyta grupy - Pornography

Na tą sesję, jak i na omówienie Pornography przyjdzie u nas pora. 

Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

środa, 24 kwietnia 2019

Black Monday, czyli jak upadła Factory Records


Rankiem, w poniedziałek 23 listopada 1992 r. ekipa filmowa Tosh'a Ryan'a odebrała telefon z informacją o tym, że w tym dniu wytwórnia Factory Records przejdzie pod zarząd komisaryczny na wniosek National Westminster Bank. Korzystając z okazji  filmowcy stanęli z kamerą na Charles Street, przed budynkiem wytwórni, nagabując i przeprowadzając wywiady z ludźmi, którzy do niej wchodzili i wychodzili - w tym z Tony'ym Wilson'em, Rob'em Gretton'em i Alan'em Erasmus'em - a wszyscy ci początkowo zaprzeczają, że coś jest na rzeczy. Rob Gretton poproszony o komentarz, nawet wesoło odpowiada: To nie jest koniec, to finisz rozdziału, do napisania jest jeszcze cała książka, cały nowy film do zrobienia. Jednak pod koniec dnia Wilson jest skłonny ogłosić, że jego wytwórnia założona w 1978 r. już nie istnieje i udziela filmowcom wywiadu w pubie Lass'O'Gowrie przy tej samej ulicy. I teraz zdarza się to, co w tej historii jest prawdziwie fascynujące, oto ekipa uzyskuje pozwolenie na wejście do budynku Factory. Mogą chodzić gdzie chcą i rejestrować piętro po piętrze, pomieszczenie po pomieszczeniu. Z nakręconego materiału powstaje film, na którym można zobaczyć ostatnie chwile istnienia Factory. Widać na nim opustoszałe pokoje z podłogą pokrytą ulotkami, plakatami, pudełkami z płytami, a wśród nich stoi na trzecim piętrze - sławny stół FAC 331 kupiony za astronomiczną sumę 35 tysięcy funtów - uszkodzony i wiszący na kilku stalowych strunach.

Na końcu są dodatkowe fragmenty pokazujące przebudowę budynku na pub FAC 251 The Factory oraz historię produkcji kowadełka z żeliwa, które upamiętniło sprzedaż pół milionowego nakładu płyty New Order Blue Monday  FAC 73. Całość pojawiła się na DVD dzięki zapobiegliwości braci Toma i Chrisa Hewitt we współpracy z Peterem Hookiem, a także dzięki Tosh'owi Ryan'owi, Aaron'owi Mellor'owi i Tighe Grainger'owi. Nagranie trwa 2 godziny i 4 minuty, z czego możemy zaprezentować tylko ten fragment:



Tosh Ryan, dzięki któremu w głównej mierze powstał ów dokument był właścicielem wytwórni Rabid oraz Music Force, założonej do spółki z Martinem Hannett'em, o których pisaliśmy TUTAJ, oraz przyjacielem Rob'a Gretton'a (może ten tajemniczy telefon był od niego?, nie wiadomo). Brał on udział jeszcze w kilku realizacjach, m. in. o Martnie Hanett'cie: Close to Absolute Zero z 1996 r.:



Po co o tym piszemy? Factory Records było nie tylko wytwórnią płytową, stała się mitem, który otoczył zespoły i artystów mistyką, oddziałującą do dzisiaj. Z materialnych rzeczy pozostało po niej niewiele, m.in właśnie film ukazujący ostatni dzień jej istnienia, lecz to co stworzyła przetrwało i będzie żyć wiecznie. To muzyka.

Ona gra u nas zawsze. Dlatego czytajcie nas, codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

wtorek, 23 kwietnia 2019

Nowa płyta the Opposition z występu w Łodzi jest już w mojej płytotece


Wiem, że ostatnio dość często pojawia się tutaj wątek Z mojej płytoteki, ale wiele się dzieje... Musimy być czasem bardzo szybcy, tak jak w tym przypadku, bo zdaje się, że jeszcze nikt nie recenzował najnowszej płyty the Opposition nagranej na występie/próbie w Radio Łódź 24.10.2018 roku (opisywaliśmy ten występ TUTAJ).

Przypomnijmy, że koncert odbył się w ramach wizyty zespołu w Polsce celem zagrania na Soundedit w klubie Wytwórnia (nasza relacja z tego koncertu TUTAJ przedstawiliśmy zdjęcia i fragmenty nagrania wideo, dysponujemy zapisem audio pełnego koncertu który zamieścimy wkrótce).

Wracając jednak do płyty, to mamy swoją o numerze 229 na 300 wytłoczonych, zatem udało się.
Płyta wydana jest niskobudżetowo, górują czernie na okładce logo i skład, są wszyscy ba nawet jest dźwiękowiec Kenny Jones

W zasadzie to nie jest album długogrający tylko maksisingiel bowiem prędkość odtwarzania to 45 rpm. Sam album znajduje się w czarnej obwolucie (co tak się uwzięliście na te czarne koperty? Chińczycy upychają za granicę jakieś węglowe odpady? Niedawno przyleciał Portrayal i winyl też w czarnej kopercie, o nim wkrótce).

 
Rzeczywiście na płycie zaledwie 5 utworów, czyli część tego co grali na próbie jak i na koncercie. Niemniej warto i to bardzo! Otrzymujemy bowiem głównie shake z najnowszej, bardzo dobrej, ale i dwóch starszych płyt.


Otwierający album In My Eyes pochodzi bowiem z doskonałej płyty Breaking the Silence z 1981 roku, podobnie jest zresztą z piosenką Very Little Glory, zamykającą omawiane dziś wydawnictwo. Slipping In The Water i Somewhere In Between to świetne utwory z najnowszego wydawnictwa zespołu (recenzowanego przez nas TUTAJ) a New Homes to perełka z Intymacy (swoją drogą dlaczego nie My Room is White czy In the Heart?). 

A jak mają się wersje z tego minialbumu? Doskonale, i co  można dodać... Mark Long jest klasą sam dla siebie, kto był w Łodzi potwierdzi, rozmawiał z każdym jak i reszta grupy, szczerzy sympatyczni, zero wody sodowej. Odpowiadali na wszystkie pytania, pełni pokory. Perkusista strasznie zdziwił się kiedy mu powiedziałem, że jechaliśmy do Łodzi prawie 200 km żeby ich zobaczyć, zadumany powiedział tylko: dziękuję


Taka jest różnica między nimi a na przykład kapelą Hooka i ich dźwiękowcami. Ci ostatni bowiem, nabijający się z publiki przeżywającej utwory Joy Division potrafili tylko na pytanie licznie wyczekujących po koncercie - gdzie Hook odpowiedzieć: outside

Czekamy na nowe wydawnictwo the Opposition,  a zespół pozdrawiamy, bo wiemy że nas czytają, jednocześnie dziękując za linkowanie nas na ich koncie na FB.

Wróćcie do nas z nową muzyką - stać was na to, w przeciwieństwie do the Light którzy tylko odcinają kupony od twórczości jednego gościa, będącego ostatnią legendą rocka. 

Iana Curtisa.        

O the Opposition pisaliśmy u nas kilka razy - tak więc opisywaliśmy specjalny boxset  na zamówienie z ręcznie pisanymi tekstami Marka Longa (TUTAJ), ich nowy album Somwhere in Between (TUTAJ) i arcydzieło Intymacy (TUTAJ).

Czytaliście o tej płycie w szambie mainstreamu?  Wątpimy. Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis. Śledźcie nas na bloggerze, to nic nie kosztuje a nam pokazuje że to co robimy ma sens.

Jutro nasza kolejna transmisja. 

Płytę można (było?) kupić TUTAJ.   


Tracklista: In My Eyes, Slipping In The Water, New Homes, Somewhere In Between, Very Little Glory

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Isolations news 33: Rollins o Joy Division, Program Rock na Bagnie, Tangerine Dream w Polsce, Morris na spotkaniach promuje książkę, Smith ma 60 lat za to Burroughs jest nieśmiertelny



Trwa  promocja nowej książki Jona Savage'a o Joy Division, którą zaczęliśmy opisywać u nas TUTAJ. Tym razem głos zabrał Henry Rollins TUTAJ. Warto przeczytać artykuł muzyka choćby w takim celu, żeby sprawdzić jak wielkim fanem zespołu Joy Division się jest. Jeśli coś w tym artykule was zaskoczyło nowością, to znaczy że nie jesteście wielkimi fanami. Pora wrócić do źródeł... 

Również charakter promocyjny ma artykuł na portalu News Statesman (TUTAJ). Sytuacja jest podobna do artykułu Rollinsa.  

Kolejne rozdziały książki omówimy wkrótce.

Poznajecie tę trójkę ze zdjęcia powyżej? 

My też nie, a to nowe wcielenie Tangerine Dream. Szczerze? W zasadzie Thorsten Quaeschning jest w zespole od 2005 roku, co biorąc pod uwagę czas istnienia grupy szału nie robi. Konkretnie ktoś zapyta: Ricochet, Hyperborea, Tangram, a może Stratosfear? Nie nie, z tymi dziełami ci panowie nic wspólnego nie mają..  

Jeśli ktoś chce posłuchać jak brzmią obecnie poniżej próbka najnowszej działalności.


No smęcą, ale jeśli komuś się podoba to warto iść na koncert - wystąpią w Polsce 26.10.2019 w klubie Progresja w Warszawie. Bilety do kupienia już wkrótce TUTAJ. 
     
Pojawił się już program kolejnego festiwalu Rock na Bagnie. Nie znacie? Warto zatem zapoznać się z naszym wywiadem z Jackiem "Żabą" Żędzianem - organizatorem tego festiwalu (TUTAJ). Wśród zespołów prawdziwe gwiazdy, miedzy innymi: GBH, Farben Lehre, Moskwa. Wiemy ze festiwal nas obserwuje - dziękujemy i pozdrawiamy (również pozdrówka od Rafała, który nas wspomaga). 

Komu spodobał się wywiad zapraszamy do przeczytania innych, równie ciekawych, TUTAJ.
Nie ustaje też akcja promocyjna kolejnej książki o Joy Division, tym razem Stephena Morrisa, perkusisty grupy. Najbliższe spotkania odbędą się w: Manchesterze, Dancehouse, 9.05.2019 (bilety TUTAJ), Liverpoolu, w muzeum muzyki BME, 13.05.2019 (bilety po 7 GBP TUTAJ) oraz w Hebden, w Trades Club, 17.05.2017 (bilety TUTAJ).
William Burroughs to jeden z ulubionych pisarzy Iana Curtisa z Joy Division. Dlatego na naszym blogu analizowaliśmy jego twórczość wielokrotnie, mało tego, przedstawiliśmy tłumaczenie jego dzieła, które poczynił razem z gitarzystą Nirvany Kurtem Cobainem. Wszystko co dotychczas napisaliśmy o tym kontrowersyjnym pisarzu i malarzu można przeczytać TUTAJ. Tym którym jednak jest mało polecamy bardzo obszerny, przeglądowy tekst opublikowany przez Victora Bockrisa, zatytułowany Król Podziemia

Znakomity tekst jest TUTAJ, a kończy go sentencja: 

There is not a breathing of the common wind
that will forget thee;
Thy friends are exaltations, agonies and love,
And man's unconquerable mind.


Czy kogoś dziwi, że Ian Curtis skończył jak skończył?  

Nas  nie.

Robert Smith z the Cure z kolei skończył, ale nie z sobą, za to 60 lat. Czas leci, może zatem z tej okazji wspomnieć listę najlepszych piosenek zespołu, którą publikuje nijaki johnrob TUTAJ. Bogu dzięki na ma na niej takich wyrobów piosenkopodobnych jak Lullaby, czy Lovecats. Ale jest pieprzony Friday I'm in Love. Dwie piosenki z Faith i Pornography. Zawsze coś, zgadzacie się z tą listą? Naszym zdaniem brakuje na niej tego odrzutu z Disintegration



Nie wspominając o tym nieodrzucie:



Ale my się nie znamy na muzyce... 

Niemniej jeśli mimo tego chcecie nasz czytać, róbcie to - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.