Alexander Klingspor urodził się w Sztokholmie, w Szwecji w 1977 roku, lecz teraz mieszka w Nowym Jorku, gdzie wyjechał po to aby nauczyć się podstaw malarstwa klasycznego.
Maluje nastrojowe, melancholijne obrazy, przedstawiające wycinki krajobrazu, pejzaże miejskie, pozamiejskie oraz widoki wnętrz, zapewne znanych artyście. Zanurzone w przytłumionym świetle zmierzchu lub mglistej aurze wydają się bardzo osobistym komentarzem, którego znaczenie zna jedynie ich autor…. Są zawieszone pomiędzy dniem a nocą, realizując dążenia Klingspora, który je tak wyraził: Zawsze podziwiałem zdolność mistrzów przeszłości do znajdowania równowagi między światłem a ciemnością. Bez ciemności nie ma światła, takie jest prawo natury, które nie ja wymyśliłem. Kieruję się tylko tą uniwersalną zasadą i tworzę własne obrazy (LINK).
Artysta jasno określa swoje cele: Moje malarstwo jest lustrzanym odbiciem mojego postrzegania rzeczywistości. Mam nadzieję, że stanie się oknem na mojego widza, na świat. Wsłuchuję się w sekrety, których noc jest pełna i staram się na nie odpowiadać.
Trzeba przyznać, że twórczość Klingspora jest ewenementem. Artysta odbiega przyjętą manierą od stylistyki malarstwa współczesnego, z kontestującego twórczość wcześniejszych epok, zgodnie z postulatami futurystów… Wydaje się, że decydującym powodem takiego stanu rzeczy była chęć dorównania dawnym mistrzom oraz osobisty kontakt z Markiem Englishem (1933-2019), słynnym w USA ilustratorem. Jego rady i aprobata pomogły Klingsporowi odnaleźć własny styl, który czyni z niego obecnie jednego z najbardziej cenionych amerykańskich plastyków, po którego prace klienci ustawiają się wręcz w kolejce (o czym mówi TUTAJ).
My nie musimy stać w kolejce ale zachęcamy do zaglądania na stronę malarza (LINK).
I czytania nas - u nas codziennie coś nowego, tego nie ma w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz