środa, 30 sierpnia 2023

Streszczenie książki Micka Middlesa pt. From Joy Division to New Order. The True story of Anthony H. Wilson and Factory Records cz.11. Skandal na koncercie Warsaw i wycieczki Curtisa do RCA

 


Książka Micka Middlesa pt. From Joy Division to New Order. The True story of Anthony H. Wilson and Factory Records, wydana została przez wydawnictwo Virgin Books w roku 1996. W moim posiadaniu jest wznowienie z roku 2002.
 
Streszczenie pierwszego rozdziału pojawiło się TUTAJ, drugiego TUTAJ, fragment trzeciego TUTAJ, kolejny TUTAJ a ostatni fragment rozdziału trzeciego pt. The Wythenshave Connection (TUTAJ). Streszczenie rozdziału czwartego pt. From Safety To Where? o dzieciństwie i młodości członków grupy opisaliśmy TUTAJ. Kolejny post TUTAJ dotyczył debiutów the Dammned i the Clash, oraz rozmowy miedzy Ianem Curtisem a Pete Shelly z Buzzcocks. Następny omawiany fragment opisywał scenę punk miasta, na której wyłaniało się wiele ciekawych zespołów w tym Stiff Kittens - jeden z pierwszych zespołów Iana Curtisa,  i alternatywne nazwy, które wtedy muzycy rozważali (TUTAJ). Później opisywaliśmy historię pierwszego koncertu Warsaw (warto zobaczyć TUTAJ), oraz klubu Electric Circus (TUTAJ). Ostatnio fragment dotyczący mało znanych faktów z życia Roba Grettona, ale i kilka ciekawostek ze świata sceny punk Manchesteru (TUTAJ).
 
Ostatnia noc w Electric Circus została zapamiętana przez brawurowy występ Warsaw. Nie byli znani, ale wzbudzili zainteresowanie swoją desperacją i zaangażowaniem. Nie byli wyśmienici, ale nie byli też beznadziejni. Uwagę zwrócił również swoim występem zespół Prefects z Birmingham
 
 
Występ Warsaw został udokumentowany w prasie i na winylu, gdzie ukazał się utwór At A Later Date. Płyta Live At The Electric Circus pokryła się niesławą z dwóch powodów: notatek Paula Morleya i okrzyku Iana Curtisa: Czy Pamiętacie Jeszcze Rudolfa Hessa? (tutaj autor popełnia błąd bowiem okrzyk brzmiał: Czy zapomnieliście już Rudolfa Hessa?). 
 
Po zamknięciu pubu Buzzcocks zaczęli nagrywać dla United Artists), Howard Devoto utworzył Magazine, zamieszczając ogłoszenie w wytwórni Virgin, że poszukuje grających szybką i wolną muzykę
 
Ian Curtis w tamtym czasie przeżywał coś na kształt rozgoryczenia. Oglądał programy Wilsona w Granadzie, czytał recenzje w prasie, i nie potrafił zrozumieć, z jakiego powodu wiele zespołów będących na znacznie niższym poziomie niż Warsaw, zdobywa takie zainteresowanie. Wierzył też, że Bernard Sumner, który procował wtedy w wytwórni filmów animowanych Chorlton Cum Hardy w Cosgrove Hall znajdzie jakimś sposobem dostęp dla Warsaw do TV Granada. Uważał że to jedyna szansa żeby zaistnieć. 
 
Wielu fanów Joy Division wyobraża sobie romantyczne spacery Iana Curtisa przez miasto celem szukania inspiracji. Tak jednak nie było, raczej udawał się on ze swojej pracy (w Picadilly Tower, gdzie pracował z żoną w komisji do spraw kadrowych) do siedziby wytwórni RCA. Chodził tam codziennie w porze lunchu, to dla niego był kontakt z żywą branżą muzyczną. Budynek był poobwieszany posterami promocyjnymi takich gwiazd jak Iggy Pop, David Bowie, czy Lou Reed. Szefem wytwórni był wtedy Derek Brandwood. Nadał on siedzibie RCA nowy kształt - bardziej miejsca promującego muzykę, niż biura. Wspomina Curtisa jako człowieka cichego i młodego. Ten jak wielu ludzi w jego wieku, chciał zdobyć postery promocyjne, jak tylko wygaśnie ich aktualność. Kiedy Brandwood zaczął rozmawiać z Curtisem odkrył jego dużą wiedzę muzyczną, choć dla niego nie była ona bezpośrednio użyteczna. 
 
W RCA pojawiali się też miejscowi DJ-je, ale też inni ludzie z kręgu muzycznego, jak choćby Martin Hannett.
 
Pewnego dnia Curtis wspomniał Brandwoodowi, że ma zespół muzyczny. Marzył żeby Warsaw wydali płytę w tej samej wytwórni, w jakiej nagrywają jego idole. Nie brał pod uwagę faktu, że Brandwood nie pracuje w dziale naboru muzyków, tylko w marketingu. Kidy Curtis przyniósł mu An Ideal For Living był bardzo rozczarowany. Źle nagrane, źle wyprodukowane, zwykłe śmiecie. W tamtym czasie Brandwood miał do czynienia z Bowiem czy Dolly Parton, stąd kontrast i wielkie rozczarowanie. Jednak zabrał singla do domu i co go zaskoczyło, muzyka bardzo spodobała się jego 14 letniemu synowi. Było to coś innego niż ojciec zwykle przynosił, ten więc postanowił wysłać płytę do punktu naboru artystów do wytwórni. Jednak zespołem się nie zainteresowano.               
C.D.N. 
 
Czytajcie nas  - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz