sobota, 17 lutego 2018

Chłodnofalowa jazda obowiązkowa: PUNKT ZAPALNY


Cukierkowy

Chorobliwie słodki, jego toksyczne poszukiwania
Młódek które nie rozumieją
Zagrożenia w jego rękach
Z cynicznym mruganiem widzą jego cwane podchody
Oh uwierz mi moja piękna
Chodź ze mną moja bezbronna 
Cukierkowy

Syrop pod jego językiem
Żelatynowa ślina przelewa się
W blasku gilotynowego uśmiechu

Cukierkowy - o cukierkowy

Bez litości dla niego, ich nieszczęście krzyczy
Niewyobrażalne rzeczy
Bez litości dla niego, ich nieszczęście krzyczy
Niewyobrażalne rzeczy
Cukierkowy

Chłodny pocisk w jego uśmiechu
Aby przywitać cię z otwartymi ramionami
Uważaj na tego zamaskowanego udawacza
Zawsze kłamie, ten cukierkowy
Te usta zakonspirowane w zdradzie
By sekretnie uderzyć, patrz

Cukierkowy

Ostrzega wszystkie dzieci „nie mów”
Te pogróżki są okupione
Ich winą i wstydem one myślą że są winne
Wobec cukierkowego

Najsłodszy chłód

Słysząc cię w moim śnie
Czując cię sączy się twój rytm
Wyszeptane w retrospekcjach widma  twoich wspomnień
Upadek w błyszczące prysznice tak delikatne opadanie
Intonuje ten dręczący tren

Najsłodszy chłód

Bojąc się ciebie ale wołając twoje imię
Lodowaty oddech pokrywa moją skórę
Palce jak fontanny igieł
Dreszcz wzdłuż kręgosłupa
I pada przepowiedziany deszcz

Najsłodszy chłód

Tonięcie tak podniosłe  zmienia się w niebiańską wspinaczkę

Wołam cię, łzy roztapiają mój sen
Potrzebuję cię - tkana jest ta odwieczna  sieć
Z tego dziwnego zmieszania
Wyrasta perwersyjna komunikacja
Zniewala mnie i okręca

Najsłodszy chłód

Zachwyt topnieje i wciąga w wir najsłodszy chłód
Zachwyt topnieje i wciąga w wir dreszcz
Najsłodszy chłód

Niepokój

Niepokój zaburza mój oddech 
Chaotyczne myśli dzwonią w mętliku
Niepokój krzyżuje moją klatkę piersiową
Bez znieczulenia tnie
Przez guz raka
Ten niepokój zaburza mój oddech
Bije w mojej klatce piersiowej
Nieskoordynowane kończyny patrzą bez zachwytu
Na bezcelowy chód bezmyślną mowę
Obrazy wyskakują i tańczą dla mnie
Śmieją się do mnie

Kiedy nadciągnie twoje rozgoryczenie
Poczujesz się znowu bardzo starym
O, zasnąć bez tych myśli
Ale aniołowie krzyczą o wątpliwym wskrzeszeniu

Znowu się spotykamy, mój godny zaufania przyjacielu
Potrzebujący nowych zaszczytów w imię starych zasług
Wewnątrz tej zniewalającej rany
Przyjdź i zadeklaruj swoją wolność

Metal i ciało dziś się zleją
Te wizje wyskakują i pustoszą moje dni
Oczyszczają

Miasta w pyle

Płynęła woda, biegły dzieci 
Biegłeś nie w rytmie
Pod wzgórzem złocista fontanna
Modliłeś się w Lararium?

Ale teraz twoje miasto w pyle przyjacielu

Widzimy że się kryjesz, że kłamiesz
Klinujesz w brudzie i piachu
Twoją chlubę i historię
Wyprane rękami gorliwości
Ale teraz twoje miasto w pyle przyjacielu

Goreją i płoną twoje nozdrza
Spływają twoje rozdziawione usta
Twoje stopione ciała zasłona zgliszcz
Złapana w spazmach  

A teraz twoje miasto w pyle

Armaty

Niepewna pogoda na drodze
Burze straszą nas dziś
Nie ma wytchnienia od długich ciemnych nocy
Po prostu fantazja wiosny

Od gradów lata
Do osmolonego zimowego lądu
Śpi zamrożona śmierć, kiedy to ciepło
Dogrzewa kanciasty ląd

Płomienie liżą bliżej środka
Ograniczone miejskimi ognistymi kulami
I w biegu bezgłowego kurczaka 
Wyścig czerwonych i wyjących samochodów strażackich
Nadeszły działa

Poniżej złowrogiego nieba
Pod jego pięknym okiem
Wystrzał armatni, armatni huk
Zaburza sny

Ludzie uciekli grupami
Do jezior i rzek
Pozostawiając za plecami miasto duchów
Ocalając życie w rozbrzmiewającym huku
Ciągle nie było deszczu

Raz jeszcze na linii ognia
Najeżdżającej łupione niebo
Armaty celują prosto w oko
Zwiastując deszcz

Koniec przyjęcia

Kolejne przyjęcia mijają
Kusi następna noc
Kolejne przyjęcia mijają
Kusi następna noc

Cienie patrzą kiedy opierasz się przygnębieniu
Blednące odcienie wypełzają i rozkwitają
Łóżko z liści dla kochanka
Budzonego pocałunkiem i trzymanego z dala
A kiedy kończy się przyjęcie
Wycofujesz się w królestwo drzemki

W twoim umyśle odbijają się krystaliczne światła
Koła się kręcą i słyszysz dźwięk
Jesiennego wołania na końcu przyjęcia

Przez różowo zabarwione szkło wciąż pamiętasz
Radość, nie smutek, tylko śmiech

W twojej pamięci odbijają się złe światła
Koła się kręcą i słyszysz dźwięk
Jesiennego wołania na końcu przyjęcia

Uśmiech w lustrze słabnie
Śmiech który słyszysz jest coraz słabszy

Przyjęcia kończą się
Noc zapomina cię obudzić
Koniec przyjęć zdumiewa cię
Aura smutku narasta w tobie

Westchnienie wesołych szmatławców
Może jesteś samotny, nie chowaj się
Moja radość zależy od tego czy wiem że mój przyjaciel nie jest nigdy sam
Sam sobie
Przyjęcie dla siebie
Mamy przyjęcie dla siebie
Nie odpoczynek

92 stopnie

Dzień nadciąga jak zranione zwierzę
Zbliża się zaraza, 92 stopnie
Krew w naszych żyłach i mózgi w głowach
Nadciąga niepokój, 92 stopnie

Dawno temu w wiadomościach też o tym było
Za późno dla ukochanych i prawie za późno dla ciebie

Drżące linie na horyzoncie
Wężowe linie dokonują inwazji na każdego
Patrz na czerwoną linię pnącą się w górę
Osłabia się linia rozsądku
Wulkaniczne głębie oceanu Hadesu
Bąble podziemnej erupcji
Wiją się skręcają  i kąsają
Pod spoconym słońcem

Zastanawiam się jak to ponownie mogło się stać
Patrzę na czerwoną linię, znowu ten sam numer
Krew w naszych żyłach, i mózgi w głowach

Piję wodę z wyszczerbionej szklanki
Jem kaktusa  krwawiącymi ustami
 Nie 91, nie 93 ale 92 stopnie Fahrenheita

Drżące linie na horyzoncie
Wężowe linie dokonują inwazji na każdego
Nie 91, nie 92 ale 93 stopnie Fahrenheita

Koniec lądu

Chodź weź tę rękę przy drzwiach zmierzchu 
Spotkam cię tam będziemy razem dzielić rozświetloną księżycem podłogę 
Przez pędzący deszcz kolory biegnące w żyłach
Ozon wypełnia powietrze, postaci znikają 
Chodź polećmy, porzućmy tę scenę dziś wieczorem
Podczas gdy oni śpią nieskończenie w swoich pokrzyżowanych planach
Śpią na zawsze w swoich pokrzyżowanych planach
Ćma dotknięta płomieniem, powtarza swoją fatalną grę
Na zawsze i wiecznie, klify otaczają morze katastrof
Nieodgadniony i nieskończony, czekaj na mnie
Falując w oddali gdzie płyną przejrzyste wody
Ich twarze zdają się wiedzieć 
Gdzie kończy się ląd
Zaczyna się ta ukryta opowieść
Chodź ze mną na spacer nad morze
Chodź ze mną
Nad morze

ISOLATIONS: Zastrzegam sobie prawa autorskie do tłumaczeń tekstów




Siouxsie and the Banshees - Tinderbox Polydor/Geffen Records 1986, Producenci: Siouxsie and the Banshees, Tracklista:     Candyman, The Sweetest Chill, This Unrest, Cities in Dust, Cannons, Party's Fall, 92°, Land's End

Mały sklepik muzyczny, koniec lat 80-tych. Sprzedają płyty, kasety i sprzęt. Za niebotycznie wysoką cenę nabywam Tinderbox... Tchnienie świeżości, mimo, że pierwszy utwór rozczarowuje, reszta to zupełnie unikalny klimat... Kończy się utworem niesamowitym, gra gitar z chłodnymi akcentami gitary prowadzącej, tworzą odpowiedni klimat do psychodelicznych tekstów.

To nadchodzi, zbliża się wielkimi krokami... Jesteśmy w punkcie zapalnym. Pora na ostatni spacer brzegiem morza... Weź mnie za rękę i idźmy ku nieznanemu, ku wieczności...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz