Rok 1989... Swans są po nagraniu dwóch z czterech absolutnie genialnych płyt (bo reszta jest geniuszowi bliska). Mają za sobą Children of God (1985) jeszcze bardzo alternatywny, nawiązujący do korzeni, i the Burning World (1986), który na tym koncercie właśnie grają... Przed nimi dzieła równie wielkie, bo przyjdzie The Great Anihilator (1995), oraz Soundtracks for the Blind (1996). A album The World of Skin (1990) z grzeczności pomijam, bowiem nie mieści się on w żadnych kategoriach i jest dziełem, które na mojej liście wszechczasów dorównuje dwóm najlepszym płytom czyli Unknown Pleasures i Closer zespołu Joy Division.
O Michealu Gira i Jarboe napiszę jeszcze nie raz. Człowiek legenda, więzienia, narkotyki, trudne dzieciństwo.. Tak to już bywa z geniuszami.
Jakość koncertu jest średnia, widać, że nazwanie nagrania amatorskim to zdecydowanie zbyt dużo.
Wspominałem o jakości. No tak, zawsze mogli to nakręcić tak jak ten utwór - ten sam rok:
Niemniej warto obejrzeć i posłuchać. To cod dziś robią Swans to już zupełnie inna muzyka. Muzyka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz