Martin Hannett (TUTAJ), Mister Zero, jedna z najbardziej fascynujących postaci odległego świata muzyki lat 80. Twórca niezapomnianych dźwięków mający wpływ, jak nikt inny na twórczość topowych zespołów new wave i post punk. Geniusz, narkoman, szaleniec... Mimo wydanych setek płyt z jego udziałem i wydanych książek nadal jest zagadką.
W filmie 24 Hour Party People Michaela Winterbottoma, pokazano pierwsze spotkanie Tony Wilsona (w tej roli Steve Coogan) z Martinem Hannettem (w tej roli Andy Serkis). Wilson szuka Martina, w końcu wyjeżdża z miasta i znajduje Hannetta stojącego na szczycie wrzosowiska i trzymającego mikrofon wysoko w powietrzu.
Wilson: Martin? Co robisz?
Hannett: Nagrywam. Ciszę.
Wilson: Nagrywasz ciszę?
Hannett: [zdenerwowany] Nie, teraz nagrywam Tony'ego pieprzonego Wilsona.
Tyle legenda. Lecz ta scena ma głębszą wymowę niżby się nam wydawało. Bo czy nie o to chodziło Martinowi? Podczas nagrywania Closer Hannett przekonał Stephena Morrisa aby nagrać każdą partię perkusji osobno, uderzając w kolejny bęben w określonym rytmie, odbijając inne uderzenia na kolanach i udach. Podobno w ten sposób mógł wyizolować i zindywidualizować każdy dźwięk perkusji. W trakcie wielogodzinnych, męczących sesji nagraniowych poszukiwał idealnego dźwięku i nakładał a potem zwielokrotniał fragmenty różnorakiej ciszy, które przechwytywał pomiędzy ścieżkami instrumentów, by uzyskać nieskończone echo, potem od czasu do czasu kładł się pod stołem mikserskim i pozostawał tam przez długie okresy ciszy, aż zespół zastanawiał się, czy tam zasnął.
Hannett: Nagrywam. Ciszę.
Wilson: Nagrywasz ciszę?
Hannett: [zdenerwowany] Nie, teraz nagrywam Tony'ego pieprzonego Wilsona.
Tyle legenda. Lecz ta scena ma głębszą wymowę niżby się nam wydawało. Bo czy nie o to chodziło Martinowi? Podczas nagrywania Closer Hannett przekonał Stephena Morrisa aby nagrać każdą partię perkusji osobno, uderzając w kolejny bęben w określonym rytmie, odbijając inne uderzenia na kolanach i udach. Podobno w ten sposób mógł wyizolować i zindywidualizować każdy dźwięk perkusji. W trakcie wielogodzinnych, męczących sesji nagraniowych poszukiwał idealnego dźwięku i nakładał a potem zwielokrotniał fragmenty różnorakiej ciszy, które przechwytywał pomiędzy ścieżkami instrumentów, by uzyskać nieskończone echo, potem od czasu do czasu kładł się pod stołem mikserskim i pozostawał tam przez długie okresy ciszy, aż zespół zastanawiał się, czy tam zasnął.
Pośród znalezionych taśm w prywatnym archiwum Martina Hannetta są jego wiersze, o czym mało kto zdaje sobie sprawę, a jeszcze mniej może osób przywiązuje do tego wagę. Pośród zapisanych na kartkach w linię, wyrwanych z notesu, pośpiesznym, lecz wyraźnym pismem znajdują takie słowa:
...wannded in silence
growing in momento
Come to me quietly
let there be nothing
nothing beetween me
nothing inside me
(zdjęcia kartek pochodzą STĄD)
Martin Hannett dążył do owinięcia każdej nuty, każdego brzmienia ciszą. A ta sprawiła, że utworów Joy Divison słucha się tak nieprawdopodobnie dobrze. Zastosowane przez Hannetta opóźnienie stworzyło efekt przepastnego pogłosu, co szczególnie słychać w nagraniach z Unknown Pleasures. Może właśnie na tym polega niezwykłość post-punkowego dźwięku z Manchesteru, na zamkniętej we frazie muzycznej i ściśle dozowanej ciszy?
Ciszy która trwa do dzisiaj...
Martin Hannett dążył do owinięcia każdej nuty, każdego brzmienia ciszą. A ta sprawiła, że utworów Joy Divison słucha się tak nieprawdopodobnie dobrze. Zastosowane przez Hannetta opóźnienie stworzyło efekt przepastnego pogłosu, co szczególnie słychać w nagraniach z Unknown Pleasures. Może właśnie na tym polega niezwykłość post-punkowego dźwięku z Manchesteru, na zamkniętej we frazie muzycznej i ściśle dozowanej ciszy?
Ciszy która trwa do dzisiaj...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz