środa, 13 września 2023

Streszczenie książki Micka Middlesa pt. From Joy Division to New Order. The True story of Anthony H. Wilson and Factory Records cz.13. Zespół Micka Hucknalla doprowadzał Petera Hooka do szału

 


Książka Micka Middlesa pt. From Joy Division to New Order. The True story of Anthony H. Wilson and Factory Records, wydana została przez wydawnictwo Virgin Books w roku 1996. W moim posiadaniu jest wznowienie z roku 2002.
 
Streszczenie pierwszego rozdziału pojawiło się TUTAJ, drugiego TUTAJ, fragment trzeciego TUTAJ, kolejny TUTAJ a ostatni fragment rozdziału trzeciego pt. The Wythenshave Connection (TUTAJ). Streszczenie rozdziału czwartego pt. From Safety To Where? o dzieciństwie i młodości członków grupy opisaliśmy TUTAJ. Kolejny post TUTAJ dotyczył debiutów the Dammned i the Clash, oraz rozmowy miedzy Ianem Curtisem a Pete Shelly z Buzzcocks. Następny omawiany fragment opisywał scenę punk miasta, na której wyłaniało się wiele ciekawych zespołów w tym Stiff Kittens - jeden z pierwszych zespołów Iana Curtisa,  i alternatywne nazwy, które wtedy muzycy rozważali (TUTAJ). Później opisywaliśmy historię pierwszego koncertu Warsaw (warto zobaczyć TUTAJ), oraz klubu Electric Circus (TUTAJ). Fragment dotyczący mało znanych faktów z życia Roba Grettona, ale i kilka ciekawostek ze świata sceny punk Manchesteru opisaliśmy (TUTAJ). Ostatnia noc w Electric Circus i skandal na koncercie Warsaw jak i wizyty Iana Curtisa w RCA opisaliśmy TUTAJ. Nagrywanie przez Joy Division albumu dla RCA opisaliśmy TUTAJ.
 
Rozczarowanie Curtisa faktem, że zespoły mniej wartościowe zyskiwały zainteresowanie prasy, a nawet TV spowodowało opisywany wiele razy incydent z Tony Wilsonem. Wilson wspomina, że nie poczuł się obrażony faktem nazwania go przez Curtisa pierdo##nym fiu@@m. Kilkanaście sekund ich koncertu utrwaliło go w przekonaniu, że zespól powinien wystąpić w TV. 
 
Rob Gretton posiadał wtedy kopię An Ideal for Living dostał ją od dziewczyny Hooka. Nawet grał ją w klubie Rafters. Po jednym z koncertów podszedł do Sumnera w szatni i zapytał, czy istnieje możliwość żeby został menadżerem zespołu (warto dodać, że w książce Savage'a to zdarzenie wspominane jest w inny sposób - Sumner opowiada, że akurat telefonował a Gretton zapukał do budki z takim zapytaniem). Sumner się zgodził, zaprosił go na próbę, ale nie powiedział nic zespołowi. Grali utwór po utworze a on się im przyglądał. Hooky wspomina, że zastanawiał się kim jest ten fi@t. Kiedy skończyli i zapanowała cisza Sumner przedstawił go zespołowi. To było w jego stylu. 
 
Później autor opisuje koncerty zespołu w ramach Band On The Wall.
 
W serii występowały takie kapele jak Frantic Elevators Micka Hucknalla (później Simply Red), IQ Zero, Fast Cars, i inni. Joy Division wierzyli, że ponieważ koncerty były bliżej centrum zyskają większe zainteresowanie. Tydzień przed występem zespołu w Band on the Wall, 29.08.1978 Paul Morley napisał recenzję, porównującą zespół do Siouxsie and the Banshees, co było z jego strony ogromnym komplementem. W magazynie Zig Zag autor książki za to wyraził przekonanie, że scena miasta przestała się rozwijać. Podchwycił to Tony Jasper z Manchester Evening News i w rubryce o muzyce napisał, że to nie jest prawdą, bowiem Rob Gretton i zespół którego jest menadżerem - Joy Division, robią wiele ciekawych rzeczy, są też żywym dowodem, że scena miasta jest daleka od zgonu.  
 
Rob zaprosił autora 4.09.1978 roku na drugi koncert zespołu, a Middles napisał recenzję do Sounds. Może nie  była to do końca pozytywna recenzja, nie do końca była też dobrym artykułem, niemniej kończyła się wnioskiem, że basista Joy Division mógłby zjeść JJ Burnella z the Stranglers na śniadanie. Gretton poinformował go, że jest fi#tem, że to napisał, bowiem Hooky uwielbia JJ Burnella, i teraz boi się że tamten go zabije (Burnell jest mistrzem kung-fu).
 

Kolejny rozdział książki rozpoczyna się od opisu ulicy Little Peter Street  i Knott Mill, gdzie mieściło się studio Tony Davidsona. Próbowało tam wiele zespołów o czym już pisaliśmy, ale ciekawostką jest, ze autor dodaje kilka mniej znanych faktów. Kolor ścian (z tego co wiemy był brązowy) i atmosfera postrzemysłowa skłaniały zespół do bardziej mrocznych dźwięków. Curtis czuł się w tym klimacie świetnie. Próbował tam też zespół Hucknalla - Frantic Elevators (coś zbliżonego do Smiply Red). Mieli taką piosenkę Every Day I Die.
  

Kiedy ją grali rozlegała się w całym budynku i niosła rurami. Hooky zawsze denerwował się, że znowu grają tą ohydną piosenkę, i zastanawiał czy umieją zagrać coś innego. Joy Division w zasadzie nie zadawali się z innymi zespołami, również w pubach siedzieli osobno i spędzali czas we własnym gronie. Ale nie były to ponure chwile, rozmawiali o piłce, dziewczynach i innych zespołach, bardzo wiele też żartowali. 
 
C.D.N.
                  
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz