niedziela, 16 lipca 2023

Czy złoto Francisco Pizarro znalazło się w Polsce?

Francisco Pizarro, konkwistador, który podbił to południowoamerykańskie państwo, zagarnął tylko podczas pierwszej ekspedycji 6087 kilogramów złota o próbie 22,5 karata, wartego dziś 265 milionów dolarów, oraz 11 800 kilogramów srebra o wartości ok. 7 milionów dolarów. A była to tylko część złota zrabowali z inkaskiej stolicy Cuzco. A co stało się z resztą? Czy jest możliwe, aby przebyło ono tysiące kilometrów i ostatecznie znalazło się w Polsce?

Podobno stało się tak za sprawą mieszkającego w Polsce węgierskiego szlachcica i awanturnika Sebastiana Berzewiczego (ur. 1738 r.), który wdał się w romans z panną z możnego rodu i musiał uciekać z kraju przed gniewem jej krewniaków. Odtąd tułał się po świecie aż w końcu przyjechał do Peru, gdzie ożenił się dziewczyn z pochodzącą z królewskiego, inkaskiego rodu. Urodziła się im córka Umina, która z kolei poślubiła Andresa Tupaca Amaru, potomka ostatniego inkaskiego króla Tupaca Amaru, jedynego ocalałego z antyhiszpańskiego powstania z 1780 roku, które zakończyło się rzezią inkaskiej arystokracji. Uciekając przez tym samym losem oboje zbiegli do Europy. Zamieszkali w Wenecji, gdzie urodził się im syn Antonio. Niestety  i tam dopadli ich Hiszpanie, którzy skrytobójczo zamordowali królewskiego potomka. Wdowa wraz z synem (i skarbem)  znalazła schronienie na zamku w Niedzicy w Małopolsce – należącym niegdyś do rodu Berzewiczy (Berzevitzy), ale  i ją także spotkała śmierć, jak głosi legenda, z rąk konkwistadorów.  Jej syna wziął na wychowanie i adoptował mieszkający na Morawach kuzyn Sebastiana, Wacław Benesz i odtąd Antonio nosił jego nazwisko…

Antonio umarł w 1877 roku lecz przed śmiercią przekazał dokumenty i pamiątki rodzinne jednemu ze swoich synów Ernestowi, czyli ojcu Andrzeja Benesza, który potem nagłośnił całą historię i zaczął poszukiwać skarbu.

Andrzej Benesz przez całe życie starał się rozwikłać rodzinną zagadkę. Podobno już jako student prawa w 1946 roku w krakowskim kościele św. Krzyża wystarał się od tamtejszego proboszcza księdza Andrzeja Mytkowicza (1873-1954) odpis dokumentu w którym była mowa o adopcji Antonia. Potem Andrzej Benesz za zgodą Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Krakowie, otrzymał zezwolenie na przeszukanie schodów do zamku w Niedzicy, gdzie podobno Wacław Benesz ukrył testament przeznaczony dla Antoniego. Stało się to latem 1946 roku. Benesz w obecności przyjaciół i miejscowych władz przy pomocy WOP (Wojsk Obrony Pogranicza) podniósł kamienny próg bramy prowadzącej na górny zamek. Znalazł tam zalutowaną ołowianą rurę. Ku jego zdziwieniu wewnątrz nie było dokumentu a zwinięte, mocno przegniłe rzemienie z supełkami i złotymi blaszkami z wygrawerowanymi napisami Vigo, Tititaca, Dunajecz. Z tych wszystkich czynności podobno sporządzono protokół, pod którym podpisali się świadkowie zdarzenia, jak również sołtys i komendant WOP


Podobno po odkodowaniu informacji zapisanych w odkrytym kipu okazało się, że skarb Inków ukryty jest w położonym niedaleko Niedzicy zamku Tropsztyn. Benesz, który w 1970 roku był wicemarszałkiem Sejmu rozpoczął tam poszukiwania skarbu, lecz prace te przerwała tragiczna śmierć w wypadku samochodowym, do którego doszło 26 lutego 1976 roku pod Kutnem (LINK).

A teraz konkluzja: Ta sensacyjna historia podobno w całości jest mistyfikacją, czego dowiódł dziennikarz Maciej Bartkow (LINK). I wszystko byłoby ciekawą legendą, ożywianą przez przewodników zamkowych gdyby nie dwa szczegóły:

Andrzej Benesz rzeczywiście zginął w 1976 r. w wypadku samochodowym na prostej drodze pod Kutnem. Nie znane są żadne wyniki jakiegokolwiek postępowania prokuratorskiego, chociaż wszyscy pozostali pasażerowie samochodu, który uległ wypadkowi przeżyli. Andrzej Benesz po wydarzeniach z grudnia 1970 r. na Wybrzeżu stanął na czele komisji do zbadania okoliczności tych tragicznych wydarzeń. Nie ujawnione zostały żadne protokoły tego postępowania i nie wiadomo czy Benesz nie zadawał przesłuchiwanym funkcjonariuszom kłopotliwych pytań. Po jego śmierci cicha wieść głosiła, że mógł być to tzw. mord polityczny przykrywany przez ówczesne media legendą o tajemnicy skarbu Inków.

I drugi fakt: do 1990 roku rodzina Benesza była w posiadaniu zamku Tropsztyn i sukcesywnie go remontowała… Choć rekonstrukcji podjęła się dopiero powstała w 1990 roku  Fundacja Odbudowy Zamku. W 2015 roku nowym właścicielem zamku został Andrzej Witkowicz, szef Grupy Polinar S.A., mistrz Polski w rajdach samochodowych. Zlecił on podobno wykonanie badań radiestetycznych, które wykazały obecność metali kolorowych na głębokości około 15 metrów. Ostatecznie Witkowicz zaniechał poszukiwań, a wskazane miejsce zostało zalane grubą warstwą betonu.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz