poniedziałek, 30 lipca 2018

Plagiat, czy nie plagiat? - oto jest pytanie. Raz jeszcze o okładkach płyt

Jakiś czas temu pokazaliśmy dzieła sztuki, które stały się źródłem inspiracji dla okładek płytowych (TUTAJ). Patrząc na nie, nie w sposób zapomnieć, że żyjemy w czasach napiętnowanych określeniem post. Wszystko, z czym się stykamy powoli staje się post. Jesteśmy bombardowani każdego dnia milionami reklam, z których każda jest bodźcem plastycznym. Paul Saffo, specjalista od nowych technologii zauważył już ponad dwie dekady temu, że Kultura ludzka została ukształtowana przez połączenie dwóch przeciwstawnych sił: pamięci i zapomnienia. Pamięć daje nam kontekst, a zapomnienie daje szansę na inwencję i oryginalność. Udana kreatywność ma miejsce, gdy te dwie cechy są zrównoważone, a oryginalność jest osadzona w szerszym kontekście tradycji LINK. Dlatego ciągłe korzystanie z tych samych uwarunkowań w obrębie wspólnego środowiska kulturowego, w erze informacyjnej może, ale nie musi, gasić kreatywność i oryginalność. W związku z tym sugeruje, aby przeszłe projekty i style były traktowane jako paleta, z której każdy czerpie. Każdy, niekoniecznie artysta, lecz ten w szczególności. W ten sposób jednak ginie nam autor projektu i jego prawo do swojego wytworu oraz rozmywa się, a nawet znika, pojęcie plagiatu.

Według międzynarodowej definicji plagiat w projektowaniu graficznym oznacza nieuprawnione użycie lub wierne naśladowanie istniejących dzieł sztuki i reprezentowanie ich jako własnych oryginalnych dzieł [...]. Takie działanie w sztuce i historii sztuki odnosi się do praktyk artystów wykorzystujących wcześniej powstałe przedmioty lub obrazy w swojej sztuce, z wyraźnie widoczną transformacją oryginału (LINK).

Zwolennicy nieograniczonego korzystania z twórczości artystycznej innych autorów podnoszą kwestię wynikającą z inercji twórczej, która może według nich stać się antidotum na brak nowych pomysłów, odczuwalną szczególnie przy projektowaniu nowych okładek wydawanych płyt. Każdego roku bowiem wydaje się około 75 000 albumów, co oznacza konieczność wykonania dla nich nowych 75 000 okładek. Wydawcy mogą więc znaleźć się w takiej sytuacji, w której zacznie ich brakować, bo powstanie kolejnych form plastycznych stanie się niemożliwe. Może taki punkt krytyczny został już osiągnięty? Gdy spojrzy się na niektóre albumy, taka futurystyczna teza staje się być smutną konstatacją faktów.

Sztuka kopiowania, przywłaszczania, imitowania lub naśladowania pracy innych grafików rozpoczęła się dość dawno temu, bo już w latach 80. XX w. Wówczas tacy projektanci graficzni, jak Paula Scher i Peter Saville zaczęli zawłaszczać grafiki lub całe dzieła sztuki z przeszłości i używać je do własnych projektów. Sztandarowym przykładem takiego działania jest okładka albumu New Order: Movement z 1981 r. autorstwa Petera Saville'a. Jest ona kalką futurystycznego plakatu Fortunato Depero z 1931 r. Głównym krytykiem takiego potraktowania historycznej grafiki był Jon Salvage, który wytknął Saville'owi brak kreatywności. W odpowiedzi na zarzuty Saville stwierdził: Dla mnie lepiej było użyć tego przykładu futuryzmu dosłownie, niż sparodiować go nieudolnie - było to według mnie uczciwsze, bardziej intelektualne i bardziej artystyczne podejście. Było to tak dosłowne i oczywiste, że nigdy nie przyszło mi do głowy, że ludzie pomyślą, że wymyśliłem tę pracę. Ale niektórzy tak. Ludzie byli zszokowani, ponieważ sądzili, że stworzyłem oryginał i byli rozczarowani, gdy odkryli, że to była reinterpretacja poprzedniego utworu. Myślę, że brakowało im rozumu (TUTAJ). 

Drugim takim, równie szeroko dyskutowanym projektem był plakat reklamowy Swatch Poster Pauli Scher, który jest de facto kopią szwajcarskiego turystycznego plakatu autorstwa Herberta Mattera z 1938 r. 

Ale nie jest to jedyne takie przykłady, oto kilka innych. 

Okładki poniżej pokazane na pewno są pastiszem, ale niektóre z nich mogą już podpadać pod plagiat. Oczywiście, nie wiemy, czy wtórna okładka powstała z lenistwa grafika, któremu nie chciało się wymyślić nowej, czy są przypadkową zbieżnością wynikającą z podświadomości, a to w tym przypadku jest kluczowe dla rozróżnienia jednego od drugiego (więcej o tym TUTAJ).

My Bloody Valentine: Glider z 1990 r. i Bloc Party: Intimacy z 2008 r.


Elvis Presley: The Elvis Presley Album z 1956 r. i The Clash: London Calling z 1979 r.


Johnny Cash: At Folsom Prison z 1968 r. i Milemarker: Non Plus Ultra z 1998 r. 


Joy Division: Unknown Pleasures z 1979 r. i Nils Frahm: Solo z 2015 r.

Tango: Tango z 1973 r. i Franz Ferdinand: You Could Have It So Much Better z 2005 r.


Ambergris: Ambergris z 1970 r. i Pavement: Watery, Domestic z 1992 r.



Ramones: Ramones z 1976 r. i Nobunny: Love Visions z 2008 r.


Deep Purple: Stormbringer z 1974 r. i Siouxsie & The Banshees - Tinderbox z 1986 r.


Black Sabbath: Born Again z 1983 r. i Depeche Mode: New Life/Schout z 1981 r.

Czasem wytwórnie nie przechodzą do porządku nad takim twórczym wykorzystaniem ich okładki i występują na drogę sądową. Tak było w przypadku wytwórni Teenbeat Records z siedzibą w Waszyngtonie, która uznała, że wykonany przez Petera Saville’a projekt pudełek na zestaw 10 płyt Joy Division wydany w 2010 r. jest zbyt podobny do okładki albumu zespołu +/- z 2002 r. i złożyła pozew przeciwko Rhino Records UK, Warner Music i Peter Saville Associates w High Court of Justice, London (UK) za naruszenie znaku towarowego i plagiat. Najwyraźniej jednak strony doszły do porozumienia, bo sprawę wyciszono, a Peter Saville problem zapożyczeń skwitował tak: Jak pokazał Pablo Picasso, gdy użył w swojej pracy afrykańskich masek, że można pożyczać od innych, dopóki robimy coś nowego. Ważne jest również, abyśmy docenili nasze źródła. Kopiści nie mają do tego prawa. Taka jest różnica

I na koniec - obie obwoluty, zespołu +/- i pudełko na płyty Joy Division, oceńmy sami, z czym mamy do czynienia, z twórczą kompilacją czy z plagiatem? Aby jednak ocenę utrudnić, weźmy pod uwagę, teledysk Atmosphere. Łatwo jak widać nie jest...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz