czwartek, 7 stycznia 2021

Nancy Mayhew Youngman: sztuka izolacji

Nancy Mayhew Youngman (1906-1995) brytyjska artystka i feministka  o poglądach lewicowych, odznaczona OBE w roku 1987 (Orderem Imperium Brytyjskiego) jest zapamiętana głównie z powodu swojej pracy dydaktycznej. Niczym sawantki okresu oświecenia wierzyła w moc edukacji. I mimo, że nie chciała, ostatecznie stała się nauczycielką. Uczyła sztuki i malarstwa. Nas jednak najbardziej fascynuje nie jej życie, a sztuka.




Malowała pejzaże, martwe natury, czasem portrety. Z tego wszystkiego według nas najciekawsze są pejzaże. Tworzyła je w duchu tradycji angielskich surrealistów, takich jak Paul Nash (1889 - 1946), którzy w dwudziestoleciu międzywojennym kreowali poczucie niesamowitości poprzez zestawienia różnych obiektów krajobrazie. Taki zabieg budował napięcie, nadawał im jakiś odmienny sens, wykraczający poza nudną, codzienną rutynę.  Celował w tym Giorgio de Chirico (1888–1978), o którym już kiedyś pisaliśmy (TUTAJ).  Youngman mogła zobaczyć zarówno prace De Chirico, jak i Nasha na Międzynarodowej Wystawie Surrealistów w Londynie w 1936 roku.





Od 1938 roku zaczęła malować miejskie pejzaże z pustymi ulicami o melancholijnej lub dramatycznej atmosferze, albo doliny z bezładnie umieszczonymi domkami wśród których nawet jeśli znajdują się niewielkie sylwetki ludzkie, to i tak nie łagodzą poczucia odizolowania. Jej pejzaże przenika aura tajemniczości. Choć nic dziwnego się na nich nie dzieje: ludzie idą lub siedzą na ulicy, czytają gazetę, kłębią się nieopodal budynków fabrycznych… Niemniej ich skupienie na sobie nadaje tym prozaicznym czynnością aurę tajemniczości.  Artystka zresztą pogłębia to wrażenie, bo bardziej zajmuje się malowniczością pokazanego krajobrazu niż rejestracją szczegółów topografii, pozwalających na ustalenie realnego miejsca. Jedynie z opisu czy tytułów obrazów można się domyśleć, iż tematem jej prac są widoki doliny Rhondda lub innych w południowej Walii. Nadaje to jej pracom rys osobistego zaangażowania, można je odebrać jako wewnętrzny, subiektywny obraz wnętrza Nancy Youngman.






A artystka była osobą pełną ciepła. W jej nekrologu napisano: Każda wizyta w jej malarskim atelie kończyła się zaproszeniem: Chodźmy na drinka. W życiu, tak jak na swoich zdjęciach, zawsze patrzyła do przodu. W ostatnich tygodniach życia, schorowana, nigdy nie skarżyła się na własne ograniczenia fizyczne i na pytanie o samopoczucie szybko przechodziła do pytania o gościa. Co charakterystyczne, zostawiła instrukcje, aby jej pogrzeb objął szampana i obiad dla jej wielu przyjaciół. Jednym słowem - żyła po swojemu, nie tracąc z pola widzenia innych...

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz