Niedawno opisaliśmy poszukiwania Arki Przymierza, najbardziej tajemniczego artefaktu jaki wytworzono na Ziemi (LINK). A dzisiaj chcemy przedstawić naszym czytelnikom spisany w średniowieczu przepis na wykonanie kamienia filozoficznego.
Obecnie nazwa Kamień filozoficzny kojarzy się z serią powieści dla dzieci o Harrym Potterze, a tymczasem kamień filozoficzny to legendarna substancja, poszukiwana od prawieków przez wielu badaczy, głównie przez alchemików. Dlaczego tak wielu ludzi pragnęło tej substancji? Bo dzięki kamieniowi filozoficznemu można zamieniać metale nieszlachetne w szlachetne, leczyć wszystkie choroby i pozostać wiecznie młodym. Wydaje się to mocno nierealne lecz poszukiwania te traktowano bardzo serio i co ciekawsze miały one wpływ na rozwój współczesnej nauki i filozofii.
Alchemia, którą uważano za naukę, przybyła do Europy Zachodniej z królestw islamskich w XII wieku. Arabskie księgi alchemiczne cieszyły się tak wielką popularnością, że tłumaczone je na łacinę. Opisany w nich proces transmutacji różnych substancji w złoto osiągnęło szczyt zainteresowania na okres między XVI a XVIII wiekiem, kiedy mimo wojen i rozmaitych klęsk alchemia stała się czymś więcej niż tylko fantastycznym sposobem na szybkie wzbogacenie się. Alchemia proponowała rozwiązania z pogranicza teorii naukowych, medycyny, metafizyki i wierzeń religijnych. Czołowi myśliciele tamtych czasów, tacy jak Robert Boyle i Isaac Newton, także studiowali alchemię. Wedle teorii w niej zawartych metale, takie jak żelazo i ołów, mogą rozwijać się i dojrzewać do czasu, aż przeistoczą się w srebro, a następnie złoto. Alchemicy sądzili, że są w stanie odtworzyć lub przyspieszyć ten proces właśnie za pomocą kamienia filozoficznego. Nazwano to Wielkim Dziełem (Magnum Opus). Wszystko, co musieli zrobić, to znaleźć odpowiednią recepturę alchemiczną, poddając substancje różnorodnym procesom, z których najczęstszym była kalcynacja, czyli podgrzewanie materiału, aż zamieni się w popiół. Odzwierciedlało to również alchemiczną ideę, że materia musi zostać rozbita na podstawową, pierwotną masę, przed przekształceniem jej w wyższy stan. Do tego celu używali odpowiednich pieców i specjalnych kolb do destylacji składników.
Znajomość alchemii nie ograniczała się tylko do jej praktyki. Książki i teksty alchemiczne stawały się coraz bardziej popularne w XVI i XVII wieku, więc idee te rozprzestrzeniły się w literaturze, teatrze i sztuce. Motywy i idee alchemiczne można znaleźć w dziełach Szekspira, Chaucera i Miltona, a symbole alchemiczne w malarstwie i architekturze.
Najbardziej tajemniczą publikacją spośród tych wszystkich alchemicznych książek jest Zwój Ripleya (Ripley’s Scrolls), sporządzony przez Georga Ripleya (1415-1490), kanonika z zakonu augustianów w Bridlington w Yorkshire. Tytuł jego dzieła w wersji skróconej brzmi: The Compound of Alchemy. Jest to w zasadzie długi wiersz w języku staroangielskim, który został napisany w 1471 r., chociaż po raz pierwszy został wydrukowany dopiero w 1591 r. Niektórzy uważają że Zwój Ripleya nie jest dziełem jednego autora ale zbiorem pism kilku autorów. Do dnia dzisiejszego zachowało się 21 egzemplarzy poematu. Niedawno bo w 2018 roku jeden z nich sprzedano w domu aukcyjnym w Christie's w Londynie za 584 750 funtów (781 225 dolarów).
Oprócz wiersza zwój wypełniają symboliczne obrazy. Na początku dwumetrowego zwoju znajduje się duża postać trzymająca zamknięte naczynie, tzw. Jajo Filozoficzne, na którego rączkach wyryto napis: musisz zrobić wodę z ziemi i ziemię z powietrza i powietrze z ognia i ogień z ziemi. W tym szklanym naczyniu lub kolbie są dalsze obrazki. I tak przez całą długość rolki. Są tam między innymi Adam i Ewa, lwy, psy, różne etapy procesu alchemicznego, postać alchemika i inna w mitrze biskupiej. Emblematyczne obrazy opatrzone komentarzem mają na celu opisać recepturę i produkcję Kamienia Filozoficznego oraz Eliksiru Życia.
Czy ktoś próbował odszyfrować znaczenie obrazków? W czasach współczesnych chyba nie, ale wieki temu podobno sztuka ta udała się Nicolasowi Flammel, który istniał naprawdę, a był w rzeczywistości XV-wiecznym bogatym paryskim skrybą i sprzedawcą rękopisów. Mimo legendarnego odkrycia nie stał się nieśmiertelny choć dożył sędziwego wieku. Przed śmiercią zdążył jeszcze rozdysponować swój majątek na rozmaite cele charytatywne oraz zaprojektować swój nagrobek…
Ukazał na nim siebie, swoje ciało w stanie rozkładu, z prześwitującymi przez ciało kośćmi i sentencją: De terre je suis venu et en terre je retourne (Z ziemi wyszedłem i na ziemię powrócę).
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Kilka miesięcy temu rozpoczęliśmy na naszym blogu omawianie specjalnego wznowienia albumu Revolver zespołu the Beatles (TUTAJ) streszczeniem wstępu Paula McCartneya. Następnie streściliśmy relację Gilesa Martina (TUTAJ) - współrealizatora nagrań, a fenomen albumu omawiał raper Questlove (TUTAJ). Opisaliśmy też historię zastosowania sitaru (TUTAJ) i jak powstawały efekty specjalne (TUTAJ), oraz zaczęliśmy omawiać rozdział zatytułowany Track by Track, w tym historię powstania piosenki Taxman (LINK), Elanor Rigby (LINK), I'm Only Sleeping (LINK), Love You To (LINK), Here, There and Everywhere (LINK), Yellow Submarine (LINK), She Said She Said(TUTAJ), Good Day Sunshine (LINK), And Your Bird Can Sing (TUTAJ) i For No One (LINK).
Dzisiaj opis powstania piosenki Doctor Robert.
Na Revolver zespół zaczął poruszać tematy, które obce były ówczesnej muzyce pop. Pojawiają się postaci: skąpego poborcy podatkowego, samotnych ludzi jak Elanor Rigby i Ojciec McKenzie, dziewczyna która wie jak to jest być martwym, a w końcu doktor Robert. Kolejne postaci tego typu pojawią się na ich następnym albumie (Sgt. Pepper). Paul wspomina, że na pomysł wpadł John, który wymyślił postać doktora podającego podstępnie narkotyki, celem uzyskania u gości totalnego odlotu. Oczywiście jest to rzekomo prawdziwa historia, zresztą Lennon o niej opowiedział:
Warto dodać, że Revolver to album który powstał pod wpływem marihuany (o historii skąd zespół pierwszy raz ją dostał, napiszemy innym razem). LSD natomiast mieli pierwszy raz spróbować bez własnej wiedzy i zgody u dentysty dr Roberta Freymanna. Warto też zwrócić uwagę na wizję żółtej łodzi podwodnej o której opowiada Lennon.
Swoją drogą, do dziś trwają spekulacje czy historia z szalonym dentystą jest prawdziwa. Wśród londyńskiej awangardy krążyła legenda, że piosenka może być o dealerze i przyjacielu zespołu Robercie Frazerze. Wspominają, że człowiek ten był zawsze w gotowości, jeśli chodzi o sprawy narkotyków i nazywali go chodzącą apteką. Z kolei Freymann, lekarz pochodzenia niemieckiego, pracował w klinice, odwiedzanej w latach 60-tych przez zamożnych, celem otrzymania witaminy B12 zmieszanej z metamfetaminą. Paul twierdzi jednak, że nigdy u niego nie byli.
Piosenka została napisana względnie szybko.
Track 1 został nagrany na magnetofonie czterościeżkowym, z gitarą Johna, George'm na marakasach i Ringo na perkusji. Paul pojawił się w track 2. W tej wersji John zagrał też na harmonijce. W track 3 pojawia się gitara Harrisona.
Są też chórki w wykonaniu Paula. W tej wersji jest też pianino, i wydaje się ona być najbardziej eksperymentalna. 12.05.1966 nagrano wersję mono na płytę dla Capitol pt. Yesterday and Today.
Później podczas nagrywania jednej z wersji zespół wymyślił fikcyjną postać doktora Feelgooda.
Warto na koniec zauważyć, że nie jest prawdą twierdzenie, jakoby pierwsze piosenki zespołu zawierające aluzje do narkotyków pojawiły się na Revolver. Tak na prawdę, pierwszy utwór pojawił się rok wcześniej na płycie Help!
Ale o tym, jak i innych zabawnych historiach związanych z kręceniem tego filmu i problemami jego reżysera, napiszemy innym razem.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Safet Zec (ur. 1943 r.) jest szczególnym malarzem. Muzułmanin, który tworzy obrazy religijne do katolickich kościołów oraz monumentalne kompozycje w stylu akademickim natychmiast wzbudza zainteresowanie. A gdy zapoznamy się z jego życiorysem, tym co będziemy czuli do niego jest na pewno respekt.
Urodzony podczas wojny jako najmłodszy z ośmiorga dzieci w małej miejscowości Rogatica w dzieciństwie był uważany z racji swojego plastycznego talentu za cudowne dziecko. Ukończył Liceum Sztuk Plastycznych w Sarajewie, a następnie studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Belgradzie, gdzie uzyskał zarówno licencjat, jak i tytuł naukowy z malarstwa. W tym czasie poznał i poślubił swoją żonę Ivanę. Po studiach pozostał w Belgradzie lecz wkrótce powrócił do Serbii, do Sarajewa. Kiedy w 1992 roku wybuchła w Bośni wojna, przeniósł się do Włoch. Najpierw osiadł w Udine a potem w Wenecji, gdzie do dzisiaj ma jeden ze swoich domów.
Co maluje? Ogólnie mówiąc obrazy inspirowane wojną, choć my byśmy raczej stwierdzili, że maluje człowieczeństwo: biało odzianych ludzi załamujących ręce, leżących bez ruchu i przykrytych białym całunem, podtrzymujących bezwładne ciała, ludzi w chwili tragedii tak ogromnej, że zamieniają się pod jej wpływem w zimne posągi. Niejedna kompozycja powiela więc odwieczny schemat znany z renesansowego czy barokowego malarstwa religijnego: Pietę lub Chrystusa Frasobliwego. Albo Zdjęcie z Krzyża, czy Matkę Bożą Bolesną. Martwe natury także otwierają widza na skojarzenia z wzniosłym malarstwem sakralnym. Należy do nich na przykład scena łamania chleba.
Zec jest również znany z malowania okien, a zapytany o tę obsesję powiedział: Dom, w którym dorastałem w Sarajewie, stał naprzeciwko innego dużego domu z dużą fasadą i wieloma oknami. Od tamtej pory jestem nimi zafascynowany. Malowanie okien jest dla mnie jak malowanie portretu. Są jak ludzie, zmieniają swój wygląd wraz z upływem dnia i nocy. Są stale obecne w naszym życiu. Ta wrażliwość, szczególnie na cierpienie drugiego człowieka została zauważona i doceniona, artysta otrzymał prestiżowy francuski Order Sztuki i Literatury. A w 2014 roku jego Zdjęcie z Krzyża trafiło do rzymskiego kościoła jezuitów w Il Gesu, gdzie zawisło w kaplicy Della Passione. Zamykając krótką charakterystykę malarstwa Safeta Zeca możemy sformułować płynący z niej morał: pomimo dramatu wojny sztuka zachowała moc oczyszczania. Tak było przed wiekami i tak jest teraz…
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Książka Micka Middlesa pt. From Joy Division to New Order. The True story of Anthony H. Wilson and Factory Records, wydana została przez wydawnictwo Virgin Books w roku 1996. W moim posiadaniu jest wznowienie z roku 2002.
Streszczenie pierwszego rozdziału pojawiło się TUTAJ. Dziś streszczenie drugiego pt. Early Warnings.
Lektura tego rozdziału potwierdza wcześniejszą tezę, że to książka inna, niż te napisane wcześniej. Autor bowiem nie skupia się li tylko na podawaniu suchych faktów, ale okrasza je dość szczegółowymi opisami miejsc w których miały miejsce, i osób biorących w nich udział. Zadziwia skrupulatność i liczba detali.
Middles swoją opowieść zaczyna od roku 1973, kiedy w Manchesterze dał koncert sam wielki David Bowie.
W tamtym czasie w mieście niemalże nie było lokalnych zespołów. Jednym z najważniejszych miejsc miasta jawi się Trade Hall, w której odbywają się koncerty. Tutaj za chwilę do swój show Lou Reed, którego Transformer - napisany pod wpływem Bowiego, Berlin czy Rock'n'Roll Animal to albumy mocno inspirujące młodych ludzi w mieście w tamtym czasie. Nie dziwi zatem, że koncert odwiedzi nie tylko Anthony Wilson ale i Ian Curtis.
Kolejnym ważnym dla muzycznej sceny miasta koncertem był występ grupy dr Feelgood, zespołu r'n'b z Essex.
Za jednych z ważniejszych animatorów undergroundowej sceny miasta można uważać Petera McNeisha, wówczas ucznia, który stworzył zespół grający covery Bowiego, Velvet Underground i Roxy Music. Dołączył do niego po pewnym czasie Howard Trafford, i już jako studenci, zafascynowali się muzyką jeszcze jednego ważnego zespołu, tym razem z Niemiec - Kraftwerk.
W 1976 obaj pojechali do Londynu celem ściągnięcia do miasta legendy punka - zespołu Sex Pistols. W tym miejscu książki następuje opis historii, którą przedstawiliśmy we wcześniejszym wpisie TUTAJ. Przy okazji zawiązuje się the Buzzcocks. Zespół który wkrótce będzie supportował Sex Pistols w Manchesterze.
Peter Hook basista Joy Division i New Order wspomina, jak zabrał Bernarda Sumnera z żoną, oraz Terry Masona na oba koncerty Sex Pistols.
Była bijatyka, dlatego teraz oba koncerty mu się mieszają. Niemniej w jego opinii, były one bardziej dzikie niż paskudne. Najbardziej jednak zainspirował go wygląd McLarena, który cały ubrany był w skóry i wyglądał niesamowicie.
Na koncercie 20.07.1976 był też Mick Hucknall (Simply Red) i Morrissey z the Smiths. Nie było natomiast Tony Wilsona, mimo tego, że twierdził później inaczej.
W rozdziale pojawia się wzmianka o legendarnych klubach działających wtedy w mieście - w tym dość groźnym Pips (gdzie handlowano narkotykami).
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Narkotyki i alkohol wpływają na sposób myślenia. Mogą tak pobudzić, że pod ich wpływem twórcy realizują takie pomysły, na który normalnie nie wpadliby. Niektórzy sugerują nawet, że substancje odblokowują część świadomości, która normalnie jest tłumiona. Dlatego niektórzy uznani artyści tworzyli swoje arcydzieła pod wpływem używek. Ale chociaż historia sztuki pełna jest przykładów takich inspiracji, to taka sama ilość, jeśli nie większa, dotyczy tragedii spowodowanych przez narkotyki i alkohol.
Wymieńmy kilku z nich:
Vincent van Gogh – malował pod wpływem absyntu i używek na bazie naparstnicy
Vincent van Gogh był jednym z najbardziej nieszczęśliwych artystów na świecie. Jego zmagania z chorobą psychiczną i fizyczną do dziś są źródłem nieustannej inspiracji wielu dziedzin sztuki – w tym piosenek i filmów. Holenderski postimpresjonista znany jest z jaskrawych żółtych odcieni i wirujących cieni, co uważane jest za objaw skutków przyjmowanych używek, w tym głównie absyntu, który powodował zatrucie organizmu. Ale alkohol nie był jedyną substancją, której van Gogh używał na swoje dolegliwości. Podobno jego lekarz przepisał mu naparstnicę, powszechny wówczas lek na epilepsję, który w nadmiarze powoduje zaburzenia wzroku, widzenie podwójne lub barwne: żółte albo zielone mroczki przed oczyma. Z tego powodu piękny bursztynowy odcień słynnych Słoneczników był prawdopodobnie częściowo produktem ubocznym narkotyku. Jedno z jego najbardziej znaczących dzieł, portret doktora Paula-Ferdinanda Gacheta, przedstawia jego osobistego lekarza obok naparstnicy. Trzeba jednak dodać, że chociaż nadużywane substancje mogły przyczynić się do powstania takiej a nie innej formy jego obrazów, to sam van Gogh przyznawał, że najlepsze jego prace powstały w okresie trzeźwości, wtedy gdy nic nie brał. Gdyby więc van Gogh miał dostęp do lepszego leczenia uzależnień i zaburzeń psychicznych, być może żyłby dłużej i jego spuścizna byłaby znacznie bardziej okazała.
Thomas Kinkade – tworzył pod wpływem alkoholu i valium
Nazywany malarzem światła jest jednym z najpopularniejszych artystów XX wieku. Porywające obrazy Thomasa Kinkade przedstawiające bukoliczne krajobrazy i bajkowe chaty wiszą w wielu domach. Ale trzeba pamiętać, że jego życie nie było tak sielskie jak płótna. Przyjmowane przez niego substancje spowodowały przedwczesną śmierć w kwietniu 2012 roku. Informacja ta jest pewna, bo sekcja jego zwłok wykazała, że 54-latek uległ „ostremu zatruciu etanolem i diazepamem” – śmiertelną kombinacją alkoholu i Valium. Valium, lek z grupy benzodiazepin, jest stosowany w leczeniu lęku, drgawek i skurczów mięśni. Malarz przyjmował go w chwilach napadów niekontrolowanej złości, w którą wpadał pod wpływem alkoholu. Jego historia może posłużyć za przejmujące przypomnienie o tym, jak ważne jest utrzymanie zdrowia psychicznego i emocjonalnego nawet za cenę spadku popularności tworzonych dzieł.
Andy Warhol uzależniony od Obetrolu
Cudowne dziecko pop-artu, Andy Warhol, jest znany głównie z barwnych portretów celebrytów, takich jak Marilyn Monroe oraz puszek z zupą Campbella. Współczesny artysta fascynował się kulturą narkotykową, ale przede wszystkim jako tematem swojej sztuki. Tworzył pod wpływem narkotyków i alkoholu, a za jego przykładem masa osób popadała w modne branie używek. W 1963 roku Warhol otrzymał receptę na Obetrol, amfetaminową pigułkę, środek pobudzający, którego branie stało się dla artysty codziennym rytuałem. W końcu przyjmował go w celach rekreacyjnych a nie leczniczych. Zmarł w 1987 roku w wieku 58 lat po operacji pęcherzyka żółciowego. Śmierć przyspieszyła zła kondycja artysty. Nigdy w pełni nie wyleczył się z rany postrzałowej zadanej w latach sześćdziesiątych, jego stan pogorszyło odwodnienie spowodowane codzienną dawką Obetrolu.
Jackson Pollock- alkoholik
W 1949 roku magazyn LIFE opublikował błyskotliwy artykuł o Jacksonie Pollocku, zadając pytanie: Czy jest on największym żyjącym malarzem w Stanach Zjednoczonych? Czy był największy jeszcze nie wiadomo, ale na pewno zapoczątkował nową erę sztuki amerykańskiej. Pochodzący z prowincji, z Wyoming, szturmem podbił świat sztuki, prezentując wszystkie typowe cechy każdego wielkiego malarza: był małomówny i ponury. Fotografowany z papierosem w ustach, Pollock był przykładem tajemniczego i awangardowego artysty XX wieku. I wrażenie to nie było pozą. Pollock całe życie zmagał się z nałogiem, do którego skłonność prawdopodobnie odziedziczył po swoim ojcu. Pollock walczył także z depresją, która przerodziła się w schizofrenię typu borderline. W dniu 11 sierpnia 1956 roku malarz pił ponad swoje możliwości, po czym wsiadł do samochodu i spowodował wypadek, w którym zginął on oraz jedna z dwóch pasażerek.
Mark Rothko – używał kombinacji alkoholu i leków przeciwdepresyjnych
Podobnie jak wielu innych powojennych artystów, Mark Rothko używał substancji, aby uśmierzyć ból istnienia, a jednocześnie wywołać kreatywność. Gwoli wyjaśnienia Rothko zmagał się z różnymi trudnościami, w tym z antysemityzmem podczas I wojny światowej, problemami małżeńskimi oraz depresją. Jego abstrakcyjne dzieła odzwierciedlają żywe emocje. Stonowane geometryczne wzory przełamane zostały przez miękkie krawędzie, wyrażają odczucia ludzkiej świadomości płynących z wewnątrz umysłu. Ale malarz nie był wolny, nie mógł działać bez alkoholu, nikotyny i leków na receptę. Pod koniec życia Rothko przyjmował Sinequan i Valium wraz z wieloma innymi substancjami na nadciśnienie, dnę moczanową, stany lękowe i depresję. Rothko, syn farmaceuty został pokonany przez substancje, które miały go wyleczyć. 25 lutego 1970 roku 66-letni artysta został znaleziony martwy. Przedawkował leki na depresję i przepisane mu na skaleczony nadgarstek.
I polski przykład: Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy) – kokaina, peyotl, meskalina, appendix i alkohol
Znany w Polsce artysta znany jest z malowania portretów pod wpływem środków odurzających. Eksperymentował z różnego rodzaju używkami, aby wykorzystać stan po ich zażyciu w procesach twórczych. Witkacy pozwalał narkotykom wpływać na wygląd swoich prac. Narkotyki decydowały o wszystkich aspektach formalnych dzieł Witkacego, o ich konstrukcji, kompozycji, o ostatecznym wyglądzie dzieła. Świadomie zażywał narkotyki w celu uzyskania odpowiednich efektów. Ich przyjmowanie wynikało z jego chęci przeżycia metafizycznego. Ale długotrwałe przyjmowanie leków psychotropowych i narkotyków doprowadziło do zaburzeń jego percepcji a przez to utraty zdolności do porozumiewania się z otoczeniem. Swoje doświadczenia spisał w książce Narkotyki będącej zbiorem esejów, każdy z nich dotyczy jednej używki. Ostatecznym gestem negacji wobec współczesnej rzeczywistości stała się samobójcza śmierć Witkacego, która nastąpiła dzień po wkroczeniu na tereny Polski wojsk sowieckich, czyli 18 września 1939 roku.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Jak zwykle na początek klimaty Manchesteru. Martin O'Neill otworzył osobną podstronę swojej strony internetowej zawierającą informacje o jego książkach oraz zdjęciach m. in. jest tam fotorelacja z koncertu Joy Division w Bowdon Vale Youth Club 14 marca 1979 r (LINK).
Zespół Noela Gallaghera High Flying
Birds w audycji BBC...with Jools Holland zaprezentował swój najnowszy
utwór Open The Door See What You Find on Later.
Maybe later...
Jak wiadomo ulubionym zespołem Gallagherów byli i są the Beatles. Rozmawiając z Conanem O'Brienem podczas
festiwalu Tribeca, Paul McCartney wspominał okres życia gdy był
członkiem zespołu, opowiadając przy tym o swoje nowej fotoksiążce:
1964: Eyes of the Storm. Podczas rozmowy zauważył, że jego nieżyjący już
kolega z zespołu, John Lennon, miał naprawdę tragiczne życie.
Wyjaśniając co miał na myśli dopowiedział: Gdy był dzieckiem, jego
matka została uznana za niewystarczająco dobrą, by go wychować… Jego
ojciec opuścił dom, gdy John miał trzy lata. Więc to nie było takie
cudowne. John dorastał z bagażem tego rodzaju drobnych tragediami przez
całe życie… Uświadomiłem sobie, dlaczego miał taką wrażliwość. Zawsze
podziwiałem sposób, w jaki sobie z tym radził, ponieważ nie jestem
pewien, czy poradziłbym sobie tak dobrze z tym wszystkim przez co on
przeszedł (LINK).
A przy okazji wkrótce poznamy ostatni utwór zespołu, który powstanie na bazie oryginalnego głosu Lennona i AI.
w związku z tym The Recording Academy wykluczyła utwory
nagrane z wykorzystaniem AI z ubiegania się o nagrodę Grammy, ale za to
rozszerzyła kategorie objęte główną ceremonią. Oprócz dotychczasowych
zostaną przyznane wyróżnienia dla Songwriter of the Year, Best Spoken
Word Poetry Album i Best Song for Social Change. Najnowsze
oświadczenie w tej sprawie pojawiło się właśnie zaraz po tym, jak Paul McCartney
ogłosił plany stworzenia ostatniej piosenki Beatlesów. Grammy mają ogłosić swoje nominacje na
przyszłoroczną ceremonię w listopadzie tego roku (LINK).
Skoro mówimy o tych, których już wśród nas nie ma, belgijski TikToker David Baerten, lat 45,
wraz z żoną i dziećmi postanowili zrobić żart znajomym i członkom
rodziny, aby dowiedzieć się, co naprawdę o nim myślą. Sfingował więc
własną śmierć. W pogrzebie, który odbył się w zeszły weekend w pobliżu
miasta Liege, wzięło udział wielu przyjaciół i członków rodziny.
Oczekiwali oni ubrani na czarno na rozpoczęcie ceremonii, ale zamiast
tego zaskoczył ich lądujący helikopter, z którego wysiadł niedoszły
nieboszczyk. Podobno reakcja obecnych sprawiła, że poczuł się zadowolony
z efektu swojego żartu... Efekt będzie taki, że gdy na prawdę umrze
żałobnicy będą rozglądać się za helikopterem (LINK).
Humor z sieci pod newsem o tym, jak pewna pani obudziła się w kostnicy.
~WiesiekSłowacki- Wczoraj (21:38) Są rzeczy, o których nie śniło się filozofom. W Kanadzie dwa lata temu był taki przypadek. Na pogrzebie zmarły usiadł w trumnie i zaczął wybałuszać gały. Uczestnicy pogrzebu byli nieco zaskoczeni, ten i ów począł się rozglądać za jakim pogrzebaczem, ale tamten położył się i ceremonia mogła się odbyć. Cóż z tego jak do końca pozostał już niesmak i rozczarowanie. Z kolei w Sieniawce rok temu facet na własnym pogrzebie wyskoczył z trumny, przeprosił wszystkich, że nie tak to sobie zaplanował i wyszedł. Ludzie nie wiedzieli co robić, była mała nadzieja na zaliczenie pogrzebu, bo ciotka zmartwychwstałego dostała zawału, ale ją odratowali i po ptokach. Albo to w Szkocji, kiedyś tam,ale pewne. Była promocja na trumnę, gadżety i w ogóle na całą ceremonię. Szkoci skorzystali błyskawicznie a tu pech, bo zmarły już po retuszu obudził się i uciekł. Szkoci nie chcieli zmarnować okazji i trzeba było na szybko kombinować drugiego trupa. Kogoś tam zatłukli z dalszej rodziny, bo i tak już ledwie zipał, ale , że nieszczęścia chodzą stadami to ten co zmartwychwstał wrócił się, położył w trumnie i umarł tym razem już na kompletną śmierć. Promocja obejmowała jednak tylko jednego trupa, za drugiego Szkoci zapłacili normalnie. Aha, i jeszcze taki jeden przypadek mi się przypomniał, to było w Hajnówce, albo pod Zieloną Górą, nie pamiętam już dokładnie, w każdym razie w gdzieś w tamtych stronach. Facet na własnym pogrzebie przebudził się na chwilę i upomniał księdza żeby ten się streszczał, bo on, zmarły, nie lubi pogrzebów i chciałby to już mieć za sobą.
W temacie. 76-latka obudziła się we własnej trumnie. Do takiego zdarzenia doszło w Ekwadorze. Kobietę uznano za zmarłą w wyniku podejrzenia udaru mózgu (LINK).
Zięć przychodzi do zakładu pogrzebowego i mówi: - Chciałbym pochować teściową. Właściciel zakładu zaczyna zachwalać: - Ta trumna z hebanu najbardziej by dla niej pasowała. Na to klient: - Panie, przecież to teściowa. - To może ta trumna dębowa całkiem... - Przecież mówiłem, że to teściowa. - To może bardzo ładna sosnowa w przyzwoitej cenie? - Czy pan nie zrozumiał, że to chodzi o teściową? Właściciel zakładu zastanowił się chwilę i mówi: - Proszę jutro przyjechać ze zmarłą, dorobimy uchwyty za darmo.
Jeśli pojawiły się kobiety, to dwie postępowe z nich posmarowały się czerwoną farbą i
przykleiło dłonie do szyby ochronnej na obrazie Claud Moneta Ogród
Artysty w Giverny (1900) wystawionym w Muzeum Narodowym w Sztokholmie w
Szwecji. Aktywistki zostały aresztowane (LINK).
Nie podano, czy umieszczono je w psychiatryku, dokąd powinny trafić.
I w którym Disney kręci nową epopeję filmową o Thunberg.
Ponieważ jest równouprawnienie, powyżej dwa najnowsze wynalazki, tym razem postępowych mężczyzn. Pierwszy walczy z uzależnieniem od narkotyków, drugi natomiast z wyjałowioną ziemią roślin doniczkowych...
Dwaj starzy przyjaciele spotykają się po długim czasie. - Co słychać? - pyta pierwszy. - A, nic dobrego. - odpowiada drugi. - Cierpię na moczenie nocne i nie wiem, co z tym zrobić. - Wiesz co, tu niedaleko mieszka dobry psychoterapeuta. Spróbuj, może on znajdzie sposób. Przyjaciele spotykają się po kilku miesiącach. - No i co, byłeś u tego psychoterapeuty? - Byłem i jestem ci bardzo wdzięczny. - Już się nie moczysz? - Moczę, ale teraz jestem z tego dumny!
Nijako w temacie. Na zatłoczonych ulicach Gazy używany jest
jeszcze transport napędzany zwierzętami pociągowymi, końmi i osłami,
które brudzą na ulicach. Wyjściem mają być worki przyczepiane do
zwierzęcych zadów, które mają eliminować problem u źródła, jednocześnie
gromadząc nawóz do wykorzystania na pobliskich gruntach rolnych (LINK).
W świetle tego newsa doniesienie o plant urin@l traci nieco na oryginalności...
Mało tego, na powyższej grafice prezentujemy rozwiązanie tego problemu w świetle wytycznych Unii Europejskiej.
Skoro pojawiły się Niemcy. Sześć zmumifikowanych i wytatuowanych głów
Maorysów zostało zwróconych przez Niemcy Nowej Zelandii. Artefakty
dołączają do szczątków 95 przodków Maorysów i Moriori w muzeum Te Papa
Tongarewa. Czyli zmienią miejsce ekspozycji muzealnej (LINK).
Jak wiadomo Maroysi byli kanibalami. Zatem do tematyki dzisiejszych newsów idealnie pasuje taki dowcip:
Trzej ludożercy umówili się w sobotę na grilla. Dwaj już rozpalają ogień. Pierwszy piecze smakowite kobiece udko. Drugi przyniósł duże i muskularne męskie ramię z łopatką. W końcu nadchodzi trzeci kanibal niesie urnę z prochami. - Coś ty przyniósł? A gdzie mięsko? - pytają koledzy. - Ja mam dietę, dzisiaj tylko ”gorący kubek”.
Z takimi mrocznymi klimatami można skojarzyć wielu muzyków, ale chyba najbardziej jednego. W nowym wywiadzie udzielonym producentowi
muzycznemu Rickowi Rubinowi, frontmen Nine Inch Nails, Trent Reznor,
stwierdził, że nie ma w najbliższym czasie szans na reaktywację grupy,
bo on sam jest zbyt pochłonięty rodzinnymi obowiązkami (LINK).
Za to inny twórca mrocznych brzmień Antipole (Karl Morten Dahl) & Paris
Alexander udzielili wywiadu Elektrospank - FMA, internetowemu magazynowi
muzycznemu, z okazji wydania nowego albumu Crystalline (LINK).
My też rozmawialiśmy z tym artystą, a efekty są TUTAJ.
Z innych nowości: The Pretenders opublikowali nową piosenkę I Think About You Daily, do której powstania przyczynił się Jonny Greenwood (Radiohead, The Smile), wykonując aranżację muzyczną instrumentów smyczkowych. Utwór ten pojawi się na najnowszym albumie zespołu (Relentless), który ma się ukazać 15 września 2023 roku za pośrednictwem Rhino Records (LINK).
Ten sam Jonny Greenwood zapowiedział, że The Smile, poboczny projekt Radiohead pracuje nad nowym albumem. Będzie to kontynuacja debiutanckiego albumu A Light For Attracting Attention wydanego w 2022. Zespół wyruszy do Ameryki Północnej na serię 18 koncertów, lista ich jest TUTAJ.
Za to Metallica wypuściła nową EP-kę The Amsterdam Sessions nagraną w kwietniu w Ready Set Studios w Amsterdamie. Setlista składa się z fragmentów 72 Seasons, Lux Æterna i If Darkness Had A Son, a także takich klasyków jak Master Of Puppets i Nothing Else Matters. If Darkness Had A Son z niej gra powyżej.
Dalej nowości - John Foxx z okazji 40. rocznicy publikacji
albumu The Golden Section ogłosił jego ponowne wydanie - teraz na
przezroczystym winylu. Płyta ukaże się wraz z siostrzanym albumem Annexe
na czerwonym winylu. Annexe będzie zawierać wszystkie utwory ze strony
B, rarytasy wcześniej niepublikowane na winylu, a także oryginalną
wersję singla Endlessly. Oba LP będą edycjami limitowanymi do 1200
egzemplarzy. Data premiery płyt to 28 lipca. Przedsprzedaż jest TUTAJ.
Z innych nowości, tym razem malarstwo - grafficiarz Banksy otworzył pierwszą od 14 lat indywidualną wystawę swoich prac zatytułowaną CUT & RUN: 25 years card labour. Została ona otwarta w Glasgow Gallery of Modern Art w niedzielę 18 czerwca. Zaprezentowane są na niej prace wykonane podczas całego okresu działalności Banksy'ego, czyli od 1998 do 2023 roku (LINK).
W temacie malarstwa. Muzeum Sztuk Pięknych w Bostonie zawarło
ugodę z parą darczyńców i ze spadkobiercami żydowskich marszandów Paul
Graupe i Arthur Goldschmidt w sprawie obrazu Adriaena van Ostade'a pt.:
Klienci rozmawiający w tawernie (1671). Płótno zostało sprzedane w
Paryżu w 1937 roku Karlowi Haberstocowi, agentowi Hitlera, który
przekazał je doradcy i kuratorowi sztuki Hitlera, Hansowi Posse. Obraz
miał znaleźć się w tworzonym podczas wojny Führermuseum w Linzu.
Spadkobiercy marszandów dowiedli, że obraz został sprzedany pod
przymusem. Dzieło kilkakrotnie przechodziło z rąk do rąk i ostatecznie
zostało kupione w 1992 roku przez Susan i Matthew Weatherbie którzy nie
byli świadomi jego przeszłości. Kiedy jednak dowiedzieli się o
szczegółach historii podjęli pełną współpracę z Muzeum i spadkobiercami (LINK).
Niemcy jakiś obraz kupili? Niewiarygodne.
Właśnie zrobiłem dobry uczynek. Oddałem wszystkie pieniądze z portfela biednemu, czarnemu mężczyźnie. Czułem się naprawdę zobowiązany, w końcu jedyną rzeczą, którą posiadał był długi, ostry nóż.
Kończymy newsem z kraju, który jest obecnie w awangardzie walki o neokomunizm, coś jak kiedyś ZSRR. W centrum Beverley w hrabstwie Yorkshire w Wielkiej Brytanii wciąż stoi choinka, ponieważ zamieszkał na niej gołąb grzywacz. Rada miejska miała usunąć drzewo w styczniu, ale zgodnie z ustawą Wildlife and Countryside Act z 1981 nie wolno niszczyć gniazd dzikich ptaków. Oznacza to, że drzewa nie można wyrzucić, dopóki gołąb sam nie zdecyduje się na jego opuszczenie (LINK).
Dobrze że gołąb żyje średnio 2 lata.
Dwa posągi, kobieta i mężczyzna patrzący na siebie, stoją tak bardzo długo, wytrzymując upalne dni, mrozy oraz wichry. Pewnego dnia przyszedł do nich anioł i chcąc im to wynagrodzić, rzekł: - Przerwaliście dla ludzi wszelkie mrozy, wichury, śnieżyce, dlatego w nagrodę dam wam pół godziny życia i będziecie mogli robić wtedy co chcecie. Wtedy oni podziękowali i poszli gdzieś w krzaki. Po piętnastu minutach wychodzą. Anioł do nich mówi: - Przecież minęło dopiero piętnaście minut! Macie jeszcze dwa razy tyle czasu. Mężczyzna mówi: - To co robimy to jeszcze raz? - Och tak, musimy to powtórzyć! - Dobrze, ale tym razem Ty będziesz trzymać gołębia, a ja mu będę robił na głowę!
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.