wtorek, 3 lipca 2018

O tym jak Joy Division nazywali się Warsaw

Urodzeni w połowie lat 50. XX wieku członkowie Joy Division dorastali z pośród zniszczeń wojennych.  Bernard Sumner w swojej książce wspomina, że odkąd pamięta to jego najbliżsi krewni przez cały czas mówili o drugiej wojnie światowej. On sam, podobnie jak i jego koledzy, nie rozumieli tego wszystkiego co stało się przed ich urodzeniem, dla nich było niepojęte, było dziwaczne, że cały świat podskakiwał sobie do gardeł. Oczywiście myślałem, że to nie tak, że to jest okropne co zrobili naziści, ale to, co mnie interesowało, to było poznanie powodów dlaczego ludzie doświadczają takich złych przeżyć. Mieszkając w Salford, widziałem dużo przemocy i chciałem tylko zrozumieć przyczyny, dlaczego ludzie zachowywali się w ten sposób. – fragment ten pochodzi z książki Bernarda Sumnera: Chapter and Verse: New Order, Joy Division and Me Hardcover, New York 2014, ISBN 1250077729.

Podobnie Ian Curtis wychowywał się wśród wspomnień o wojnie. Jego dziadek, Joseph Curtis, który pochodził z Port Arlington, w irlandzkim hrabstwie Kildare, w 1900 roku wraz z bratem wstąpił do wojska i wyjechał do Indii na dwanaście lat. Gdy wybuchła I wojna światowa zaciągnął się do wojska został przydzielony Konnej Artylerii Królewskiej we Francji. Mimo że dostał się do niewoli, przeżył wojnę i po jej ukończeniu osiedlił się w Anglii. Rozmowy z nim miały ogromny wpływ na Iana, który często go wspominał. Ojciec Iana, Kevin Curtis służył w marynarce wojennej na pancerniku HMS Valiant. Statek ten pełnił misję bojową najpierw w u wybrzeży Norwegii a potem przez większość wojny w basenie Morza Śródziemnego, w okolicach Krety i Trypolisu. Tam w maju 1941 został storpedowany. Ranny podczas pożaru okrętu Kevin Curtis trafił wtedy na kilka miesięcy do szpitala wojskowego w Bath. Za swoje męstwo otrzymał kilka medali za odwagę. Zdając sobie z tego wszystkiego sprawę nie dziwią aluzje z czasów wojny w twórczości Joy Division, ani wcześniejsza nazwa zespołu Warsaw i w ogóle wątki, które niesłusznie ściągnęły na muzyków oskarżenia o poglądy nazistowskie. 


Może warto przypomnieć sobie skąd nazwa Warsaw. Otóż pochodzi z płyty Low Davida Bowie i jest nazwą, czego nie trzeba w Polsce wyjaśniać - stolicy Polski. David Bowie,  który odwiedził Warszawę dwa razy: w 1973 i 1976 podczas podróży pociągiem z Europy Zachodniej do Moskwy. Jechał pociągiem, ponieważ we wczesnych latach 70. bał się latać samolotem. W ten sposób pomiędzy lutym a majem 1973 r., Bowie przemierzył ziemię wokół, przepłynął Atlantyk statkiem, a następnie przejechał przez USA samochodem i pociągiem, po czym przekroczył Pacyfik statkiem i wystąpił w Japonii. Po zakończeniu trasy koncertowej w Japonii w kwietniu 1973 r. postanowił wrócić pociągiem a dokładnie koleją transsyberyjską do Londynu, przejeżdżając prawie 10 000 km, czyli przez cały Związek Sowiecki. W Moskwie przesiadł się na pociąg do Paryża, który w Warszawie zatrzymywał się na całą godzinę, lecz podobno przez cały ten czas był poddany drobiazgowej kontroli paszportowej. Drugi raz, gdy znów jechał pociągiem przez Warszawę w 1976 r. wyszedł na spacer. Podobno doszedł wówczas do Placu Komuny Paryskiej, który teraz jest Placem Wilsona i wszedł do znajdującej się tam księgarni, gdzie sprzedawano również płyty. Kupił kilka, miedzy innymi płytę z nagraniami muzyki ludowej w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk





Płyta kupiona w Warszawie wywarła na Bowim ogromne wrażenie. Już po powrocie do Anglii muzyk nagrał album Diamond Dogs, wyraźnie zainspirowany niedawną podróżą, poświęcony problemom totalitaryzmu i zawierający wiele odniesień do Roku 1984 Orwella (o wpływie tej powieści na muzykę postpunk pisaliśmy TUTAJ). Do Warszawy w formie piosenki wrócił w 1976 roku, podczas sesji nagraniowej z producentem Tonym Viscontim i Brianem Eno. Ten drugi napisał muzykę do utworu. Bowie stworzył i nagrał partie wokalne. Zasłyszana na niej melodia dla niego wyrażała uczucia ludzi, którzy pragną być wolni, mogą poczuć woń wolności... ale nie mogą jej dosięgnąć. Pośród linii melodycznej Bowie wykonuje wokalizę używając wymyślonych słów, które trochę naśladują tekst zakupionej płyty: Sula vie dilejo, Sula vie milejo, Cheli venco deho Cheli venco deho Malio, Helibo seyoman Cheli venco raero Malio Malio. Oryginalny tekst brzmi Helo, Helo, Helenko! Jakoż Ci się pasie? Mnie się dobrze pasie. Ciebie nie wiem jako. Boś jest tak daleko. Z porównania można zauważyć, że muzyk fonetycznie naśladował pierwowzór. Sama piosenka została powszechnie uznana za najlepszą na albumie i stała się wiodąca podczas tras koncertowych piosenkarza w latach 1978 i 2002. Jej popularność była ogromna, także Ian Curtis miał obsesję na punkcie Warsaw, i dlatego początkowo nazwał tak swój zespół, zmieniając nazwę na Joy Division tylko po to, by uniknąć pomyłek z londyńskim zespołem The Warsaw Pact.


Warsaw była też wielokrotnie interpretowana na nowo przez innych artystów - kompozytora Philipa Glassa czy Scotta Walkera. A gdy kilka lat temu Red Hot Chili Peppers grali koncert w Polsce i wykonali cover tej pieśni.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz