Z jednej strony oko cieszy widok okładki gazety w sklepie, a na niej napis: Joy Division. W końcu minęło 40 lat od samobójczej śmierci Iana Curtisa. Tak też było gdy w ostatni czwartek w jednym ze sklepów zobaczyłem okładkę Teraz Rock a na niej zdjęcie zespołu Pearl Jam, na górze natomiast malutkimi literkami: Joy Division. Czyżby Curtis był mniej ważny, że nie zasłużył sobie na okładkę? No tak sprzedaż...
Strona 58 i znajdujemy tam artykuł autorstwa Jordana Babula pt. Pełen Sprzeczności, o Ianie Curtisie. I dobrze, że pamiętali. Natomiast źle, że w teście są błędy i sprzeczności, bo przecież z tego artykułu ktoś może czerpać wiedzę.
Już teza postawiona w pierwszym zdaniu jest kontrowersyjna. To nie jest prawda, że Curtis nie zdążył posmakować smaku sławy. Joy Division byli już wtedy znanym zespołem, mieli za sobą 2 występy w TV, dwa razy wystąpili w renomowanej audycji Johna Peela, koncertowali nie tylko w UK ale i za granicą, a koncerty, przynajmniej te w kraju, gromadziły pełne sale. Mało tego, podpisali kontrakt na trasę w USA i dwukrotnie (a trzeci raz po śmierci Iana Curtisa) ukazali się okładce New Musical Express...
Kolejne zdanie - on sam mieszkał w skromnej kamienicy w Macclesfield. Czy to jest kamienica?
I dalej: dołączenie do zespołu, który początkowo nazywał się Warsaw. No nie, Warsaw to nazwa zespołu, który Curtis stworzył z Iianem Grayem, więc do niczego nie dołączał. Później natomiast dołączył do Hooka i Morrisa i najpierw nazywali się Stiff Kittens, później Warsaw a finalnie Joy Division.
Kolejny nie do końca prawdziwy cytat: Żona Iana twierdzi, że jej mąż marzył po prostu o wydaniu jednej płyty.... Nie do końca, prawda jest taka, że chciał wydać singla i płytę. W książce Deborah Curtis Touching from teh Distance, i jej polskim tłumaczeniu (wydawnictwo Iskry, 1997, tłum. Krzysztof Obłucki) na stronie 136 czytamy: Powiedział, (Ian), że kiedy Transmission i Unknown Pleasures zostały wydane, zaspokoił swoje ambicje, a teraz nic już mu nie zostało do zrobienia. Zawsze chciał jedynie wydać album i singla.
Jedźmy dalej: W liście wysłanym do Annik Honore, kochanki, przez którą rozpadło się małżeństwo Curtisów...
Definicja wg. słownika SJP (LINK): Kochanka - kobieta utrzymująca stosunki seksualne z mężczyzną bez zawarcia związku
małżeńskiego; utrzymanka, faworyta, metresa, miłośnica, kochanica...
Annik nie uprawiała nigdy sexu z Ianem Curtisem, sama tak twierdziła, a jeśli jej nawet nie wierzymy, potwierdził to jej kolejny, i pierwszy mężczyzna, Mark Reeder, o czym napisał w swojej najnowszej książce o zespole Jon Savage (streszczenie jest TUTAJ).
Małżeństwo Curtisa rozpadło się z wielu powodów, i nie bez winy w tym była żona Iana.
Fragment wywiadu z Kevinem Cumminsem jest co najmniej zabawny. Fakt, Curtis nie dawał żadnych sygnałów, że chce popełnić samobójstwo. Nonsens... Szkoda strzępić języka - warto przeczytać nasz wcześniejszy wpis TUTAJ, tam te wszystkie sygnały opisaliśmy. Również fragment wywiadu z Hookiem jest dość zabawny - zwłaszcza gdy zestawimy dwa fragmenty różnych wypowiedzi Petera Hooka. Najpierw z przytaczanego artykułu: W codziennych kontaktach Ian nigdy nie zachowywał się inaczej niż normalnie... Nigdy, przenigdy, ani przez chwilę nie pokazał mi, ze jest w depresji. Tak naprawdę zawsze ukrywał emocje przed nami.
I drugi fragment z książki Petera Hooka, którą streściliśmy TUTAJ. Znalazłem go w łazience. Leżał na podłodze z dużym rozcięciem na głowie. Poszedł do toalety, dostał ataku, uderzył się głową w umywalkę i stracił przytomność. A co my zrobiliśmy? Ocuciliśmy go i przyprowadziliśmy do sali nagrań. Ian zapewnił nas, że nic mu nie jest, więc graliśmy dalej. Powinienem tak zatytułować tę książkę: "Powiedział, że nic mu nie jest, więc graliśmy dalej."
Prawda jednak była taka, że nie mieliśmy pojęcia, o czym mówił. Nikt z nas nie rozumiał co Ian miał na myśli. Pewnie domyślacie się co stało się później. Oczywiście nic. Zbagatelizowaliśmy sprawę. Olaliśmy to, że nasz kumpel zaczął się okaleczać. Nie rozmawialiśmy o tym więcej. Zachowywaliśmy się tak, jakby nic się nie stało. Udawaliśmy, że wszystko jest w porządku, że Ian jest zdrowy i nie potrzebuje pomocy. Woleliśmy nie dostrzegać tego, że nie radzi sobie z presją oraz odpowiedzialnością i jest w bardzo trudnej sytuacji osobistej. Znów udawaliśmy że nic się nie stało, a Ian nam to ułatwiał – nigdy nie chciał być dla nas obciążeniem ani przeszkodą w rozkręcaniu kariery. Jemu najbardziej zależało na tym, żeby zespół odniósł sukces, więc spychał swoje problemy i chorobę na dalszy plan. Znajdował w sobie siły, żeby pocieszyć nas po kiepskiej recenzji czy koncercie. Był kluczową postacią w Joy Division, frontmanem, ale zawsze kiedy mógł, podkreślał, że tworzymy zespół. Mówił: "Ja tylko piszę słowa i śpiewam. Resztą zajmują się chłopaki".
Zatem warto chyba zauważyć, że coś tutaj nie pasuje i mamy lekko mówiąc sprzeczność...A co do stanów depresyjnych, polecam wspomnienia byłych członków zespołu i Petera Savillea z realizacji Closer (TUTAJ):
One night we all went for a meal, (recalls Peter Saville) Ian and Annik sat on another table, and every time I glanced over at them, Ian was crying. We all have relationships in our twenties and they can be pretty superficial, but it was quite plain to me that was not Ian’s feeling towards her.
Żadnych oznak powiadacie, powyżej opisana scena, pierwsza próba samobójcza czy tekst In a Lonely Place.. Litości.
Całości tekstu dopełnia zdjęcie rzekomego rękopisu piosenki Passover. Jest to zdjęcie z książki Ian Curtis - So This Is Permanence, Joy Division Lyrics and Notebooks (Chronicle Books, 2014) ze strony 183, z działu: Early Versions, Alternatives, New Songs, Prose (opisywaliśmy ją TUTAJ). Rzeczywiście można dopatrzeć się w reprodukcji jednego wersu z tekst piosenki, która jest w opisie. Natomiast pełny tekst Passover znajduje się w tej samej książce, na stronie 83... Czyżby autor aż do tego stopnia nie znał tej piosenki? W takim The Guardian na przykład, potrafili opublikować to samo zdjęcie, ale nie podpisali go jako tekst Passover (TUTAJ).
Reasumując, w 40. rocznicę śmierci tak wielkiego artysty wypadało poświęcić nieco więcej uwagi, a może poprosić kogoś o głębszą refleksję? Na świecie jest masa fanów Joy Division, którzy zrobiliby to całkowicie for free.
Tak jak my robimy to tutaj od kilku lat. Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
P.S. Wypadało jeszcze podpisać autorów zdjęć, zwłaszcza gdy się na nich zarabia...
I drugi fragment z książki Petera Hooka, którą streściliśmy TUTAJ. Znalazłem go w łazience. Leżał na podłodze z dużym rozcięciem na głowie. Poszedł do toalety, dostał ataku, uderzył się głową w umywalkę i stracił przytomność. A co my zrobiliśmy? Ocuciliśmy go i przyprowadziliśmy do sali nagrań. Ian zapewnił nas, że nic mu nie jest, więc graliśmy dalej. Powinienem tak zatytułować tę książkę: "Powiedział, że nic mu nie jest, więc graliśmy dalej."
Zatem warto chyba zauważyć, że coś tutaj nie pasuje i mamy lekko mówiąc sprzeczność...A co do stanów depresyjnych, polecam wspomnienia byłych członków zespołu i Petera Savillea z realizacji Closer (TUTAJ):
One night we all went for a meal, (recalls Peter Saville) Ian and Annik sat on another table, and every time I glanced over at them, Ian was crying. We all have relationships in our twenties and they can be pretty superficial, but it was quite plain to me that was not Ian’s feeling towards her.
Żadnych oznak powiadacie, powyżej opisana scena, pierwsza próba samobójcza czy tekst In a Lonely Place.. Litości.
Całości tekstu dopełnia zdjęcie rzekomego rękopisu piosenki Passover. Jest to zdjęcie z książki Ian Curtis - So This Is Permanence, Joy Division Lyrics and Notebooks (Chronicle Books, 2014) ze strony 183, z działu: Early Versions, Alternatives, New Songs, Prose (opisywaliśmy ją TUTAJ). Rzeczywiście można dopatrzeć się w reprodukcji jednego wersu z tekst piosenki, która jest w opisie. Natomiast pełny tekst Passover znajduje się w tej samej książce, na stronie 83... Czyżby autor aż do tego stopnia nie znał tej piosenki? W takim The Guardian na przykład, potrafili opublikować to samo zdjęcie, ale nie podpisali go jako tekst Passover (TUTAJ).
Reasumując, w 40. rocznicę śmierci tak wielkiego artysty wypadało poświęcić nieco więcej uwagi, a może poprosić kogoś o głębszą refleksję? Na świecie jest masa fanów Joy Division, którzy zrobiliby to całkowicie for free.
Tak jak my robimy to tutaj od kilku lat. Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
P.S. Wypadało jeszcze podpisać autorów zdjęć, zwłaszcza gdy się na nich zarabia...