Granaty są owocami dostępnymi tak samo jak pomarańcze czy banany, można je kupić w każdym markecie prawie przez cały rok. Dodaje się je do deserów czy sałatek. I kupując je nawet nie zdajemy sobie sprawy, że bierzemy do ręki jeden z najstarszych znanych człowiekowi owoców, o symbolice i znaczeniu głęboko zakorzenionym w historii. Bo od tysięcy lat granat jest ważnym źródłem składników odżywczych i leków, a przez to nośnikiem znaczeń i to w różnych kulturach i cywilizacjach.
Granat uprawiany był pierwotnie w Persji, a zatem gdzieś na terenie dzisiejszego Afganistanu i Iranu, lecz jego suche owoce znajdowano już w grobowcach starożytnego Egiptu. Ze względu na tysiące nasion, jakie kryje pod skórką, przede wszystkim symbolizuje płodność, a znaczenie to wywodzi się z mitologii greckiej, gdzie jest kojarzony z historią Persefony porwanej przez Hadesa do podziemi. Persefona widziała tam umarłych, poślubiła ich króla i zjadła kilka krwistych nasion granatu, po czym na interwencję Zeusa opuszczała zaświaty by powrócić do matki… Bo jej matka, bogini płodów rolnych Demeter, pogrążyła się po jej stracie w takim żalu, że smutek ten wstrzymał wzrost roślin powodując wielki głód śmiertelników. Odtąd cześć roku Persefona spędzała z matką, a część z Hadesem, dokładnie tyle miesięcy, ile pestek było w kęsie granatu. W ten sposób Grecja i jej mit uczynił z granatu owoc życia, śmierci i odrodzenia. Nazywano go owocem zmarłych, bo według Greków powstał z krwi Adonisa. Wiecznie zielone drzewo granatu stało się również symbolem nieśmiertelności, bo ziemia, na której uprawiano plony była ziemią, w którą zakopywano także ciała. A granaty w opowieści o Persefonie reprezentują właśnie życie i śmierć, i znowu życie, powracające nowe, przemienione i odrodzone.
W tradycji żydowskiej nasiona granatu symbolizują 613 micwot (świętych obowiązków) określonych w Torze (pierwszych pięciu księgach Biblii hebrajskiej), które stanowią podstawę tradycyjnej praktyki żydowskiej. Obfitość nasion granatu symbolizuje także płodność. Wiele rodzin żydowskich podaje owoce tej rośliny w dniu Rosz HaSzana (żydowski nowy rok) w nadziei, że nadchodzący czas będzie obfitował w wiele błogosławieństw, dobrobyt i możliwość czynienia dobrych uczynków.
Na wczesnym przedstawieniu Chrystusa na mozaice z IV wieku z Hinton St Mary w Dorset, a obecnie znajdującej się w British Museum, popiersie Chrystusa i monogram chi rho są otoczone granatami. Granaty bowiem stały się motywem często spotykanym na chrześcijańskich dekoracjach religijnych. Pojawiają się na wielu obrazach, na przykład autorstwa Sandro Botticelli i Leonardo da Vinci, często trzymane w ręce przez Dziewicę Maryję lub Dzieciątko Jezus. Pęknięty owoc jest na nich symbolem cierpienia i zmartwychwstania Jezusa. W chrześcijaństwie znacznie granatu było niezwykle rozbudowane:
Granat stał się symbolem papiestwa, ponieważ symbolizuje zjednoczenie wszystkich wierzących w Kościele.
Granat uznano za symbol pokory, ponieważ jego soczyste nasiona ukryte są pod szorstką, niepozorną skórką.
Granat jest także symbolem miłości, ponieważ bezinteresownie daje z siebie to, co najsmaczniejsze i najcenniejsze: oddaje się tak, jak uczynił to Chrystus w Eucharystii rodzonej w jego sercu – tym sercu, które pozwolił sobie otworzyć dla nas uderzeniem włócznią żołnierza podczas męki, aż wypłynął stamtąd boski, czerwony płyn.
Św. Franciszek Salezy (1567–1622) tak mówił o granacie: miłość jest często wyobrażana przez granat, który biorąc swoje właściwości z drzewa granatu, sprawia, że można go nazwać cnotą tego drzewa; więc znów wydaje się być jego darem, który ofiarowywany jest człowiekowi z miłości; i jest jego owocem, gdyż jest spożywany, aby zadowolić smak człowieka; i wreszcie jest że tak powiem, wyrazem chwały i błogosławieństwa drzewa, ponieważ granat nosi koronę i diadem (Traktat o miłości Bożej, księga 11, rozdz. 19). Być może dlatego na tkaninach, z których szyto ornaty, tkano we wzór przypominający ten owoc.
Godło Braci Szpitalników Świętego Jana Bożego, czyli Bonifratrów, założonych w 1572 roku w Granadzie w Hiszpanii ma w herbie granat z otworem ukazującym znajdujące się w środku nasiona, zwieńczony krzyżem i gwiazdą.
Obraz ten przypomina decydujący moment, w którym Bóg w wizji powiedział św. Janowi Bożemu (1495–1550): Granada będzie twoim krzyżem (granada czyli po hiszpańsku granat). Dlatego też utożsamia się granat z Chrystusem, a dokładniej ze zranionym Sercem Jezusa.
Co znamienne, na obrazie Botticellego z ok. 1497, Madonna z Granatem (pełne zdjęcie powyżej), Dzieciątko Jezus trzyma nad sercem otwarty owoc granatu, co widać wyraźniej w szczególe:
Jest jeszcze więcej konotacji związanych z tym owocem: nazwy miast i całych krain, kamienia szlachetnego wreszcie pocisku, który po wybuchu rozpada się na mnóstwo kawałków, tak samo jak owoc na pestki. Granaty uważane są poza tym od dawien dawna za superpożywienie, które przeciwdziała starzeniu się. I co ciekawe, ma to istotne, sprawdzone podstawy. Naukowcy odkryli bowiem, że cząsteczka zawarta w granatach, przekształcona przez drobnoustroje w jelitach, umożliwia komórkom mięśniowym ochronę przed jedną z głównych przyczyn starzenia się. U zwierząt efekt tego jest po prostu niesamowity. Jak będzie u ludzi do końca nie wiadomo. Na razie trwają badania kliniczne (LINK).
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziemy w mainstreamie.
Wpadłem na pomysł jak w tytule, okazuje się że wcale nie nowatorski, bo na przykład TUTAJ taki ranking zrobiono. Niemniej mocno się rozczarowałem, widać że degradacja poziomu dziennikarzy muzycznych postępuje w trybie geometrycznym. Jak można Revolution 9 umieścić na topie tej listy? Nie jest to oczywiście największy hit zespołu, ale miał on znaczący wpływ w rozwoju muzyki awangardowej. Poza tym zatajono w nim wiele ciekawych informacji, choćby mit Paul is Dead. Nie można na piosenki Beatlesów patrzeć li tylko z perspektywy dnia dzisiejszego, trzeba patrzeć z perspektywy tamtych czasów, a taka piosenka była wtedy nie dość że bardzo nowatorska, to była też ogromnym aktem odwagi. Podobnie jest z Flying z miejsca 2. W zasadzie z mojej listy najgorszych piosenek na wspomnianej liście są Honey Pie (miejsce 3), i Maggie May (miejsce 6).
Na problem należy spojrzeć nie tylko jako na na najgorszy muzycznie utwór z danego albumu (choćby When I'm 64 z Peppera), ale też jako zupełnie do niego nie pasujący stylistycznie i wręcz nie do słuchania (choćby Obla Di Oba Da - ten uważam za najgorszy utwór w historii grupy). Zatem oto lista, i co ciekawe - im starsza płyta (mówię o 13 albumach z oficjalnej dyskografii z UK) tym kandydatów jest więcej.
1. Obla Di Obla Da - jedyna piosenka której nie da się słuchać, kaleczy biały album, zupełnie do niego nie pasuje. Obok takich arcydzieł jak While My Guitar, Julia czy Mother's Nature Son brzmi jak jakiś odrzut z knajpy, napisany po, lub podczas, zakrapianej imprezy. Psuje album wraz z Honey Pie, również autorstwa Paula, który zdaje się być bratem bliźniakiem When I'm Sixty Four z Peppera, o czym niżej.
2. Octopus's Garden - piosenka napisana przez Ringo. Niby tak, ale podejrzewam, że może Lennon z McCartneyem nie chcieli się pod nim podpisać... Może celowali w target dziecięcy, niemniej odstaje od Abbey Road i ewidentnie go psuje.
3. Maggie Mae - choć tylko zaaranżowana przez zespół, psuje Let It Be, to niestety ich słaby album, są na nim perełki, ale ledwie błyszczą, album bowiem jest bardzo kiepsko wyprodukowany. McCartney opisywał w jakimś wywiadzie, że usłyszał jedną z piosenek w radio i dowiedział się (już po rozpadzie zespołu) że Beatlesi wydali nowy album. Pozostała trójka zrobiła to dla kasy. Bez jego wiedzy. Phil Spector nie spisał się, płyta jest nagrana bardzo słabo. I tu niespodzianka - zrealizowana pod okiem Paula wersja Let It Be Naked wcale nie brzmi powalająco lepiej. Czyżby też została nagrana dla pieniędzy?
4. Yellow Submarine - ratują ją dwie rzeczy. Pomyśleli o dzieciach, miło, ale też efekty specjalne (mikrofon w beczce, woda, łańcuchy, piasek). To było bardzo nowatorskie, jednak sam utwór muzycznie jest straszny.
5. When I'm 64. Gdyby zamiast niego na Pepperze znalazła się piosenka I'm the Warlus, lub Strawberry Fields Forever, świat byłby inny, tym bardziej że podczas sesji do Peppera je nagrano. No ale nie można było się sprzedać całkowicie. W końcu strumień forsy musiał być zapewniony, a Pepper i bez tych piosenek okazał się jednym z najlepszych albumów wszechczasów.
6. Tell Me What You See oraz Dizzy Miss Lizzy z Help! pierwszy Paula drugi to cover. Ich pominięcie dobrze by zrobiło tej płycie. Pierwszy napisany ewidentnie na siłę, drugi słaby rock'n'roll.
7. Got to Get You into My Life/ Good Day Sunshine - oba psują Revolver. Jak się chce trąbki i sekcje dęte, to proszę do remizy strażackiej. Oczywiście są pozytywy jak choćby solo Civila na rogu w genialnym For No One, czy orkiestra w Elanor Rigby lub A Day In The Live, ale sama sekcja dęta się ewidentnie nie sprawdziła. Przeskok jakiego słuchacz doznaje słuchając dwóch ostatnich piosenek na albumie Revolver jest tak wielki, że aż niewiarygodny. Jakby ktoś ze stolika w lipnej kowbojskiej knajpie nagle zaczął lecieć promem kosmicznym.
8. Everybody's Trying to Be My Baby i Honey Don't z albumu Beatles for Sale. Podobny przeskok jak powyżej mamy przechodząc na tym albumie od Honey Don't z topornym wokalem Ringo, do następnej piosenki, genialnej Every Little Thing Paula...
9. Już mamy ponad 10 piosenek, więc na koniec dwa hity, ale nie do słuchania w wersji w jakiej zostały nagrane. Chodzi mi o dwa przeboje po... niemiecku. I wanna Hold Your Hand i She Loves You. Język tak kaleczy oryginalne hity, że kiedy na albumie Past Masters przychodzi na nie kolejka zatykam uszy, lub wstaję i wyłączam. Można używać do uzdrawiania ludzi na wózkach inwalidzkich, wstaną i wyłączą.
10. Roll Over Bethoven - cover, ale niech i Harrisonowi się dostanie. Słabe. Dobrze ze zaczyna stronę B With The Beatles - można go pominąć.
Reasumując dochodzimy do wniosku 1: Ringo nie powinien śpiewać (komponować). I wniosek 2: Tak jak Paul stworzył wiele genialnych piosenek i hitów, ze smutkiem należy przyznać, że miał też wyjątkowy dar do pisania muzycznych koszmarków... I to on jest twórcą zdecydowanie największej liczby słabych piosenek zespołu.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Odd Nerdrum (ur. 1944) to współczesny malarz figuratywny, uważany za najbardziej oryginalnego po Edwardzie Munchu artystę norweskiego. Swoją edukację rozpoczął w Norweskiej Narodowej Akademii Sztuk w Oslo, którą opuścił ją po upływie roku, bo wybrał tradycyjne malarstwo europejskie, estetykę Rembrandta i XVII-wiecznego baroku i nie akceptował metod sztuki współczesnej nauczanych na Akademii.
W rezultacie, po pewnych perturbacjach, w ogóle wyjechał z kraju i przeniósł się do Niemiec, gdzie kontynuował naukę w Akademii Sztuk Pięknych w Dusseldorfie, studiując pod kierunkiem Josepha Beuysa. Wczesne obrazy Odda pokazywały problemy społeczne, takie jak stosunek do seksualności czy ubóstwa, ale w latach 80. XX wieku zmienił tematykę prac na rzecz obrazów, w których chciał zilustrować archetypy ludzkiego doświadczenia. Te właśnie prace zdobyły światowy rozgłos. Obecnie mieszka i pracuje na Islandii, gdzie prowadzi także szkołę malarstwa – The Nerdrum School - w której uczy artystów tradycyjnych technik malarskich.
Oryginalność prac Nerdruma konstytuuje się w założonym przez niego tzw. ruchu kiczu, którego manifest ogłosił podczas swojej wystawy retrospektywnej w 1998 roku w Muzeum Astrup Fearnley w Oslo. Uznał swoją twórczość za próbę odbudowania relacji z tradycją, przerwaną w drugiej połowie XIX wieku, kiedy to w sztuce ogłoszono pochwałę nowości i zaczęto jej gorączkowo poszukiwać. Jednym z przejawów tego poszukiwania było awangardowe zerwanie z klasycznym malarstwem i potępieniem go jako czegoś nieprzystającego do współczesnych czasów. Negując takie podejście, Nerdrum niejako naprawia pęknięcie w dziejach sztuki spowodowane awangardowymi ruchami.
Jego Ruch Kiczu (ang. Kitsch Movement) nawiązuje do koncepcji Hansa Reimanna, który stwierdził, że termin kicz powstał dopiero w połowie XIX wieku w pracowniach artystycznych w Monachium po to, by móc odrzucić wcześniejszą kulturę i zrobić w ten sposób miejsce dla nowej sztuki. Identyfikując się z pojęciem kiczu, Nerdrum nie tyle deprecjonuje swoje malarstwo, ile odrzuca istnienie przeciwstawnych kategorii, czyli kiczu i nowoczesności/awangardy uważając je za fałszywe bieguny, którymi etykietuje się dzisiejszy świat sztuki.
Ruch Kiczu to obecnie międzynarodowy ruch klasycznych malarzy figuratywnych, którzy definiują kicz według tej samej zasady co Arystoteles określał część wytwórczości jako techne, czyli rzemiosło. I tak kicz według Nerdruma to malarstwo sentymentalne i narracyjne oraz takaż literatura i muzyka. Malarz zauważył, że motywy te zazwyczaj opisują niezmienne doświadczenia ludzkiego życia. Tematy te można by nawet dalej analizować w kategoriach archetypów jungowskich, które zawierają uniwersalne pojęcia. Dla Nerdruma kicz wyraża etap szczerego i narracyjnego malarstwa figuratywnego: Wylewam dwie krople łez, pierwszą łzę, ponieważ zostałem dotknięty, drugą łzę, ponieważ dotknęła mnie pierwsza łza. Ta druga łza to kicz.
Nerdrum, trzeba przyznać, w swojej twórczości jest niezwykle konsekwentny, przez co jego prace noszą w sobie potężny ładunek emocji. Wrażenia Nerdruma wynikają z prostej konkluzji. Zauważył on mianowicie, że dawni mistrzowie mieli jakiś szczególny sposób postrzegania rzeczywistości, który był nierozerwalnie związany ze specjalnymi technikami jakie stosowali. Należy do nich subtelne użycie światłocienia w celu wydobycia cielesności, która sprawia, że rysunek lub obraz wydaje się realny. Doskonale także wiedzieli po co jest sztuka, co ma wyrażać. Można wiec powiedzieć, że dla Nerdrum ludzkie ciało w sztuce jest ucieleśnieniem losu. Może dlatego każda z postaci na obrazach Nerdruma znajduje się w stanie eschatologicznej izolacji, niektóre na rozległym pustkowiu. Wszyscy są jakby w stanie gotowości na Dzień Sądu. Ich człowieczeństwo jest zagrożone, a oni po cichu i zdecydowanie stawiają czoła temu niewidzialnemu zagrożeniu…
Tak więc Nerdrum maluje ludzkość znajdującą się w otchłani mitologicznego świata: poza historią, czasem i przestrzenią. A uniwersalne znaczenie wyraża zwłaszcza w wyrazie malowanych twarzy. Dla artysty twarze są bardzo ważne. Uważa on, że sztuka współczesna nie ma twarzy, dlatego może oddziaływać na ludzi tylko chwilowo, ale nie pozostawi po sobie żadnego dziedzictwa ludzkości.
Patrzmy więc na dziwne obrazy Odda Nerdruma, dziwne jak czasy w których przyszło nam żyć.
Obecnie prace Odda Nerdruma znajdują się w najważniejszych kolekcjach świata – w Galerii Narodowej w Oslo, w Muzeum Sztuki Nowoczesnej Astrupa Fearnleya w Oslo, w Muzeum i Ogrodzie Rzeźby Hirshhorna w Waszyngtonie, w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, w Nowoorleańskim Muzeum Sztuki, w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w San Diego i w Centrum Sztuki Walkera w Minneapolis.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Książka Micka Middlesa pt. From Joy Division to New Order. The True story of Anthony H. Wilson and Factory Records, wydana została przez wydawnictwo Virgin Books w roku 1996. W moim posiadaniu jest wznowienie z roku 2002.
Streszczenie pierwszego rozdziału pojawiło się TUTAJ, drugiego TUTAJ, fragment trzeciego TUTAJ, kolejny TUTAJ a ostatni fragment rozdziału trzeciego pt. The Wythenshave Connection (TUTAJ). Streszczenie rozdziału czwartego pt. From Safety To Where? o dzieciństwie i młodości członków grupy opisaliśmy TUTAJ. Kolejny post TUTAJ dotyczył debiutów the Dammned i the Clash, oraz rozmowy miedzy Ianem Curtisem a Pete Shelly z Buzzcocks. Następny omawiany fragment opisywał scenę punk miasta, na której wyłaniało się wiele ciekawych zespołów w tym Stiff Kittens - jeden z pierwszych zespołów Iana Curtisa, i alternatywne nazwy, które wtedy muzycy rozważali (TUTAJ). Później opisywaliśmy historię pierwszego koncertu Warsaw (warto zobaczyć TUTAJ), oraz klubu Electric Circus (TUTAJ). Fragment dotyczący mało znanych faktów z życia Roba Grettona, ale i kilka ciekawostek ze świata sceny punk Manchesteru opisaliśmy (TUTAJ). Ostatnia noc w Electric Circus i skandal na koncercie Warsaw jak i wizyty Iana Curtisa w RCA opisaliśmyTUTAJ. Nagrywanie przez Joy Division albumu dla RCA opisaliśmy TUTAJ. TUTAJ natomiast przedstawiliśmy historię pozyskania przez zespół Roba Grettona na pozycję menadżera. Pierwszy wywiad krajowy zespołu opisaliśmy TUTAJ, a początki FactoryTUTAJ. Z kolei TUTAJ zajęliśmy się mitem związanym z nazwą wytwórni, a TUTAJ opisaliśmy prawdziwą inspirację okładki A Factory Sampler, aTUTAJ przedstawiliśmy zarys historyczny jej powstania. W kolejnym wpisie (TUTAJ) podaliśmy mało znane fakty dotyczące Martina Hannetta. W tym wpisie (LINK), przedstawiliśmy mało znane fakty dotyczące początków powstawania Unknown Pleasures, a TUTAJ pierwsze wrażenie autora po zobaczeniu okładki Unknown Pleasures. TUTAJ opisaliśmy niepowodzenia związane z wydaniem Transmission. TUTAJ opisaliśmy pierwszy koncert Joy Division w Londynie i atak epilepsji Iana Curtisa.
Tony miał szczęście że spotkał Joy Division, organizował im koncert za koncertem. Powstała też idea żeby wytwórnia ZOO zorganizowała wspólny koncert z Factory, gdzieś w połowie drogi między Manchesterem a Liverpoolem. W tym czasie PIL poszli w kierunku Disco, a Joy Division wręcz przeciwnie, w stronę ciemnych brzmień. Festiwal w Leigh (pisaliśmy o nim TUTAJ) okazał się jednak porażką. Po pierwsze z powodu protestów lokalnych oficjeli, którzy myśleli, że to będzie drugie Woodstock. Poza tym nie było wiadomo kto się pojawi, jeśli chodzi o publikę i jaka bezie frekwencja. Wielu ludzi finalnie koncert rozczarował. Tony był zdenerwowany, obwiniał policję, mocno reklamował koncert który okazał się klapą. Bał się że to może zaszkodzić karierze zespołu. Tym bardziej, że oczekiwał największego show roku.
11.09.1979 miał miejsce koncert w London Nashville Rooms.
Wystąpili Joy Division i Distractions. Wybuchła panika, bo szef, mimo protestów Curtisa nie chciał puścić go po lunchu z resztą zespołu na koncert. Sprawę rozwiązano w ten sposób, że Rob zadzwonił do Tonyego i poprosił, czy ten mógłby przywieźć Iana na koncert. Wilson nie miał żadnego problemu z tym, bowiem wychodził z Granady o 15:00. Powinni, przebijając się przez korki być na miejscu na 20:00, problem jednak w tym, że obaj nie orientowali się gdzie znajduje się Nashville. To wyszło na jaw gdy mijali Heathrow. To co stało się później, Wilson określił to jako jeden z najbardziej niewiarygodnych momentów w życiu. Natknęli się bowiem po drodze na pub, i okazało się że to był ich cel.
Richard Boon po latach uważał, że wspólna trasa Joy Division z Buzzcocks była swoistego rodzaju nieporozumieniem. Chodziło o to, że kolorowa muzyka Buzzcocks miała lśnić na tle mrocznej twórczości Joy Division. Buzzcocks jednak stracili swój blask. Nagrali trzecią płytę która nie była tak dobra jak poprzednie. Byli wypaleni, stąd koncerty z dynamicznym i eksplodującym pomysłami Joy Division musiały być dla nich depresyjne.
Trasa zaczynała się 20.10.2979 w Liverpool Mountford Hall.
Wypadli znacznie lepiej od Buzzcocks i brzmieli jakby byli najlepszą kapelą w UK. Boon zaprosił autora książki żeby pojechał z nimi w trasę dokładnie na koncert w Leeds. Middles miał napisać recenzję dla Sounds. Wtedy gazeta wysłała drugiego dziennikarza żeby zrecenzował koncert ale tylko Joy Division, co wydawało się być znamienne.
C.D.N.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Grafiki Koichi Sakamoto, urodzonego w 1936 roku, są surrealistyczne a przez to nieco niesamowite. Ukazują wydawałoby się zwykłe, zimowe pejzaże. Mamy na nich głównie stare, wiejskie domy, drzewa o nagich gałęziach, przelatujące czarne wrony i śnieg. Dużo śniegu. A jednak…
Na jego obrazach w zasadzie nie ma ludzi. Lecz mimo to widoczki Sakamoto nie straszą, są raczej niczym sen: emanują ciszą i spokojem. Zachęcają wręcz widza do zanurzenia się w urzekającą i nieco nieziemską atmosferę, charakterystyczną dla otulonych śniegiem krajobrazów.
Dzięki swoim charakterystycznym akwafortom i mezzotincie Koichi Sakamoto stał się jednym z bardziej uznanych twórców współczesnej japońskiej grafiki drzeworytniczej przedstawiającej pejzaże.
Choć artysta studiował tradycyjne malarstwo japońskie, Sakamoto uważany jest za samouka. Niemniej od początku swojej kariery cieszył się akceptacją. Swoje prace wystawiał już w latach 60. tych: na wystawie Shinsei Kyokai, oraz organizowanych przez Japan Print Association. Pierwszą wystawę indywidualną miał w 1967 r. Jego prace pomimo odniesień do trakcyjnych drzeworytów japońskich przypominają także krajobrazy mistrzów europejskich, są na przykład niezwykle podobne do prac holenderskiego malarza Valeriusa de Saedeleera (1867-1941), którego pełnych odniesień symbolicznych i mistycznych twórczość z kolei nawiązywała do flamandzkich obrazów z XVI stulecia. Może to nieuchwytne podobieństwo sprawia, że grafiki Sakamoto zyskały światową popularność, prezentując się w galeriach i na wystawach w Indiach, Włoszech, Stanach Zjednoczonych i Francji.
Czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Manchester: Nasz dobry znajomy Brian Gorman (z którym rozmawialiśmy TUTAJ) umieścił ogłoszenie tej treści: Zostało mi już tylko kilka egzemplarzy ATMOSPHERE. 16 funtów za sztukę. Ponieważ idą Święta Bożego Narodzenia, mogę zaoferować podpisany egzemplarz książki, oraz BEZPŁATNĄ wysyłkę do poniedziałku 18 grudnia. Napisz do mnie tutaj lub wyślij e-mail na adres brianinchester@yahoo.co.uk (LINK).
Pozostańmy w UK. Aby
powstrzymać męża przed wymykaniem się z domu do pubu na piwo, pewna
żona w Newton Abbot w Devon zbudowała mu pub w ogrodzie ich domu. Jednak
brytyjskość to stan umysłu (LINK).
Bowiem, jak uczy doświadczenie pewnej Brazylijki, niedopilnowanie męża może prowadzić do wielu dramatów...
Mąż wraca z pracy wcześniej niż zwykle i zastaje żonę leżącą w pościeli. - Co się stało, kochanie? - Źle się czuję, więc położyłam się do łóżka. - To dlaczego leżysz naga? Poczekaj, zaraz wyjmę z szafy Twoją koszulę nocną. - Tylko nie z szafy, tam straszy! Mąż otwiera szafę i widzi gołego sąsiada. - No wiesz, Stefan? Nigdy bym się po Tobie tego nie spodziewał. Żona chora, a Ty ją jeszcze straszysz!
W temacie strachu i naszej polityki, taka kolekcja memów...
Kowalski spotyka na ulicy kolegę w strażackim mundurze:
- Skąd masz ten mundur?
- To prezent od żony. Gdy wczoraj wróciłem wcześniej z pracy, już leżał na krześle obok łóżka!
Skoro wkroczyliśmy na obszar rodzimej polityki, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęły kamienie milowe... Tak oto, zgodnie z traktatami, UE nie ingeruje w politykę innych państw, bo nie ma do tego prawa. Tkwimy w organizacji przestępczej, szkoda że żaden rząd nie ma na tyle odwagi żeby zrobić z tym cokolwiek...
Siedzi góral na kamieniu i myśli. Podchodzi turysta i pyta: - Co tak myślicie? - Waham się. - Czemu się wahacie? - Wczoraj z żoną byliśmy na weselu. Mnie pobili, a żonę zgwałcili. - No i? - Dzisiaj zaprosili nas na poprawiny. Żona idzie, a ja się waham.
Za to nie wahają się Niemcy, którzy zaczęli rządy w naszym kraju.
Na nasze nieszczęście czuwa nad nimi ich patron...
Inspirując do dokonywania poważnych wyborów. Powyżej nowy minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Powyższy przykład potwierdza teorię, że w Polsce elektrycy mogą zajść bardzo wysoko...
Elektryk do pomocnika:
- Franek, potrzymaj przez chwile te druty! - Już trzymam. - Czujesz coś? - Nie... - W porządku. To znaczy, ze pod wysokim napięciem są tamte druty.
Zmienne są też poglądy Marszymka, niczym prąd...
Być może cały ten teatrzyk jest po to, żeby takie informacje jak powyższa nie mogły się przebić do mediów...
I żeby trzymać stały kurs - na Niemcy.
Ci za to stręczą nam dalej swoje elektryki z Chin.
Chiński sztab, odprawa: - Będziecie się przemieszczać na tyły wroga małymi grupkami po 2-3 miliony.
Skoro pojawił się temat wojny: Mark
Zuckerberg (Facebook), buduje na Hawajach rozległy kompleks o wartości
100 milionów dolarów, w ramach którego powstanie ogromny podziemny
bunkier. Wszyscy, którzy go budują podpisali zobowiązanie do
nieudzielana informacji pod karą wysokiej grzywny... Kosmici czy wojna
atomowa? Powody budowy tak ogromnej budowli na razie nie są znane (LINK).
Chłopak na spotkaniu z Zuckerbergiem:
- Mój ojciec mówi ze Facebook go szpieguje...
- To nie jest twój ojciec...
Za to inni nie budują, tylko oszczędzają. Mieszkaniec
Indianapolis Terry Kahn, pracownik Veterans Administration, zmarły w
2021 r., zapisał 13 milionów dolarów organizacji charytatywnej lecz
wybór tej konkretnej pozostawił swojemu adwokatowi. Terry całe życie
bardzo oszczędzał, nie miał nawet komórki bo uznał że to za drogi
gadżet. Za to jego oszczędności zrobią wiele dobrego... (LINK).
Zaoszczędził też ten, kto miał plan zakupienia na aukcji taśm Jacksona. W
listopadzie ubiegłego roku portal Gotta Have Rock and Roll planował
wystawić na aukcji kilka taśm-matek, które rzekomo zostały nagrane przez artystę w 1994 roku w The Hit Factory. Ich cenę szacowano na
4000 dolarów, lecz do sprzedaży w tym miesiącu nie doszło, zablokowali
ją prawnicy spadkobierców Michaela Jacksona, którzy podobno zagrozili
witrynie pozwaniem, twierdząc, że taśmy bez wątpienia zostały
skradzione (LINK).
News zilustrowaliśmy obrazkiem - dedykacją dla millenialsów.
Straci za to Patti Smith, która odwołała swoje występy we Włoszech po krótkim pobycie w szpitalu. Prawie zasłabła podczas koncertu w Bolonii. Co jej jest, czy było - nie wiadomo (LINK).
Dalej w tematach chorobowych. Zespół Deep Purple zagrał bez swojego klawiszowca na ostatnim koncercie w Indiach, na festiwalu Bandland w Bengaluru, gdzie chorego Dona Aireya zastąpił Adam Wakeman (Black Sabbath, Ozzy Osbourne), czyli syn Ricka Wakemana, klawiszowca Yes. Do tej pory zagrał on już z Lennie Lennox, Travis, the Company of Snakes, Strawbs, Will Young, Victorią Beckham, Atomic Kitten i Martin Barre (LINK).
Jeśli zaczęliśmy o koncertach: przyszły rok w Polsce będzie bardzo interesujący. Zagra u nas, a dokładnie w Zamku w Szymbarku k. IławyMidge Ure (Ultravox) (bilety TUTAJ) oraz w Gliwicach na wspólnym koncercie The Smashing Pumpkins i Interpol (bilety TUTAJ).
ZZ
Top ogłosili europejską trasę koncertową na rok 2024, czyli pierwszy
raz od 2019 roku z nowym basistą Elwoodem Francisem, który zastąpił
zmarłego Dusty Hill. Cykl 13 występów rozpocznie się 28 czerwca na
festiwalu Dalhalla w Rattvik w Szwecji, a skończy nieco ponad dwa
tygodnie później na festiwalu Sion w Szwajcarii (LINK).
Z Dusty Hillem spotkał się za to były perkusista AC/DC Colin Burgess. Miał 77 lat. Przyczyny śmierci
nie podano. Muzyk został wyrzucony lata temu z zespołu za upicie się na
scenie, do czego, jego zdaniem, doszło, ponieważ ktoś coś dodał do jego
drinka. Członkowie AC/DC wyrazili żal z powodu odejścia byłego kolegi (LINK).
W temacie zmarłych perkusistów. Zginął Yotam Haim, perkusista izraelskiego zespołu heavy metalowego PERSEPHORE. Został zabity przez żołnierzy izraelskich, którzy przez pomyłkę wzięli go za terrorystę. Od października był zakładnikiem Hamasu i uciekł wraz z kilkoma jeńcami, po czym z białymi flagami ruszyli w kierunku swoich... Siły Izraela wyraziły swoje głębokie ubolewanie z powodu pomyłki (LINK).
- Panie doktorze, czy operacja się udała? - Tak. Jest pan, przepraszam, jest pani od teraz 100% kobietą. - Doktorze, ku*wa, ja miałem mieć wyrostek robaczkowy usunięty! - No masz. Babie nigdy nie dogodzisz...
Burgess i Haim stracili szansę sprawdzenia swoich umiejętności. Browar
w Nowej Zelandii bowiem, wynalazł maszynę, która rozdaje darmowe piwo
gitarzystom – ale tylko wtedy, gdy uzna, że są wystarczająco dobrzy.
Przejdźmy do szczegółów: Panhead Custom Ales, firma z siedzibą w
Wellington, stolicy Nowej Zelandii, stworzyła urządzenie o nazwie Slay
to Pay składający się m.in. z gitary i dystrybutora piwa, które
wykorzystuje odciski palców i AI do oceniania gitarzystów. Jeśli uzna,
że poziom umiejętności muzyka jest odpowiedni, wydaje darmowy alkohol (LINK).
Tak kiedyś może być z naszymi pensjami...
W temacie dziwnych zdarzeń. Znany producent muzyczny Tony Visconti w swojej imponującej karierze miał takich wiele. Jedno z najbardziej zapadających w pamięć opisał w podcaście Boba Lefsetza. Był to wieczór z Davidem Bowie, Johnem Lennonem i jak to nazwał Visconti - z górą kokainy. W grudniu 1974 roku Visconti wraz z Bowiem nagrywali w Nowym Jorku materiał na album piosenkarza: Young Americans. Lennon i Bowie mieszkali w jednym hotelu i pewnego dnia David zaprosił do siebie Viscontiego, bo miał przyjść Lennon. Visconti tak to zapamiętał: Wchodzę do głównego pokoju i moim oczom ukazuje się widok, którego nigdy nie zapomnę - Na podłodze był David i piękna Latynoska, naprawdę piękna, a pomiędzy nimi była góra kokainy. Był to Mount Everest, ale wysoki na około sześć cali. Wiesz, ze stokami narciarskimi, to była prawdziwa okazja. A na kanapie siedział mój idol, John Lennon. Nie mogłem w to uwierzyć. Po pewnej chwili zakłopotania Bowie i Lennon zaczęli rysować nawzajem swoje karykatury, którymi wymienili się i wieczór zakończyli w doskonałych humorach (LINK).
Kończymy newsem z pola nauki, bowiem kto wie, czy incydent z gaśnicą nie był spowodowany aktywnością słońca. 15 grudnia to wyrzuciło z siebie ogromną masę energii. Fala była tak potężna, że zakłóciła sygnały radiowe na całej Ziemi oraz zostało odnotowane przez pilotów, którzy zgłosili zakłócenia w komunikacji. Zjawisko zostało zarejestrowane też przez teleskopy NASA (LINK).
Leżą dwie blondynki na plaży, patrzą na słońce i rozmawiają:
- Ciekawe co jest dalej: Kraków, czy słońce?
- A widzisz stąd Kraków?
Czytajcie nas, codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
P.S.
Jeszcze dwie informacje świąteczne - pierwsza dla Pań:
I druga też dla Pań, dowodząca faktu że my, mężczyźni, jesteśmy gotowi do świątecznej pomocy, nawet zdalnej!