Przyznam z pewnym niemałym wstydem, że nie znałem. Tym bardziej mi wstyd, bo najnowsza płyta the Freuders pt. Warrior to absolutne mistrzostwo świata, mało tego to szóste wydawnictwo grupy z Warszawy. Ale po kolei.
Zacznijmy od dyskografii, bo trzeba będzie ją nadrobić. Zaczęli w 2011 epką Hikikomori z pięcioma piosenkami. Później był singiel Uroboros z 2014, w 2015 wydali Against, a pierwszy pełny album - 7/7 ukazał się w roku 2015 (zawiera 15 piosenek). Epkę Omniform nagrali w roku 2018. Wychodzi na to, że bazując na dyskografii z Bandcamp omawiamy dziś album to druga pełna płyta.
Co usłyszymy w muzyce The Freuders? To specyficzny koktajl w skład którego wejdą brzmienia takich zespołów jak Tool, A Perfect Circle, Cinema Strange, Porcupine Tree, i Bauhaus a wokalnie na pewno Riverside. Czy to jest wtórne? Odpowiedź brzmi: Nie. I powiem więcej, to jest znakomity kawałek muzyki - mamy tutaj nieco post punka, nieco psychodeli, trochę progrocka a wszystko z charakterystyczną nutką depresyjnych i nostalgicznych klimatów. Jest bardzo, ale to bardzo dobrze.
Patrząc na zdjęcia zespołu łatwo dowiedzieć się skąd recepta na taki koktajl. Chłopaki żółtodziobami już nie są... coś jak brytyjski Portrayal (zrobiliśmy z nimi wywiad TUTAJ), którzy wchodząc na rynek od razu walą na odlew, w efekcie uzyskując rozłożenie słuchaczy na łopatki.
Dobra - pora na omówienie zawartości albumu. Promuje go teledysk piosenki otwierającej album, czyli Hannibal...
Jak na otwarcie wybór doskonały, coś jak Dark Entries Bauhaus. Piosenka lekko przypomina mi Hebenon Vial zespołu Cinema Strange, zresztą posłuchajmy:
Będzie okazja zapytać panów z the Freuders o inspirację, bo wkrótce opublikujemy wywiad i obszerny materiał o zespole.
Tymczasem po znakomitym wręcz powalającym wstępie, z krótkim tekstem opowiadającym o tym że Zło czai się praktycznie wszędzie, przychodzi pora na drugi utwór... Jest nim Trauma Coma. Wolno rozkręcający się ze świetnym wokalem, przechodzi w mocny niemalże krzykliwy refren:
Another sire
Another liar
Another sire
Another liar
Another
Znowu tekst piosenki zbudowany jest na podobnej zasadzie jak Hannibal - mamy zwrotkę - czyli krótki komunikat i refren.
Chcę się obudzić i pożeglować do innego kraju
Chcę się obudzić i dostać na inną stację
Chcę się obudzić - uciec windą
Chcę wstać, ale ciągle tkwię w śpiączce
Mamy za sobą dwa znakomite utwory i zawsze w takiej chwili można zadać sobie pytanie - czy może być lepiej? I pierwsze rytmy kolejnej piosenki, jaką jest Pulse, szybko pozbawiają nas wątpliwości. Owszem może. Ten bas... ten rytm, ten klimat. No i znowu świetny wokal. Piosenka niesie ze sobą optymistyczne przesłanie - mimo że jest w dość nostalgicznym klimacie. Nie poddawaj się. Ogólnie główną zaletą piosenek z tego albumu są dość proste pod względem językowym teksty - to dzisiaj ważne dla międzynarodowej publiki stąd wróżymy albumowi, między innymi z tego względu, wielką karierę.
Chcę się obudzić i dostać na inną stację
Chcę się obudzić - uciec windą
Chcę wstać, ale ciągle tkwię w śpiączce
Mamy za sobą dwa znakomite utwory i zawsze w takiej chwili można zadać sobie pytanie - czy może być lepiej? I pierwsze rytmy kolejnej piosenki, jaką jest Pulse, szybko pozbawiają nas wątpliwości. Owszem może. Ten bas... ten rytm, ten klimat. No i znowu świetny wokal. Piosenka niesie ze sobą optymistyczne przesłanie - mimo że jest w dość nostalgicznym klimacie. Nie poddawaj się. Ogólnie główną zaletą piosenek z tego albumu są dość proste pod względem językowym teksty - to dzisiaj ważne dla międzynarodowej publiki stąd wróżymy albumowi, między innymi z tego względu, wielką karierę.
Warrior - tytułowa piosenka nie jest zła i nie odstaje od poziomu, ale przecież nie możemy w tym wpisie wszystkiego dokładnie streszczać. Po nim Dijuth z nieco wolniejszym rytmem, bardzo nastrojowy. Chyba jeden z najbardziej toolowych utworów na albumie. Choć teledysk jest dość cukierkowaty (nie można było tego zagrać live?)...
Live choćby tak:
Swoją drogą chyba zbytnio się nie mylimy twierdząc, że od di-Ju-th do Ju-di-th prowadzi bardzo krótka droga. Niemniej jest moc! Ogólnie brzmienie zespołu to absolutny majstersztyk, warto tutaj wyróżnić Nebula Studio i kunszt inżynierski Tomasza Stołowskiego, oraz realizatora Jacka Miłaszewskiego.
Swoją drogą chyba zbytnio się nie mylimy twierdząc, że od di-Ju-th do Ju-di-th prowadzi bardzo krótka droga. Niemniej jest moc! Ogólnie brzmienie zespołu to absolutny majstersztyk, warto tutaj wyróżnić Nebula Studio i kunszt inżynierski Tomasza Stołowskiego, oraz realizatora Jacka Miłaszewskiego.
I gdy tak po tych pięciu piosenkach zdaje się, że wiemy co będzie dalej, że będzie poprawnie, melodyjnie i znakomicie nagle coś się zmienia. I to na dobre, bowiem pojawia się piosenka numer sześć czyli Maria Stuart, której wstęp wróży nieco bardziej psychodeliczne klimaty. Artyści sami zresztą piszą tak o sobie i swojej muzyce: Delikatny zapaszek cmentarza, albo emanacja czarnej dziury. Muzyczne połączenie Dennisa Rodmana i twórczości Salvadora Dali. Chłodno i bez przebaczenia. I właśnie taki klimat odnajdujemy w tej piosence, jednej z lepszych na albumie, choć jak dotąd poziom nie siada ani na moment. Ciekawym zabiegiem jest zmiana rytmu po 3 minucie, fajnie się słucha rozległych solówek rodem z progrocka, zresztą cały album nie nuży schematyzmem znanym z muzyki postpunkowej. Dotąd nie można się nudzić.
Do końca pozostały trzy piosenki. Barbed Wire, Tension i Anamnesis III. I tutaj pojawia się mały problem. Pierwszy z wymienionych utworów jest chyba najsłabszym na płycie, nic by się nie stało, gdyby go pominąć. Tension jest, w porównaniu z resztą materiału, również średni.
Ale mamy jeszcze coś - album bowiem kończy, wykonany z supportem Łukasza Żurkowskiego udzielającego się wokalnie i jednocześnie autora tekstu, utwór Anamnesis III. Łkająca na początku gitara niczym z najlepszych czasów Latimera z Camel, czy Marillion z epoki Chelsea Monday, zapowiada ciekawy finał, i tak rzeczywiście jest. Piosenka epatuje powagą:
Ale mamy jeszcze coś - album bowiem kończy, wykonany z supportem Łukasza Żurkowskiego udzielającego się wokalnie i jednocześnie autora tekstu, utwór Anamnesis III. Łkająca na początku gitara niczym z najlepszych czasów Latimera z Camel, czy Marillion z epoki Chelsea Monday, zapowiada ciekawy finał, i tak rzeczywiście jest. Piosenka epatuje powagą:
Otwórz i wyciągnij
Zza ciasnych myśli
Co się w duszy krztuszą
Potem mnie zabierz
Zamroź moją krew
Znowu podchodzisz
Cichym krokiem
O zmroku częściej
Niż za dnia
Bez obaw przecież wiesz
Zaproszę Cię
Kolejny raz
Nie mogę usnąć
Już od trzech dni
Unoszę się i opadam
Pustym wzrokiem krążę
Po ścianach
Niech umilkną
Wszystkie myśli
Dzisiaj staje się
Tym złym
Jasne błyski
Karmią zmysły
Dziś już nie chce
Już nie muszę
Proszę nie
Nie broń mnie
Znowu podchodzisz
Cichym krokiem
O zmroku częściej
Niż za dnia
Bez obaw przecież wiesz
Zaproszę Cię
Kolejny raz
Zza ciasnych myśli
Co się w duszy krztuszą
Potem mnie zabierz
Zamroź moją krew
Znowu podchodzisz
Cichym krokiem
O zmroku częściej
Niż za dnia
Bez obaw przecież wiesz
Zaproszę Cię
Kolejny raz
Nie mogę usnąć
Już od trzech dni
Unoszę się i opadam
Pustym wzrokiem krążę
Po ścianach
Niech umilkną
Wszystkie myśli
Dzisiaj staje się
Tym złym
Jasne błyski
Karmią zmysły
Dziś już nie chce
Już nie muszę
Proszę nie
Nie broń mnie
Znowu podchodzisz
Cichym krokiem
O zmroku częściej
Niż za dnia
Bez obaw przecież wiesz
Zaproszę Cię
Kolejny raz
To doskonałe zakończenie, być może nawiązuje nieco tekstem do otwierającego album utworu Hannibal, a może nam tylko tak się wydaje... I znowu mamy zmianę rytmu koło 4 minuty, jest ostro, znakomicie, tak jakby zespół na ostatnich metrach finiszował, żeby pozostawić nas z przekonaniem bardzo dobrze wykonanej roboty, bo taką niewątpliwie jest album Warrior.
A na końcu, kiedy Anamnesis III się wycisza coś powinno jeszcze być... Grzmot, wybuch - tego wyraźnie brakuje, po takim finiszu powinno nastąpić ostre pierdolnięcie! Aż prosi się coś takiego, jak choćby tutaj:
Reasumując, jest świetnie i wrócimy do twórczości zespołu na naszym blogu nieraz. Album zawiera 9 piosenek, jeśli pominęliby dwie, nieco słabsze, nic by się nie stało. Reszta to znakomite utwory, stawiające The Freuders na piedestale młodych i najbardziej obiecujących gwiazd rocka alternatywnego. To niekwestionowane plusy.
Za minusy uznajemy, poza wspomnianymi dwoma piosenkami, średniej jakości okładkę. Nie każdemu musi się podobać, nie chcemy nikomu robić przykrości, nie jest artystycznie zła, niemniej naszym zdaniem nie pasuje do zawartości muzycznej albumu. W tej kwestii bowiem, co najmniej od czasu Sgt. Pepper Beatlesów ustalono, że okładka uzupełnia zawartość muzyczną. Pamiętajmy, że znaczna większość słuchaczy sięga po płytę właśnie z powodu okładki. Peter Hook z Joy Division do dziś uważa, że płyty zespołu są kupowane głównie z powodu okładek. Jeśli tą się sugerować, album Warrior zdaje się zawierać coś w stylu glam rocka. Ale to już kwestia do dyskusji, i nie zmienia faktu, że od dziś kibicujemy zespołowi, i zapowiadamy ciąg dalszy, jakim będzie wywiad.
A kiedy już the Freuders zrobią wielką, światową karierę mamy nadzieję, że nie zapomną oo naszym skromnym blogu, na którym codziennie pojawia się coś nowego.
Dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Płyta jest do odsłuchania i zakupienia TUTAJ.
Dziękujemy zespołowi za możliwość odsłuchania albumu i kontakt.
Na koniec gratis:
Na koniec gratis:
The Freuders, Warrior, 2020, producent: The Freuders, tracklista: Hannibal, Trauma Coma, Pulse, Warrior, Dijuth, Maria Stuart, Barbed Wire, Tension, Anamnesis III feat. Żurkowski.