W amerykańskim fanzinie Slash (w numerze lutowym z 1980 r.) pojawił się wywiad z Joy Division przeprowadzony przez Jane Garcia. Przeczytanie go stało się możliwe dzięki inicjatywie fana muzyki punk - Ryana Richardsona z Austin w Teksasie – który z pomocą przyjaciół zdigitalizował wszystkie numery fanzinu (TUTAJ). Pobraliśmy je stamtąd i oto możemy cały wywiad zaprezentować naszym czytelnikom.
Trzeba jeszcze dodać, że rozmowa musiała zostać przeprowadzona przed występem grupy w dniu 10 listopada 1979 za zapleczu sceny w The Rainbow Theatre w Londynie, gdzie Joy Division kończyli trasę koncertów jako support The Buzzcocks (pisaliśmy o tym w jednym z ostatnich odcinków Shadowplayers - TUTAJ).
Po tym wstępie pora na tłumaczenie dla naszych polskich fanów (anglojęzyczni mogą przeczytać całość bez trudu):
Joy Division. Wywiad Jane Garcia
Joy Division to:
Ian Curtis: wokal; okazjonalnie gitara.
Bernard Dicken (znany był jako Bernard Albrecht).
Peter Hook: bas.
Stephen Morris: perkusja.
(Manager Rob Gretton, były DJ w Manchesterze i były pracownik techniczny okropnej Slaughter and the Dogs.)
Grupa Joy Division została powołana do życia jako Warsaw w połowie 1977 roku, a potem, pod koniec tego roku, zmieniła nazwę. W pierwszych miesiącach 1978 r. pojawiła się ich EP-ka An Ideal for Living”w wytwórni Enigma, a także pojedynczy utwór (At A Later Date) w Virgin z koncertu Last Night at the Electric Circus, na albumie live zawierającym kompilację zespołów z Manchesteru. Te starania nie zwróciły na nich uwagi, co nie było zaskakujące, ponieważ nic ich nie odróżniało od popularnego punkowego thrashu, z którego w tym czasie niemal wszyscy się wywodzili.
Joy Division. Wywiad Jane Garcia
Joy Division to:
Ian Curtis: wokal; okazjonalnie gitara.
Bernard Dicken (znany był jako Bernard Albrecht).
Peter Hook: bas.
Stephen Morris: perkusja.
(Manager Rob Gretton, były DJ w Manchesterze i były pracownik techniczny okropnej Slaughter and the Dogs.)
Grupa Joy Division została powołana do życia jako Warsaw w połowie 1977 roku, a potem, pod koniec tego roku, zmieniła nazwę. W pierwszych miesiącach 1978 r. pojawiła się ich EP-ka An Ideal for Living”w wytwórni Enigma, a także pojedynczy utwór (At A Later Date) w Virgin z koncertu Last Night at the Electric Circus, na albumie live zawierającym kompilację zespołów z Manchesteru. Te starania nie zwróciły na nich uwagi, co nie było zaskakujące, ponieważ nic ich nie odróżniało od popularnego punkowego thrashu, z którego w tym czasie niemal wszyscy się wywodzili.
Od samego początku w 1978 roku niewiele było o nich słychać, kiedy Factory Records z Manchesteru wydało ich podwójne single: A Factory Sample, który zawierał dwa utwory Joy Division: Digital i Glass. Różnica w ich brzmieniu była zmianą, poszli w kierunku metalu. To zostało potwierdzone na kolejnym wydanym przez Factory albumie, którym był Unknown Pleasures, zbiór, jak sądzę, niepokojących piosenek. Od czasu tego albumu zostali uwzględnieni w kolejnej kompilacji - tym razem Fast's Earcom 2 12"- i wydali singiel Transmission. I nagle prasa muzyczna i wszyscy inni rzucili się na nich.
Dźwięk Joy Division jest surowy, ale nastrojowy, zdominowany przez głuche bębny i ciężki bas. Pogrzebowy wokal Curtisa zwiększa chłodny efekt piosenek, które wydają się ukazywać pełną nieszczęść, niepokojącą stronę ludzkich emocji. Przynajmniej tak to odczuwam, ale czyż nie powinnam się dowiedzieć, czy mam rację...
Na scenie ich brzmienie jest trochę pełniejsze, ale nie mniej przerażające. Efekt ten potęguje fakt, że Joy Division zawsze wydają się być podświetleni, a pokerowa twarz Curtisa wyskakuje z mroku. Nigdy nie mówią nic między piosenkami, a piosenkarz porusza się po scenie bardzo dziwnie, poruszając się z boku na bok po deskach, jednocześnie szaleńczo ugniatając powietrze przed sobą zaciśniętymi pięściami. To wszystko robi imponujące wrażenie i ten jeden raz zgadzam się z brytyjską prasą muzyczną, która może mieć rację, kiedy pisze, że dźwięk Joy Division brzmi jak New Music, ponieważ po prostu nie ma analogii z niczym innym, co go poprzedziło. Jeśli jednak posłuchasz uważnie, zauważysz wpływy - The Fall, być może trochę Banshees, i podobieństwa między Curtisem a Jimem Morrisonem - ale wydają się mniejsze, niż z jakimkolwiek innym zespołem w tym czasie.
Ostrzeżona, że Joy Division to grupa bardzo poważnych młodych mężczyzn, naprawdę nie byłam zaskoczona, że udzielali tylko nieformalnych wywiadów, tj. nie nagrywanych.
Osobiście uważam, że naleganie na nieformalne wywiady jest męczące - nie tylko dlatego, że jest to kłopotliwe (co jest!) bo wszystko trzeba zapisywać, ale dlatego, że nieformalne wywiady przeprowadzone bez magnetofonu są zwykle nieformalne. Jeśli potrafisz sobie wyobrazić próbę spisania, dosłownie wszystkiego co dzieje się podczas wywiadu, uświadomisz sobie jakie to buduje napięcie. Cóż, to i tak nie ma to dla mnie znaczenia. Ponadto, jeśli grupa zgodzi się na wywiad, nie ma różnicy gdy obecny jest magnetofon. Ludzie zwykle o tym zapominają w kilka minut i istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że zostaną źle zacytowani lub źle zrozumiani, tak jak jest to możliwe gdy wszystko ograniczy się do krótkich zapisków w jakimś ponurym starym zeszycie. (Może to jednak tylko ja jestem starym, nieszczęśliwym dupkiem.)
Wydaje się, że w prasie muzycznej jest bardzo mało wywiadów - nie widziałam żadnych fanzinów, a nawet Zigzag, który dociera do wszystkich jako pierwszy, nie rozmawiał z nimi. Mogę tylko założyć, że dzieje się tak, ponieważ nie przeprowadza się z nimi wywiadów. Uważam, że Melody Maker mógł zrobić o nich krótki materiał, ale nie widziałam go. Nie zauważyłam także wysiłków Dave'a McCullougha z Sounds, choć musiało to być dość zabawne, ponieważ zespół go znienawidził i powiedział mu po kilku minutach żeby spieprzał, odmawiając z nim rozmowy. Nie wiem, jak on zarządzał rozkładem dwustronicowym. Powiedziano mi, że polityka Sounds polega obecnie na krytykowaniu [obsrywaniu] Joy Division, kiedy tylko jest to możliwe. O ile mogłam się zorientować Paul Rambali z N.M.E., z tego co wywnioskowałam, miał zgodę na włączenie magnetofonu. (Albo raczej pisze bardzo szybko niczym stenografista...). Jego artykuł, który widziałam, zawierał 7/8 refleksji na temat swoich wrażeń i 1/8 cytatów, w których nie było niczego na temat zamiarów grupy. To był jednak dobry artykuł.
Tak więc - dzięki wsparciu mojej matki, która zawsze mówiła mi, żebym zrobiła kurs sekretarki to zawsze może się przydać - tak się stało, gdy poszłam porozmawiać z Joy Division w Rainbow Theatre, gdzie pojawili się jako support zespołu The Buzzcocks ...
Tak naprawdę czytałam o was bardzo mało w gazetach - czy nie lubicie robić wywiadów?
PETER: To nie tak. Zawsze dostajemy te same pytania. Cóż, na pewno zdarza się to każdemu - wydaje się, że trzeba się z tym pogodzić
PETER: Może - to zależy od nich...
Zastanawiałam się, dlaczego nie pozwolono mi zabrać ze sobą magnetofonu?
IAN: Cóż, twoje opinie zmieniają się każdego dnia, więc wydaje się, że ich nagrywanie jest bezcelowe... odpowiemy na wszelkie pytania, które nam zadasz, będziesz musiała po prostu pisać szybko, prawda?
(MÓJ SŁABY [mdły] UŚMIECH...) Dobra, a co z nagłą zmianą waszej muzyki z wczesnego „punkowego thrashu” na rzeczy, które teraz robicie?
IAN: Uczymy się grać.
I to wszystko? Czy to jedyny powód?
IAN: Tak. Wcześniej nie mogliśmy grać. Po prostu uczymy się grać na instrumentach.
To była jednak dramatyczna zmiana, prawda?
IAN: Nie bardzo. Czy słyszałaś jakieś wczesne rzeczy?
Tak - słyszałam EPkę i utwór z albumu „Electric Circus”. Rzeczy, które teraz robisz, wydają się tak różne ...
IAN: Właśnie więcej eksperymentowaliśmy, kiedy uczyliśmy się jak grać.
Czy nie uważasz, że ponieważ jesteście tacy popularni, to ludzie będą chcieli kupić wasze wczesne płyty? Nie można już kupić EP-ki i wydaje się, że jest trudno usłyszeć jacy byliście.
ROB: (MANAGER) Było tylko 1200 tłoczeń EP-ki i wszystkie zostały sprzedane.
Dlaczego więc nie zostanie ponownie wytłoczona?
IAN: Nadal wykonujemy niektóre stare piosenki. Nasze setlisty są co wieczór zupełnie inne. Robimy, to co czujemy.
Twoja muzyka się zmieniła - teraz stała się bardzo złowieszcza i niepokojąca ...
IAN: Nie wydaje mi się.
Ależ tak. Nie sądzisz, że jest przerażająca?
ROB: Łatwo jest pisać przerażającą muzykę, kiedy sami są przerażający. (TO BYŁ NAJLEPSZY ŻART WIECZORU...)
Co zatem inspiruje Cię do pisania piosenek? Czy jest coś konkretnego?
IAN: Nie da się powiedzieć, co cię inspiruje do napisania. To może być coś, co widziałaś, coś podświadomego ... Od ciebie zależy, o czym będą piosenki. To muszą sprawić twoje własne odczucia.
Zastanawiałam się, jaki wpływ miał na ciebie egzystencjalizm i to wszystko, czytałeś coś Jean-Paul Sartre’a?
IAN: Zacząłem czytać jedną z jego książek, ale mi się nie podobała.
Pamiętam kiedyś, że wiązano was z nazistami i ludzie doszukiwali się nazistowskich podtekstów w waszych piosenkach...
IAN: Naprawdę nic o tym nie wiem. Zostaliśmy tak napiętnowani ale to tylko doniesienia muzyczne próbujące kategoryzować ludzi i umieszczać na nich etykiety.
Czy myślałeś o podpisaniu umowy z jakąś większą wytwórnią?
IAN: Mieliśmy oferty, ale tak naprawdę nie widzimy w tym sensu.
Dostalibyście o wiele większą reklamę i inne tego typu rzeczy...
ROB: Byłem zobaczyć się z przedstawicielem jednej z dużych wytwórni i rozmawialiśmy, na końcu facet powiedział, że lepiej będzie gdy zostaniemy w Factory gdzie jesteśmy wolni. Możemy robić, co chcemy. Możemy robić różne rzeczy dla różnych wytwórni - wszystko idzie szybko i wkrótce pojawi się coś w Sordide Sentimentale, francuskiej wytwórni, dla której nagrywał Throbbing Gristle. (MYŚLĘ, ŻE TO JEST MAGAZYN FRANCUSKI, KTÓRY WYDAJE PŁYTY W DOŁĄCZANE DO MAGAZYNU.) Nie bylibyśmy w stanie tego zrobić, gdybyśmy podpisali umowę z dużą firmą. W tej chwili sprzedaliśmy 25 000 egzemplarzy albumu - to więcej niż Human League sprzedała w dużej wytwórni. (VIRGIN).
Dlaczego nie dostajecie się na listy przebojów, 25 000 sprzedanych płyt powinno wystarczyć, aby dostać się do pierwszej 50?
ROB: Nie dostaliśmy się, ponieważ album nie został sprzedany w sklepach ze zwrotami i Factory nie kupiło go. (BRYTYJSKA LISTA PRZEBOJÓW POWSTAJE NA PODSTAWIE LISTY SUBSKRYBENTÓW POSZCZEGÓLNYCH SKLEPÓW W KRAJU, TYLKO TO CO TE SKLEPY SPRZEDAJĄ JEST UWZGLĘDNIANE NA LIŚCIE. JEŻELI WYTWÓRNIE CHCĄ ZNALEŹĆ SIĘ W TYCH SKLEPACH MOGĄ „KUPIĆ” ALBUMY NA LISTĘ PRZEZ DOSTARCZANIE KOPII I POZYSKIWANIE ICH Z TYCH SKLEPÓW. TO WYJAŚNIA DLACZEGO ALBUMY NAGLE WSKAKUJĄ NA BRYTYJSKIE LISTY PRZEBOJÓW, A NASTĘPNIE ROZPŁYWAJĄ SIĘ PO KILKU TYGODNIACH, GDY ICH SPRZEDAŻ NIE JEST UTRZYMYWANA). Nie sądzę, żeby miało to dla nas jakiekolwiek znaczenie, że jesteśmy z Factory - muzyka jest dobra. Sprzedaje się. Ostatecznie, w każdym razie, możemy założyć własną wytwórnię.
(JAKIŚ CZAS PO MOIM SPOTKANIU Z JOY DIVISION POWIEDZIANO MI, ŻE CBS PRÓBOWAŁO WYKUPIĆ CAŁĄ FACTORY RECORDS TYLKO PO TO, BY ZDOBYĆ JOY DIVISION [położyć na niej łapę] - NIE WIEM, CZY TO PRAWDA, ALE I TAK SIĘ TO NIE UDAŁO).
ROB: Jeśli podpisujesz umowę z dużą wytwórnią, chcą po prostu ciągle wydawać hity - spójrz na The Buzzcocks. Muszą teraz pisać utwory, które będą hitami.
(POZA TYM DLA MNIE JEST JASNE, ŻE JOY DIVISION NIE JEST GRUPĄ, NA KTÓRĄ FIRMY NALEGAŁYBY ŻEBY ROBIŁA HITY... UWAŻAM, ŻE ICH ZDOLNOŚĆ DO WYMYŚLANIA NOWYCH UTWORÓW I ALBUMÓW KTÓRYCH SPRZEDAŻ BYŁABY WIĘKSZA NIŻ WYSTARCZAJĄCA JEST SOLIDNA. W KAŻDYM RAZIE BUZZCOCKS WYDAJĄ SIĘ CAŁKIEM DOBRZE SOBIE RADZIĆ).
Czy tak w ogóle interesowaliście się Stanami?
ROB: Buzzcocks chcieli, abyśmy wrócili z nimi do Ameryki, bo byli tam latem i wkrótce wracają, ale nie było nas stać, bo nie otrzymalibyśmy żadnego wsparcia tak jak oni. Wybralibyśmy się, gdybyśmy mogli pojechać autobusem, ale chcieli, żebyśmy lecieli z nimi i po prostu nie mieliśmy dość pieniędzy. The Gang of 4 podróżował autobusem, gdy tam się udali, ale harmonogram Buzzcocks na następną trasę oznaczałby, że my też musieliśmy lecieć, więc nie pojechaliśmy.
PRÓBY WYCIĄGNIĘCIA NIECO WIĘCEJ INFORMACJI NA TEMAT TEGO, CO DZIEJE „ZA KULISAMI GRUPY”, JAK MÓWIĄ WE WSZYSTKICH NAJLEPSZYCH GAZETACH, NIE ODNIOSŁY PEŁNEGO SUKCESU. PO PROSTU ODMÓWILI PROWADZENIA ROZMOWY O SOBIE, SWOJEJ MUZYCE, INSPIRACJACH, JAKIEJ PASTY DO ZĘBÓW UŻYWAJĄ, ITD. MOŻE MAJĄ RACJĘ - MOŻE TO NIE JEST WAŻNE. I LUDZIE POWINNI SAMI O TYM DECYDOWAĆ. W KOŃCU WSZYSCY PO PROSTU USIEDLIŚMY, CZĘŚĆ ZESPOŁU ZNIKNĘŁA, ŻEBY ZDOBYĆ JEDZENIE NA WYNOS, I ZOSTAWILI MNIE I FACETA, KTÓRY CZEKAŁ NA IRLANDZKĄ GAZETĘ MUZYCZNĄ, W SZATNI Z JEDNĄ ZE SWOICH KOLEŻANEK I Z DZIEWCZYNĄ PERKUSISTY, KTÓRA POWIEDZIAŁA MI, ŻE WSZYSCY PRACOWALI W BIURACH ZANIM ZNALEŹLI SIĘ W ZESPOLE.
Kiedy wrócili po zakupach ze swoimi kebabami, pojawił się ktoś z Rainbow i kazał im wyjść na 35 minut na scenę. Żaden z nich nie wiedział, jakie piosenki zagrają, dopóki Rob nie sporządził listy, którą wręczył grupie, gdy szli na scenę. To było bardzo dziwne. Byli tam o 20:15. O 20:50 Ian spojrzał na zegarek, skończyli to, co śpiewali i to było to - uznałam to wszystko za dość dziwne - wydawali się całkowicie obojętni podczas występu, występowali przez dokładnie określony czas, a potem wyglądali, jakby ich to nie obchodziło. Może dlatego, że był to koniec trasy i mieli już dość, ale ich pozorny brak entuzjazmu, moim zdaniem, bardzo nudzi.
Po koncercie sytuacja na froncie poprawiła się - przyznał Ian. Mówił trochę więcej, więc być może jego niechęć miała coś wspólnego z nerwami. Żaden zespół nie był zadowolony z dźwięku - grali dobrze, ale wokale były nieco rozmyte, a dźwięk Buzzcocks był nietypowo czysty. (Ktoś w gazetach muzycznych w następnym tygodniu zasugerował, że Buzzcocks celowo to naprawił, aby ich wokale brzmiały lepiej niż wokale Joy Division, ponieważ mieli dość bycia wysadzonymi ze sceny przez ich support każdego wieczoru ...)
Szkoda, że nie możemy teraz zaprezentować naszym czytelnikom, jak brzmiały oba zespoły, ale że niespodzianki się zdarzają, kto wie czy za jakiś czas gdzieś ktoś nie zaprezentuje nagrania z tego koncertu…
Teraz nie, ale kiedyś? Dlatego śledźcie nasze teksty - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Naszła mnie teraz ochota przyjrzeć się uważniej koncertom Joy Division.
OdpowiedzUsuńI szkoda, że Ian nie powiedział więcej o tym, czemu mu Sartre nie spasował. ;)
Cześć Wera, pisaliśmy o bibliotecze Iana Curtisa i jego inspiracjach wielokrotnie. Nie było tam Sartre'a za to był Nietzsche. W książce So This Is permanence na końcu są nawet zdjęcia jego książek. Być może, choć to tylko teoria, było tak dlatego że Sartre uchodzi za lewicowca, a Ian głosował na torysów. Nie musi tak wcale być, natomiast to jedyny znany mi fakt, który może to wyjaśnić. A może mu po prostu nie pasował styl? Dziękujemy za komentarz i pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńW takim razie muszę i na te wpisy zerknąć.
UsuńI oczywiście, czasami po prostu styl nie pasuje i nic więcej. Ale czasami chodzi o coś konkretnego, jakiś pogląd itd. Być może to, o czym mówisz miało jakiś wpływ. Tak się po prostu zastanawiam. ;) pozdrawiam
Tyle wiem a reszta to domysły...
UsuńA propos - polecamy koncert z Amsterdamu - opisany przez nas tutaj: https://isolations.blogspot.com/2018/11/z-mojej-pytoteki-amsterdam-joy-division.html
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńOd tego tu jesteśmy :)
Usuń