piątek, 11 stycznia 2019

Chciałem pokazać, w jaki sposób coś pięknego może stać się szybko przerażające: obrazy Darrena Waterstona

Thomas Celano, franciszkanin i hagiograf św. Franciszka zapisał w żywocie świętego taką radę:  Strzeżcie się osobliwości: to nic innego jak przepiękna otchłań. Myśl tę przytoczył krytyk literacki Tyrus Miller we wstępie do katalogu wystawy abstrakcyjnych obrazów Darrena Waterstona The Flowering (The Fourfold Sense) z 2007 r. 

Zaprezentowano na niej 13 sztuk odbitek grafik komputerowych Waterstona zestawionych z 13 drukowanymi tekstami Millera odpowiadających liczbie św. Franciszka wraz z dwunastką uczniów. Odbitki i komentarze są pokłosiem podróży artysty do Włoch w 2005 r. Sama nazwa cyklu - The Flowering - nawiązuje do spisanych w XIV w. poetyckich Kwiatków świętego Franciszka. Grafiki Waterstona są rzeczywiście osobliwe, bo łączą motywy abstrakcyjne z figuralnymi, których istnienie jest zaznaczone niemal intuicyjnie.






Popatrzmy uważnie na te szczególne dzieła, są na nich aluzje do głównych etapów życia świętego: spotkania Cherubina i stygmatyzacji, miejsca gdzie to nastąpiło, widoku ran świętego i nawróconego trędowatego, czaszki - atrybutu świętego, będącej wspomnieniem Memento mori...  Grafiki znakomicie ukazują jeszcze jedno - umiejętność Waterstona do łączenia wielu warstw znaczeń w jednym obrazie. Mamy na nich np.: nasycone barwy, wyglądające niczym spuchnięte ciało, czerwone od sączących się ran oraz świetliste linie niczym znaki boskiej ingerencji i sporadyczne szkielety i czaszki, niczym manifest kruchości fizycznego życia człowieka. Czaszki powtarzają się zresztą w rzeźbach artysty. Spiętrzone niczym stalagmity na kształt dekoracyjnego ornamentu, który zdaje się być drogocenną, przestrzenną arabeską. Dopiero, gdy spojrzymy nań dokładniej, dostrzeżemy złowrogi sens dzieła.
Urodzony w 1965 r. Darren Waterston znany jest jednak głównie z lirycznych mglistych pejzaży, na których majaczą sylwetki drzew niczym na japońskich krajobrazach. Większość pozbawiona jest jakichkolwiek elementów figuralnych, stając się abstrakcyjnymi landszaftami, na których trzepoczą przezroczyste formy, zlewając się wśród w chmury i wirując w paradoksalnie uporządkowanym chaosie. W trudny do wytłumaczenia sposób, przywołują wspomnienie emocji towarzyszących oglądaniu bezsłonecznych krajobrazów wypełniających tła na obrazach flamandzkich mistrzów z XV wieku. Może tak jest dlatego, że Waterston używa technik historycznych? Analogie z pracami malarzy renesansowych są jedynie kwestią emocji i kolorystyki, bo pod względem formalnym malarz pozostaje w kręgu współczesnych abstrakcjonistów, przetwarzając rozpoznawalne elementy krajobrazu: - chmury, urwiska, niebo - we wzory graficzne, które na niektórych płótnach stają się mieszaniną kropek, kłębu barw i gejzerów mglistych odcieni, wśród których gdzieniegdzie możemy zobaczyć mięsiste, nieokreślone i antropogeniczne struktury.






Osobliwym dziełem malarza jest jego instalacja znana jako Pokój Whistler’a. Jest to odniesienie do sali zaprojektowanej na magazyn i ekspozycję cennej kolekcji chińskiej porcelany zgromadzonej przez bogatego armatora Fredericka R. Leylanda. W zasadzie Whistler w 1876 r. dostał tylko zlecenie na namalowanie portretu jego kochanki, sławnej z urody Christine Spartall, który zawisł w jadalni magnata, ale gdy architekt Thomas Jeckyll, odpowiedzialny za projekt pokoju wystawowego zachorował, a w zasadzie doznał załamania nerwowego i kilka lat potem zmarł, Whistler dokończył jego dzieło. Ostateczny projekt okazał się zbyt drogi (szacowano go na kilkaset tysięcy funtów) co doprowadziło do zerwania kontraktu. Pomysł odkupił i zrealizował Charles Freer, obecnie można go oglądać w Smithsonian Museum. Wnętrze uważane jest za arcydzieło secesji. Powtarza się w nim motyw dekoracyjny złotego pawia a wśród złoconych półek wypełnionych porcelaną zwraca uwagę obraz kobiety, upozowanej na  Księżniczkę z Krainy Porcelany. Podziały geometryczne utworzone przez linie utworzone przez grzbiety półek są właściwe dla japońskich kompozycji. Także portret nawiązuje tematem i upozowaniem  do malarstwa Kitagawy Utamaro, znanego ze swoich drzeworytów z sylwetkami pięknych kobiet. Christine Spartall, ubrana na obrazie w kwieciste kimono, stoi zamyślona na niebiesko-białym wzorzystym dywanie, na tle japońskiego parawanu.

Projektując pokój, Whistler z obrazu uczynił główny motyw, któremu podporządkował dalsze elementy wystroju, na przykład podłogę wyścielił niebiesko-białym dywanem podobnym do tego na portrecie a kolor ścian zharmonizował z odcieniem kimona. W ten sposób obraz z otoczeniem tworzą jedność.


Darren Waterston  w latach 2013-2014 odtworzył bogaty wystrój pokoju lecz tylko pozornie, bo u niego jest on gnijącą ruiną. Oto są półki przewracają się, wazy i naczynia porcelanowe pękają, a złoto ścieka po ścianach... Mamy zatem zamiast studium piękna pokaz anatomii rozkładu i dekadencji. Artysta powrócił do egzystencjalnych rozważań, którym poświęcił uwagę podczas cyklu o św. Franciszku. Wydaje się, że ściany pokoju szepczą: Vanitas vanitatum et omnia vanitas... Chciałem pokazać, w jaki sposób coś pięknego może stać się szybko przerażające tłumaczył się Waterston na otwarciu wystawy ze swoją instalacją. Niewątpliwie jego twórczość zaskakuje, jest czymś osobliwym na tle niektórych płytkich realizacji współczesnych, w których nadbudowana treść zastępuje artyzm formy. 
 
Jeszcze krótkie dane biograficzne: Malarz urodził się w 1965 roku we Fresno w Kalifornii. Studiował w Otis Art Institute w Los Angeles, a następnie w Akademie der Kunst w Berlinie i Fachhochschule für Kunst, w Monachium. Obecnie mieszka w Nowym Jorku. Ma na koncie wiele wystaw indywidualnych i udział w wystawach zbiorowych. Jego prace zostały zakupione do kolekcji wielu muzeów w USA i w Europie. Zdjęcia pochodzą ze strony internetowej malarza TUTAJ.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz