wtorek, 25 czerwca 2019

Świat bez the Beatles - czy to możliwe?

Wyobrażacie sobie świat, w którym nigdy nie było Beatlesów? To niemożliwe? Niemniej wyobraźnia ludzka nie zna granic i 28 czerwca nastąpi światowa premiera filmu Yesterday opowiadającego historię piosenkarza Jack’a Malik’a (w tej roli Himesh Patel), który pewnego dnia zostaje potrącony przez autobus.

Kiedy odzyskuje przytomność przekonuje się, że trafił do równoległego świata, w którym nikt nie słyszał o Beatlesach. Postanawia to wykorzystać, oczywiście z sukcesem, i z nieznanego nikomu tekściarza i muzyka staje się światową sławą. Film został wyreżyserowany przez Danny’ego Boyle’a a autorem scenariusza jest Richard Curtis. Oto zwiastun filmu:
Sam pomysł wykorzystania nieznajomości hitów Beatlesów nie jest nowy, podobny motyw znalazł się wcześniej w sitcomie BBC  Goodnight Sweetheart (TUTAJ), nakręconym według scenariusza Jacka Bartha, w którym bohater przeniósł się w czasie do Londynu lat 40. i wykonywał tam piosenki Beatlesów.

Tegoroczny film jeszcze się nie pojawił na ekranach a już znalazł się pisarz, który twierdzi, że scenariusz, według którego został nakręcony, jest plagiatem. W 2013 r. Nick Milligan opublikował swoją debiutancką powieść Enormity, która opisała perypetie pechowego piosenkarza o imieniu Jack. Po tym, gdy nie powiodło mu się w branży muzycznej, został astronautą i wyruszył w podróż kosmiczną. Jego rakieta rozbiła się na planecie bliźniaczo podobnej do ziemi, ale z drobnymi różnicami: nikt tam nie znał hitów The Beatles, Neila Younga, Leonarda Cohena czy Boba Dylana. Jack więc skorzystał z okazji, zaśpiewał utwory Beatles i stał się sławny…

Nie nam rozstrzygać czy pomysł na film jest oryginalny, czy nie, znacznie ciekawszy jest postawiony problem, a mianowicie – co by się stało, czego by na dzisiaj zabrakło, gdyby nie było utworów the Beatles? Okazuje się że stracilibyśmy całkiem sporo:

Przede wszystkim mogłoby nie byłoby audycji Johna Peela, którego dyskografię opisujemy od dłuższego czasu (TUTAJ). Ten legendarny brytyjski DJ dostał się do amerykańskiego radia właśnie jako Korespondent Beatlesów po tym, jak zadzwonił do stacji, aby poprawić prezentera popełniającego rażące go pomyłki w audycji na temat Liverpoolu.

Nie byłoby może także teledysków (wyobrażacie sobie świat bez teledysków? chyba się nie da). W 1984 r. MTV uznało Richarda Lestera, reżysera filmu A Hard Day's Night i Help!the Beatles, za prekursora i twórcę nowej formy muzycznej jaką jest teledysk. Do jej powstania przyczyniły się właśnie produkcje filmowe tego zespołu.

Muzycy the Beatles zapoczątkowali również organizację koncertów w miejscach dotąd nie kojarzących się z występami: na stadionach i na dachach. Występ zespołu na Shea Stadium w Nowym Jorku w 1965 roku był pierwszym tego rodzaju. The Beatles już wtedy byli tak popularni, że wszystkie 55 600 biletów sprzedano w 17 minut. Ich ostatni koncert z kolei grany był na dachu siedziby firmy Apple Records na Savile Row HQ w Londynie. Pomysł stał się kultowy i wielokrotnie potem był wykorzystywany przez inne grupy, m.in. przez U2, którzy na dachu centrali BBC w Los Angeles w 2009 roku nagrali teledysk do utworu Where The Streets Have No Name


The Beatles w zasadzie jako pierwsi sami pisali swoje piosenki. Przed nimi muzycy wykonywali utwory napisane przez profesjonalnych kompozytorów i tekściarzy zajmujących się tylko tego rodzaju twórczością.  A Hard Day's Night z 1964 roku był pierwszym (i jedynym) albumem Beatlesów składającym się całkowicie z piosenek Lennona i McCartneya. To także im zawdzięczamy uznanie albumu wraz z okładką za dzieło sztuki. Przed the Beatles album pop był zestawem najnowszych przebojów i różnego rodzaju gadgetów.  Ale oni spojrzeli na płytę inaczej. Ich albumy miały rozpoznawalną stylistykę i spójny pomysł, począwszy od  Rubber Soul z 1965 roku. Szczytowym osiągnięciem był w tej mierze był pierwszy album koncepcyjny za jaki uznano Sgt Peppers' Lonely Hearts Club Band. Na nim z kolei wzorowały się kolejne pokolenia muzyków. O wpływie tym mówił w naszym wywiadzie Dave Clarke z Blue in Heaven (TUTAJ). Wreszcie Beatlesom zawdzięczamy zastosowanie w jednym utworze różnych efektów i gatunków muzycznych. Dzięki nim popowe piosenki zostały wzbogacone awangardowymi efektami dźwiękowymi, wśród których znalazły się motywy elektroniczne, muzyka klasyczna, folk, instrumenty indyjskie i niemal każdy istniejący gatunek muzyczny.

Lecz zbierając wszystko, co tylko przychodzi na myśl gdy usłyszymy nazwę the Beatles należy zauważyć, że bez nich, bez całej tej beatlesomanii, nie byłoby rewolucji obyczajowej lat 60-tych, długich fryzur, kultu muzycznych supergwiazd, usankcjonowania buntu młodych, a także… nie byłoby się od czego odciąć w latach następnych. Odrzucenie w latach 80 pompatyczności, która otaczała tradycję Beatlesów, pozwoliła na skonsolidowanie się ruchów jawnie undergroundowych, wśród których najliczniejsze i najbardziej nośne były te określone nazwą punk, a potem post-punk.

Gdyby nie było Beatlesów, czy mogliby zaistnieć Sex Pistols a potem Joy Division, the Cure, the Smiths, Siekiera itd., itp… czyli bez Beatlesów nie mielibyśmy czym się zajmować, i to też jest kolosalny wkład tego zespołu w dzieje muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz