Jeśli kiedykolwiek zwiedzaliście średniowieczną katedrę, na pewno zwróciliście uwagę na stojące w niej nagrobki. Ukazują postać zmarłego zazwyczaj leżącą w typie gisant czyli na wznak, odzianą w strój odpowiedni dla pozycji społecznej. Oprócz takich nagrobków w kościołach Zachodniej Europy znajdują się grobowce szczególne w tzw. typie transi, na których rzeźba zmarłego ukazuje go w stanie zaawansowanego rozkładu: ma zapadnięte oczy, wydatne żebra, czasem nawet jest pokryty ropuchami, wężami i robactwem - co szczególnie było popularne na kontynencie, w Niemczech, we Francji, Hiszpanii i na Wyspach Brytyjskich. I jest to tak realny obraz zwłok, że szokuje nawet nas współczesnych, wydawałoby się obeznanych poprzez kino i telewizję w różnymi drastycznymi obrazami śmierci.
Naukowcy w rozmaity sposób interpretują powody takiego przedstawienia śmierci. Większość upatruje je w traumie po epidemii dżumy zwanej czarną śmiercią (ok. 1346 - 1353), która zabiła około jednej trzeciej ludności Europy (na szczęście nie dotarła do Polski). Po niej zaczęto ukazywać śmierć jako nieodłączną towarzyszkę życia, jakby ludzie zapragnęli zmierzyć się z nią, spoglądając jej w twarz. Hasło memento mori stało się codziennym zawołaniem, uświadamiającym każdemu oczywistą prawdę o tym, że śmierć czeka każdego i nikogo nie oszczędza.
Większość grobów od XIV do XVI wieku pokazuje zatem makabryczne transi czyli sztywne zwłoki, z których wiszą strzępy mięsa czasem zamieszkałe i ogryzane przez robaki. Prawdopodobnie najsłynniejszy wizerunek zwłok należy do Henry Chichele, arcybiskupa Canterbury w latach 1414-1443. Dostojnik ukazany jest na nim podwójnie: u góry leży w stroju pontyfikalnym, a u dołu, leżą obdarte sztywne zwłoki biskupa. Inne grobowce tego typu są równie kreatywne, zmarły pokazany jest na nich zawinięty w całun lub nagie ciało z częściowo odsłoniętym szkieletem albo jako już zupełny szkielet z resztką zasuszonych, zmumifikowanych tkanek…
Najbardziej zaskakujący chyba jest jednak nagrobek z 1544 r. Rene de Chalon w Bar-le-Duc we Francji, na którym stoi zmarły rycerz jako szkielet obleczony w opadającą płatami skórę, z jedną ręką opartą na pustej piersi podczas gdy w drugiej, wysoko wyciągniętej przed siebie, trzyma wydarte z piersi serce.
Najbardziej zaskakujący chyba jest jednak nagrobek z 1544 r. Rene de Chalon w Bar-le-Duc we Francji, na którym stoi zmarły rycerz jako szkielet obleczony w opadającą płatami skórę, z jedną ręką opartą na pustej piersi podczas gdy w drugiej, wysoko wyciągniętej przed siebie, trzyma wydarte z piersi serce.
Jakby było jeszcze mało, w literaturze i innych dziedzinach sztuki pojawiały się przeciwstawne obrazy grzesznego, luksusowego życia i odpowiadające im konsekwencje. Ilustracje związane z tymi opowieściami pełne były Danse Macabre lub obrazów Trzech żywych i trzech zmarłych które uwypuklały morał: że światowa próżność i chwała nie pomogą duszy oczekującej na sąd. Śmierć przy tym oswajano, pokazywano wesołą, tańczącą i grającą na różnych instrumentach. Wierzono przy tym powszechnie w czyściec zatem aby skrócić czas przebywania w nim chciano zmusić żywych do modlitwy. Zepsute fizycznie ciało w ten sposób stawało się alegorią upadku człowieka lecz - paradoksalnie - wyzwolenia.
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.