Od dość dawna miałem zamiar napisać o White Door i ich płycie Windows, ale na YT nie było wszystkich utworów.
Jak wielu z nas, płytę poznałem dzięki Tomaszowi Beksińskiemu i Romantykom Muzyki Rockowej. I mimo zarzutów, że jest cukierkowa uważam, ze ta muzyka obroniła się i nie straciła niczego na aktualności. Co ciekawe, płyta nagrana została w Pluto Studios w samym Manchesterze w 1983 roku... Zespół tworzyli: Mac Austin (śpiew) i bracia Harry i John Davies na syntezatorach.
Album wyprodukowany został przez Andy Richardsa, producenta między innymi płyt OMD czy Frankie Goes to Hollywood. Na electriciclub (TUTAJ) można przeczytać wywiad z zespołem, mało tego działa też konto na FB.
Album wyprodukowany został przez Andy Richardsa, producenta między innymi płyt OMD czy Frankie Goes to Hollywood. Na electriciclub (TUTAJ) można przeczytać wywiad z zespołem, mało tego działa też konto na FB.
My jednak skupmy się na stronie muzyczno tekstowej.
Płytę otwiera Jerusalem, nostalgiczny i bardzo spokojny, choć znam lepsze piosenki. Po nim Americana - nieco bardziej dynamiczny, opisujący zauroczenie autora nią, cudem po porostu. Piosenka już powoli wprowadza nas w bardziej nastrojowy klimat, bowiem po niej Windows - tytułowy utwór o niespełnionych marzeniach i planach. Po nim jeden z najjaśniejszych punktów płyty - In Heaven... Czy ktoś zna bardziej romantyczną piosenkę o miłości? A dokładnie o odejściu... Ostatnie pożegnanie i łzy... Piosenkę o tym, że mimo konieczności i rozstania, miłość zostaje na zawsze i trwa nawet po śmierci? Czy coś po takim dziele może zabrzmieć lepiej? Zdecydowanie nie! I na pewno nie ma na to szans utwór Love Breakdown, chyba przez to, że tak właśnie ulokowany, wydający się być jednym z najsłabszych utworów na płycie... Sytuację jednak nieco ratuje Where Do We Go (From Here), szybsza piosenka o konflikcie w związku i drogach do wyboru. Po niej kolejna perła: School Days. Drugi raz podczas tej płyty słuchacz zostaje rzucony na kolana... Wspominanie to jak umieranie mawia klasyk. Rozdział jest zamknięty w ty idziesz do domu... Skończyły się czasy szkolne, przyjaźnie, jesteś samotny... Chłopcy stali się mężczyznami, zmieniłeś się, wszystko mija.... może to temat banalny, ale piosenka na pewno niesie w sobie głęboką refleksję nad przemijaniem jako takim... Nad tym, że tak na prawdę w życiu nic nie jest stałe. A żeby pozostać w pozycji na przysłowiowych kolanach, płytę (przynajmniej w wersji oryginalnej bo remaster nas mniej interesuje) zamyka Behind The White Door. Trzeci raz możemy czuć się wręcz powaleni. Piosenka zdaje się bowiem być dalszym ciągiem historii rozpoczętej w In Heaven.
The room goes dark until it's black
Now there's no chance of turning back
W końcu obaj kochankowie spotykają się - on też widzi światło za białymi drzwiami, przechodzi na tamtą stronę, a drzwi zatrzaskują się...
Jak te z Decades Joy Division...
Nadeszła wiosna, warto zauroczyć się tą wspaniałą muzyką i pamiętać główne przesłanie płyty - wszystko, nawet to najpiękniejsze, kiedyś się kończy.
Póki co, my piszemy dalej - dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie.
P.S. Ostatnio dowiedziałem się, że to niszowa kapela, bo nie ma jej na Spotify... A co to jest Spotify?
Płytę otwiera Jerusalem, nostalgiczny i bardzo spokojny, choć znam lepsze piosenki. Po nim Americana - nieco bardziej dynamiczny, opisujący zauroczenie autora nią, cudem po porostu. Piosenka już powoli wprowadza nas w bardziej nastrojowy klimat, bowiem po niej Windows - tytułowy utwór o niespełnionych marzeniach i planach. Po nim jeden z najjaśniejszych punktów płyty - In Heaven... Czy ktoś zna bardziej romantyczną piosenkę o miłości? A dokładnie o odejściu... Ostatnie pożegnanie i łzy... Piosenkę o tym, że mimo konieczności i rozstania, miłość zostaje na zawsze i trwa nawet po śmierci? Czy coś po takim dziele może zabrzmieć lepiej? Zdecydowanie nie! I na pewno nie ma na to szans utwór Love Breakdown, chyba przez to, że tak właśnie ulokowany, wydający się być jednym z najsłabszych utworów na płycie... Sytuację jednak nieco ratuje Where Do We Go (From Here), szybsza piosenka o konflikcie w związku i drogach do wyboru. Po niej kolejna perła: School Days. Drugi raz podczas tej płyty słuchacz zostaje rzucony na kolana... Wspominanie to jak umieranie mawia klasyk. Rozdział jest zamknięty w ty idziesz do domu... Skończyły się czasy szkolne, przyjaźnie, jesteś samotny... Chłopcy stali się mężczyznami, zmieniłeś się, wszystko mija.... może to temat banalny, ale piosenka na pewno niesie w sobie głęboką refleksję nad przemijaniem jako takim... Nad tym, że tak na prawdę w życiu nic nie jest stałe. A żeby pozostać w pozycji na przysłowiowych kolanach, płytę (przynajmniej w wersji oryginalnej bo remaster nas mniej interesuje) zamyka Behind The White Door. Trzeci raz możemy czuć się wręcz powaleni. Piosenka zdaje się bowiem być dalszym ciągiem historii rozpoczętej w In Heaven.
The room goes dark until it's black
Now there's no chance of turning back
W końcu obaj kochankowie spotykają się - on też widzi światło za białymi drzwiami, przechodzi na tamtą stronę, a drzwi zatrzaskują się...
Jak te z Decades Joy Division...
Nadeszła wiosna, warto zauroczyć się tą wspaniałą muzyką i pamiętać główne przesłanie płyty - wszystko, nawet to najpiękniejsze, kiedyś się kończy.
Póki co, my piszemy dalej - dlatego czytajcie nas - codziennie nowy wpis - tego nie znajdziecie w mainstreamie.
P.S. Ostatnio dowiedziałem się, że to niszowa kapela, bo nie ma jej na Spotify... A co to jest Spotify?
White Door - Windows, Clay Records, 1983, realizacja: Andy Richards, tracklista: Jerusalem, Americana, Windows, In Heaven, Love Breakdown, Where Do We Go (From Here), School Days, Behind The White Door
Brawo Kolego. Beksiński, audycje, też zaraził mnie tą muzą (do dziś pamiętam "żółtego" BASFa z nią ;).
OdpowiedzUsuńBASFy, STILONki TDKi miało się tego.. a propos jest u nas dział "z kasety magnetofonowej" trochę go zaniedbaliśmy, ale chyba Twój komentarz spowoduje, że go reanimujemy. Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńTez byłem ta płyta zauroczony, na szczęście ktoś z Krakowa mi tą płytę kiedyś przegrał na cd i do dziś jestem mu z a to wdzięczny.
OdpowiedzUsuńWitaj Marhem, zdaje się że na CD jest niedostępna, czasem na Allegro widać winyl... Płyta ma w sobie to coś, i choć jest na granicy kiczu to moim zdaniem jej nie przekracza. Przypomina czasy młodości i nagrywania z radia kiedy to puszczał ją sam Tomek Beksiński. Pozdrawiamy
UsuńA wczoraj premierę miała najnowsza ich płyta. Świetna! Tu jej można posłuchać:
OdpowiedzUsuńhttps://whitedoor.bandcamp.com/
Jest też na spotify, deezerze i youtube'ie.
Dzień dobry Herr X - dziękujemy za informację, sprawdzimy, posłucham i zobaczymy co zostało z tamtych pięknych lat... Pozdrawiamy i zapraszamy do nas częściej!
UsuńWitam. Piszę tutaj, bo widzę fanów. Chcę się podzielić niezwykłym odkryciem. Oczywiście White Door odkryłem dzięki Beksińskiemu, mam gdzieś nawet tę audycję nagraną na kasecie (chwilowo zawieruszonej). Po niedawnym powrocie do vinyli długo szukałem tego krążka, albo brak, albo ceny kosmiczne. Ale dziś dotarła nowo zakupiona. Odpalam side A i nie zauważam w euforii, ale dopiero w odsłuchu, że coś nie pasuje z kolejnością utworów!!! U Beksińskiego jak i na oryginałach wydania z 1982 (a nie 1983r.) w porównaniu z moim egzemplarzem - strony płyt są zamienione, również na okładce. Płyta wygląda i jest zapewnienie sprzedającego na 100% oryginał. Coś ktoś wie o takiej "pomyłce" wydawcy Clay Records? Pozdrawiam wszystkich fanów.
OdpowiedzUsuńCzęść. Nigdy o tym nie słyszałem. Swoją drogą ten koniec z zatrzaśniętymi drzwiami to logicznie powinien być koniec płyty. Swoją drogą chyba jakieś bioprądy Cię do nas przyciągnęły bo jutro recenzja nowego wydawnictwa zespołu na którą już serdecznie zapraszamy.
UsuńBędę drążył temat dalej, bo strasznie mnie to zaintrygowało. Tak, tak "Behin the white door", a po nich słowa Tomka Beksińskiego "I tak właśnie zatrzasnęły się drzwi" mam w uszach do dzisiaj. No i skoro bioprądy mnie tu przywiały, to cieszę się, zapoznam się bliżej, no i zobaczymy tę recenzję. Dzięki za zaproszenie i pozdrawiam.
UsuńMam to nagrane. Powiedział "i tak to właśnie jest za zamkniętymi drzwiami". Miałem wtedy 16 lat...
UsuńJestem uparty jak osioł, jak czuję że mam rację, lub jak jestem pewien, że coś wiem lub mi się wydaje ;-). Będąc pewien w 100% na słowa Beksińskiego, a teraz czytając, że jednak inaczej powiedział zadam pytanie: "W którym roku miałeś (pardon za spoufalenie) te 16 lat?"
UsuńZróbmy tak - oszukam kasetę i wrzucę komentarz Tomka na YT. Jutro do południa. Jeśli masz rację powiem w którym roku, jeśli nie - Ty powiesz ile miałeś wtedy gdy wyszła ta płyta lat. Umowa stoi? Niemniej miło się rozmawia 😀 pozdrawiam
UsuńOK, ale napisałem przewrotnie (zapytałem o ten rok), gdyż obaj możemy mieć rację! Dlaczego? Otóż, płyta ta ukazała się w "Romantykach Muzyki rokowej" w 1986 roku (dokładnie 02.06), ale....! Wcześniej ukazała się w "Wieczorze płytowym" 15.04.1984r.!!! Ja nie wiem czy odszukam swoją kasetę, ale prawie jestem pewien, że mam z "Wieczoru płytowego". Zatem, kto wie, czy jednak obaj nie mamy racji!
OdpowiedzUsuńPS. Potwierdzam - miło się rozmawia. I to bardzo! :-) Pozdrawiam
Mój jest z Romantyków. Powiedział: "I tak to wygląda za białymi drzwiami..." tutaj jest plik do odsłuchania: https://files.fm/u/gq8gvry3d
UsuńCo do recenzji to będzie w sobotę - zmieniliśmy kolejność publikowania materiałów, o czym zapomniałem. I żeby było jasne w 1986 roku miałem już 19 lat a nie 16 bo faktycznie audycja została nadana w 1986.. Pozdrawiam
Czyli, ustalmy obiektywnie - obaj mamy rację. 😊 Pozdrawiam
UsuńTak jest. To jest właśnie modelowy przykład jak można się pięknie różnić. Pozdrawiamy i zapraszamy do analizy naszych innych tekstów.
Usuń