środa, 5 sierpnia 2020

Z mojej płytoteki: Kurt Riemann - Electronic Nightworks, czyli fenomen wytwórni Innovative Communications

Zacznijmy od tego, że w dziedzinie muzyki poważnej jestem kompletną nogą, nigdy się na niej nie znałem podobnie jak na bluesie i jazzie. Jednak okazuje się... i tutaj będzie puenta dzisiejszego wpisu.

W latach 80-tych w Polsce ukazały się dwa albumy z muzyką elektroniczną. To były czasy, gdy nie było Internetu, w radio o muzykę pozamainstreamową było trudno (choć było można dotrzeć, jeśli tylko się chciało) a płyty winylowe kupowało się głównie sugerując swój wybór okładkami. 

Tak też zakupiłem wtedy w Domu Książki (było coś takiego, obecnie księgarnia) płytę duetu Double Fantasy, wydaną przez wytwórnię Innovative Communications a przedrukowaną przez rodzimy Pronit (opisaną przez nas TUTAJ). Muzyka była na tyle doskonała, że postanowiłem sięgnąć po drugie, i bodajże ostatnie wydane w Polsce nagranie z tej wytwórni - płytę Kurta Riemanna pt. Electronic Nightworks. Jak się okazuje jest to jego debiut. 

Zanim nieco więcej o zawartości muzycznej, warto zwrócić uwagę na okładkę. Znakomita i wprowadzająca nas w odpowiedni klimat, mamy bowiem tutaj do czynienia z muzyką elektroniczną, a dokładnie tzw. Szkoła Berlińską (TUTAJ), której innymi reprezentantami na pewno się na naszym blogu jeszcze zajmiemy. Nietrudno dowiedzieć się więcej, wnikając nieco w bebechy wytwórni Innovative Communications. 
Okazuje się bowiem, że za przedsięwzięciem stoi sam Beethoven syntezatorów czyli Klaus Schulze, goszczący kilka razy na naszym blogu (TUTAJ), który wraz z dwoma przyjaciółmi założył wytwórnie wydającą pod skrzydłami potentata jakim jest WEA Music, mało tego samemu w niej nagrywając. Więcej o wytwórni TUTAJ. A skoro za przedsięwzięciem stoi sam Beethoven syntezatorów, to może on właśnie zachęcił młodego kompozytora Kurta Riemanna do wydania płyty na której poza klasykami muzyki poważnej w wersji syntezatorowej, znajdzie się kilka własnych kompozycji, powiem szczerze wypadających chwilami nawet lepiej niż klasyka?
Riemann zaczął przygody z muzyką już jako 10-latek, i jak to w branży bywa (patrz np. J.M. Jarre - TUTAJ) nagrywał na własną rękę na syntezatorze swojej konstrukcji. Kiedy już stać go było w wieku lat 20-tu na stworzenie w pełni profesjonalnego studia, nagrał zawartą na dziś opisywanym albumie wersję Bolero - co zajęło mu aż 3 lata... 

Po debiucie artysta wydał kilka kolejnych płyt (więcej TUTAJ), a debiut, ten najważniejszy album, omawiamy właśnie dziś.



Album otwiera kompozycja Bacha: Prelude in A Minor, która jest dość trafnym wyborem jeśli chodzi o otwarcie - pozycjonuje słuchacza i w zasadzie wprowadza w zawartość. Tak, właśnie o tym będzie, czyli klasyka elektronicznie. 

Po nim autorski Nightworks i tu jest znakomicie! Jaki debiut - bardzo melodyjny i nostalgiczny utwór, z małą nutką optymizmu, szkoda że trwa tak krótko... Jednak bardzo dobrze wpasowuje się w album. Po nim wraca klasyka - Gymnopedie E. Satie... No proszę państwa to już jest jazda na bardzo wysokim poziomie... Każdy kto zapyta o najbardziej smutny i melancholijny kawałek musi dostać odpowiedź, że to właśnie tutaj... Ze śpiewem ptaków w tle, niemniej trudno doszukiwać się w nim optymizmu... Choćby dla tej wersji klasyka należy sięgnąć po omawiany dziś album...


I jeśli zbyt mocno popadliśmy w nostalgię to szybko wydobywa nas z niej Carol of the Bells autorstwa Trada, krótko i nieco w stylu Ricka Wakemana, który w swoim czasie też się u nas pojawi. Po tym zaledwie 2 minutowym utworku pora na Abstract i Alice, oba autorstwa Riemanna. Pierwszy dość ponury, lekko w klimacie horroru, drugi natomiast znowu absolutnie znakomity. To klasyka i zapewne każdy kto polubił autorskie utwory dzisiejszego bohatera sięgnie po jego inne wydawnictwa. Stronę A kończy - Hallelujah Chorus.  Po jaką cholerę on tu jest? Zupełnie niepotrzebny - co najmniej nie w klimacie. Ja rozumiem że Handel, ale czy to było konieczne? 

Stronę B płyty wypełnia majestatyczne Bolero, nie wiem dlaczego mi kojarzący się z genialnym Polonezem z płyty Orkiestry Ósmego Dnia i Jana A.P. Kaczmarka pt. Czekając na Kometę Halleya, opisanej przez nas TUTAJ.
           
Takim oto sposobem da się polubić muzykę poważną, jeśli tylko poddana zostanie ona odpowiedniemu liftingowi... 

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

 
Kurt Riemann - Electronic Nightworks, Innovative Communication 1983, mastering: Joe Gastwirt, tracklista: Prelude in A Minor, Nightworks, Gymnopedie, Carol of the Bells, Abstract, Alice, Hallelujah Chorus, Bolero.
         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz