niedziela, 12 maja 2019

Debiutanci: Mandivula - warta poznania muzyka cold wave/dark z południa Europy


Jednym z celów powstania naszego bloga jest promocja nowych, mniej znanych wykonawców, takich, którym woda sodowa jeszcze nie zdążyła uderzyć do głowy na tyle, że są w stanie zaprezentować się u nas - na małym, niekomercyjnym blogu. Takich właśnie wykonawców przedstawiamy dzisiaj. 

Celem projektu Mandivula jest tworzenie muzyki na dwa sposoby: anonimowo i niskobudżetowo. Pochodzą z południowej Europy i piszą, że nad ich muzyką unosi się duch dokonań Jamesa Browna, bowiem rytmiczny, oparty na basie przekaz post punk okraszony jest mocno elektroniką. 

W dorobku mają singla ze swoją wersją piosenki Kraftwerk Computer Word, która powiem szczerze jest bardzo ciekawa. Może to bluźnierstwo, ale brzmi chwilami nawet lepiej niż oryginał. Mandivula potrafili tej piosence nadać sój własny rytm i tchnąć w nią duszę, tym sposobem mechaniczny utwór Kraftwerk uzyskał serce, które zaczęło w nim bić... 

Zresztą posłuchajmy..


Ciekawie wypadają też na żywo - oto fragment ich występu z marca 2018, gdzie muzyce towarzyszy interesująca oprawa wideo:


Poza tym, wydali niedawno pierwszy, bardzo ciekawy album Nonsense (TUTAJ). 


Muzyka? Nieco instrumentalnie przypomina prezentowany tutaj ostatnio doskonały Undertheskin (TUTAJ). Piszą o sobie, że ich muzyka z płyty Nonsense to: zestaw utworów w których rytm splata się z ciemnością, okraszony nieprzewidywalnymi syntezatorami i muzyką lekko eksperymentalną w naturze. 

Fani takich brzmień jak wspomniany Undertheskin, KVB, Neu, Ritual Howls, Joy Division, Trentemoller, The Soft Moon czy Cold Cave powinni być zadowoleni... 

Płytę otwiera Disease - na początku lekko zaszumiony, ale później pojawia się czyste brzmienie basu. My Spine za to zawiera dużo elektroniki, i znowu brzmi w nim ten ciekawy bas.



Nieco monotonna perkusja, ale w tle dzieją się bardzo interesujące rzeczy. Void to nieco inne klimaty, mniej tutaj schematycznego basu, za to więcej elektroniki. Cały czas jednak mamy do czynienia z  przemyślanym projektem. Dalej są Austerity i  Glass Bones, wraca schematyczny bas i znowu elektronika. Po nich Grey, nie ukrywam, że dla mnie najciekawszy utwór z płyty.  Mamy tutaj swoistą przeplatankę tego, co dotychczas na tym albumie usłyszeliśmy. W tle pojawiają się nieśmiałe odgłosy, choć płyta jest instrumentalna. Nie wiem dlaczego, ale ta piosenka pod względem klimatu kojarzy mi się z the Cure i ich the Forest. Mute Speach kończy płytę - widać jak bardzo rozkręcili się od pierwszego utworu. 
Trzeba obiektywnie przyznać, że jest coś w tej muzyce. Jest taki niepokój, jakiś industrialny klimat, ale jednocześnie nie można im odmówić świeżości i wytyczania nowych ścieżek. 

Może chwilami  grają zbyt schematycznie, co może denerwować, jednak nikt nie zarzuci jej wtórności.. 

Niewątpliwie coś w tym jest...

Cała płyta jest do posłuchania TUTAJ.

Kanał zespołu na YouTube znajduje się TUTAJ, a z niego jeszcze dwie piosenki z omawianego dziś debiutu. Najpierw Glass Bones, a po nim wpis zakończy Austerity..



Trzeba dawać szansę młodym wykonawcom. Znacie takich? Piszcie do nas na nasz e-mail, my chętnie ich zaprezentujemy i to for free. Tylko jest jeden warunek - żeby umieli obsługiwać skrzynki mailowe...

Mandivula tutaj jeszcze powróci - dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz