niedziela, 27 sierpnia 2023

Z mojej płytoteki: Complete Madness - zwariowane ska na ostatnią niedzielę lata

W 1982 roku zespół Madness, po wydaniu 3 albumów, postanawia zebrać swoje największe z nich hity, dodać nieco z singli, i wydać swoją pierwszą kompilację w stylu Greatest Hits. Tak powstaje omawiany dziś album. Zespól to fenomen, w dość unikalny sposób udało im się połączyć ska i pop, dodać do tego nieco sentymentalnych brzmień i nieco komizmu, tworząc w ten sposób charakterystyczne dla siebie brzmienie. Od razu warto zauważyć, że albo się je lubi, albo nienawidzi. Nie każdy bowiem lubi zawiłe nieco, chwilami natarczywe,  solówki na saksofonie - znak rozpoznawszy zespołu. 
 
W tamtym czasie Jim Green przeprowadza z nimi wywiad (jest dostępny TUTAJ). Udzielają się w nim twórcy największych hitów zespołu w tamtym czasie: klawiszowiec Mike Barson, saksofonista Lee Thompson, gitarzysta Cris Foreman i wokalista Graham McPherson. Ten ostatni wspomina w wywiadzie, że poza muzyką, znakiem nawet bardziej rozpoznawczym dla zespołu, jest ich image. Zaznacza przy tym, że nie wie czy to dobrze, niemniej muzycznie szukali czegoś wyjątkowego - dynamicznego i nie wartego głębokich analiz. Bo taka jest właśnie muzyka zespołu, akurat na ostatnią niedzielę lata i wakacji. Jest w niej letnie szaleństwo, ale też i nuta nostalgii, tej jesiennej, która właśnie zaczyna rozżółcać (jest takie słowo?) liście drzew...

Zespół powstał w Londynie w 1978 roku, grali początkowo w pubach i nigdy nie oczekiwali, że odniosą tak wielki sukces. W 1979 roku the Specials wydali album Two Tones, który odniósł sukces i Madness wysłali im swoją kasetę z nagraniami z próby. Niestety zespół nie dysponował środkami żeby wydać im album w swojej wytwórni, więc spróbowali w Stiff. Ich debiut okazał się hitem i pokrył platyną. 


Na YT w komentarzach można odczytać opinie, że to najlepsza piosenka ska, jaka kiedykolwiek powstała ale we wspomnianym wywiadzie zespół twierdzi, że nigdy nie uważali że są zespołem ska. Raczej wychodzą poza sztywne definicje gatunków. Klasyfikowanie się prowadzi do szybkiej muzycznej śmierci. Raczej określają ją jako brzmienie nutty (określenie często używane przez saksofonistę Thompsona).

Wszystko szło dobrze, niemniej przed wydaniem trzeciego albumu 7 dwóch z nich McPherson i perkusista Woodgate założyli rodziny. Z albumu de facto zadowolony był tylko McPherson, mimo że płyta zawierała pierwszy numer 1 list przebojów zespołu - piosenkę House of Fun


Mimo że nagrywali na Bahamach, czuli presję. Kolejnym wielkim hitem zespołu (niestety nie uwiecznionym na omawianej dziś kompilacji) był Tomorrow Is Just Another Day. Rolę wokalisty pełni w nim sam Elvis Costello. McPehrson wspomina, że usłyszał jakąś starą piosenkę rockabily z bluesowym wstępem, który płynnie przechodził w rocka. Postanowił zastosować podobny chwyt w Tomorrow Is Just Another Day. Początek w starym stylu, po 20 sekundach, przechodzi w nowe brzmienia. Jednak wokale nie brzmiały dobrze, w związku z tym znajomy, który akurat był producentem nowego albumu Costello, postanowił go poprosić o zaśpiewanie. Wyszło znakomicie, i piosenka uchodzi za jego najlepsze dokonanie wokalne.


Na albumie zespół omawia teksty wszystkich swoich piosenek. My skupmy się jedynie na najlepszych, naszym zdaniem, utworach - zwłaszcza tych z lekkim odcieniem jesieni.
 

Embarrassment - piosenka napisana w bezsenne noce, po piciu, kiedy Lee dowiedział się o ciąży swojej siostry. To piosenka o reakcjach.

My Girl - piosenka o telefonie jaki Mike dostał od dziewczyny, kiedy szukał inspiracji do piosenki... 

Baggy Trousers - Suggs napisał ją na podstawie wspomnień ze szkoły. Musi ona być nudna, zwłaszcza dla nauczycieli, skoro chodzi do niej 2000 chłopaków z których niemal wszyscy są zainteresowani tym, żeby jak najszybciej iść do domu... 

It Must Be Love - piosenka powstała kiedy pewnego listopadowego popołudnia, wracając z trasy, przypadkiem natknęli się na małe studio nagraniowe w Durham. Stwierdzili, że to musi być miłość, zaczęli ją tam a skończyli w Londynie

House of Fun - piosenka o starzeniu się i odkrywaniu w sobie staroświeckich nawyków..

Cardiac Arrest - piosenka o ofierze ataku serca w metrze. To pytanie, co jest ważniejsze: praca, czy zdrowie?


Grey Day - mój faworyt na albumie. Piosenka z początków kariery zespołu, wzorowana nieco na dokonaniach Roxy Music.

Kiedy wracam do domu, jest już późny wieczór
Jestem czarny i zakrwawiony od swojego życia
Nie mam czasu umyć rąk
Cięcia będą mnie kłuć tylko w snach
Kiedy kłamię, jest już dobrze po północy
W stanie półprzytomnym
Śnię o ludziach, którzy ze mną walczą
Bez powodu
Rano się budzę
Bolą mnie ręce, nogi, całe ciało
Niebo na zewnątrz jest mokre i szare
Tak zaczyna się kolejny męczący dzień
Po jedzeniu wychodzę
Ludzie przechodzący obok mnie krzyczą
Nie mogę znieść tej agonii
Dlaczego ze mną nie rozmawiają?
W parku muszę odpocząć
Leżę i daję z siebie wszystko
Deszcz pada na moją twarz
Chciałbym zatonąć bez śladu
Rano się budzę
Bolą mnie ręce, nogi, całe ciało
Niebo na zewnątrz jest mokre i szare
Tak zaczyna się kolejny męczący dzień
Tak zaczyna się kolejny męczący dzień
W parku muszę odpocząć
Leżę i daję z siebie wszystko
Deszcz pada na moją twarz
Chciałbym zatonąć bez śladu
Rano się budzę
Bolą mnie ręce, nogi, całe ciało
Niebo na zewnątrz jest mokre i szare
Tak zaczyna się kolejny męczący dzień
 

Take It or Leave It  - piosenka napisane po koncertach we Włoszech, gdzie roiło się od policjantów i wojskowych w miejscach publicznych, z bronią gotową do użycia.

Tyle jeśli chodzi o nostalgię na tym albumie. 

Idzie jesień, teraz zaczniemy grać mniej wesoło. Tymczasem cieszmy się ostatnimi promieniami słońca...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.          


Madness - Complete Madness, producenci: Clive Langer i Alan Winstanley, Stiff Records 1982, tracklista: Embarrassment, Shut Up, My Girl, Baggy Trousers, It Must Be Love, The Prince, Bed & Breakfast Man, Night Boat to Cairo, House of Fun, One Step Beyond, Cardiac Arrest, Grey Day, Take It or Leave It, In the City, Madness, The Return of the Los Palmas 7.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz