niedziela, 30 grudnia 2018

Tatuaż: od projektu do wykonania, na przykładach tatuaży z Joy Division

Wiele lat minęło zanim podjąłem decyzję. Do pewnych rzeczy należy dorosnąć, a sprawa tatuażu, który jest przecież na całe życie, to sprawa poważna. Zawsze chciałem ale nigdy nie miałem odwagi. A ponieważ doszedłem do wniosku, że Joy Division wierny jestem od 1980 roku, i miłość ta nie słabnie z czasem tylko wręcz przeciwnie, w końcu się zdecydowałem. 

Podczas wizyt w salonie długo rozmawiałem z artystami. I nie żałuję, bowiem wiele się dowiedziałem. Dzisiejszy wpis zatem ma na celu nie tylko przedstawienie genezy powstawania dzieła na każdym z etapów, ale i udzielenia kilku rad osobom które chcą. Rad nie tylko ze strony kogoś kto ma tatuaże, ale i ze strony artysty który je wykonuje.  

Po pierwsze i najważniejsze: wzór, salon, koszty. Wyborowi tych trzech elementów nie może towarzyszyć pośpiech. Najpierw zatem należy zdecydować się co i w jakim miejscu. Warto pomyśleć nad tym i pozbierać sobie na nośniku informacji zdjęcia, mające być inspiracją dla projektów przyszłych tatuaży. 

Wtedy wybór salonu - nie ma sensu kierować się ceną, i spieszyć się z wykonaniem (mój ulubiony salon na przykład, jest dość daleko od miejsca zamieszkania, poza tym są też konwencje a niektórzy artyści przyjeżdżają na gościnne występy). Często tanie wykonania są tandetne, a tatuaże robione gdzieś w piwnicach, czy innych egzotycznych miejscach, narażają przyszłego posiadacza na choroby. Zatem warto pojechać, porozmawiać z artystą i zobaczyć, czy salon jest czysty, zadbany, przedyskutować wzory i termin wykonania. No i cenę. Artysta podczas takiego spotkania często przygotowuje zarys projektu, a jego doświadczenie  pozwala na odpowiednie umiejscowienie przyszłego tatuażu. W moim przypadku tatuaż na ramieniu wykonywany był podczas dwóch sesji ale wstępny projekt przygotowany został na samym początku. Później artysta dokonał swoich ulepszeń, cieniowania  i zmian, tak by powstała spójna artystycznie praca.  Ważne - artyści nie znoszą ludzi bez wizji. Najbardziej wkurzają ich osoby które przychodzą i proszą o zrobienie czegoś.  A później kiedy artysta podaje propozycje nie potrafią na nic się zdecydować... Dlatego lepiej dać sobie czas i wszystko przemyśleć.

W kolejnym etapie następuje przeniesienie projektu na kalkę, która później jest odbijana na skórze. Warto dokładnie przemyśleć wielkość, przy dobrym obchodzeniu się z nim i dbaniu, tatuaż zostaje na całe życie...






No i teraz najgorsze, wykonanie. I odwieczne pytanie: czy bardzo bolało? To zależy od osoby, jej poziomu wrażliwości na ból, no i szczególnie od miejsca. Z tego co udało mi się ustalić na sobie tatuaże najbardziej bolą w miejscach blisko kości i ścięgien. Zależy to też od techniki wykonania, czyli stylu tatuażysty. No i od jego doświadczenia... Nie krwawi, bo podczas pracy tatuażysta używa specjalnej wody hamującej krwawienie. Ponadto robione są przerwy. 

Profesjonalista nie robi taśmowo, czyli na akord. Słyszałem opowieści o takich, którzy niemalże na dwie zmiany tatuują wspomagając się amfetaminą. Prawdziwy tatuażysta jest artystą, w salonie w którym robiono moje tatuaże nie wykonuje się żadnych skaryfikacji i tego typu dziwacznych zabiegów. Zatem warto sprawdzić, czy wasz przyszły salon jest miejscem budzącym zaufanie. Poniższa praca powstawała 2 sesje w sumie 10 godzin plus wizyta konsultacyjna na omówienie projektu. Między sesjami 2 tygodnie przerwy, tak by górna część się wygoiła.





Raz byłem świadkiem sceny kiedy salon odmówił wykonania tatuażu człowiekowi, który chciał już natychmiast wytatuować sobie logo Volkswagena na ręce. Pośpiech tłumaczył wyjazdem na drugi dzień na wczasy. Artyści odmówili z powodów praktycznych. Wiadomo - podróż, później wystawianie skóry na słońce itd. naraża niezagojony tatuaż na infekcję. Przecież to rana umiejscowiona w tzw. skórze wewnętrznej... Musi mieć czas na zagojenie... 

Jeśli o to ostanie chodzi, to warto zwrócić uwagę na to w jaki sposób problemem zajmuje się salon. Obecnie na rynku dostępne są specjalne folie, które pozwalają skórze oddychać. Zakłada się je bezpośrednio w salonie i znacznie przyspieszają proces gojenia (wiem bo znam to z autopsji). Także o stosowanej jeszcze w niektórych salonach folii spożywczej można zapomnieć. 




Czy tatuowanie się może stać się uzależnieniem? Myślę, że każdy powinien dać sobie czas, przemyśleć żeby później rzeczywiście nie popaść w jakieś uzależnienie. W moim przypadku wszystkie powyższe tatuaże są na jednej ręce, od początku bowiem rozważałem zrobienie tzw. rękawa. 

Co dalej?

Dalej wypełnienie pustych miejsc. Musi pojawić się Martin Hannett, rozważam logo Factory Records, grafikę z plakatu z koncertu, czy portret Iana Curtisa palącego po londyńskim koncercie. Co i w jakiej formie, oraz w jakim rozmiarze będzie ustalane z artystami. 

Mamy na to czas. Tutaj akurat pośpiech jest jak najgorszym doradcą...

O historii tatuażu i innych tatuażach Joy Division pisaliśmy już wcześniej TUTAJ

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

4 komentarze:

  1. Podziwiam... ja choć marzę o czymś na skórze panicznie boję się bólu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisałem na ramionach wcale nie czuje się bólu. Także jeśli już to tylko tam. Mapa jest tutaj: https://pl.pinterest.com/pin/473933560756473486/ im więcej gwiazdek tym bardziej boli. Uwierz że ramiona ie bolą. Poza tym jest to też sprawa wielkości wzoru. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Gratuluję spełnienia jednego z marzeń :) Słusznie mówisz o artystach, to prawdziwe dzieło sztuki, przepiękne. Ja nigdy nie zdecydowałabym się na taki krok, nawet nie ze względów estetycznych - staram się nie obcować z jakąkolwiek formą bólu "na życzenie". I tak go już za dużo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, sprawa jest jasna, ale powiem Ci coś: są tatuaże bezbolesne z henny! I wiesz co? Nie da się odróżnić od oryginalnych. Pozdrawiam

      Usuń