sobota, 15 września 2018

Ruina i śmierć

Jakiś czas temu pisaliśmy o obrazach Caspara Davida Friedricha cytowanych na okładkach Joy Division  TUTAJ a także na temat wpływu jaki wywarły na muzykę dark i postpunk TUTAJ  i TUTAJ. Lecz w pracach tego artysty tkwi coś, co przyciąga i każe zająć się nimi jeszcze raz, a kto wie czy ostatni... Bo pozornie nijakie pejzaże mają w sobie tak wielki ładunek chłodnej emocji, że mocno zapadają w pamięć i co i raz przypominają o swoim istnieniu. Może dlatego, że właściwym tematem jego malowideł są kwestie egzystencjalne, bliskie każdemu z nas, a nie tylko krajobrazy?

Nieuchronność śmierci, fatalny los, alienacja... W obrazach C.D. Friedricha te ponadczasowe determinanty życia ukazane zostały poprzez miłe dla oka alegorie. W swoich zimowych pejzażach umieszczał ruiny i cmentarze, bramy w murze, samotne drzewa. Ruiny, które szczególnie chętnie rejestrował dotąd nie były głównym tematem obrazów. Dzieła architektoniczne owszem, lecz czy ruina jest architekturą? Wydaje się że jest, lecz raczej nie tyle budowlą co wspomnieniem po niej, jej szczątkiem, pozostałością. Architekturę definiuje jej funkcja (mamy zatem kościoły, pałace, domy, chaty, zamki...), natomiast ruina jest jej pozbawiona. Ruiny, które sportretował Friedrich nie pełnią nawet funkcji estetycznej, takiej którą posiadały sentymentalne sztuczne ruiny stawiane w parkach w końcu XVIII w., bo stworzone przez człowieka zostały opuszczone i pozostawione sobie samym. Tam gdzie był człowiek wkroczyła natura i przekształciła ludzkie dzieło w swoje. Dlatego ruina na obrazach Friedricha symbolizuje zarówno śmierć, przemijanie, lecz z drugiej strony jest metaforą trwałości i życia. I tak romantycy obdarzyli ruiny dotąd niedostrzegalnymi wartościami. Uszlachetnili je i spersonifikowali doszukując się w nich metafizyki. 

Podobnie jak śmierć człowieka jest przejściem do innego życia, tak samo ruina, która jest w zasadzie trupem architektury stała się osobną kategorią estetyczną przypominającą o przemijaniu, unicestwieniu i odrodzeniu... Szczątki budowli niewątpliwie uruchamiają wyobraźnię, każą zainteresować się historią ich pierwotnej formy, kończącą się często próbą rekonstrukcji, wręcz odwrócenia biegu czasu, a oprócz tego pobudzają do refleksji i wyciszenia. Ich kontemplacja buduje nastrój melancholii i narzuca smutek, który jak pisał Edmund Burke jest reakcją na całkowitą utratę obiektu bez nadziei na jego odzyskanie. Przykrość, jaka towarzyszy obcowaniu z ruiną jest kompensowana przez uczucia tajemniczości i grozy. Sugestywna siła aury unosząca się nad każdą ruiną wymusza poza tym werbalizację tej tajemniczości. W każdej chętnie śledzimy ślady życia - skorupy naczyń, strzępki sprzętów, okruchy życia, które toczyło się tam i może w takiej formie zostało pozostawione przez dawnych mieszkańców miejsca... O ile czas jest ruchem, ciągłym postępem, to w ruinach doświadczamy jakby jego zatrzymania. Może to stąd, że mimo zauważalnych efektów samej destrukcji nie jesteśmy w stanie jej zaobserwować, bo jest tak powolna? Jesteśmy zatem stojąc pośrodku ruiny, w samym środku czasu, a jednocześnie obok niego i poza nim. Ten swoisty bezruch nie zmusza nas do niczego, do żadnej aktywności. Stajemy w obliczu tajemnicy, obcości i możemy się tylko wyciszyć i poddać refleksji. Lub tylko milczeć.

Popatrzmy zatem na kilka obrazów Caspara D. Friedricha, czy dostrzegamy te wszystkie uczucia o którym napisaliśmy:








Tym, którzy może nie widzą w ruinach nic ciekawego a jedynie zwały niepotrzebnego gruzu obrazy te mogą uzmysłowić iż jest coś poza klasycznie uznanymi wartościami estetycznymi, takimi jak ład, symetria i inne kategorie tworzące w nas tzw. poczucie ładności. Może pozornie ruiny są od tego wszystkiego dalekie, lecz noszą w sobie ukrytą przestrzeń, którą być może nieracjonalną, lecz za to autentyczną.

Literatura:

J. Białostocki, Symbole i obrazy w świecie sztuki, T. I, Warszawa 1982.
T. Edensor, The Industrial Ruins: Aestheticts, Materiality and Memory, Oxford 2005.
A. Kowalczykowa, Pejzaż romantyczny, Kraków 1982.
G. Królikiewicz: Terytorium ruin, Kraków 1993.

2 komentarze:

  1. Lubię jego obrazy i ich klimat. Z zaprezentowanych tutaj najbardziej podoba mi się trzeci i czwarty. A takie miejsca zawsze mnie fascynowały. Niegdyś pełne życia, teraz opuszczone, przejęte przez naturę. Lubię spacerować zarówno po starych zamkach, zachowanych w całości, jak i po ruinach. Zresztą, pisaliście kiedyś tutaj o wystawie fotografii takich właśnie opuszczonych miejsc. Wywarła na mnie dość spore wrażenie i zafascynowała. Widze spore podobieństwo pomiędzy tamtymi zdjęciami a obrazami Friedricha. Bardzo ciekawy tekst.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście masz rację, chodziło o zdjęcia Jenn Brown https://isolations.blogspot.com/2018/05/opuszczone-miejsca-niesamowite-zdjecia.html
    Takie miejsca zmuszają do refleksji, zastanowienia się nad sobą, sensem lub bezsensem istnienia. Miło nam że coś od nas Cię poruszyło, pozostawiajmy zatem w mentalnym kontakcie...

    OdpowiedzUsuń