sobota, 1 lutego 2020

Planujesz założyć zespół? Oto nasze rady jak wybrać nazwę


Nazwa zespołu jest bardzo ważna. To z nią identyfikują się fani, a z czasem to ona zastępuje w publicznej świadomości nazwiska muzyków. Wybór nazwy jest trudny, wystarczy gdy przypomnimy historię Joy Division, którzy wcześniej występowali jako Warsaw (LINK).  Wiemy, że nazwa ta długo się nie utrzymała. Muzycy nie chcieli, aby mylono ich z innym zespołem punkowym z Londynu, o nazwie Warsaw Pakt. Nazwa Joy Division pochodzi z powieści zatytułowanej Dom lalek autorstwa żydowskiego pisarza Yehiela Feinera, który był więźniem niemieckiego w obozu koncentracyjnego Auschwitz, pisaliśmy o tym TUTAJ. Z tej historii płynie wniosek – nazwę trzeba nadawać rozważnie.  

Warren Zanes, dyrektor wykonawczy Fundacji Rock and Roll Forever Stevena Van Zandta, a wcześniej wiceprezes ds. edukacji i programów publicznych w Rock and Roll Hall Fame and Museum w Cleveland sformułował nawet pakiet zasad, którymi dany zespół powinien się kierować szukając swojego miana: (LINK ; LINK):

1. Zasada śmiechu: - Jeżeli twoja propozycja spowoduje spazmy śmiechu u reszty zespołu, lepiej ją sobie odpuść. Nazwa powinna być czymś więcej, niż tylko żartem słownym. Nikt nie powinien wiedzieć o tym lepiej, niż zespół Brady Bunch Lawnmower Massacre (Masakra kosiarką do trawy w (serialu telewizyjnym) Brady Bunch), który nie odniósł światowego sukcesu LINK.
 
2. Zasada 24 godzin: Ostateczna decyzja, co do nazwy zespołu, powinna być podjęta po upływie co najmniej 24 godzin od spożycia ostatniej dawki alkoholu, narkotyków lub innych środków odurzających. Bo zdarza się że urok świetnej nazwy podczas imprezy znika rano niczym Kopciuszek, zostawiając nie drobny pantofelek lecz potężny ból głowy.
 
Zanes przy tym zauważa, że jeśli nie jesteś w stanie zachować trzeźwości przez 24 godziny, niewłaściwa nazwa nie jest największym z twoich problemów.

3. Proste rebusy nie sprawdzają się: Crazy George, czy Insomnia in Ontario mogą brzmieć zabawnie, a nawet dobrze wyglądać w pismach muzycznych, ale widzowie zmęczą się nimi szybciej, niż się spodziewasz.

4. Nazwy hermetyczne czyli zrozumiałe dla wąskiej grupy fanów lub tylko dla samych muzyków, to zły kierunek: za nazwą Professor Morrison's Lollipop (lizak profesora Morrisona) kryje się zapewne pasjonująca historia - tyle, że nikt nie wie o co w niej chodzi. Jeżeli przez większą część trasy koncertowej wyjaśniacie dziennikarzom znaczenie nazwy swojego zespołu, powinniście poważnie zastanowić się nad jej zmianą.

5. Strzeż się przesadnych nazw, czyli przegięć: Jeden z alternatywnych zespołów lat 90. nosił nazwę The Dancing French Liberals of '48: - Słowo dancingtaniec – sugerowało, że dają muzykę przyjemną, dyskotekową. Tymczasem grupa, stworzona w celu zbiórki funduszów na śledztwo w sprawie morderstwa piosenkarki Mii Zapaty, specjalizowała się we ostrej, buntowniczej muzyce:


6. Poczytaj książkę, obejrzyj film... a przynajmniej popatrz na okładki. Literatura jest pełna genialnych nazw dla zespołów muzycznych.

Zanes proponuje przejrzeć listę bestsellerów New York Timesa,  gdzie na przykład w oczy rzucił mu się tytuł książki Running with scissors  (Biegając z nożyczkami), będącej autobiografią Augustyna Borroughsa, według niego znakomity na afisz rockowego zespołu (LINK).
 
7. Obsceniczna nazwa zapewni ci przychylność rówieśników, ale pozbawi szans przebicia się w muzycznym biznesie. Oczywiście, fani docenią bezkompromisowość (wszyscy trzej)...

Wydaje się, że najlepiej sprawdzają się nazwy proste, dźwięczne, czasem nawet jednowyrazowe: np.: Yes, Rush, Doors, Cure [a u nas: Dezerter czy Republika]. Dłuższe trzeba dobrze przemyśleć, w czym może pomoże powyższy spis rad. Dłuższe niosą za sobą ryzyko.  Jako przykład Zanes podaje And You Will Know Us By the Trail of the Dead (poznacie nas po szlaku umarłych), czy Cute is What We Aim For (słodcy - tacy chcemy być) albo Someone Still Loves You Boris Yeltsin (ktoś cię wciąż kocha, Borysie Jelcynie), które mogłyby stać się tytułami komedii, a może nawet powieści, jednak zdecydowanie nie nadają się na nazwy zespołów, bo są za długie i zbyt pretensjonalne.

Tyle znawca, lecz może reguły są po to, by je łamać?

Reasumując: the Buzzcoks mieli chujową nazwę, a Joy Division już na zawsze będzie brzmiało jak the Velevet Underground.  

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz