wtorek, 15 grudnia 2020

Krzysztof Iwin: Moje malarstwo jest niczym więcej jak tylko wyrażoną środkami plastycznymi poezją

Baśnie zawierają uniwersalne prawdy przez co nigdy się nie starzeją. Bez względu na czasy ukazują to, co najważniejsze. Pamiętacie baśnie Christiana Andersena? Wśród nich są smutne opowieści bez happy endu, albo raczej z taką pointą, która zdarza się tylko w realnym świecie: dziewczynka z zapałkami umiera, cesarz słuchając śpiewu słowika godzi się ze śmiercią, brzydkie kaczątko wprawdzie staje się sobą, kimś niezwykłym, lecz czy nowego życia nie przesłoni gorycz wcześniejszego odrzucania? Życie podobno to nie bajka, lecz każdy z nas czuje się czasem bezradny i zagubiony niczym dzieci, o których pisał Andersen


Taki właśnie świat – groteskowy, pełen czarnego humoru podszytego smutkiem – znajdziemy  na obrazach Krzysztofa Iwina (ur. 1974 r.). On tak samo jak Tadeusz Makowski swoim bohaterem i komentatorem rzeczywistości czyni dziecko.  Choć artysta odżegnuje się od identyfikacji w swojej sztuce głębszych treści, twierdząc: Moje malarstwo jest niczym więcej jak tylko wyrażoną środkami plastycznymi poezją, którą czasami zrozumie ktoś inny. Moje utwory traktują zazwyczaj bezpośrednio o człowieku, rzadziej dotykają go pośrednio interpretując wytwory ludzkiej cywilizacji, kultury i sztuki, jeszcze rzadziej dotykają problemów uniwersalnych. Najważniejsza w moim malarstwie jest chyba figuratywność, a w niej twarz z oczami, za pomocą której próbuję symulować kontakt odbiorcy z nieistniejącą świadomością zaklętą w dwóch wymiarach. To przecież nie stroni od komentowania aktualnej rzeczywistości, choć stara się to czynić w sposób zawoalowany (a, że nasz blog jest – nawet nie lata świetlne ale ery świetle - od aktualnej polityki, nie będziemy kontynuować tego wątku). 








Malarz operuje własnym, rozpoznawalnym stylem, w którym można jednak znaleźć, niczym dobrych znajomych, okruchy inspiracji twórczością Tadeusza Makowskiego i… wydawałoby się z drugiego krańca wyobraźni – Zdzisława Beksińskiego (o którym pisaliśmy wiele razy TUTAJ). 

Tak samo jednak jak i oni, także Iwin posługuje się, wprawdzie opracowanym przez siebie kodem” znaków malarskich, jednak o podobnych formach. Wśród swoistego alfabetu” łączącego jego malarstwo z malarstwem Beksińskiego i Makowskiego można wymienić postać dziecka, o okrągłej buzi, wyrazistych oczach i w trójkątnej czapeczce, wizerunki pajacyków, kotów i lalek, a także truposzowate stworki, czaszki, otwarte groby…  Wszystko w umownym krajobrazie lub w pomieszczeniu zasygnalizowanym za pomocą kilku kresek i plam barwnych.









Artysta prowadzi w Internecie galerię, przez którą sprzedaje swoje prace – obrazy o różnej technice, grafiki i rzeźby TUTAJ. Stamtąd także pochodzą zdjęcia jego dzieł na naszym blogu. Zachęcamy do zaglądania na nią. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz