wtorek, 31 grudnia 2019

Adolphe Valette: nieznany pejzażysta Manchesteru

Manchester określany jest przez wielu jego mieszkańców poprzemysłowym, przerażającym, brudnym i rozpaczliwie smutnym miastem. Gdy czyta się wspomnienia muzyków lat 80 – tych stają nam przed oczyma ponure, zaniedbane domy i zagubieni ludzie, którzy marzą o tym aby się wyrwać do Londynu. Właśnie to otoczenie – zrujnowanych domów i fabryk – spowodowało eksplozję ruchów undergroundowych końca XX wieku oraz powstanie muzyki punkowej, post-punkowej a także nurtów jej pochodnych. I takie otoczenie, dla pewnego francuskiego impresjonisty, okazało się niezwykle atrakcyjne. 

Nazywał się Adolphe Valette. Urodził się w 1876 r. w mieście podobnym do Manchesteru, w przemysłowym St Etienne. Studiował w Paryżu malarstwo, akurat w czasie, gdy tworzyli tam czołowi impresjoniści. W 1904 roku przyjechał do Anglii i zachwycił się Manchesterem. Nawet studiował na tamtejszej School of Art., a po jej ukończeniu przez dwie dekady w niej wykładał (aż do 1920 r.). Wśród jego uczniów był sam LS Lowry. Valette zaraził swoich studentów entuzjazmem do nowego stylu - Forain, Monet, Degas i francuscy impresjoniści byli jego bogami, jak ujął to jeden z nich.

Poza tym malował. W latach 1908–1913 wykonał pejzaże miejskie Manchesteru, pierwszym z nich był Manchester Ship Canal ukazujący w zasadzie kanał w Salford, następnym kolejny widok kanału: Canal Ship, Canal and Warehouses a potem uwiecznił widok swojego domu: Plymouth Grove, lipiec 1909 r. i dalej już poszło... Był pierwszym artystą, który umieścił akcję swych dzieł w centrum miasta utrzymując, że w Manchesterze jest piękno. Fascynację urbanistyczną dynamiką, uchwyconą w zmiennych warunkach atmosferycznych, podległych grze światła i mgły, ugruntowała wizyta w Manchester City Art Gallery, gdzie od grudnia 1907 r. do stycznia 1908 r. eksponowano oszałamiający zestaw płócien Moneta, Degasa, Pissarro i innych. Valette w pełni rozumiał impresjonistyczną zasadę malowania na świeżym powietrzu, rejestrując odczuwalne wrażenia i dokładnie oddając efekty światła. Jednak to nie gra słońca uwiodła go, a jego brak…  Był zafascynowany angielską mgłą i jej zdolnością do przekształcania codziennej drogi, kanału lub pejzażu miejskiego w surrealistyczną scenę (tak jak można to oglądać na niektórych pracach Whistlera lub Turnera). Dla pełniejszego efektu stosował nowatorską wówczas technikę, jaką było nakładanie niezmieszanej farby na płótno…









Podczas pobytu w Manchesterze Valette poślubił jedną ze swoich uczennic, Wenezuelkę Gabrielę de Bolivar, a gdy ta zmarła w 1917 r.  ponownie się ożenił, ty razem z lektorką języka francuskiego na Uniwersytecie w Manchesterze, z Andree Pallezem. Potem wyjechał, powrócił do Francji. W zasadzie nie wiadomo czemu, podobnie jak i nie wiadomo, dlaczego przyjechał wcześniej do Anglii. Biografowie jako powody zmiany miejsca zamieszkania podają chorobę, na którą zapadł w 1928 r. a także śmierć jego matki, po której odziedziczył dom w Blace, w regionie Beaujolais. Wraz z przeprowadzką uległa przemianie jego paleta – wybuchła feerią jaskrawych barw. Na południu Francji malował przepełnione słońcem krajobrazy, martwe natury, a także portrety znajomych i sąsiadów. Wśród nich jest także jego autoportret. Zmarł w 1942 r. W wieku 65 lat.


Tyle o Adolphie Valette. Malarzu słabo znanym poza Manchesterem, który potrafił zachwycać się otaczającym go światem, dostrzegając jego piękno, ukryte przed oczyma ludzi mieszkających tam od urodzenia.

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz