poniedziałek, 15 października 2018

Tanatoturystyka, cz.1

Żyjemy w ciekawych czasach. Gdzie nie spojrzeć króluje młodość. Ludzie nie starzeją się, gwiazdy i celebryci poddawani coraz to wymyślniejszym torturom zachowują wieczny wygląd dwudziestolatków, a reszta naśladuje ich jak tylko może. I tylko wbrew temu ogólnemu trendowi panuje moda na śmierć. I nie chodzi tu tylko o Halloween ale nawet dzieci bawią się lalkami-zombi a nastolatki najchętniej oglądają w kinie przygody truposzy w stylu Gnijąca panna młoda (2005 r.), Frankenweenie (2012 r.) czy opowieści o wampirach.
Zatem nic dziwnego, że dla rozrywki i wypoczynku turyści odwiedzają miejsca z dreszczykiem, czyli tereny katastrof, ludobójstwa lub morderstw lub chodzą do takich, gdzie mogą zobaczyć coś makabrycznego.   Paradoks czasów? Nic bardziej mylnego, żyjemy bowiem w okresie post czyli w takim, w którym mamy świadomość, że wszystko jest post. Wszystko co robimy już było, tylko wraca bardziej, bo już w czasach romantycznych a potem znów w okresie fin de siècle'u turyści zwiedzali zamki, gdzie dokonywano okrutnych mordów, więzienia, cmentarze i katakumby.
Jeszcze wcześniej, bo w dobie baroku, istniała moda na tańce ze śmiercią, której wizerunek w postaci kościotrupa pląsał na obrazach w rytmie kontredansa. Lecz to co stało się w ostatnich latach to już zupełny ewenement. Podjęto się nawet próby klasyfikacji i charakterystyki zjawiska. W 1996 r. Malcolm Foley wprowadził pojęcie dark tourism obejmujące podróżowanie - dla przyjemności - do miejsc śmierci i katastrof. Inni naukowcy, Anthony V. Seaton i John Lennon (zbieżność nazwisk przypadkowa) wprowadzili pojęcie tanatoturystyki (thanatotourism od imienia greckiego boga i uosobienia śmierci Tanatosa), czyli podróży, której celem jest kontakt z rzeczywistą lub symboliczną śmiercią.


Czemu tak się dzieje Jedni socjologowie uważają, że winna jest brutalizacja życia, zwłaszcza mediów, które codziennie faszerują widzów obrazami krwi i śmierci. Inni z kolei podnoszą, że śmierć stała się w gruncie rzeczy  tematem tabu, budzącym lęk większy niż było to w poprzednich wiekach, a nie od rzeczy jest tu wzrost ateizmu, który pozostawia człowieka samego podczas gdy religia rozpościerała perspektywę życia a nie nicości po śmierci, nadając w dodatku naszemu istnieniu sens...  Dlatego aby oswoić się ze śmiercią, konfrontujemy się z jej makabryczną stroną. I tak można na wycieczkę pojechać do obozu koncentracyjnego, zobaczyć Pola Śmierci w Kambodży, czy ogromne cmentarze wojenne, wszystko zależy od zasobności portfela.


Biura podróży oferują rozmaite atrakcje - od wycieczki szlakiem Kuby Rozpruwacza po zwiedzanie domów  w których mieszkali mordercy czy miejsc, gdzie w średniowieczu torturowano więźniów. I o tyle taki rodzaj turystyki ma znaczenie edukacyjne to wędrówki do miejsc powiązanych z współczesnymi mordercami budzi wątpliwości natury etycznej. W Gloucester w Wielkiej Brytanii, przy Cromwell Street znajduje się na przykład dom, w którym Fred West wraz z żoną popełniali okrutne morderstwa oraz przestępstwa na tle seksualnym. Oboje zostali skazani dopiero w latach 90. i prawie od razu przy ich domu pojawili się pierwsi turyści. Zainteresowanie budzi też dom w Beverly Hills, w którym członkowie sekty Charlesa Mansona zamordowali między innymi Sharon Tate a w Austrii dom należący do Jozefa Fritzla. Ale my nie będziemy się zajmować tymi miejscami, lecz pokażemy czytelnikom w kolejnych postach inwencję naszych przodków, którzy wieki temu oswajali temat śmierci.

M. Foley, J. Lennon, JFK and Dark Tourism - a fascination with assassination, „International Journal of Heritage Studies”, 1996 vol. 2 no 4, s. 198.
A.V. Seaton, From Thanatopsis to Thanatourism. Guided by the Dark, „International Journal of Heritage Studies”, 1996 vol. 2 no 4, s. 240.
S. Tanaś, Przestrzeń turystyczna cmentarzy. Wstęp do tanatoturystyki, Łódź 2008.

2 komentarze:

  1. Myślę że śmierć choć teraz sprowadzona jest do zupełnie innej rangi, zawsze będzie czymś co ludzi "pociąga" choćby tylko poprzez ciekawość. Na wsiach można jeszcze zauważyć tendencję, chodzenia na pogrzeb tylko z czystej chęci zobaczenia żałobników, nie koniecznie ze względu na pamięć o zmarłym. Podobnie dzieje się w telewizji, słuchamy o takich zdarzeniach z czystej ciekawości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, nigdy tak nie patrzyłem na śmierć. Dla mnie to naturalna składowa życia.

      Usuń