W Europie mamy środek lata i w wielu krajach panują ponadnormatywne upały. Dlatego dzisiaj napiszemy o zimie. Ale nie takiej zwyczajnej, a ekstremalnej, jaką zobaczymy na zapadających w pamięć mroźnych pejzażach Pietera Bruegla Starszego. Piotr Bruegel wykonał swój obraz na zamówienie antwerpskiego kupca Nicolaesa Jongelincka w 1565 roku wraz z sześcioma innymi. Wszystkie ukazywały pory roku i przyporządkowane były parze miesięcy. Do dnia dzisiejszego zachowało się pięć obrazów – brakuje dzieła prezentującego wiosnę, czyli kwiecień i maj. Wymalowany przez niego widoczek z zimą na pierwszy rzut oka wydają się być sielankowy. Kilka osób jeździ na sankach, inne grają w hokeja jeszcze inne ślizgają się na zamarzniętej tafli rzeki czy jeziora. Ot obrazek świątecznego popołudnia…
Lecz to tylko pozory, bo gdy tylko popatrzymy uważniej dostrzeżemy złowrogą, prawdziwą treść. Sam tytuł dzieła: Łowcy w śniegu nie brzmi optymistycznie. Pierwszy plan zajmuje trzech mężczyzn i sfora psów. Grupa doszła na skraj doliny, która rozpościera się przed nimi poniżej. Nie dopisało im szczęście, upolowali tylko lisa, którego niesie na plecach jeden z mężczyzn. Cała trójka jest zmęczona, przemoczona i aż przygarbiona z zimna. Równie wyczerpane psy ciągną za nimi także ze spuszczonymi łbami. Zdobycz jest nędzna, ale mimo to zabrali ją ze sobą. W oczy musi więc im zaglądać głód… Sine niebo, czarne kontury nagich drzew i biel śniegu sprawiają, że i nas w pewnym momencie przenika chłód. A było wówczas wyjątkowo mroźno. W Europie nastąpiło gwałtowne ochłodzenie klimatu. Był to okres określany małą epoką lodowcową. W źródłach zapisano, że kilkukrotnie zamarzło wtedy Morze Bałtyckie. Nie wiemy czy całe, ale z pewnością Cieśniny Duńskie pokrył stały lód, po którym poruszali się skandynawscy kupcy. Podobno na zamarzniętym morzu między Zatoką Gdańską a wybrzeżem Szwecji postawiono na lodzie karczmy, w których podróżni mogli schronić się przez wiatrem i odpocząć. Niektórzy badacze twierdzą, że z tymi karczmami to już przesada, lecz w 1539 r. mapie północnej Europy Carta Marina odnotowano zasięg lodu na południowym Bałtyku oraz tawerny, z których najbliższa położona była kilkanaście kilometrów na północ od dzisiejszego Władysławowa (LINK). Ochłodzenie trwało w Europie od mniej więcej od 1400 roku po rok 1850, a zimy z 1564 i 1565 roku były najbardziej ekstremalnymi spośród wszystkich. Drzewa pękały na mrozie, ludzie tracili z zimna nosy, ręce i genitalia. Z nieba spadały martwe ptaki. Panował głód, a niedobory żywności spowodowały zamieszki i choroby.
Małej epoce lodowcowej przypisuje się szereg historycznych, politycznych i społecznych wydarzeń. Obarcza się odpowiedzialnością za epidemie dżumy, okropności wojny 30-letniej, ale również za wynalezienie roweru, który miał zastąpić transport konny, bo słabe zbiory siana ograniczyła ilość tych zwierząt. Podobno teraz także zmierzamy w kierunku kolejnego ochłodzenia (wbrew zapowiedziom globalnego ocieplenia). Naukowcy zauważyli na przykład, że spadek aktywności ciepłego prądu zatokowego, który odpowiada za korzystne warunki pogodowe w stosunku do innych terenów globu położonych na tej samej szerokości geograficznej może wywołać gwałtowny spadek temperatury. Korzystając z nowego modelu aktywności Słońca, naukowcy zajmujący się badaniem energii słonecznej szacują, że w latach 30. XXI wieku ruchy dwóch fal płynów w gwieździe doprowadzą do 60% redukcji aktywności słonecznej (LINK). Chyba czekają nas wyjątkowo ostre zimy… I nie mamy już Bruegla, który po mistrzowsku wszystko zarejestruje…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz