piątek, 3 maja 2024

Z mojej płytoteki: Swans i Children of God - przejście od ciężkiego rocka do gotyku

Wśród moich faworytów w obszernej dyskografii Swans wymienić należy opisany przez nas wcześniej genialny album The Burning Word z 1989 roku (TUTAJ), czy też The Great Annihilator z 1995 (TUTAJ). Posiadam w kolekcji też płyty z wcześniejszego okresu, jak choćby Flith czy Creed, ale one są tak ciężkie, że dziś nie nadają się zwyczajnie do słuchania. Czekają zatem na swój lepszy czas, albo na mój gorszy.

Dziś natomiast coś, co można uznać ze etap pośredni, między ciężkim graniem a czystym gotykiem. Bowiem przed the Burning Word zespół wydał album Dzieci Boga. W 2020 zremasterowano go i wydano na podwójnym winylu - i taki posiadam.

Album jest bardzo prywatny, Michael Gira, zapytany o inspirację, odpowiedział (TUTAJ), że w tamtym czasie oglądał dużo telewizyjnych kazań. 

Byłem tak oczarowany ich (chodzi o telewizyjnych ewangelistów) umiejętnościami, sposobem, w jaki podbijali tłum. Zacząłem więc słuchać ich języka. I przejąłem jego część. Bo to pasuje do muzyki rockowej i tego typu rozpalających występów. Ale nie chciałem po prostu kpić z chrześcijaństwa ani mieć do niego negatywnego stosunku, bo to głupie podejście do alternatywnego rocka. To trochę zbyt przewidywalne. Wziąłem więc rzeczy, które uważałem za cenne, przekręciłem je i użyłem jako wymówki, aby wejść w ten stan umysłu. W ogóle nie jestem osobą religijną w żadnym konwencjonalnym sensie. Ale to, czego poszukuję w muzyce, może jest duchowe, transcendentne...

Siła Życiowa lub cząsteczki zamieszkujące wszystko, co istnieje, można przenieść. Wiem, że nasze ciało nieustannie się zmienia, że ​​w końcu ulegnie rozkładowi, a gdy zgnije, przekształci się w coś innego. I że nic nie jest stabilne, nic nie jest... tak naprawdę nic nie ma samo w sobie bytu, z wyjątkiem naszego Wszechświata, który nieustannie się karmi, zmienia i dryfuje z powrotem do siebie. Jest to więc także rodzaj buddyjskiego sposobu myślenia. Jest to także sposób myślenia o rzeczach według współczesnej fizyki. Z biegiem czasu sposób, w jaki fizyka myśli o czasie, jest w pewnym sensie podobny do buddyzmu. Po prostu czytając różne rzeczy, niekoniecznie poważnie, nie w stylu naukowych dociekań, ale po prostu, tak naprawdę o tym myślę...



O kulisach realizacji płyty Gira pisze tak (LINK): Spędziliśmy 6 tygodni w starym, odizolowanym średniowiecznym tartaku w Kornwalii w Anglii, „eksperymentując” i mieszając. Mimo że w tamtym czasie istniało napięcie między mną a muzykami, miło wspominam ten epizod i tęsknię za wszystkimi w niego zaangażowanymi…. Wszyscy spisali się znakomicie muzycznie, a także z entuzjazmem wchłaniali lokalne trunki i zjadali ogromne ilości darmowego jedzenia. Jarboe również wysunęła się na pierwszy plan. Skład Gira, Kizys, Westberg, Jarboe i Parsons był naprawdę dobrą wersją zespołu – jedną z najlepszych wersji Swans na żywo w historii – właściwie o wiele intensywniejszą i bardziej emocjonującą podczas występów niż w dopracowanych wersjach piosenek z tego albumu. Jeśli chodzi o teksty, zawsze poruszałem abstrakcyjne tematy, takie jak pieniądze, władza, seks, praca itp. i dużo oglądałem Jimmy’ego Swaggarta w telewizji (teleewangelistę) i myślałem, że byłby świetnym wykonawcą rockowym, więc ukradłem mu jego moc najlepiej jak mogłem. 

Rzeczywiście w tekstach Gira porusza poważne problemy, jak choćby p@@ofilia, czy zwyrodnienia prowadzące do chęci zabicia swojego dziecka (Beautiful Child). W wywiadach tak opisywał sens tego utworu: Myślę, że wokalnie to całkiem niezłe wykonanie, ale pod względem tekstowym było to swego rodzaju odwrócenie historii Abrahama i Izaaka, o synu ofiarowanym przez ojca i zmieszanym z koncepcją osoby, która zamierza molestować lub zabić dziecko, jak i zawierał kwestię moralną, czy było to dopuszczalne, czy nie. Nagrywanie było niezręczne, bo kiedy śpiewałem, zdawałem sobie sprawę, że żona faceta, który był współproducentem tej płyty właśnie urodziła dziecko, więc…

Na albumie mamy też (poza światem ciężkich brzmień i czystego gotyku) świat Jarboe. Jej delikatne piosenki mocno kontrastują z mocnymi, niczym kazania, monorecytacjami Giry co nadaje albumowi niepowtarzalnego klimatu.

W zasadzie cała płyta jest doskonała, poza piosenką Like A Drug (Sha La La La). Ratuje ją ciekawy tekst:

Z naszej głowy, z naszego umysłu
W Twoje ręce, w Twoje oko
Ciepło w ustach, ciepło w umyśle
Ciepło w brzuchu, jak narkotyk

Chłodny na języku, miękki w dłoniach
Na podłodze, w myślach czerwień
Z naszej głowy, z naszego umysłu
W twoją głowę, zupełnie jak narkotyk

Twardy w twoich rękach, twardy w twoim umyśle
Twardo w brzuchu, mocno na twarzy
Na podłodze, ciężko w twoim umyśle
Do głowy, jak narkotyk

Natomiast do najjaśniejszych punktów albumu należy piosenka tytułowa - jest ona podsumowaniem całej płyty i wskazuje w jakże ciekawym kierunku pójdzie zespół na kolejnym albumie. Patrząc na tekst staje się jasnym co miał na myśli Gira twierdząc że
nie jest osobą religijną w żadnym konwencjonalnym sensie. Na pewno nie to, że jest niewierzący. 

Jesteśmy wyjątkowi
Jesteśmy perfekcyjni
Urodziliśmy się pod wzrokiem Boga
Urodziliśmy się pod wzrokiem Boga
Nasze cierpiące ciała nie będą już więcej cierpieć
Nasze cierpiące ciała nie będą już więcej cierpieć

Jesteśmy dziećmi
Dziećmi Boga

Tyle na dziś - pora rozpalić grilla i odpalić Swans....   

Swans, Children of God, Young God Records 1987, tracklista: New Mind, In My Garden, Our Love Lies, Sex, God, Sex, Blood and Honey, Like A Drug (Sha La La La), You're Not Real, Girl, Beautiful Child, Blackmail, Trust Me, Real Love, Blind Love, Children of God.


   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz