Wiemy kim są The Beatles. Wiemy także kim Pink Floyd. Jedna i druga formacja to już legendy. Muzycy pierwszej spowodowali tzw. beatlemanię, której oznaką było histeryczne zachowanie nastoletnich fanek. Czy jakieś inne zjawisko może się z tym równać? Otóż tak. Takim Beatlesem w dziejach sztuki jest Mona Lisa Leonardo da Vinci. Żadne dzieło nie budzi tylu emocji, z żadnym nie wiąże się tyle opowieści, żadne w końcu tak nie inspirowało, jak to niewielkie, w gruncie rzeczy płótno, o rozmiarach 77 cm na 53 cm.
Przedstawia ono według najbardziej przypuszczalnych ustaleń Lisę Gherardini, żonę bogatego florenckiego kupca Francesco del Giocondo, choć niektórzy przeczą temu podając, że malarz wykonał portret anonimowej damy.
Faktem jest, że tworzył go bardzo długo, bo aż 16 lat, od 1503 do 1519 roku, co według zwolenników jest dowodem na anonimizację modelki. W każdym razie w 2019 roku minęło pięćset lat od namalowania dzieła, czyli pół tysiąca lat, aby uzmysłowić mocniej jaki jest to szmat czasu. Zaistniał na długo przed kalendarzem gregoriańskim, zanim rozpoczął się Sobór Trydencki, przed rzezią św. Bartłomieja we Francji, za to w tym samym czasie gdy Magellan opływał kulę ziemską, Cortez podbijał państwo Azteków, Luter ogłosił w Wittenberdze swoje tezy a do Polski przybyła królowa Bona…
Spirala popularności zaczęła się jednak nakręcać po kradzieży obrazu w sierpniu 1911 r. Związany z tym rozgłos zwrócił na niego uwagę opinii publicznej całego świata. Opisy dziennikarzy sprawiły, że przed pustą ścianą w Luwrze zaczęli gromadzić się ludzie po to tylko aby gapić się na pustą ścianę…. I dywagować. Po wielu spekulacjach i po dwóch latach obraz został odnaleziony na terenie Włoch. Sprawcę kradzieży spektakularnie aresztowano i skazano a Mona Lisa triumfalnie powróciła do Francji. To wydarzenie spowodował masowe upowszechnienie wizerunku dzieła, którego reprodukcje kolportowano na cały świat. I wtedy obraz znów zaistniał w kolejny sposób, jako bohater cudzej twórczości. W 1919 roku – w 400. Lecie powstania - Marcel Duchamp na pocztówce narysował na twarzy damy brodę i wąsy, a na dole dodał akronim LHOOQ (mający przywołać wulgarną frazę po francusku), co wywołało spory skandal. W efekcie inni artyści uznali, że przetwarzanie znanego portretu przyciągnie uwagę publiczności. Jednym z nich był Andy Warhol. I tak przez dziesięciolecia, wraz z rozwojem technologii, obraz nieustannie powielano, czasem przetwarzano, aż twarz na nim stała jedną z najbardziej znanych na świecie, nawet dla tych, którzy mało interesowali się sztuką.
Kolejnym wydarzeniem znów przyciągającym uwagę były podróże Mony Lisy do Stanów Zjednoczonych w 1963 i do Japonii w 1974. Portret dotarł do Stanów Zjednoczonych w kabinie pierwszej klasy na liniowcu oceanicznym i został wystawiony w Metropolitan Museum w Nowym Jorku i Narodowej Galerii Sztuki w Waszyngtonie gdzie dziennie przychodziło około 40 000 osób. Kilkanaście lat później portret w Japonii witały już potężne witały tłumy. Co więcej, ponieważ podróże stały się coraz bardziej przystępne, coraz więcej osób mogło odwiedzić Paryż i osobiście złożyć hołd dziełu. Mona Lisa doczekała się także milionów reprodukcji używanych w reklamie i środkach masowego przekazu co sprawiło, że Mona Lisa jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych obrazów wszechczasów.. Obraz był także obszernie prezentowany w dziełach literackich i filmowych.
Obecnie wisi za kuloodpornym szkłem w Luwrze wystawiona każdego dnia na spojrzenia tysięcy przepychających się widzów, Jest już częścią popkultury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz