Naukowcy opisali wiele różnych odmian ataków padaczkowych, różniących się obszarami, w jakich dochodzi do wyładowań oraz towarzyszącymi im objawami. Istnieje aż 70 odmian epilepsji. Choroba zwykle kojarzona z drgawkami, pianą toczącą się z ust i utratą przytomności tak naprawdę może przybierać różne formy i różne natężenie. Do końca nie stwierdzono, skąd się bierze Jej przyczyny udaje się ustalić mniej więcej u połowy pacjentów - u reszty podłoże choroby nie jest znane. Może ją wywołać m.in. uszkodzenie mózgu, jeszcze w okresie płodowym albo podczas porodu, przebyte zapalenie mózgu, guz mózgu, urazy głowy, także uraz mózgu spowodowany braniem narkotyków lub silnych leków psychotropowych.
Przypuszcza się, że w pewnym stopniu za padaczkę odpowiada genetyka. Zwykle napad nie ma bezpośredniej przyczyny, ale może być poprzedzony tzw. aurą. Może ona przybierać różne formy, mieć wiele odmian i postaci. Zwykle są to doznania halucynacyjne. Można np. silnie czuć specyficzny zapach, który pojawia się jedynie przed atakiem. Niektórzy mają zwidy, widzą obrazy, słyszą muzykę, fragmenty utworów, mają specyficzne doznania dotykowe albo wrażenie drętwienia ciała. Są osoby, które nagle postrzegają niektóre przedmioty, jako większe albo mniejsze niż w rzeczywistości, mają deja vu, czyli złudzenie polegające na przekonaniu, że osoba, przedmiot lub sytuacja obserwowane po raz pierwszy, były już kiedyś widziane (może to stąd brały się opowieści zarejestrowane przez Bernarda Sumnera podczas hipnozy Iana Curtisa, które opisaliśmy szczegółowo TUTAJ). Czasami czują silny ucisk w gardle albo w brzuchu. Zdarzają się też silne migreny, połączone z pogorszeniem widzenia czy pojawianiem się świetlistych punktów.
Czy Ian Curtis doświadczył tego wszystkiego? Wydaje się, że tak. Gdy czyta się relacje żony lub innych osób, które obserwowały go na co dzień, uderza w ich opisach właśnie zmienność nastrojów. Raz Curtis był wesoły i dowcipkujący, kiedy indziej bez humoru i apatyczny. Deborah Curtis tak zapamiętała go w ostatnim dniu: Ian powiedział, że chce ze mną porozmawiać, a ja obiecałam, że wrócę po pracy. (…) zaproponowałam, że spędzę z nim noc. Pojechałam do rodziców, aby powiedzieć im, co robię, ale kiedy wróciłam do Iana, ponownie zmienił zdanie. Tym razem chciał, żebym trzymała się z daleka. Po jego twarzy mogłem stwierdzić, że napadu nie będzie miał. Kazał mi obiecać, żebym nie wracała do domu przed 10 rano, bo wtedy łapał pociąg do Manchesteru.
„(…) Po moim wyjściu łan zaparzył sobie jeszcze więcej kawy. W spiżarni była prawie pusta butelka whisky, z której wycisnął do ostatniej kropli. Słuchał The Idiot Iggyego Popa. Zdjął ze ściany fotografię Natalie, wyjął z szuflady nasze zdjęcie ślubne i usiadł, żeby napisać do mnie list. Był to długi, bardzo intymny list na tych samych wielkich arkuszach, na których pisał swoje piosenki. Stwierdził, że chciałby umrzeć, ale tak naprawdę nie wspomniał, że miał zamiar się zabić. Pisał o naszym wspólnym życiu, romansie i pasji; jego miłość do mnie, jego miłość do Natalie i jego nienawiść do Annik. Nie mógł nienawidzić Annik. Nigdy nie słyszałem, żeby mówił, że kogoś nienawidzi. Myślę, że napisał to, żeby mnie zadowolić. Napisał mi, że nie może zmusić się do tego, by być tak okrutnym, by powiedzieć jej, że nie chce jej więcej widzieć, nawet po to, by uratować swoje małżeństwo. Kartki były pełne sprzeczności Deborah Curtis, Touching from a Distance, London 1995, s. 102.
Tylko z tego fragmentu można wywnioskować jak bardzo Ian Curtis był chory. I pozostawiony sam sobie uległ destrukcyjnym skutkom depresji...
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz