wtorek, 24 listopada 2020

John Atkinson Grimshaw: malarz księżyca

Dobre pół roku temu, w innej epoce, zanim zaczęło się to szaleństwo zwane pandemią zamieściliśmy na naszym blogu obraz Johna Atkinsona Grimshaw (1836-1893)  (TUTAJ).

Teraz takie nokturny możemy codziennie oglądać za naszymi oknami, więc pora może na inne dzieła tego samego artysty, który uważany jest za jednego z największych malarzy epoki wiktoriańskiej, a także za jednego z najlepszych i najwybitniejszych artystów wszechczasów, tworzących nocne i miejskie krajobrazy.  Malował mgłę i chłód wilgotnego powierza nocny tak sugestywnie, że niemal czuje się wiejący z jego płócien ziąb. 

Moonlight z 1867 roku, który pokazaliśmy we wcześniejszym wpisie tego roku, jest prawdopodobnie pierwszym jego nokturnem, w którym malarz zrywa z manierą prerafaelityzmu.  Styl spodobał się i około 1870 roku Grimshaw stał się malarzem księżyca, rozpoznawalnym przez sporą grupę kolekcjonerów, co przełożyło się na sukces finansowy, którego bardzo potrzebował, aby utrzymać swoją sporą rodzinę. I tak w wieku 34 lat Grimshaw rozpoczął więc swoją najbardziej udaną dekadę: Udoskonalił technikę, poszerzył tematykę i za pośrednictwem czołowej firmy marszandów Thomas Agnew and Son, wszedł na londyński rynek sztuki. Popyt wymuszał jednak wzmożoną produkcję, coraz częściej jego księżycowe krajobrazy oraz miejskie pejzaże powstawały w oparciu o zdjęcia i pocztówki. Niemniej w tym czasie Grimshaw opracował swój własny styl i stworzył rozpoznawalny repertuar tematów.  Wydaje się, że obrazy Grimshawa są głównie szare lub zielonkawe, pozbawione mocniejszych kolorów, a monochromatyczność miejskich scen przełamywały efekty świetlne. Jednak to nie jest prawdą, choć jego paleta jest wyjątkowo stonowana. Co ciekawe, mimo rozwoju przemysłu malarz nie malował industrialnych widoków, nawet sceny portowe, takie jak Glasgow Docks z 1883 roku – ujęte są od strony skąpanych w deszczu ulic, jasno oświetlonych witrynami sklepowymi, z przemykającymi po nich ciemnymi sylwetkami przechodniów. Wśród nich widzimy damę z parasolką, stojącą naprzeciw robotników drogowych ogrzewający się przy piecyku po drugiej stronie ulicy. Niedaleko, dwie skulone osoby rozmawiają na chodniku, podczas gdy przejeżdżające obok samochody, tworzą ciemne refleksy na mokrej ulicy. Grimshaw malował doki w Glasgow wiele razy, z różnych stron, na większości powtórzył motyw kobiety z parasolką. Kobieta waha się na rogu mokrej od deszczu ulicy, rozkładając i lekko unosząc przy tym parasolkę, jakby zastanawiając się gdzie iść...




Nie tylko ten temat powracał na jego płótna, tak samo było to w przypadku wielu innych popularnych obrazów. A wszystko to w celu podtrzymania napływu pieniędzy. Malarz kupił Knostrop Old Hall, XVII-wieczną rezydencję z boazerią i wielkimi dębowymi schodami, leżącą na wschód od miasta, nieopodal rzeki Aire (wyburzono ją w latach 60. XX wieku). Aby dom odpowiednio urządzić kupował antyczne meble i niebiesko-białą porcelanę. Był niewątpliwie marzycielem, chciał mieszkać i żyć w pięknych wnętrzach… więc w połowie lat 70. XIX wieku wynajął drugi, równie malowniczy XVII wieczny dom Castle by the Sea w Scarborough. Wybrał zatem posiadłości z historią. I to w czasach, w których dochodziło do poważnych zmian społecznych. Być może żal za odchodzącą przeszłością skłonił Grimshawa do zanurzenia swoich obrazów w nostalgii, dzięki czemu są tak atrakcyjne zarówno dla jemu współczesnych, jak i dla widzów XXI wieku.









Ale nic nie trwa wiecznie. W końcu jego obrazy przestały się tak dobrze sprzedawać. W poszukiwaniu tematów, które spodobałyby się nowym odbiorcom dzieł sztuki, zaczął malować kompozycje w stylu Lawrenca Alma-Tadema oraz portrety pięknie ubranych kobiet w stylu Jamesa Tissota. Próbował odcisnąć piętno na londyńskiej scenie artystycznej, wynajmując studio w Chelsea i malując tam swoją modelkę Agnes Leefe, która w latach osiemdziesiątych XIX wieku zamieszkała wraz z jego rodziną w Knostrop Hall.




Ostatnia dekada życia Grimshawa naznaczona była piętnem śmierci. Pierwsze czworo jego dzieci urodziły się martwe lub zmarły wkrótce po urodzeniu. W sumie wraz żoną mieli 16 dzieci, z których tylko sześcioro - Arthur, Enid, Louis, Wilfred i bliźniacy Lancelot i Elaine – osiągnęło wiek dojrzały. Jakby tego było mało w 1890 roku modelka Grimshawa, Agnes Leefe, zmarła na gruźlicę w Knostrop. Artysta bardzo to przeżył. W dodatku nieuczciwy przyjaciel pozostawił mu znaczny dług, który malarz musiał spłacić. Wkrótce zaczął podupadać na zdrowiu, a mimo to malował, eksperymentując coraz bardziej w impresjonistycznym stylu, malując zaśnieżone krajobrazy i morskie widoki. Aby przyspieszyć proces malarski stosował wyjątkowo szybkoschnący werniks (prawdopodobnie na bazie oleju kopalowego) oraz umiarkowanie używał farby - dla oszczędności, ale także, aby osiągnąć cienką warstwę, który zapewniła niesamowitą grę świateł. Innym jego znakiem rozpoznawczym były mokre ulice, w których odbijało się niebo, przez co malarz mógł sprytnie zastosować jeszcze raz tę samą paletę barw. Mieszał również piasek i inne składniki z farbą, aby uzyskać pożądany efekt. Jeszcze innym jego patentem było rozjaśnienie najbardziej odległych punktów perspektywy, przez co obraz zyskiwał wyjątkową głębię. Spieszył się. Jego wnuk, syn Elaine, Guy Ragland Phillips, tak opisał ostatnie dni Grimshawa. – Miał raka. Miał górę długów. Nie miał żadnych aktywów, z wyjątkiem umiejętności rąk i umysłu w czasie, który mu pozostał. Malował przez całe dnie, siedem dni w tygodniu, tworząc obraz za obrazem. Od czasu do czasu musiał odpoczywać. Nadszedł w końcu dzień, w którym nie mógł już stać przy sztalugach. Wczołgał się na górę, na czworakach, do wspaniałego perskiego mosiężnego łóżka, które kupił w czasach świetności i zmarł…(LINK). Miał 57 lat. Czworo jego dzieci: Arthur, Louis, Wilfred i Elaine zostało malarzami.


Działa strona propagująca jego twórczość, na której możemy zobaczyć korpus jego dzieł (LINK).

Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz