Pierwsza część tekstu jest TUTAJ, druga TUTAJ, trzecia TUTAJ.
Dzisiejsza część poświęcona będzie albumowi Still i głosowaniom radiosłuchaczy oraz czytelników nad najlepszymi utworami Joy Division.
Poza tracklistą Still mamy tutaj też zawartość Earcom 2 i zdjęcie Paula Slattery (warto zobaczyć TUTAJ).
Ciekawszy jest kolejny materiał, recenzja Still autorstwa Marka Coopera.
Na początku autor zwraca uwagę na monumentalny charakter okładki wydawnictwa. Podkreśla, że okładki z Factory zawsze takimi były. Za to wewnątrz zawsze zawierały muzyczny konkret. Podkreśla, że Joy Division zawsze byli zawieszeni miedzy apokalipsą a próbą szukania wyjścia awaryjnego, między tendencją do kategorycznych stwierdzeń, a faktem że życie jednak biegnie dalej. To wszystko nadawało muzyce zespołu charakteru pewnej walki między delikatnym pięknem, a groteską i brutalizacją brzydotą, przy czym piękno zostało pokonane gdy Ian Curtis popełnił samobójstwo. To nie było konieczne, żeby nadać muzyce zespołu klimat ostatecznej, niemniej tak jednak się stało, przez co muzyka zespołu otrzymała status legendarnej. To legendarna muzyka gotyku, z, jak pisze autor - grobową pieczęcią.
Następnie Cooper nawiązuje do wcześniejszych płyt zespołu. Pisze, że nie było na niczego radosnego, były pełne smutku depresji i desperacji. Na koncertowej części Still zespół jest całkowicie obnażony, i świadomie niewzruszony podróżuje przez krainę niewinności. Zespół przeciwstawia tym samym straszny gniew z bolesnym żalem a całość utrzymuje w czystości dźwięków.
Z kolei część studyjna to utwory odrzuty z sesji i rzadkie realizacje. Nawet nieco gorsza jakość nagrań nie zmienia faktu, że w takich piosenkach jak Living in the Ice Age (z początku kariery) zespół tak odbiega od oryginału, jakby parodiował sam siebie. Na koniec autor zauważa, że sposób w jaki Joy Division odgrywają cover Velvet Underground Sister Ray, to absolutne mistrzostwo.
W charakterystyczny dla siebie sposób eksponują delikatne, jak i mocne momenty tej piosenki. Nikt nigdy w taki sposób tego nie uczynił, co stawia Joy Division na piedestale.
Unikalne są dwa ostatnie wycinki, mamy bowiem okazję zapoznać się z wynikami głosowania słuchaczy audycji Johna Peela nad najlepszymi piosenkami wszechczasów. Pierwsze wyniki to głosy z 1980, drugie z 1981 roku. Jak widać słuchacze najwyżej oceniają Atmosphere, i rzeczywiście zdaniem światowej krytyki, to najlepsza piosenka jaką zespół zrobił pod okiem realizatora Martina Hannetta.
Drugie głosowanie dotyczyło najważniejszych albumów i singli lat 80-tych zdaniem czytelników czołowych brytyjskich pism muzycznych. W obu zestawieniach mamy Joy Division na dość wysokich pozycjach. Closer na drugiej, z perspektywy czasu okazał się znacznie bardziej wpływowy, niż album Gabriela, i LWTUA na 5. Tutaj również głosowanie nie wytrzymało próby czasu - LWTUA bowiem jest najbardziej kasowym singlem w historii muzyki.
Wkrótce wracamy z kolejnymi notatkami. Dlatego czytajcie nas - codziennie coś nowego, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz