Dzisiaj chcemy zainteresować naszych czytelników obrazem Śmierć i Dziewica (Death and the Maiden) Marianny Stokes (1855-1927) namalowanym w 1908 roku. To dość spore płótno (93x135 cm) eksponowane w Musée d'Orsay, w Paryżu.
Artystka urodziła się w Austrii i jak wielu adeptów malarstwa w tamtym czasie najpierw studiowała w Monachium, a następnie przeniosła się do Paryża, gdzie znalazła się pod wpływem ruchu naturalistycznego, w szczególności twórczości Julesa Bastien-Lepage, słynnego ze swoich obrazów o tematyce wiejskiej. W 1884 roku Marianne poznała brytyjskiego malarza pejzażowego Adriana Stokesa, poślubiła go i przeniosła się do Anglii. Od końca lat 70. XIX wieku do XX wieku wystawiała swoje obrazy w Akademii Królewskiej, a nawet zdobyła medal na wystawie w 1893 roku. Jest uważana za jedną z czołowych artystek Wielkiej Brytanii, a jej obrazy znalazły swoje miejsce w wielu galeriach. Szczególnie cenione są jej prace utrzymane w stylistyce bliskiej malarstwu prerafaelitów.
Na obrazie, który dzisiaj publikujemy widzimy młodą dziewczynę siedzącą na łóżku i naciągającą na siebie czerwony koc, jakby w obronie przed niezaproszonym i niespodziewanym gościem, siedzącym w nogach jej łóżka. Jest nim czarna, skrzydlata postać z lampą w ręku, wyciągającą ku dziewczynie rękę w uspokajającym geście. Rysy twarzy Anioła Śmierci są bliźniaczo podobne do twarzy dziewczyny… Czy jest to kojące zapewnienie by nie bać się śmierci, bo przyjdzie ona do nas jako nasz najlepszy przyjaciel? Znany tak dobrze jak sami znamy siebie…
Motyw Śmierci i dziewczyny jest dość ogranym wątkiem. W sztukach wizualnych pojawił się już pod koniec XV wieku wraz z nadejściem renesansu, zyskując popularność przede wszystkim w Niemczech. Jednak z biegiem czasu ujęcie tematu ulegało modyfikacji. Reakcje kobiety, która natyka się na Śmierć, przechodzą od przerażenia po uwodzicielski flirt. Nietrudno się domyślić, że wcześniej, w średniowieczu, taka fabuła, zawierająca zazwyczaj elementy erotyzmu, nie mogła zyskać uznania, lecz im bliżej naszym czasom, tym częściej motyw śmierci splata się z elementami miłością fizycznej.
W ogóle wizerunek śmierci w sztuce europejskiej wywodzony jest z personifikacji Czasu, występującego pod postacią człowieka niosącego kosę a czasem także klepsydrę. Z tego wyewoluował Ponury Żniwiarz, często przedstawiany jako szkielet lub gnijące zwłoki niekiedy odziane w habit mnisi z kapturem i oczywiście trzymające kosę.
Wśród pierwszych znanych malarzy, którzy pokazali tragedię wczesnej śmierci młodej kobiety, jest współczesny Hieronima Boschowi Hans Baldung (1484-1545). Namalował on kilka obrazów ukazujących Śmierć i Dziewicę. Jedna z wersji pochodząca z lat 1509-1511 ukazuje młodą, piękną i nagą kobietę, która poprawia swoje długie warkocze przeglądając się w lusterku. Za nią stoją rozkładające się zwłoki trzymające wysoko nad nią klepsydrę: to Śmierć.
Im bliżej naszym czasom tym intensywniej Śmierć wyzbywała się oznak martwoty i ostatecznie w XIX stuleciu przeinaczyła się w urodziwego młodzieńca ze skrzydłami, czyli Thanatosa. A od tego już o krok było od przekształcenia się upiornej śmierci w pełen erotyzmu obraz miłosnego uniesienia aż po grób…
Jak widzimy, ludzkość radziła sobie z lękiem przed śmiercią w różnoraki sposób… Jaki jest z tego wniosek? Żaden. No może tylko taki, że śmierć jest rzeczą pewną, a obraz Marianny Stokes odbiega od innych tego typu przedstawień i odznacza się zasługującymi na uwagę walorami artystycznymi…
Czytajcie nas - codziennie nowy wpis, tego nie znajdziecie w mainstreamie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz