Czy chcecie ujrzeć niebo? Jego odbicie możecie zobaczyć na zdjęciach Veroniki Pinke. Przedstawiają głównie krajobrazy jednak tak idealne, że aż paradoksalnie - nierealne - przez co od razu widać, że są efektem dobrze wykonanej obróbki w Photoshopie. Niemniej ich podstawą są przecież konkretne pejzaże. Wybraliśmy kilka z nich, takich, które nie trącą przeidealizowaną słodyczą ocierającą się o kicz:
Jak mogliśmy zauważyć, są one piękne, lecz ich uroda jest szczególna. Kontemplacja pozostawia widza z uczuciem smutku i osamotnienia… Ale czemu? Ich autorka jest przecież spełnionym człowiekiem. Ma męża, dwoje dzieci, czworo wnucząt i prowadzi stabilne życie w Brilon-Altenbüren, gdzie pracuje jako urzędnik. A mimo to jej prace emanują nostalgią podszytą melancholią… Za czym lub za kim?
Na swoje stronie artystka piszę, iż fotografuje złudzenia. I jest to chyba klucz do jej twórczości. Veronika utrwala zatem wyidealizowany świat, który już z założenia jest ułudą. Dlatego może nie ma na nim ludzi (tylko na kilku możemy dostrzec niewielką sylwetkę człowieka). Bo jedyną osobą, która w niego wkracza, jest samotny widz. To on kreuje marzenie, lub - jest źródłem alienacji. Podobne fotografie już prezentowaliśmy naszym czytelnikom, najbardziej do nich podobne są prace Carlosa Gotay’a (TUTAJ) a także niektóre zdjęcia Philipa McKay’a (TUTAJ) czy Erica Frey’a (TUTAJ). Jednak tamte były bliskie malarstwu, i to malarstwu surrealistycznemu, podczas gdy kadry Veroniki są pozornie prawdziwe. Bo czy w czasie wędrówek po górach nie zaskakiwał nas czasem widok tak piękny, że aż sprawiający ból?
Na swoje stronie artystka piszę, iż fotografuje złudzenia. I jest to chyba klucz do jej twórczości. Veronika utrwala zatem wyidealizowany świat, który już z założenia jest ułudą. Dlatego może nie ma na nim ludzi (tylko na kilku możemy dostrzec niewielką sylwetkę człowieka). Bo jedyną osobą, która w niego wkracza, jest samotny widz. To on kreuje marzenie, lub - jest źródłem alienacji. Podobne fotografie już prezentowaliśmy naszym czytelnikom, najbardziej do nich podobne są prace Carlosa Gotay’a (TUTAJ) a także niektóre zdjęcia Philipa McKay’a (TUTAJ) czy Erica Frey’a (TUTAJ). Jednak tamte były bliskie malarstwu, i to malarstwu surrealistycznemu, podczas gdy kadry Veroniki są pozornie prawdziwe. Bo czy w czasie wędrówek po górach nie zaskakiwał nas czasem widok tak piękny, że aż sprawiający ból?
Zdjęcia są kolorowe lecz o dość ograniczonej, uspokojonej tonacji. Zdarzają się także prace monochromatyczne i czarno-białe. Autorka przywiązana jest do niektórych motywów, które używa w wielu konfiguracjach, należą do nich tory a także pole porośnięte zbożem, czy zbita z desek chata. Używa niczym wytrychu - skojarzeń, jakie budzą w nas użyte rekwizyty - samotne drzewa, niebo zasnute mgłą chmur, pusta łódka, droga po horyzont itd. Proste a skuteczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz